Player FM - Internet Radio Done Right
Checked 11d ago
Agregado hace tres años
Contenido proporcionado por Prawie.PRO and Leszek Śledziński. Todo el contenido del podcast, incluidos episodios, gráficos y descripciones de podcast, lo carga y proporciona directamente Prawie.PRO and Leszek Śledziński o su socio de plataforma de podcast. Si cree que alguien está utilizando su trabajo protegido por derechos de autor sin su permiso, puede seguir el proceso descrito aquí https://es.player.fm/legal.
Player FM : aplicación de podcast
¡Desconecta con la aplicación Player FM !
¡Desconecta con la aplicación Player FM !
Podcasts que vale la pena escuchar
PATROCINADO
At the dawn of the social media era, Belle Gibson became a pioneering wellness influencer - telling the world how she beat cancer with an alternative diet. Her bestselling cookbook and online app provided her success, respect, and a connection to the cancer-battling influencer she admired the most. But a curious journalist with a sick wife began asking questions that even those closest to Belle began to wonder. Was the online star faking her cancer and fooling the world? Kaitlyn Dever stars in the Netflix hit series Apple Cider Vinegar . Inspired by true events, the dramatized story follows Belle’s journey from self-styled wellness thought leader to disgraced con artist. It also explores themes of hope and acceptance - and how far we’ll go to maintain it. In this episode of You Can't Make This Up, host Rebecca Lavoie interviews executive producer Samantha Strauss. SPOILER ALERT! If you haven't watched Apple Cider Vinegar yet, make sure to add it to your watch-list before listening on. Listen to more from Netflix Podcasts .…
Dzisiaj idę po psychiatry, bo przyjmuję psychotropy (78)
Manage episode 364691442 series 3333859
Contenido proporcionado por Prawie.PRO and Leszek Śledziński. Todo el contenido del podcast, incluidos episodios, gráficos y descripciones de podcast, lo carga y proporciona directamente Prawie.PRO and Leszek Śledziński o su socio de plataforma de podcast. Si cree que alguien está utilizando su trabajo protegido por derechos de autor sin su permiso, puede seguir el proceso descrito aquí https://es.player.fm/legal.
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO
- Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/
- Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/
- Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
98 episodios
Manage episode 364691442 series 3333859
Contenido proporcionado por Prawie.PRO and Leszek Śledziński. Todo el contenido del podcast, incluidos episodios, gráficos y descripciones de podcast, lo carga y proporciona directamente Prawie.PRO and Leszek Śledziński o su socio de plataforma de podcast. Si cree que alguien está utilizando su trabajo protegido por derechos de autor sin su permiso, puede seguir el proceso descrito aquí https://es.player.fm/legal.
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO
- Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/
- Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/
- Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
98 episodios
Todos los episodios
×Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro / Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć, tutaj Leszek, wreszcie się słyszymy. Miałem chwilową przerwę na skutek walki z zarazą, która to zazwyczaj pojawia się nieprzypadkowo. Jest to także związane właśnie z tym, co dzieje się wokół nas, jak bardzo samych siebie eksploatujemy pod względem fizycznym, jak i również psychicznym. 0:21 I po raz kolejny w życiu sobie właśnie udowadniam, że. Często nieszczęścia chodzą parami i wielokrotnie mówiłem przy okazji. Wielu różnych rozważań na temat prowadzenia higienicznego trybu życia, tego sportowego, domowego, jak i również w pracy yy, wielokrotnie mówiłem, obalałem się, jednak życie nie jest jedynkowe i mm często dzieje się tak, że pomimo świadomości pewnych błędów, życie nadal. 0:55 Wymusza na nas ich popełnianie i dokładnie tak jak tak jest w moim przypadku. Bilans musi równać się na na Zero, jeżeli przygniemy w pracy albo zaczną się dziać takie rzeczy. Na skutek których jesteśmy wiecznie zestresowani, yy, zmęczeni, yy, czujemy się przy przytłoczeni to w którymś momencie to wybucha. 1:20 Tłumaczyłem to przy okazji hipochondrii, bo na przykład może być tak, że na skutek problemów w pracy ee komuś jesienią tak dla przykładu włącza się właśnie tryb hipochondrii fill. Komu innemu odzywa się ostry epizod depresyjny. Chce się ciąć albo rzucać z mostu. 1:38 Fill nie bagatelizuję tego, bo sam fill niejednokrotnie tego doświadczyłem, ale zawsze to są konsekwencje jakichś wydarzeń. Które dzieją się w naszym w naszym życiu? Sn i nie mówiłem przy tym wszystkim tłumacząc kwestie dotyczące chociażby. 1:56 Tego, skąd się bierze depresja, w jaki sposób ją u samego siebie zdiagnozować, jak walczyć z naszym otoczeniem, które często będzie mówiło właśnie to. To wejście w garść, albo po co ci psychiatra, po co ci psycholog? Przecież przecież to przejdzie, wystarczy, że poczekaj się, wystarczy, że będziesz pić codziennie wyciąg z na paru z rumianka. 2:23 Rumianku jakoś tak, ale każdy zna to gadanie. Ja też je znam doskonale, bo też się z nim w życiu spotkałem nieraz. I też mam do czynienia z wieloma osobami, które mówią mi o tym, że właśnie nie mają tego wsparcia w postaci osób bliskich, ale to nie ze złej woli, tylko z tego względu, że często czują się bagatelizowane. 2:43 Yy i że często różne mm objawy choroby. Mm sprowadza się do czegoś bardzo banalnego, przez co w rezultacie okazuje się, że nie my jesteśmy w stanie z nikim na ten temat porozmawiać, bo spośród naszego otoczenia nikt nie ma pojęcia, o czym my mówimy. 3:02 Yy, i to właśnie tak jest z tą cholerną depresją, że. Jest to choroba. Ale bliska tobie osoba, mąż, żona, nie wiem tata, mama, brat powie, że, no co ty, przecież taka choroba nie istnieje. 3:19 Wmówiłeś sobie. Właśnie ogarnij się, weź się w garść, nie wiem, zmień pracę i to jest wszystko na ten temat co można usłyszeć. I bardzo podobnie jest właśnie z nerwicą, do której, do której nawiązuje, bo. Oni jeszcze nie miałem okazji wspominać. 3:36 Planuje taki nieco dłuższy film na temat tego, Jak żyć z nerwicą, w jaki sposób ją rozpoznać oraz gdzie ją na tej naszej tablicy powiesić. Bo czym jest nerwica? Co ona ma wspólnego z depresją? 3:53 Co ona ma wspólnego z zaburzeniami lękowymi? Nerwica i zaburzenia lękowe to jest bardzo duży znak równości. Ale często jest, yy, ciężko. 4:09 Nam to u samych siebie zdiagnozować, ponieważ to jest nasza codzienność. Jeszcze ciężej będzie to połączyć z depresją, ale za chwilę to wszystko wyjaśnię. Ja Jestem gościem, który ma nerwicę. Nerwica objawia się tym, że rano budzisz się. 4:29 Mm i twoja pierwsza myśl to jest taka? Kurde, ile dzisiaj mam rzeczy do zrobienia albo? Budzisz się, uświadamiasz sobie, że czujesz się już zestresowana, zestresowany tym, że dzisiaj jest poniedziałek, jest strasznie dużo rzeczy. 4:48 Budzisz się w sobotę rano? Czujesz się zestresowany, zestresowana, ponieważ w poniedziałek musisz iść do pracy albo czujesz się zestresowana. Tym, że nie wiesz, co dzisiaj ze sobą zrobić. Ten stres, choć nie jest aż tak silny, powoduje u ciebie niepokój nasłuchujesz katastrofy nasłuchujesz problemów na pewno za moment gdzieś coś walnie. 5:20 I nawet jeżeli jesteś na super imprezie na super spotkaniu ze znajomymi, na super wycieczce rowerowej. Na obozie kolarskim to cały czas nie jesteś w stanie się. Rozluźnić żyć daną chwilą, bo cały czas nasłuchujesz. 5:39 Czy za moment coś się nie wydarzy? Wreszcie pojawia się taka myśl, czuję się teraz za fajnie, za szczęśliwie, za beztrosko. To znaczy, że coś jest nie tak, to znaczy, że za moment coś walnie albo. 5:58 Czuję się zbyt fajnie w stosunku do tego, na co w życiu zasłużyłam. Zasłużyłem. Strasznie głupia myśl też wielokrotnie w moim życiu się. Pojawia. 6:15 I to sprawia. Ten brak możliwości zrelaksowania się rozluźnienia. Sprowadza się do kuli śnieżnej? Nie jesteś w stanie w pewnym momencie odpoczywać, nawet jeżeli jesteś na urlopie, myślisz przez cały czas o złych rzeczach, nawet jeżeli nic nie złego się nie dzieje w tym danym momencie. 6:39 To na pewno za chwilę będzie taka sytuacja, muszę się do niej przygotować. W związku z tym na wszelki wypadek popracuje trochę na urlopie albo się poza zabezpieczam na 6 różnych sposobów. Przez to też będę robić 110 120% normy, a to jest właśnie związane z nerwicą a to jest związane z brakiem poczucia własnej wartości. 7:05 Jak to wszystko cholernie się łączy? I nawet jeżeli człowiek sobie z tego często zdaje sprawę. I pomimo tego, że po drodze gdzieś tam miał okazję sobie to przegadać na jakiejś terapii, pomimo tego, że człowiek bierze leki mm, to przychodzą takie momenty, że stajemy się mniej odporni na te różne bodźce. 7:31 Mm. Okazuje się też, że wszystko nas bodźcuje przy tej naszej nerwicy jesteśmy mniej odporni na hałas, mniej odporni na zbyt dużą yy. Liczbę ludzi wokół nas, ee. Bodźcem okazuje się wszystko, nawet wirująca pralka i nie jesteśmy w stanie tego wytrzymać, bo czujemy przez cały czas, że jesteśmy na jakiejś takiej granicy. 7:57 Cały czas czujemy się zmęczeni. Niekoniecznie fizycznie, ale głównie psychicznie. Ponieważ non stop mózg jest na fullu obrotach non stop. Odbieramy normalność. 8:14 W sposób. Skondensowany w zupełności niepotrzebnie. Stąd też właśnie każda jedna mała rzecz dorzucana do tego naszego ogródka. To nie jest jeden kamyczek, to są 3. I w takiej sytuacji czujemy się bezbronni w takiej sytuacji. 8:33 A po prostu człowiek dochodzi do wniosku, że nie ma już siły, ponieważ męczy go absolutnie wszystko. Jedną z takich ucieczek jednym z takich sposobów, bardzo często skutecznych, to jest zmęczyć się fizycznie, ale przy tym wszystkim oczywiście także z tym można przesadzić, bo można dojść do wniosku, że to jest jedyny lek, jedyny sposób na to, żeby poczuć się lepiej. 8:56 Ale faktycznie, ta ulga przychodzi. To jest tak, że moja geneza uprawiania sportu po raz kolejny o tym wspominam. Że regularne uprawianie intensywnej intensywnej aktywności cardio może być rower, może być bieganie. 9:12 Jeżeli nie przesadzamy, to sprawia to, że czujemy się nagle rozluźnieni, i to rozluźnieni. Odczuwamy na przykład po 20 minutach biegu, albo po 20 minutach roweru jest to dużo lepszy sposób na radzenie sobie z ciągłym stresem niż picie, bo picie daje dokładnie ten sam efekt. 9:32 Nie wypijemy kieliszek wina jedno albo 2 piwka. Czujemy rozluźnienie. Bardzo podobny efekt daje daje sport, ale wracając. Czasami zdarza się tak, że nakłada się na siebie wiele różnych czynników sprawiających, że, yy właśnie sięgamy tego mm tej granicy, kiedy wiaderko zaczyna już się przelewać i niekiedy jest tak, że właśnie jedna kropla sprawia, że rozpoczyna się cały ciąg. 10:04 Cała sekwencja, dosyć niemiłych wrażeń, które jeszcze dodatkowo napędzają tę naszą naszą nerwicę. Wspominam o tym, ponieważ ja ostatnio właśnie miałem okazję przekroczyć sobie jedną kropelką całą granicę w. Wszystkiego miał cały rok. 10:21 Dosyć stresujący okres w swojej pracy, ponieważ ten rok był zupełnie inny niż każdy inny. Przez ostatnie 5 lat nie będę się absolutnie zagłębiać w szczegóły, bo tutaj nie o to chodzi. Niemniej właśnie ta pewna zmienność, te wiele różnych stresujących sytuacji w trakcie sezonu w trakcie roku w pracy. 10:48 Sprawiło, że cały czas odkładał odkładało się we mnie dość sporo stresu. Do tego okazało się, że nagle muszę zacząć pracować więcej. A i że niestety ostatnio normą moją jest 10 godzin w robocie. 11:10 Tak nie powinno być. To jest patologia, ale akurat w tym momencie nie miałem wyjścia. Nie dało się zrobić tego inaczej i wcale tutaj nie chodzi o to, że. Wynikało to z mojej pazerności finansowej. To nie było absolutnie z tym skorelowane. 11:29 To było na skutek tego, że musiałem rozwiązywać wiele różnych problemów, których jeżeli bym nie rozwiązał, to by się okazało, że w pewnym momencie po prostu Jestem bankrutem. To był właśnie tak zwany przymus i i ta presja przez cały czas we mnie się odkładała. 11:47 Przez tygodnie, miesiące, od marca. Do końca grudnia. Przychodzą święta. Chcesz odpocząć? Nagle okazuje się, że przez ten pęd, który trwał przez ostatnie 9 10 miesięcy, nie jesteś w stanie w żaden sposób odpocząć. 12:09 Kompletnie mój mózg dalej funkcjonuje na 100 procentach. Jestem zmęczony, ktoś pyta, dlaczego jesteś blady, dlaczego masz podkrążone oczy, dlaczego ostatnio gorzej sypiasz? Yy. Dlaczego jeszcze więcej trudu musisz wkładać w to żeby być bardziej aktywnym? 12:28 Yy podczas zawodów na swifcie. Dlaczego twoja forma spada dlatego, bo jesteś przemęczony, to już jest ten moment, gdzie nawet forma już zaczyna spadać wszystko dokładnie idzie nie tak. Okazuje się nagle, że też spada na skutek tej ilości. 12:47 Stresu, który masz na co dzień. Twoja odporność. Bardzo rzadko się o tym wspominasz, jak stres strasznie negatywnie wpływa na naszą. Obiektywną odporność. Jak strasznie to dewastuje nasze leukocyty, naszą siłę. 13:07 I chodzi o to, że w takiej sytuacji łapie nas totalnie wszystko. Kiedyś człowiek był w stanie przez 2 lata ciągiem nie mieć nawet Kataru. Potem nagle się okazuje, że byle przeziębieni jest w stanie ciebie rozłożyć totalnie, ale w taki sposób, że niemal nie jesteś w stanie pracować. 13:27 Nie pamiętam kiedy ostatnio mi się zdarzyła taka sytuacja, że ja przez 2 tygodnie nie byłem w stanie. Jeździć na rowerze, coś tam próbowałem, ale okazywało się nagle po 20 minutach, że nie, nie Jestem w stanie dalej jechać. Domaga się tego, co mu zabierają przez ostatnie 9 miesięcy chwili spokoju. 13:48 I objawia się to nie tylko tym, że po raz pierwszy od paru lat pojawia się gorączka, ale także przepotwornie złym samopoczuciem. Jak człowiek jest chory? To wszystko totalnie się zwielokrotnie totalnie. I wtedy mie właśnie miałem okazję śledzić poziom mojego niepokoju. 14:09 Codziennie zadaje sobie pytanie albo niekiedy nawet zegarek zadaje mi to pytanie, jaki jest twój poziom stresu, lęku? Dzisiaj mówię, kurde, 8 x 10, byle co się dzieje. Ja już zaczynam być elektryczny, chodzić na boki, być zestresowany tym, bo przyszedł kuźwa. 14:26 List polecony, tak dla przykładu. Przecież skarbówka zus, jeżeli coś ode mnie chce, to nie wysyła poleconych, tylko mam elektroniczną skrzynkę, a którą wszystkie papiery idą. Bo wyobrażam sobie najgorszy scenariusz, ale to nie pomaga, bo ja Jestem tak wyczulony wraz ze swoją nerwicą, która jest zwielokrotniona, że każda jedna rzecz jest dla ciebie zagrożeniem. 14:56 I koło się nakręca. Niesamowicie jesteś słaby psychicznie. Na skutek fizycznej choroby. W związku z tym jeszcze gorzej odczuwasz stres i jeszcze bardziej odczuwasz lęk, ponieważ bardziej odczuwasz lęk, jesteś bardziej zestresowany, twoja odporność jeszcze bardziej spada. 15:16 Twoje samopoczucie fizyczne i psychiczne jest jeszcze gorsze. I to jest. To błędne koło. Które znów się pojawia? I które znowu człowieka pcha w kierunku refleksji, co mogę w swoim życiu zrobić, żeby już więcej nigdy do takiej sytuacji nie dopuszczać. 15:42 Znowu mam ogrom przemyśleń. Oczywiście wiem, co mi super pomaga w takich sytuacjach. Pojechanie na tydzień na wolne na urlop. Ale wiem, że pierwsze 4 dni tego urlopu, czyli jego połowa, to jest nerwica. 15:57 Kuźwa nie ma mnie w pracy, coś się rozpieprzy. Albo jeszcze takie głupie myśli, jak ludzie zobaczą, że Jestem w Hiszpanii, to sobie pomyślą, że u mnie jest tak dobrze, yy, że na pewno teraz nie będą w moim sklepie niczego kupować bo sobie pomyślą że temu to jest za dobrze. 16:16 Naprawdę ja mam takie myśli, to jest straszne i to jest dalej nerwica. Ja jadę na tym rowerze i ja się stresuję i zanim to słońce, zanim ta zmiana tego otoczenia właśnie ten brak pracy zacznie działać to mija. 16:35 Mijają 3 albo 4 dni i ja wtedy się już zaczynam w miarę czuć dobrze. Przestawiony do tego rytmu trochę bardziej wakacyjnego, bo ja cały czas mam w głowie tę myśl, że ja nie zasługuję. Ja nie powinienem chodzić na urlop, ponieważ ja w tym roku, w ubiegłym, już tu i tu dałem ciała i ja powinienem to odrobić, ponieważ ja w tym roku uważam, że źle zarządzałem swoją własną firmą, bo doprowadziłem do takiej sytuacji, że miałem taki stresujący problem, taki stresujący problem, taki stresujący problem i powinienem pracować więcej? 17:12 Bo poszło w 2024 nie idealnie. No straszne. Ale wiem z drugiej strony, że to jest moja choroba, to jest właśnie ta nerwica, czegokolwiek bym nie zrobił zawsze moja głowa będzie zmuszała mnie do tego, żebym to zrobił lepiej. 17:33 I Jestem na tyle beznadziejnym gościem, że za chwilę na pewno coś walnie. Na pewno za chwilę coś się wydarzy. Coś będzie nie tak. Przede mną tylko i wyłącznie same problemy i zagrożenia. I nigdy nie odpocznę. 17:50 I czasami właśnie użalam się nad samym sobą sobą, że ja nigdy nie odpocznę. Bo ja zawsze będę zestresowany. Zawsze się będę czymś martwić. Zawsze będę się czymś przejmować, zawsze coś będzie nie do końca perfekcyjne. 18:09 Po prostu przerąbane jest życie z nerwicą, a opowiadam o tym nie dlatego, bo się żalę tylko dlatego, ponieważ takich osób jak ja z takimi problemami jest mnóstwo. Część osób sobie z tego nawet nie zdaje sprawy. Część osób tego nie potrafi nazwać, a jeszcze mniej osób potrafi z tym walczyć. 18:29 Ja z tym walczę od. Od 2000. Szóstego roku. Z nerwicą. A z czego ona się wzięła? Ona wzięła się z tego, że? 18:47 Ode mnie zawsze wymagało się perfekcjonizmu, to jest raz, zawsze wszystko powinno być idealnie z tego względu, że jak byłem młodym gówniarzem, to rozrabiają i często właśnie bałem się tego, że za chwilę odczuję konsekwencje tego, co narozrabiałem. A potem to wzmocniłem sobie oczywiście pracą, pracą, w której bardzo często wszystko. 19:09 Nie wszystko zależało ode mnie i w której bardzo łatwo było coś spieprzyć. I bardzo łatwo było dostać od tego dostać za to. Wpiernisz słowny, którego strasznie się bałem. Ponieważ. Czułem się zawsze tym gorszym i bałem się bardzo tego, że będę. 19:31 Nie będę częścią grupy, nie będę częścią ekipy, nie będę akceptowane. Znaczy się, nie będę kochany przez innych ludzi. Tylko co z tego, że ja sobie z tego wszystkiego zdaję sprawę? Jeśli to bardzo często nie pomaga, a nie pomaga. Yy. 19:47 Ta świadomość głównie wtedy, kiedy właśnie czuje się. Prze bądź cowany przepracowany, przemęczony. Kiedy? Kiedy nie potrafię sobie samemu wrzucić troszeczkę na luz, też wtedy, kiedy zmienia się troszeczkę aura, kiedy mniej mamy do czynienia ze słońcem, ze świeżym powietrzem. 20:09 Kiedy jest taka pogoda jak dzisiaj? I cały czas jesteśmy de facto zamknięci w 4 ścianach. Mam nadzieję, że tym sposobem choć jednej osobie pomogłem, choć wiem, że temat tego podcastu jest. 20:28 Ciężki, hermetyczny. I być może będzie przez część z was odebrany jako świetny pretekst do żalenia się. Dzięki bardzo cześć.…
O odchudzaniu zrobiłem z 20 odcinków i co roku w styczniu mam kilkadziesiąt pytań (serio kilkadziesiąt) o to jak schudłem. Albo jak nie tyję. Albo CO TO ZA APPKA? Dziś wytłumaczę to w mniej niż 5 minut bez okrągłych słówek i klepania po głowie. Film zawiera liczne uproszczenia i skróty myślowe. W razie wątpliwości rób po swojemu albo nie rób nic. Jednak na start 8 moich ulubionych powiedzonek A skąd wiesz, że na rowerze spaliłeś 743 a nie 731 kcal i dwie łyżki puree ma 123 cal a nie 150. Bo lepiej się pomylić o 40 kcal niż nie liczyć nic. „Jedz, taki blady jesteś”. Bo za bladość skóry odpowiada wyłącznie jedzenie. To nie jest zdrowe Tak, ludzie umierają od odchudzania, a nie cukrzycy i cholesterolu. Wyszedł bez śniadania Tak, dokładnie tak samo mówili ludzie schodzący z drzewa idąc na polowanie. Nie ma jajecznicy, nie poluję. Będzie efekt yoyo Ciekawe skąd się weźmie? Może dieta i sport się skończy. Wbijasz ludziom do głowy anoreksję i zaburzenia odżywiania. Tak, bo autokontrola i zmiana nawyków jest zła. Ludzie umierają od liczenia kcal i ruchu. Lepszy wylew niedokrwienny. Odchudzanie powoduje utratę mocy. Masz rację. Lepiej być grubym. Najgrubsi są najszybsi. Planuje od powrotu z wakacji. A ja planuję na starość być bogatym. Człowiek jest przeznaczony do ruchu, biegania w celu zdobywania żarcia. Tyjesz, bo siedzisz, bo masz samochód i nie musisz walczyć o nieprzetworzony pokarm w puszczy. Jedzenia masz aż nadto i tracisz nad nim kontrolę. Ludzie jedzą więcej niż powinni przez brak edukacji, wychowanie, tradycję. Sport to dodatek do zmiany sposobu odżywiania. Nie schudniesz od samego roweru czy 20 minut biegania dziennie. Za tycie może odpowiadać depresja, alkoholizm, cukrzyca, inulinooporność oraz przyjmowane leki. Jeśli to co opisuję poniżej nie zadziała, to znaczy, że musisz iść do lekarza. Albo robisz coś źle, albo przekombinowujesz. Wszystkie diety możesz włożyć sobie głęboko między bajki. Weź tam od razu dorzuć postanowienia noworoczne. Tak samo jak tak zwane „planowanie”. Planuję chodzić na rower 3 razy w tygodniu. Planuję zamówić pudełka do domu. Planuję iść do lekarza. Planować to sobie możesz urlop w wakacje a nie zerwanie z patologicznym żarciem. Jeśli jesteś zdrowy to absolutnie wszystko zawiera się w bilansie energetycznym. Przykład: Wiodę aktywny tryb życia. Mam 78 kg, 184 cm i 38 lat. Potrzebuję 2700 kcal dziennie.W dni treningowe mój bilans to 2700 + ilośc aktywnych kcal netto, np 700 z godzinnego trenażera = 3400 kcal.Tak, wiem, wiele osób jest w szoku, ale im jesteś chudszy, im większą masz wydolność tym mniej palisz podczas aktywności. Dlatego mnóstwo osób mimo sportu nie chudnie, albo wręcz tyje, bo jedna paczka chrupek zeruje deficyt kalorii wypracowany na treningu. Nie schudniesz bez liczenia kcal. Nigdy. Bez liczenia kalorii, choćby tylko w głowie, będziesz zawsze mieć tendencje do tycia. Bez względu na ilość km na rowerze, biegania, basenów i magicznych diet, które zawsze się kiedyś kończą. Każda dieta, bez względu na nazwę jest skuteczna, dopóki wywołuje ona ujemny bilans energetyczny. Przez cały rok liczę kcal w głowie. Muszę tak robić, bo jestem uzależniony od cukru i fastfoodów. Najchętniej codziennie żarłbym czekoladę, chrupki i frytki. Nie robię tego, bo liczę kcal. Jednocześnie jem wszystko co złe, ale od wielkiego dzwona. Najskuteczniejszym sposobem moim zdaniem jest prowadzenie dziennika żywieniowego bez żadnych magicznych diet. Możesz robić to na kartce, albo mieć aplikację typu Fitatu albo MyFitnessPal. Też żałuję, że nikt mi nie płaci za ich reklamowanie. Celowo wykupuję premium, żeby korzystać, bo żal mi wydawać pieniądze na coś czego bym nie używał.Aplikacja ma uprawnienia do śledzenia kroków, aktywności sportowych, masy ciała z opcjonalnej wagi, która współpracuje z telefonem. Smart waga kosztuje 200 zł Prowadzenie dziennika otwiera oczy. Nagle się dowiadujesz w czym ile jest kcal. Jeśli jesteś leniwą kutwą to nie będziesz skanować i wprowadzać pokarmów. Jeśli masz słomiany zapał to będziesz to robić przez tydzień. Jeśli masz w sobie choć trochę konsekwencji to po miesiącu jazdy na deficycie np 700 kcal na dobę zobaczysz zarąbistą różnicę. Jedyny sposób. Nie ma innego. To boli i ma boleć, bo nie ma drogi na skróty. To spłata kredytu. Co suplementować, aby wspomagać odchudzanie? Deficyt. Gdyby to co reklamują działało to problem otyłości by zniknął. Wyjątkiem pozostają substancje nielegalne w formie kryształów.…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro / Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć, tutaj Leszek w tym tygodniu miało być wideo o fenomenie gasów, ale się niestety nie udało. Nie wiem z. Kolei. Czy ten film ma sens? Ale chcę się dzielić z wami moim niesamowitym szczęściem, jakim jest życie z pasji, dedykując to wideo, jednocześnie każdemu mojemu widzowi pamiętając, że. 0:18 Właściwie większość. Rzeczy, którą osiągnąłem to dzięki bezinteresownej pomocy osób takich jak ty. Brzmi to nie zamówicie pompatycznie. Ale jest szczere i. W jednym zdaniu zamyka. Tak naprawdę wszystko to co to, o czym chcę pamiętać i pamiętam na na co dzień. 0:35 To konferencja start it up. I fragmenty mojego ględzenia o prowadzeniu własnej firmy i często ciężkich początkach. Zaczynałem jako jako radiowiec. Po pewnym czasie stwierdziłem, że to nie jest, że to nie jest dla mnie i skończyłem w końcu jako youtuber i to jest określenie straszne. 0:50 Tu użyłeś świetnego określenia twórca. Najgorzej jak się mówi influencer to są jednoznaczne jednoznaczne skojarzenia. Ale w pewnym momencie po prostu stwierdziły, że rzucam wszystko i będę. Będę jeździć sobie narowerze i być może kiedyś będę z tego z tego żyć. 1:08 Poświęciłem temu 14 lat, z czego ostatnie 5 równolegle opracowywałem Plan ucieczki, kiedy to okazało się, że ta prasa jest dla mnie na tyle wyczerpująca pod względem psychicznym. Że ja chcę sobie znaleźć jakiś taki cichy kącik, który będzie powiązany właśnie z czymś, co mnie aktualnie pasjonuje. 1:30 Wówczas pasjonowały mnie. Motocykle między innymi, ale też tworzyłem kilka innych projektów, które położyłem i christa jest całkiem duża i każdy z tych rozdziałów to, to jest, myślę, taki dobry rok 2, stracone na różne próby, które podejmowałem i które to miały być sposobem na pójście na skróty tak, żeby rzucić sobie etat i w międzyczasie otworzyć film firmę, która będzie łatwa, prosta i przyjemna. 1:57 I będzie przynosiła mi. Bardzo dużo pieniędzy i tak naprawdę udało mi się 2 rzeczy. Jedną z nich jest. Jednoślad PL to jest taki portal, który początkowo zajmował się tematyką małych motorowerów, skuterów. 2:15 Było to związane właśnie z moją pasją, bo ja wtedy niesamowicie byłem. Można powiedzieć, zafascynowany tym, że nie posiadanie jest jeszcze wówczas prawa jazdy. Mogę się tak szybko przemieszczać po Warszawie i nie muszę wcale na alejach jerozolimskich stać 45 minut. 2:30 Podobno tylko mógłby. Mogę być po 15 minutach już w Radiu i o tyle dłużej mogę spać i o tym pisałem. Ale po pewnym czasie stwierdziłem, że to jednak może troszeczkę nie jest dla mnie. Wówczas stwierdziłem po tym, jak już założyłem pierwszy kanał na YouTubie, to był chyba 2000, właśnie dziewiąty rok. 2:49 Że jednak lepiej mi jest bez silnika. Niemniej jednoślad PL dzisiaj działa do dziś ja zajmuję się w 5 procentach. Mam za to wspaniałych pracowników, którzy robią tu dużo lepiej ode mnie i do do tej pory odbieram właśnie telefony. 3:08 Gdzie tu ludzie mówią, jak super, że to się już w tym nie zajmujesz i nie zajmuję się tym, ponieważ w 2017 roku postanowiłem sobie, że otworzę jeszcze kanał o kolarstwie, to były mniej więcej gdzieś takie moje początki, mniej więcej, 30 kilo temu to było mniej więcej tak, że szedłem sobie po ulicy i zobaczyłem o wow, fajny rower, kupię sobie. 3:31 No i to był właśnie mój. Pierwszy rower po kilku latach stwierdziłem, że fajnie by było być takim kolarzem. Może nieco bardziej na na poważnie może by. Warto było przy okazji rozwoju firmy zacząć też rozwijać może trochę siebie. 3:48 Może zrzucić by te 30 parę kilogramów, ale skoro już mi tak dobrze poszło, zrzucenie tych paru kilogramów, to co by co by świat powiedział no to jakbym założył swoją własną markę odzieży kolarskiej. No i w sumie tak wylądowaliśmy. 4:05 W 2023 roku. W międzyczasie jeszcze długo, który przyśpieszył bardzo wiele różnych rzeczy. Między innymi właśnie stąd bierze się taka puenta, że często wiele różnych złych rzeczy, które się cześć Marek, nie widzieliśmy się 30 lat. 4:23 Naprawdę? Mój przyjaciel z podstawówki, który powiedział, że tutaj będzie. To jest niesamowita historia, zatacza com, ale canvą tego wszystkiego. Wydaje mi się, że nie muszę wam o tym mówić. To jest właśnie zadaje sobie pytania, co mnie w życiu pasjonuje i co bym chciał w życiu w życiu robić. 4:42 Wszyscy chyba znają ten kadr i wiedzą, w jakiej firmie padł, ale on jest niesamowicie mądry, chociaż sytuacja jest niesamowicie trywialna. To on mówi właściwie wszystko pod względem. Naszego życia zawodowego i często to jest tak, że zdaje się nam, że jakiś pomysł na biznes, że jest totalnie bez sensu, ale kurczaki co innego w życiu, w czym innym w życiu byśmy chcieli, chcieli się zajmować, co nie sprawiałoby nam radości i co, jednocześnie nie byłoby naszą pasją. 5:10 Właśnie niesamowicie wartościowym jest obracanie się w jakieś nisze. Nie każdy będzie miał szansę zostać billem gatesem. Nie każdy z nas będzie miał okazję rozwinąć markę proszków do prania, która będzie w każdym markecie. 5:27 Ale jeżeli sobie wyspecjalizujemy dany produkt i oprzemy się na jakieś niszy na jakiejś specjalizacji, która na nas naprawdę fascynuje, to mamy o wiele większą szansę na powodzenie, ponieważ znowu to, co robisz, musisz być co do tego przekonany. 5:44 I podobnie kiedyś pan blikle powiedział podczas jakiejś wypowiedzi. W internecie, że on nie mógłby sprzedawać pączków, któremu nie smakują. Właśnie jest to dla mnie niezwykle przykre, że jest mnóstwo osób, które sobie zadają pytanie, co tak naprawdę chcą w życiu robić? 6:01 Ponieważ by chciał zarabiać pieniądze, a moim zdaniem uzyskiwanie sukcesu finansowego jest ściśle skorelowane, właśnie z tym, czy kochasz to, co robisz i czy jesteś w stanie oddać się temu w sposób zawodowy w 100 procentach, albo czasami nawet i w 140. 6:19 I chyba nie znamy takich osób. Spośród 100 najbogatszych Polaków czy 100 najbogatszych osób na świecie, które po prostu były leniami, albo takimi osobami, które się nie pasjonują tym, co robią, mówiąc o. Rzeczach, które ja w życiu położyłem, a większość położyłem. 6:35 Położyłem z tego względu, ponieważ uważałem, że są jakieś drogi na skróty. Że można mniej pracować, że można zrobić coś byle jak. Okazuje się, że prędzej czy później to w jakiś sposób się mści, podobnie jak bałagan w papierach. Trenerem sportowy tak samo powie, nie ma ciągu go rozwoju formy. 6:53 Są gorsze momenty gorzej się wyśpisz. Będzie się działo coś wokół twojego życia zawodowego, przez co? Tak naprawdę ta linia wznosząca to będą interwały albo cykle koniunkturalne i one występują absolutnie wszędzie. Tymczasem wydaje mi się, że jest mnóstwo osób, które oczekują od siebie i od świata tego, że będą tylko i wyłącznie poprawiały bieżące wyniki fill i trzeba mieć przez cały czas w tyle głowy. 7:20 I ja też staram się nieść przez cały czas w tyle w tyle głowy. To, że dzisiaj jest fajnie, to nie znaczy, że za tydzień też tak będzie i że muszę być przygotowanym na także na to, że gdzieś po drodze popełnię jakiś błąd, a popełniam ich mnóstwo. Fill, przez co będę musiał zrobić krok krok wstecz i tego się nie można. 7:39 Państwu to jest po prostu w pełni naturalne. I ja tutaj sobie zawsze na przykład biorę Rafała brzoska i impuls. Kurczak i ile razy ten facetlądował gdzieś ledwie powyżej zera, a jednak mimo to się podnosił i i odniósł niesamowity sukces na upartego i jest to także związane bardzo często z tym, czy jesteśmy czy jesteśmy pokorni, czy też nie, ale tak jest nie zawsze. 8:05 Ja się dosyć często właśnie śmieję z tego, że pojawiają się chociażby takie firmy, które są co roku zaskoczone tym, że co roku jest zbyt duże zainteresowanie fo. Komplecie to jest to sobie mówię, że kurde mógłbym coś takiego sobie walnąć na stronie, nie, Przepraszam. 8:22 Co roku w lecie Jestem zaskoczony tym, że że jest duże zainteresowanie, a wy klienci ponieważ tak dużo kupujecie, aż się grzecznie czekać na dostawy, mógłbym sobie tak samo zrobić nad formularzem kontaktowym taki komunikat, ale serio to się do dziś do się do dziś zdarza i są ludzie i są firmy które są zdziwione tym, że tak zły jest ich odbiór. 8:44 Kiedyś sobie zrobiłem zdjęcie bo pomyślałem na pewno to wykorzystam, nie? Ale tak, tak, tutaj jest. Zero przesady. Chciałem wam jeszcze powiedzieć, że na tym zdjęciu widać zaklejony kosz, żeby tam broń boże nikt nie wyrzucił śmieci spośród gości. To jest pizzeria. Nawet dobrą pizzę mają naprawdę mają scenarą pizzą, pizzę i sobie tak zawsze próbuję. 9:06 Dla belki samej, zobaczyć jakie są opinie. Nie co z tego, że w tym lokalu bitze jest dobra, jak ja już do niej nie wrócę, nie. Co z tego, że mam zarąbiste ciuchy kolarskie i jeżeli ja uważam, że Jestem mądrzejszy od mojego klienta i ja wiem lepiej, co on chcę? A to w dużej mierze wszystko jest związane znowu z pewną podstawą życiową. 9:25 Moim zdaniem, czyli po prostu szacunek do drugiej. Każdy klient jest człowiekiem, nawet się, jeżeli się z nim nie zgadzamy i ma trudny charakter, ale mamy gorszy dzień, to nic nie usprawiedliwia nas to od tego, żeby go nie szanować, albo żeby czuć się lepszym od drugiego człowieka w biznesie. 9:43 I też sobie to mówię. Nie ma monopolu na rację i tak samo dzisiaj mówiąc wcale nie muszę mieć racji tej jakości mojego produktu, mojej firmy czy też moich relacji z klientem. Właśnie najważniejsze jest to, że to obie strony mają być zadowolone, bez względu na to, czy ja sprzedaję dachówki, fotowoltaikę, czy gracie na rower, to ja chcę, żeby klient płacąc zabiegacie. 10:10 Był zadowolony, że je kupił, a ja zadowolony z tego, że ja mu je sprzedałem. I tym wszystkim właśnie bardzo istotne jest też to, że każdy z nas ma prawo do tego, żeby popełniać błędy. Ja oczywiście też popełniam ja co 200 zamówień się mylę? 10:27 Daje damskie kacie zamiast męskie. Dla przykładu, jeżeli jest gorzej w twoim życiu, jeżeli coś się dzieje i przez to czegoś się tak brzydko mówi, nie dowodzisz, powiedz o tym, że zdajesz sobie z tego sprawę, że czegoś nie dowodzisz, ale zrobię wszystko, żeby w przyszłości było lepiej. I to niesamowicie. 10:43 Zauważyłem resetuję wiele różnych sytuacji, czy to w w przypadku relacji b to b czy czy b, to c. Otwarte często powiedzenie Przepraszam albo otwarte, przyznaję się do tego, że z czymś po drodze w tle, walczymy, jest w stanie sprawić, że mnóstwo osób nam to wybaczy i powie, stary, nie ma problemu. 11:04 Dlatego mi bardzo imponują. Detale bardzo mi imponują, chociażby takie rzeczy jak hotel w Bydgoszczy, który ma wystawione na receptę drożdżówki. Przychodzisz do hotelu, możesz się poczęstować, nie ma sprawy i to pewnie kosztuje. W skali miesiąca, ale nie wiem, 1000 zł, ale ja do tej pory zapamiętałem i mówię wam o tym, że jest hotel w Bydgoszczy, w centrum. 11:23 W którym są za darmo drożdżówki na recepcję. Kurcze, jakie to dużo nie kosztuje. Hotel jest mnóstwo, ale to już świadczy o tym, o yo. Ktoś się skupia na budowaniu dobrych wraż i obecności z moją firmą już zaraz na wstępie, żeby było śmieszniej, to nie jest hotel w postaci jakiejś międzynarodowej sieciówki. 11:42 Wiele malutkich detali buduje niesamowity wizerunek firmy. Może zbudować. I to są często rzeczy, które bardzo mało kosztują i to samo robię w swoim sklepie internetowym. Jednoosobowym, gdzie to praktycznie? 11:58 Poza 3 tygodniami w roku ja wszystkie paczki sam pakuję i mam relacje ze wszystkimi klientami. W sensie takim bezpośrednim, że wiem, że jeżeli ja się nieco bardziej postaram i dodam te 2 detale jakieś od siebie to że to może zbudować nieproporcjonalnie. 12:18 Dużo dobrego. Tylko musi się człowiekowi chcieć. Dlatego moim zdaniem warto jest dbać o detale, a tym jednym z detali albo inaczej, żeby mieć czas na detale. To też w przypadku prowadzenia własnej firmy wydaje mi się, że strasznie ważne jest to, żeby dbać o porządek. 12:38 Ja Jestem bałaganiarzem, naprawdę i stosując ze sobą wiele różnych walk, aż się nauczyłem porządku, bo każdy jeden bajzel prędzej czy później zawsze mi się mścił i gdybym dalej był bałaganiarzem, dzisiaj bym tutaj nie nie dotarł, bo nie zdążyłbym z rzeczami, które miałem dzisiaj do zrobienia. 12:57 Do godziny 14:10. Tak, dla przykładu i. Popełniłem w życiu chociażby takie błędy, jak cała firma na pulpicie, gdzie to nagle komputer wyparował. Razem z pulpitem sn. Cholera, potem nagle się okazuje, że przez to, że te wszystkie rzeczy były w jednym miejscu na pulpicie, którymi wyparował zawalę rzeczy wobec moich klientów dużych biznesowych, bo ja straciłem także ich rzeczy. 13:23 Jeżeli człowiek sobie potem zsumuje, to pod względem ilości pracogodzin swoich na na ogarnianie bałaganu albo prace w bałaganie, to nagle się okazuje, że musimy być strasznie bogaci, żeby mieć bałagan. A ja doszedłem w pewnym momencie do wniosku, że nie finansowo nie stać. 13:41 Brzmisz bałagan u siebie w firmie. I potem mi się włączył, niestety perfekcjonizm. Ale właśnie przez to, że mamy ogarnięty porządek, mamy więcej czasu na detale i mamy mniej sytuacji takich, kiedy to by nasz klient czuje, że mamy bałagan i nie udało mi się znaleźć takiego screena, ale pewnie zdarza wam się czasami, że idziecie do jakiegoś sklepu internetowego, gdzie dostajecie adnotację zamówienie. 14:06 Zostanie wysłane po wcześniejszym potwierdzeniu dostępności stanu magazynowego. Ja sobie wtedy zadaję pytanie. Kuźwa, tobie nie zdacie swojego stanu magazynowego? Ej, to jest możliwe. Być może właśnie to wynika z bałaganu, że komuś się nie chciało przez kilka lat zrobić porządku na swoim stanie albo wdrożyć odpowiedniego oprogramowania, które będzie. 14:29 Przeciwdziałał takiej sytuacji, że my sprzedamy coś, czego nie mamy, albo ile razy wcześniej sprzedaliśmy coś, czego nie mamy i klient był wkurzony, a myśmy mieli jeszcze jedną dodatkową czynność do zrobienia albo kilkanaście dodatkowych, czy dość tylko i wyłącznie przez to, że mamy bałagan albo nie mamy odpowiedniego systemu i w drugą stronę. 14:48 Mam trochę w sobie właśnie tego perfekcjonizmu i odłączam się tego, że nie wszystko musi być zrobione na 100%. Ta prezentacja jest zrobiona na 95, ale jeżeli bym chciał ją zrobić na 100 to bym ją robił 2 razy dłużej. A jeżeli bym robił ją 2 razy dłużej to pewnie bym tutaj nie przyjechał, albo wcale bym jej nie wyspał. 15:05 I tak samo jest w przypadku wielu różnych firm i wielu różnych biznesów. Wielu różnych zestresowanych pracowników także na etacie. Oni chcą mieć zrobione przez to na 110%. Przez to strasznie dużo czasu poświęcają na te 5 a często jest tak, że. Te 5 brakujące procent widzimy tylko i wyłącznie bf i to jest bardzo podobnie jak z krzywym nosem. 15:27 Teraz, jeżeli wam powiem, że mam krzywy nos, to wy zauważycie, że ja mam krzywy, to jest to moje brakujące 5% to to do twarzy. No dobra, 10 fill. Kolejny schemat to jest wszystko albo nic, albo biznes będzie zajebisty od pierwszego dnia i albo osiągnę milion w pierwszym roku, albo to nie ma sensu. 15:46 Kurde, nie ma nic pośrodku. To też jest związane bardzo często z perfekcjonizmem też Jestem perfekcjonistą. Wszystko albo nic i znowu też są takie rzeczy, które można wydelegować kogoś i którymi nie musimy my zajmować się osobiście w firmie jednoosobowej, w startupie. 16:01 To nie jest tak, że my mamy robić absolutnie wszystko, ponieważ niektóre rzeczy inni zrobią za nas lepiej, chociaż wiadomo, że to, że to kosztuje, ale dzięki temu ja się mogę skupić na tym, co jest najważniejsze i co tylko ja mogę zrobić w rzeczywistości, ponieważ ja nie będę dobrym grafikiem. 16:18 Nie będę dobrym programistą. I to jest strasznie dla mnie istotne i podziwiam wielu różnych ludzi, wielu różnych branżach, że nie decydują się na to, żeby wdrożyć jakieś oprogramowanie do zarządzania. 16:35 Chociażby dokumentami czy procesami zadaniami we własnej firmie, co wprowadza niesamowity Chaos i tak samo nie Jestem w stanie z różnymi sklepu internetowego, który dziennie robię ponad 100 wysyłek i nie ma etykieciarki z etykietami samoprzylepnymi. Tylko pracownicy siedzą i składają karteczki i wkładają je do środka do plastikowych kangurów. 16:55 Trasa przy tym niesamowicie dużo czasu, już nie mówiąc o środowisku, bo każdy taki jeden, kilka. Ogórek to jest dodatkowa dodatkowa folia, którą trzeba wyprodukować, a każda etykieta to jest cała kartka 4, którą trzeba złożyć na pół. Często okazuje się, że wdrożenie dosyć taniego rozwiązania, próba poszukiwania rozwiązania na rzeczy, do zautomatyzowania rzeczy. 17:19 Które są powtarzalne, daje, nie są, są niesamowicie dużą oszczędność czasu. Organizuje nam porządek i jednocześnie jesteśmy finansowo do przodu, bo mimo tego, że często trzeba zainwestować tak samo jak trzeba zainwestować, aby w etykieciarkę, która kosztuje 1100 zł. Ale ona zwraca się po roku, mając ogarnięte to wszystko, co jest wokół biznesu. 17:40 Można pomyśleć o o social mediach i prawda jest taka, że mając zdrowy fundament firmy, możemy z nią wychodzić bez skrępowania na na zewnątrz. Pamiętajcie o jednej bardzo ważnej rzeczy, tego też nie wiedziałem. 17:56 Najistotniejsze jest właśnie to, co ja mogę dać. Swoim widzom. A nie to, co oni mogą mi dać. Ponieważ ja w pierwszej kolejności Jestem twórcą filmów, a w drugiej kolejności Jestem dopiero człowiekiem, który żyje z odzieży kolarskiej i to jest ten taki niepisany układ. 18:16 Ja w socialu daję z siebie wszystko, co tylko mogę. Użytkownikowi. Nie oczekując niczego w zamian? Ponieważ bardzo dużo firm ma dokładnie odwrotny schemat, zaobserwuj mnie moją firmę z fotowoltaiką, tylko po co? 18:36 Sn, co zaobserwowanie losowej firmy jaką mi przyniesie korzyść? Tymczasem fill, tak dla przykładu u mnie żeby ten bilans i balans został zachowany. Mniej więcej 1,5 dnia roboczego każdego tygodnia muszę poświęcić na. 18:53 Danie czegoś moim widzom, bez względu na to, co to jest, czy to będzie właśnie kolarstwo szosowe czy to będzie fotowoltaika czy każda inna branża w której chcecie działać. Jeżeli się tym pasjonujecie i człowiek się dzieli tym w stosunku do innych osób w sposób fill, bezinteresowny, szczery, prawdziwy. 19:11 To taka osoba będzie miała tych followersów. Będzie miała coraz większe zasięgi, które w przyszłości sprawią, że być może będzie można z tego żyć. Ale właśnie tylko i wyłącznie pod takim warunkiem, że my to chcemy zrobić w sposób szczery i prawdziwy i musimy z siebie dać bardzo dużo i wyprodukować dużo, żeby w taki sposób to mogło funkcjonować. 19:34 I wtedy wydaje mi się, że to ma sens i. Osoby są w stanie docenić to, że nasz profil czy też nasza Marka, czy nasz kanał na YouTubie. Jest jest wartościowy i warto jest go zaobserwować. Sami ludzie z siebie nie przyjdą do naszej Marki, do naszego profilu. 19:52 Czy właśnie też nieścisnął tego klawisza subskrybuj oni to zrobią wtedy kiedy będą. Kiedy będą widzieli te nasze starania i przede wszystkim właśnie też nie można się wstydzić tego, że jesteśmy jacyś. Każdy z nas jest jakiś, każdy ma, każdy ma wady, ja podobnie, ja nie Jestem zarąbistym sportowcem i odnoszenie niesamowitych sukcesów. 20:13 Nie Jestem wcale najszybszym kolarzem. Zajmuje miejsce na zawodach co najwyżej trzynasty, ale nie trzecie, ale się tego nie wstydzę, a przynajmniej oduczyłem się wstydzić tego, że. Jestem sobą po prostu i to jest dla mnie najistotniejsze, że właśnie ja nie muszę ubierać żadnej maski. 20:34 I nie muszę wcale też oczekiwać tego, że będę miał niesamowicie duże zasięgi, bo ja nie mam bardzo dużych zasięgów. Nie obserwuję. Łącznie 60 70000 osób, wśród tych kolarzy szosowych w tej niezwykle małej niszy. I faktycznie jak Jestem gdzieś na zawodach, to wszyscy mówią cześć, cześć, cześć, cześć, cześć, ale to jest ta moja nisza, a wy tutaj nie wiecie, a wy nie wiecie tutaj z kolei co to jest za kość? 21:00 Nie, ale to jest właśnie to, że ja działam w pewnej niszy i każdy z nas może stworzyć. Taką niszę i że jej się w odpowiedni sposób szczery. W nią zaangażuje to to? Może naprawdę fajnie, fantastycznie działać. A dobra to kojarzy mi tutaj 4 osoby. 21:19 Przepraszam. Marek 2 osoby spośród organizatorów i jeszcze tym tak jest więcej. Jest więcej, tak. I przy tym wszystkim jeszcze to co to, co jest bardzo ważne, znaczy to to jest. 21:35 Ja nie mówię, że mam rację przy tym wszystkim, o czym wam mówię. Ja staram się nie być właśnie tym banerem reklamowym. W sensie nie zaczynam komunikacji w na Facebooku, czy też na Instagramie czy na YouTubie mówiąc od tego cześć, słuchajcie, kupcie mojej ciuchy, bo ja dzisiaj nagrałem wideo, ponieważ Marka ma twarz i każdy jeden błąd, który je popełnię, rzutuje na moją markę i każda firma jednoosobowa to jest Marka osobista. 22:04 I co? Ma swoje wady i zalety pijany kolarz czasowy w ciuchach, prawie pro. Doprowadza do wypadku? To jest koniec Marki osobistej. Nie przez to wszystko staram się robić troszkę mniej, ale robić to lepiej. Kiedyś miałem dokładnie odwrotną strategię sprzedać jak najwięcej, wyprodukować jak najwięcej. 22:23 Wideo może być słabe, ale, ale będę robić 3 materiały w tygodniu zamiast jednego. Ale okazuje się, że wcale nie. Wcale nie będzie lepiej. I z tego też względu właśnie wolę obrażać się w tej niszy kolarstwa szosowego, mając produkty tylko i wyłącznie produkowane w Polsce. 22:40 Sprzedam ich mało, ale sprzedam zarąbisty produkt, a każdego klienta będę znać z imienia i nazwiska, a nie z numeru. I mogę to robić konsekwentnie, codziennie po trochu, nie czując się przytłoczony ilością pracy, jaką ja sobie samemu narzucam. 22:56 Chociaż są takie dni, jak chociażby dzisiaj, że wszyscy sobie przypominają, kurde prezent miałam mu kupić, a tak ogląda tego gościa bie, ale to jest akurat dla ciebie bardzo przyjemne i i i dające mnóstwo, mnóstwo satysfakcji i każdemu z was z tego życzę, żeby w taki sposób to działało. 23:12 W tej właśnie korelacji, że codziennie po trochu. Mam pasję, z której mogę żyć. Nie chodzę do pracy. Naprawdę? Ale to właśnie wymaga moim zdaniem bardzo dużo czasu i poświęcenia. I kiedy wielu dni, kiedy to siedzi się po 14 godzin w robocie, albo kiedy to człowiek przychodzi z pracy i pracuje w domu dalej nie mając po drodze przez 3 lata ani jednego weekendu, albo też urlopu i to jest tak samo. 23:38 Jeżeli ja bym gdziekolwiek, w którym w którymkolwiek momencie zaczął występować w roli gwiazdy i mówił cześć, ja Jestem tym mega popularnym gościem w tym w tym gronie 63000 osób, nie. Żartując kręcony, kurde, to się nie udaje, to czuć nie i z domu. 23:57 Wracamy do tej pizzerii. Nie pani robi zarąbistą pizzę do tego stopnia, że o aż obraża klientów, którzy są rozczarowani tym, że nie podaje k czupu i właśnie wtedy, kiedy ma się tę pokorę, to człowiek troszeczkę lepiej wydaje mi się łyka. Też krytykę i każdy z nią ma i będzie miał w przyszłości bardzo duże do czynienia właśnie, zwłaszcza stawiając swoje pierwsze kroki. 24:20 I kiedyś się obrażają na krytykę, albo bardzo mocno ją przeżywałem, biorąc każdy jedno. Negatywne słowo do siebie, ale wydaje mi się, że wtedy kiedy zrozumiemy to, że każdy z nas ma prawo do błędu, nikt z nas nie jest idealny, żaden biznes nie musi się udać, możemy popełnić 9 błędów, a za dziesiątym się uda. 24:40 U mnie było dokładnie tak samo. 9 biznesów rozłożyłem. I działa jeden, no jeszcze drugi jedność lat, ale jednoślad działa tylko dlatego, ponieważ ja się już tym nie zajmuję osobiście. Już kucioma? Nie wiem, nigdy wyszło czasu. 24:57 Na szczęście to szczęście profesor dragan nam go trochę. Zakrzywiły, więc. W sumie raz jak nie wiem czy 25 minut czy 35 minut, chciałbym. Dać szansę chociaż na jedno 2 pytania jeżeli taki macie cały czas mówisz o marce premium, bo generalnie. 25:13 Nie, nie chci mi się mówić, że to jest premium. Znaczy. Formułowania, ale to, jaką my jesteśmy marką, to zależy od nas samych. Nie, a i wydaje mi się, że mamy często właśnie taką. Naleciałość z lat dziewięćdziesiątych, Polska lat dziewięćdziesiątych, że wszystko musi być tanio, iż są klienci, którzy patrzą tylko i wyłącznie na cenę. 25:33 A moim zdaniem już nie ma miejsca na to, żeby walczyć tylko i wyłącznie ceną. I to jest zawsze obraz na allegro też robię zakupy na allegro i patrzę że są firmy które się biją o 50 groszy marży. Nie i ja sobie tak myślę, kurczę ile trzeba sprzedać tych świnek dla boundogów francuskich zmarzą 3 zł żeby wyjść na swoje jak trzeba strasznie się narobić przy tym wszystkim. 26:00 I tworząc kolejny sklep czy kolejną firmę, która się zajmuje dokładnie tym samym, czym zajmuje się 500 innych firm w naszym województwie? Często nie ma sensu, bo albo bardzo mocno się właśnie wyróżnimy, że będziemy mieli inną komunikację, albo będziemy mieli fajną jakość obsługi klienta i przyciągniemy takie osoby, które nie patrzą na cenę aż tak bardzo. 26:22 Nie, bo to nie chodzi o to, żeby łupać niesamowicie klienta i też nie chcę wam mówić, że mam niesamowicie dużą marżę, kwotowo. Bo tak nie jest, ale z drugiej strony wiem, że muszę ją pilnować, bo jeżeli przestanę pilnować marży, to przestanie mnie być stać na jakość obsługi klienta. 26:40 A dla mojego klienta ważniejsza albo inaczej. Równie ważne jakość produktu jest jakość obsługi. To, że to tak dla przykładu wam podam to że masz zamówienie bez względu na to jak dużo ono jest, ono przychodzi, nie wiem, w pudełku ono ono pach i zamiast śmierci plastikiem tej czarnej folii równo przyklejam wszystkie etykiety, ponieważ mam zamówienie 10 a nie 110. 27:09 Produktu, który jest drogi, bo alternatywnie mógłbym sprzedawać gacie kolarskiej za 55 zł, tak jak są te firmy które sprzedają to na allegro. Oni sprzedają tego 10 razy więcej, żeby wyjść na dokładnie to samo, na co ja. Nie tyle że ja mam bardzo mało zwrotów i bardzo mało reklamacji i dalej z nami klienta z imienia i nazwiska, i za tydzień ktoś do mnie pisze na Facebooku słuchaj, bo ja zamawiałem u ciebie spodenki, pamiętasz jak ci pisałem że nie wiedziałem czy elki czy XL Ki? 27:37 Tak, pamiętam i to jest dla mnie coś, co sobie niesamowicie cenię, bo pracuję w dużym spokoju. Szanowni Państwo, bardzo dziękuję leszku, już nie będziemy teraz więcej pytań. Zadawali to. Są jednocześnie.…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro / Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Transkrypcja maszynowa: 0:02 Cześć, tutaj Leszek, mój podcast, to jest rozwinięcie tematyki, którą bardzo często poruszam na YouTubie, albo taka tematyka, która być może nie nadaje się na film. Nie wiem, czy warto jest robić film o hipochondrii, bo jest to zagadnienie hmm można powiedzieć, dosyć hermetyczne, ale z drugiej strony moim zdaniem. 0:27 Dużo osób. Na nią cierpi. I dużo osób szuka pomocy. To, co jest intencją moją i także mojego podcastu. To jest misyjność, chociaż wiem, że to słowo brzmi bardzo górnolotnie. 0:45 Moją misją jest pomagać osobom, które właśnie cierpią na zaburzenia nerwowe. Połączone z depresją połączone także z takimi zaburzeniami, które to wynikają z wcześniej opisanych chorób. 1:01 A hipochondria? Jest to odmiana nerwicy. Często przenikająca się właśnie także z depresją. I jest to bez wątpienia wstrętna przypadłość. Mówię o tym z perspektywy samego siebie sprzed kilku lat, kiedy to przeszedłem bardzo długi i moim zdaniem ciężki epizod właśnie hipochondring, który trwał prawie 2 lata, a to wszystko na skutek fill nieleczonej nerwicy lękowej. 1:34 Początkowo były to ataki paniki, o których już opowiadałem. One najczęściej polegały na tym, że w wybranym momencie po prostu zaczynają się dusić. Zaczynał mi się kręcić w głowie, niesamowicie się pocić, a potem miałem takie wrażenie, jakbym spadał w jakąś przepaść. 1:57 Przy czym trasę kontrolę nad swoim własnym ciałem umysłem w skrócie umieram. I zauważcie, że właśnie nerwice, zaburzenia lękowe. Są skupione wokół. Tego, czego najbardziej w życiu się obawiamy. 2:18 I stąd biorą się właśnie też fobię. Tak samo jak jest klaustrofobia. Agora, fobia. Podobnie również może być jej hipochondria. Gdzie to my boimy się o stan swojego zdrowia tak mocno, że my wywołujemy wszystkie te objawy, których najbardziej się boimy? 2:39 Dla kogoś, kto nigdy z tym nie walczył brzmi to abstrakcyjnie, bo ciężko jest komuś wytłumaczyć, że swoim własnym umysłem. Można? Stworzyć objawy. Somatyczne, cielesne, przez nas samych, namacalne. 2:59 Który nie mają kompletnie poparcia w rzeczywistości. O co ja się najbardziej bałem? Najbardziej bałem się nowotworu. Szukałem go. W samym sobie, próbując sobie udowodnić, że Jestem chory. 3:22 I w związku z tym? Przeszukiwałem internet. Cały czas szukałem informacji w internecie na temat objawów, czy to że dzisiaj w nocy się spociłem to jest skutek tego, że mam nowotwór? 3:41 I. To się bardzo często dzisiaj dzieje, że właśnie osoby, które mają tego typu zaburzenia, tego typu lęki znają wszystkie portale medyczne, które są dostępne w języku polskim i angielskim. Bo wpisując sobie jakiekolwiek objawy do internetu, to nagle okazujemy się, że je mamy i bardzo dużo portali moim zdaniem żeruje na hipochondrykach walcząc właśnie o ilość odsłon, o ilość unikalnych użytkowników. 4:08 O czas przebywania na stronie, o ilość odsłon, jakie dokonują dane adresy i PZ. Tego też względu właśnie w Google one bardzo często się pojawiają i podpierają nasze własne obawy. I w gruncie rzeczy większość tych objawów, które, które mamy mogą także świadczyć o nowotworze. 4:31 I ja miałem tak właśnie spoceniem się nocą pocenie się nocą. To był tak naprawdę objaw przyjmowania leków, które wówczas miałem rozpisane. Były to. Selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny. 4:48 Ich głównym najczęściej występującym działaniem niepożądanym jest nadmierna potliwość, nie tylko w sporcie, nie tylko na co dzień, ale przede wszystkim w nocy. I wtedy właśnie osoba, która przyjmuje tego typu leki, która i tak już ma swoje zaburzenia lękowe, które jest non stop zestresowana i wyczulona na każdy jeden bodziec, wpisuje sobie do internetu po cenie nocne nowotwór. 5:16 Co się pojawia? Oczywiście, że tak. Poty nocne bardzo intensywne. Mogą być jednym z objawów raka, tak samo, jak zawroty głowy także są objawem nowotworu. Utrata masy na skutek stresu, wrzucona do internetu, utrata wagi, nowotwór, też właśnie da nam kolejny według nas samych dowód na to, że jesteśmy na coś bardzo poważnie chorzy i to koło się zamyka. 5:52 To jest właśnie przykład błędnego koła, o którym można usłyszeć, chociażby na jakiejś terapii u u jakiegoś psychologa. Pierwsze, co on to mówi, próbując nam udowodnić naszą. Naszą, jakby to naszą chorobę? Yy, mówi, pokazuje nam, że jesteśmy w błędnym kole. 6:11 Co z ciebie strzyka? Wpisujesz ten objaw w internecie, na skutek czego to jeszcze bardziej cię strzyka. Jeszcze częściej, jeszcze mocniej na skutek tego znowu wpisujesz to w internecie. Czytając ko, mm kolejne poradniki i rozchorowujesz się na skutek tylko i wyłącznie szukania i czytania o chorobach. 6:32 Patologia koło, z którego właśnie bardzo ciężko jest wyjść, bo ciężko jest ciężko jest je przerwać. My się czujemy z każdym dniem, z każdą godziną coraz gorzej. Do tego jesteśmy właśnie tak potwornie zestresowani i to tyle energii z nas wysysa, że nie mamy siły na to, żeby. 6:50 Robić w swoim życiu cokolwiek innego, niż zaspokajać ten przymus wyszukiwania informacji o chorobach i myślenia o nich. To jest potworne i ja w tym tkwiłem. Naprawdę przez długi czas i mój telefon, czy mój komputer był czerwony od wpisywania różnorakich haseł. 7:12 I ja. Być może o tym wspominałem. Ja cierpiałem na ogromną nadpotliwość i ona pojawiała mi się 6 razy w tygodniu i codziennie rano. Po prostu budziłem się zlany potem. Gdzie jeszcze to wszystko jest potęgowane? 7:28 Na skutek właśnie poziomu stresu, poziomu lęku, który jeszcze dodatkowo właśnie napędza. Między innymi ten obiekt. Tak samo jest z bólem głowy. Chronicznym bólem głowy. Najczęściej przyczyną bólu głowy jest stres. Yy, to są tak zwane napięciowe bóle głowy, jeżeli codziennie rano budząc się zastanawiamy się czy boli nas głowa, to dochodzimy do wniosku, że tak boli mnie głowa. 7:55 A notoryczny ból głowy, to pewnie jest nowotwór, albo inna ukryta choroba, o której nic nie wiemy. Śmieję się dzisiaj z tego, ale ja tak miałem, bolała mnie codziennie głowa. Aż w końcu poszedłem do psychiatry i się jego zapytałem, panie doktorze, czy to może być tak, że na skutek stresu na skutek tej mojej choroby, która jest u mnie zdiagnozowana, czyli właśnie te zaburzenia lękowe, tak zwana nerwica, może być tak, że będzie mnie boleć codziennie? 8:26 Głowa? On odpowiedział, no jasne, że tak. Co się stało? To był ostatni dzień, kiedy bolała mnie głowa, a przez ostatnie 2 miesiące codziennie bolała mnie głowa. Codziennie szukałem informacji na temat bólu głowy. Tak, bogus mózgu może powodować yy, ból głowy. 8:46 Są tylko różnicą, że. Jednym z najmniej dokuczliwych objawów nowotworu mózgu będzie ból głowy, bo dużo szybciej będziemy mieli zaburzenia wzroku, słuchu, chociaż też nie powinienem o tym mówić, bo za chwilę hipochondryk powie, kurde, faktycznie, gorzej dzisiaj widzę. 9:09 No ale oczywiście nie dlatego, że jesteś zmęczony. Zmęczona, yy, spałeś, spałaś dzisiaj yy 4 godziny i ogółem jest na zewnątrz taka pogoda, że faktycznie co druga osoba gorzej widzi, a co trzecia się zastanawia czy przypadkiem nie pójść do okulisty. Pole przez soczewki byłem u okulisty, jak miałem swoją własną hipochondrię. 9:28 Nie pamiętam, czego myśmy tam szukali w tych oczach. Ale tak, jednym z lekarzy, u których byłem na skutek mojej własnej choroby i swojego swojej fiksacji na punkcie zdrowia, właśnie był okulista. Jak każdą taką wizytę przeżywałem, mniej więcej tak jak normalna zdrowa osoba przeżywa wizytę w urzędzie skarbowym. 9:56 W sytuacji kiedy coś powiedzmy byłoby niejasne kolejną moją fiksację to było regularne robienie sobie badań. Co to znaczy regularne robienie sobie badań co tydzień? Tydzień w tydzień badania, morfologia, szukanie wizyty u lekarza. 10:13 Właściwie pod byle jakim pretekstem. Naczytałem się kiedyś informacji o tym, że na skutek na skutek na skutek przypadkowego zjedzenia trującego grzyba, jakieś dziecko straciło wątrobę. 10:30 Co mu się stało? Zaczęła boleć mnie wątroba, chociaż nawet na dobrą sprawę nie nie zdawałem sobie sprawy, gdzie ona mniej więcej występuje i gdzie ma prawo boleć mnie wątroba, ale tak w prawym boku coś mnie kuje, coś mnie boli. I był to ból nie do wytrzymania. 10:50 Nie do wytrzymania. Bolało mnie to jak stałem, siedziałem, jechałem samochodem, jak byłem na basenie, jak byłem na saunie, jak z niej wychodziłem, wtedy już byłem troszeczkę aktywny. Byłem u jednego lekarza, który mnie zbadał i tylko tak się uśmiechnął i powiedział, wie pan, panie leszku, to to raczej nie jest ten PESEL, z którym powinno się chodzić, wyszukują sobie choroby. 11:19 Taka delikatna sugestia, nie, że wszystko jest w porządku. Ale nie uwierzyłem w to, zrobiłem sobie badania krwi, które nawet nie pamiętam, co to było, które miały mi udowodnić, bądź też nie uszkodzenie wątroby. Oczywiście, że te wyniki były, yy, były poprawne, nie mieszczące się totalnie w normie. 11:44 Ale przy tej okazji. Wykryto u mnie podwyższony poziom białych krwinek. Podwyższone białe krwinki. No oczywiście, że to jest nowotwór, to jest białaczka, prawda? I wpadasz w kolejne błędne koło. Na swoją własną prośbę, na swoje własne życzenie. 12:00 To tak samo właśnie jak na swoją własną prośbę, wyszukując informacji w internecie na temat na temat groźnych chorób, je znajdujesz. Znajdujesz sobie te dowody. Badanie nie zawsze muszą wyjść idealnie i na chociażby najprostszą morfologię wpływ ma bardzo dużo. 12:16 Czynników. Właśnie między innymi chociażby takie bardzo prozaiczne rzeczy, jak to co zjadłeś na na kolację, o której, o której to zjadłeś, czy jesteś gruby, chudy, czy spałeś? 6 5 godzin, czy masz wyleczone wszystkie zęby, czy też nie? A może dzień wcześniej miałeś bardzo intensywny trening? 12:36 Przez to hemoglobina czy białe krwinki mogą być przez jakiś czas zaburzone i to jest w pełni normalne, a normy ustalane przez wszystkie laboratoria. To jest też pewien standard, który tyczy się pewnej próby ludzi, ale nie wszystkich, bo każdy z nas jest troszeczkę, troszeczkę inny i rzadko może być tak rzadko. 12:59 Zdarza się tak, że wykonując cały stos zleconych badań wszystko wyjdzie idealnie pośrodku normy. Hipochondryk jeszcze ma tak, że nawet jeżeli coś nie będzie przekroczone będzie blisko przekroczenia, to to już jest sygnał megaalar mowy. 13:16 To jest wręcz wezwanie do szpitala. Dla mnie samego. Coś strasznego. Miałem wam jeszcze nawiązywać właśnie do tego dosyć niepokojącego objawów w postaci bolącej wątroby. Po 2 latach wyjaśniło się, czym jest moja boląca wątroba. 13:38 Otóż moją bolącą wątrobą była neuralgia międzyżebrowa, której bardzo często samemu doprawiałem się dopraszałem się nabawiałem się na basenie. Pływając bardzo intensywnie kraulem. Do dziś zdarza mi się neuragia międzyżebrowa po pływaniu. 13:59 I jest to po prostu najzwyczajniej w świecie prosta kontuzja. I to jest temat dla bardziej mm naszego pistoletu do masażu. To jest temat bardziej dla fizjoterapeuty i dla ibuprofenu, niż dla szpitala. 14:19 Śmieje się z tego, ale to był bardzo smutny okres w moim życiu. Bardzo ciężki okres w moim życiu. Hipochondria obok ataków paniki. Jest to jedna z najgorszych rzeczy pod względem zdrowotnym pod względem psychicznym, jakich można moim zdaniem doświadczać. 14:37 Jest to tak niesamowita fiksacja, która odcina nam całą radość z życia, która zabiera nam. Pracę zabiera nam cały czas, zabiera nam całą całą naszą wewnętrzną energię, cały uśmiech. Pasje, wszystko. 14:56 Bo tak cholernie jest z tego wybrnąć. Podejrzewam, że hazard jest czymś bardzo podobnym, że. Człowiek jest w 100 procentach tylko i wyłącznie skupiony na jednej rzeczy. Cały świat wokół nie istnieje. W końcu człowiek jest już tak wyczerpany? 15:16 Tak przewrażliwiony. Że jest. Że jest skłonny do tego, żeby? Żeby wręcz popełnić samobójstwo po to tylko, żeby nie cierpieć fizycznie i psychicznie. 15:35 To jest najgorsze, że naprawdę doświadcza się tego bólu. Ma się jednocześnie 10 różnych chorób. A nikt nam nie wierzy w to, że. Że my czujemy to, co czujemy? 15:53 I jak ciężko właśnie, jak ciężkie jest właśnie tkwienie w tym błędnym kole, który cały czas się kręci. I taki jeden epizod może trwać przez miesiąc, 2, 3, 5, może być sezonowe. Trzeba też zauważyć to, że hipochondria najczęściej pojawia się teraz, kiedy to nagrywam. 16:13 Listopad, grudzień to są masakryczne miesiące dla tych wszystkich, którzy cierpią na zaburzenia lękowe czy też depresyjne. Też można w to nie wierzyć, ale tak jest, że niedobór słońca ograniczona. 16:28 Aktywność fizyczna, właśnie ten krótki dzień. Ta szara pogoda sprawia, że napędzamy te uśpione demony, które gdzieś tam w nas w środku są, ale w lecie być może są troszeczkę mniej dokuczliwe, mniej w nas jest lęku, strachu, poczucia niepokoju, zagrożenia. 16:49 I podobnie jest właśnie. Podczas tego przesilenia wiosennego. Końcówka lutego, początek marca. Jeżeli cierpisz na tego typu zaburzenia, zauważ tę prawidłowość. To jest tak, jakby kolejna rzecz, która pomaga w podważeniu naszych wewnętrznych teorii na temat tego, że, yy, że to nie jest choroba. 17:15 To jest choroba. Co pomaga na hipochondrze? W pierwszej kolejności. Moim zdaniem psychiatra. Dla wielu jest to nie do przejścia, bo wizyta u psychiatry to jest znowu poddanie się ogromnemu stresowi. 17:38 Że to jest kolejny lekarz, że będzie robić jakieś badania, że to jest Wstyd. Nie, nie będzie robić żadnych badań i nie, to nie jest Wstyd, bo lekarz psychiatra przyjmuje 10 osób identycznych jak my z bardzo podobnymi problemami, tylko że u nich te zaburzenia skręcają niekiedy w inną stronę, bo jedni, którzy biedni, mają hipochondrii na skutek zaburzeń lękowych i depresji. 18:03 Inni mają myśli samobójcze. Kto inny uporczywie będzie się fiksować na punkcie chociażby pieniędzy. Na punkcie stanu technicznego samochodu równo poukładanych rzeczy, kto inny jeszcze będzie miał epizody lękowe, ale związane tylko i wyłącznie z atakami paniki. 18:25 To jest podrozdział hipochondria to jest podrozdział jeden z jeden z podrozdziałów depresji i nerwicy, przenikających się z oburzeń. I psychiatra da nam pierwszy skuteczny lek. 18:43 Co to będzie? To będą leki z grupy antydepresantów. Najczęściej stosuje się właśnie to, co ja używam do dziś. Czyli selektywny inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny? Ponieważ. Hipochondria jest to wynik. 19:04 Często niezauważonej depresji i często niezauważonych właśnie nie wyłapanych na czas i nieleczonych zaburzeń lękowych. I to jest pierwszy krok. Te leki przyjmuje się po to, żeby móc po jakimś czasie zacząć normalnie funkcjonować. 19:22 To nie są leki takie jak o o, o których często się słyszy. Które działają w sposób doraźny. To jest jeszcze zupełnie co innego. Ssr i czyli. Te selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny nie działają doraźnie. 19:42 Nie uzależniają one tylko i wyłącznie zmieniają sposób, w jaki metabolizowane są w cudzysłowie, hormony szczęścia. Jest ich w skrócie więcej więcej mamy serotoniny w krwiobiegu, a to właśnie niedobór mówię ogromnymi skrótami, nie Jestem lekarzem, a to właśnie niedobór tej serotoniny wpływa na nasze zaburzenia lękowe. 20:11 I osoby z depresją, z hipochondrią, z atakami paniki. Przede wszystkim właśnie mają problem z tym, że u nich jest zbyt mało serotoniny, występuje zbyt szybki. Wychwyt serotoniny przez nas przez nasz mózg, a te leki po części blokują. 20:31 Wychwyt zwrotny serotoniny, dlatego te leki nie działają od razu. To nie jest tak, że dzisiaj weźmiesz tabletkę. 10 minut. Czuję się zajebiście, nie? 3 tygodnie. Te leki się rozkręcają. I po miesiącu można uznać, że. 20:50 One działają. Nie zmienia się nasz sposób patrzenia na świat. Ee, to nie jest tak, że po takich lekach nie wiem. Nie można prowadzić auta, nie jesteśmy zdolni do podejmowania ważnych decyzji. Nie wiem, staniemy się nieracjonalni, zmieni się nasza osobowość nie tylko i wyłącznie. 21:11 Sprawiamy, że objawy są mniej dokuczliwe, albo nie ma ich w ogóle. U mnie po miesiącu stosowania właśnie tych leków ustąpiły niemalże całkowicie zaburzenia lękowe w tej ostrej fazie mam tutaj na myśli ataki paniki. 21:29 Minimalna dawka terapeutyczna sprawiła, że przestałem mieć codzienne ataki paniki w autobusie w otwartej przestrzeni w sklepie. Zacząłem się wreszcie uśmiechać, zacząłem jeść, bo nie, bo nie jadłem z przez. 21:45 To ile miałem stresu na co dzień na skutek właśnie tych zaburzeń. Jeżeli się okaże, minimalna dawka nie sprawia, że jesteśmy całkowicie uwolnieni od hipochondrii, to być może będzie należało ją zwiększyć. 22:03 Ponieważ znowu każdy z nas jest inny, ale tu mówimy o pierwszym kroku. Drugim krokiem jest terapia, bo hipochondria ma swoje przyczyny. Jakieś jakich jest powód występowania tej choroby? Dlaczego tak się dzieje? 22:21 Ponieważ właśnie może się okazać, że. Coś jest nie tak w naszym życiu dziś? Albo coś nie tak było w naszym dzieciństwie. Mamy jakieś nieprzepracowane traumy z przeszłości? To wszystko brzmi strasznie banalnie, ale mi pół roczna terapia bardzo pomogła w ogarnięciu hipochondrii i na podstawie tego właśnie dzisiaj mogę się trochę z tego wszystkiego śmiać. 22:50 Ale jest to drugi krok mający na celu przerwanie tego błędnego koła. Nie myśl o chorobach. Nie skupiam się na nich. W związku z tym nie wywołuje wtórnie z u siebie prawdziwych objawów, których doświadczam oduczam się nałogu nałogowego czytania. 23:06 O chorobach w internecie. Stopniowo zaczynam czytać, coraz mniej uczę się racjonalnego opatrzenia. Tym racjonalnym patrzeniem będzie chociażby właśnie pogoda. Zmęczenie, ilość snu tego wyłapujesz nagle to to powiązanie, że jeżeli bardzo mocno skupisz się na swojej lewej stopie przez 3 minuty, to ona zacznie ciebie boleć. 23:31 Udowadniasz sobie, że wywołujesz samemu sobie wszystkie te objawy. Terapia bardzo pomaga. Trzeci krok to jest uporządkowanie swojego życia, swojej codzienności. To, w jaki sposób funkcjonujemy higienizacja, ja sobie to tak nazywam wewnętrznie na swoje własne potrzeby higienizacja życia. 23:52 To jest chociażby właśnie unormowanie snu. A żeby unormować snu sen bardzo często właśnie potrzebny jest lekarz psychiatra, odsyłam do kroku pierwszego. Bo psychiatrzy leczą się, zajmują się leczeniem bezsenności i też jeżeli dostaniesz jakieś leki na bezsenność, to to nie są leki, które działają doraźnie. 24:11 Czyli biorę pigułkę, zasypiam. Nie. To są leki, które znowu wpływają na to, że. Po prostu nasz mózg zaczyna w inny sposób funkcjonować stopniowo. To nie są leki działające doraźnie. To nie są leki, które w jakikolwiek sposób człowieka uzależniają. 24:28 To nie są właśnie te benzodiazepiny, bo najczęściej to, o czym się mówi w internecie, albo na podstawie czego powstają błędne stereotypy na temat właśnie leczenia psychiatrycznego. To jest wszystko to, co dotyczy benzodiazepin. Benzodiazepiny porównałbym do alkoholu. 24:46 To są leki, które stosuje się. Po prostu doraźnie, ale na dłuższą metę mogą uzależniać fizycznie i przede wszystkim psychicznie. To są leki, które stosuje się w ostateczności. Benzodiazepiny taką jedną tabletkę, pewnego leku miałem przy sobie w portfelu przez 2 lata, na wszelki wypadek, jeżeli bym doznał, jeżeli coś jeżeli metro stanęłoby pomiędzy stacjami, jeżeli w windzie bym się zaciął, to miałem tę tabletkę po to, żebym nie odgryzł sobie rąk. 25:15 Jakby tak się stało. Albo gdybym doświadczył niespodziewanego. Ataku paniki. Dzisiaj już tego nie noszę ze sobą, ale mówię o tym tylko po to, żeby pokazać różnicę pomiędzy tymi lekami. To, że przyjmowałem ssr i nie oznaczało, że nie mogę kiedyś właśnie użyć zupełnie innego leku, który działa po 15 minutach i są to właśnie benzodiazepiny. 25:40 Głupi jaś. Przykładowo, to są też benzodiazepiny, czyli coś, co daje się przed przed zabiegiem operacyjnym. Kiedy to nie jesteśmy w pełni usypiani, po to właśnie, żeby podczas danego zabiegu. Nie wpaść właśnie w panikę? Ponieważ jesteśmy mamy pełną świadomość, a jesteśmy na przykład znieczuleni od pasa w dół. 26:02 Yy, i ktoś właśnie składa nam girę. Wtedy daje się głupiego jasia. Mm jest to bezpieczne, ale właśnie pod warunkiem, że używa się tego incydentalnie. Albo lekarz mówi, proszę to używać tylko przez pierwszy tydzień, dopóki inne leki nie zaczną działać. 26:21 Wracając do higienizacji. Higienizacja, to jest czasami zmiana pracy, to jest czasami yy, rzucenie drugiej stronie papierami rozwodowymi wymiksowanie się z toksycznego związku. Co jeszcze? 26:41 Higienizacja. To jest także uporządkowanie naszego żarcia higienizacja. To jest także ruch. Strasznie ważne. Jeżeli masz hipochondrię, depresję, nerwicę, cokolwiek by się działo. Każdego dnia, albo niemal każdego dnia 20 minut intensywnej aktywności, 20 minut ostrego biegania, 20 minut ostregoroweru 20 minut ostrego ostrego. 27:07 Ostrego basenu. Tylko po to, żeby zmusić siłowo organizm do produkcji serotoniny i tylko intensywny wysiłek fizyczny jest w stanie budować u nas ten potencjał hormonów szczęścia w krwiobiegu, ponieważ leniwe kręcenie gdzieś tam na orbitreku czy też spacer o k jest spoko, ale. 27:35 On nie daje tego wyrzutu hormonów szczęścia. Dlatego to jest ważne i ja od tego zaczynałem kanał. Ja dzięki temu odkryłem kolarstwo. Właśnie odkryłem basen, odkryłem bieganie, czy czy też saunę, bo to wszystko były rzeczy, które na co dzień pomagały mi właśnie w. 27:56 W w poprawie gospodarki serotoniny w moim krwiobiegu? To może być tylko 20 minut, ale niech będzie na ostro i wcześniej rozgrzej się, żeby siebie nie po uszkadzać, bo wtedy nici z tego codziennego uprawiania sportu. 28:11 To jest bardzo duży skrót myślowy, to o czym mówię, dwadzieś 20 minut na ostro. Nie każdy będzie w stanie z dnia na dzień, zwłaszcza jeżeli dzisiaj ma nadwagę, właśnie na skutek chociażby zaburzeń. Psychicznych. Biegać, jeździć na szosie. 28:28 Ale można się w jakiś sposób do tego przygotować i dla dla kogoś to intensywne w trupa bieganie. To będzie tak naprawdę intensywny marszobieg. Czy też intensywne jeżdżenie na rowerze? Mm spinningowym z prędkością 15 na godzinę. Ale warto mieć po prostu na uwadze to, że codzienna obecność aktywności fizycznej zmniejsza ilość, siłę, częstotliwość. 28:58 Właśnie tych ostrych rzutów hipochondrii. Ataków paniki na co dzień nasze samopoczucie będzie lepsze, a wtórnie będziemy mieli także lepszy sen. I to jest kolejny kolejny taki element, który będzie blokadą dla tego błędnego koła, które które co jakiś czas oczywiście będzie miało ochotę ponownie się rozkręcać, pomimo tego, że jesteśmy w terapii. 29:23 Pomimo tego, że przyjmujemy leki, pomimo tego, że jesteśmy bardziej aktywni, wystarczy gorszy dzień. Więcej stresu w robocie, który znowu jest stresem, branym Na kredyt do naszej czachy i potem jest to odreagowane właśnie w taki sposób poprzez hipochondrię. 29:40 Zauważ, że właśnie. Sporo chorób psychicznych to jest skutek odreagowywania pewnych rzeczy. Jeżeli jest alkoholik, alkoholik, alkoholem coś odreagowuje. I nikt nie jest alkoholikiem z wyboru? 30:00 Który sobie postanawia o k. Będę sobie codziennie chlać, bo tak, bo lubię. Nie, to są ludzie, którzy robią to pod przymusem, ale nawet sobie nie zdają z tego sprawy, że nie wiem. Te codzienne 2, 3 piwka czy codzienna codzienne pół butelki czy butelka wina. To jest właśnie pocieszenie siebie po ciężkim, po ciężkiej pracy po nieudanym związku albo nieudanym dzieciństwie. 30:26 Mówiąc znowu bardzo skrótowo, byłem bity w dzieciństwie przez rówieśników, więc dzisiaj sobie to zapijam. Ponieważ nie rozwiązałem tego problemu. Właśnie nie byłem u lekarza psychiatry, nie byłem u u psychologa nie ogarnąłem sobie tego i przez to, że sobie tego nie ogarnąłem to teraz mi to mózg wybija i wybija się to właśnie. 30:51 Hipochondrię, uzależnieniami, a można być uzależnionym naprawdę od mnóstwa rzeczy, ale to jest zawsze tak zwana kompensacja i tak samo hipochondria jest kompensacją ona nie bierze się znikąd. Oczywiście są badania, które potwierdzają w jakiś sposób, że depresja może być może być dziedziczna, ale to, czy my na nią zachorujemy, czy też nie, to w dużej mierze są rezultaty środowiskowe. 31:19 Tego, co u nas w życiu się wydarzyło. To, czego dziś doświadczamy. I to jest bardzo ważne. Bardzo dużo informacji w długim odcinku. Ale jeżeli to pomoże chociaż jednej osobie, zdecydować się na to, żeby właśnie przerwać to błędne koło zrobić coś ze swoim życiem, to ja Jestem naprawdę mega uradowany tym faktem, bo chciałbym w przeszłości te kilka lat temu usłyszeć od samego siebie to, co mówię teraz i wierzyć w to w pełni głęboko, że da się z tego wybrnąć, tylko trzeba coś zrobić. 32:01 Cholernie ciężko podczas fill ostrego epizodu hipochori wziąć się w garść. I zrobić to, co należy, psychiatra, psycholog, ogarnięcie snu życia na prostowanie, rozwiązanie wszystkich możliwych problemów teraźniejszości, których, których doświadczamy, ruch, ruch fizyczny i niepowielanie z powrotem tych samych błędów. 32:29 To jest strasznie ciężkie. Ale nie ma drogi na skróty. Hipochondria sama nie przejdzie tak samo, jak depresja. Sama nie przechodzi, ona ma tylko. Bardziej ostre i mniej, yy, ostre momenty w naszym życiu. 32:47 Wszystkie problemy trzeba rozwiązać inaczej, one same za nas zaczną się rozwiązywać w sposób, jakiego byśmy nie chcieli. W skrócie, będzie coraz gorzej, identycznie jak ząb, ząb, poboli nas 2 dni. Nie pójdziemy do dentysty, ponieważ trzeciego dnia już boli nas trochę mniej. 33:05 Czwartego też już nas nie boli. Piątego, szóstego jest w porządku. Mijają 3 tygodnie i ten ząb wraca, ale z 5 razy większą siłą trzeba zrobić tak czy siak. Trzeba tę dziurę załatać, a im później, tym gorzej, drożej bardziej boleśnie. 33:23 To jest bez sensu, właśnie to odkładanie tego wszystkiego na potem. Potem będzie tylko gorzej. Pomimo tego, że chwilowo jest mi lepiej. Jeżeli miałem jeden ostry epizod yy hipochondrii, wycinający mnie na tydzień, a teraz od pół roku mam spokój, to możesz być pewien, że to wróci. 33:46 W mniej, najmniej spodziewanym momencie, w najgorszym momencie twojego życia to wróci, bo wtedy, kiedy jest gorzej, kiedy coś w naszym życiu dzieje się złego, to nasz mózg. Nasza psychika wypluje to z siebie właśnie poprzez zaburzenia one wrócą z większą siłą, ale ja tego absolutnie nikomu nie życzę. 34:09 Mówię to tylko i wyłącznie po to, żeby. Zmotywować do wprowadzenia zmian w swoim życiu do wykonania pierwszego kroku. Pierwszym krokiem jest lekarzem. Dzięki bardzo cześć.…
Bardzo dużo pytań mam odnośnie przejścia z etatu na swoje. Skąd mam tyle czasu na rower. Moja historia to raczej lista błędów, choć z perspektywy YouTuba wyglądam na wesołego pana to sobie pakuje gatki kolarskie i jeździ na rowerze w ramach walki z nudą. Jak doszło do tego, że dzisiaj zajmuję się skarpetkami. Oto uzupełnienie filmu z moją historią do którego również odsyłam. W tym filmie będzie mniej obrazków stockowych, a montaz został uproszczony za co przepraszam. Od najmłodszych lat miałem dwie pasje. Komunijny góral i komunijna wieża na dwie kasety. Moja pierwsza praca to było tak wyłudzanie otrzymania stażu w wieku 15 lat. Pod pretekstem wydarzenia szkolnego pisałem z błędami ortograficznymi listy do stacji radiowych z prośbą o patronat. Jedna się zgodziła. Zaprosiła mnie. Przyszedłem raz. Nie chciałem fizycznie wyjść i każdy sie pytał co to dziecko tutaj robi. Potem zaproszono mnie drugi raz. To siedziałem 11 godzin. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem internet. Przyszedł dyrektor i powiedział żebym wyszedł i nigdy więcej już tu nie przychodził. Musiałem się rozstać z tym wyjątkowym zapachem granatowego nowego dywanu i paniami, które tak bardzo próbowały mnie pocieszyć. To był jeden z trzech najgorszych dni z życia Minął miesiąc. Szkolna Pedagog powiedziała że znajomy znajomego poszukuje wolontariusza do radia w Gliwicach. Ty chyba kiedyś byłeś w radiu, nie? Moją rolą była realizacja anteny. Stół mikserski, trzy odtwarzacze cd dwa komputery i łącze satelitarne z wiadomościami BBC. Miałem przychodzić w piątki wieczorem i w soboty. W rezultacie siedziałem we wtorki, środy czwartki, piątki soboty i niedziele. Rodzice zapomnieli że mają dziecko. Przez rok, który tam byłem poza realizacją łącznie 6 h programów w tygodniu, pozostały czas poświęcałem na odkrywanie Internetu w 2003 r. Kurde, to było 21 lat temu. Oprócz tego jak juz wszyscy wyszli i nikt nie widział, miałem do dyspozycji studio nagraniowe wraz z kilkoma nieosiągalnymi wówczas licencjami na oprogramowanie do obróbki montażu produkcji dźwięku. To był początek digitalizacji dźwięku. Ówczesny komputer miał moc obliczeniowa równa jednej dziewięćdziesiątej ósmej współczesnego telefonu komórkowego ze średniej półki. Mimo to na takim sprzęcie opierały się całe rozgłośnie, systemy newsowe i zaawansowane studia produkcji dźwięku To dało mi możliwość nagrywania samego siebie. To dało mi możliwość produkcji programów czy spotów radiowych które nigdy nie zostały zlecone i wyemitowane, bo robiłem właściwie tylko dla siebie, bawiąc się w producenta, radio i prezentera. Strasznie dużo archiwów mi poginęło, albo są na płytach CD, która przestały być czytelne. To trwało do czasu aż zmieniły się w władzę w radiu. Nadgorliwy nastolatek siedzących godzinami w radiu bez potrzeby mógł drażnić i dziś ja to doskonale rozumiem. Telefonicznie dostałem wiadomość, że mam już więcej przychodzić. Poziom załamania i rozczarowania był nie do określenia, myślę że przez długi długi czas byłem najsmutniejszą uczniem w swojej klasie. PO pierwsze mnie wyrzucono, czyli odrzucono, a po drugie rozsypały się moje marzenia. Też jako nastolatek ma się zupełnie inną percepcję świata. To był cios i wtedy Pomimo tak niewielkiej ilości lat uświadomiłem sobie jak ogromnym błędem jest zbyt duże zaangażowanie w markę, firmę która nie należy do nas w której to nie my podejmujemy decyzję. W razie konieczności nikt nie będzie miał wobec nas jakichkolwiek skrupułów. Znów rzuciłem się w książkę telefoniczną – wydzwanianie, pisanie listów w sposób paniczny i natrętny. Pytałem przeciętnego prezentera czy być może kogoś nie szukają albo z kim można się kontaktować w celu znalezienia pracy. I wieku 15 lat udało mi się znaleźć trzecią stacje która dała się nabrać na mnie. Oczywiście, że kłamałem. Pewnie Pan dyrektor Sławomir zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to dał mi 2 godziny programu w soboty. Tyle, że nie zgodził się, aby to było na żywo. Wszystko było wcześniej nagrywane do tak zwanej puszki po radiowemu. To był dramat. Zamiast człowiek mówiłem czowiek zamiast jest mówiłem JES, zamiast sześć uwierz sześ. Razem z dyrektorem w każdy piątek wieczorem nagrywaliśmy 2 kartki maszynopisu co dawało 13 minutowych wejść prezenterskich. Ich nagranie zajmowało ponad godzinę. Każde jedno słowo, każda jedna sylaba, źle położony Akcent, zgubiona współgłoska. To był niesamowity pierdziel. W trakcie jeszcze trzeba było korygować te wszystkie koślawe zdania. Podziwiam Dyrektora za tę cierpliwość. Bo ja sam jej nie miałem do siebie. Po ponad godzinie takiej szkoły byłem totalnie przepocony. Ręce, głowa, kartki. Wszystko totalnie mokre. W każdą sobotę musiałem wstac o 5 rano, pójść na PKS, potem na pociąg z Gliwic do Katowic, aby przed 8 być na miejscu w radiu i montowac wczorajsze nagranie. Złożenie tego było masakrą. Z 70 minut pomyłek i błędów trzeba było zrobić 12 minut perfekcyjnych wejść antenowych. Kłamałem też odnośnie doświadczenia w produkcji dźwięku. Ja uczyłem się Vegasie, a w tym radiu była Sequioa, której nie znałem. 16 latek ma zmontować wejścia, zmiksować to z jinglami, utworami, wyedytować w 4 częściach kompletnego programu. To co słyszycie to efekt po roku pracy w tym trybie. A to zdjęcie zrobiłem sobie sam samowyzwalaczem z pieerwszej cyfrówki kolegi, jaką w życiu widziałem na oczy. NIkt mnie nie chwalił. Wiele osób było sceptycznych. Byłem z siebie albo niesamowicie dumny, a jak coś skopałem to chodziłem smutny aż do kolejnego piątku. Pieniądze? Po pół roku dostałem od nowego Dyrektora 500 zł na wakacje. Kupiłem za to nad morze, gdzie zatrudniłem się jako DJ na dyskotece. Przyjechałem na miejsce z 4 płytami z muzyką pobraną z Bearshare na nielegalu. Właściciel restauracji jak mnie zobaczył to prawie zapłakał. Jak dobiłem do 18tki, to pomyślałem, że mam już dość wstawania w soboty o 5. Zmieniłem radio, poleciałem na kasę. Dostałem pracę w tej pierwszej rozgłośni z której kiedyś dyrektor mnie wyrzucił jak miałem 15 lat. Ironia losu. Po krzywym nosie się zorientował, że to jest to samo dziecko. Za dwa programy w tygodniu dostawałem 1000 zł. Byłem tam do matury. W trakcie egzaminów zadzwonił do mnie pan z radia z Krakowie, który miał moje CV z 2003 roku. Tak, wysłałem je z komputera w innej stacji. Przeprowadziłem się do Krakowa. Dostałem 2000 zł na start. W zamian mam być realizatorem żywej anteny. Siedziałem za dużym stołem realizatorskim i wypuszczałem poszczególne dźwieki w odpowiedniej kolejności i czasie. Ciężko określić na jak głęboką wodę się rzuciłem. Popełniałem mnóstwo błędów. Tyle, że nie miałem prawa ich popełniać. Za każdy było się rozliczanym. Bez względu na wiek, jaki dzisiaj dzień. Jak bardzo niestemperowane ego. Mój błąd był taki, byłem niesamowicie zakochany w samym sobie, bo dostałem pracę w największej stacji w Polsce. Szybko sprowadzono mnie na ziemię. A nawet wbito metr poniżej gruntu. Pierwsze pół roku było gehenną. Rano siedziałem na brzegu wanny i trząsłem się że strachu, że dzisiaj znów się pomylę i pójdzie to na antenę. Po drugim warunkowym przedłużeniu umowy dostałem podwyżkę 500 zł. Łącznie 2500. TO było wtedy mnóstwo kasy. Ale za jakiś czas zadzwonił ktoś z propozycją 4300 zł. To był 2007 rok. Wtedy trochę znowu mi odwaliło. Na tamten moment taka pensja była kosmiczna. Pracowałem w tygodniu od 6 do 10. Potem przesłuchanie z Szefową i cały dzień dla siebie. Kupiłem komputer na raty. Postanowiłem zrobić własne radio internetowe.. Przez dobre 3 albo 4 lata pracowałem jako prezenter w jednym radiu a po godzinach w drugim. Ja pierdziele ile ja w tym kasy utopiłem. W 2009 roku przyszedł pierwszy reklamodawca, zamówił reklam za jakieś 700 zł i sobie zbankrutował. Ponieważ byłem słabym prezenterem w sensie warsztatowym i merytorycznym zostałem zdegradowany. Bo tak naprawdę byłem lepszym producentem dźwięku niż kłapaczem. Tak by było pewnie dzisiaj. Z tego względu w dużym uproszczeniu zostałem przeniesiony w ramach tej samej firmy z Gdańska do Warszawy. Pensja została ta sama, jednak pracy było trochę więcej. Po kolejnych 2 latach znowu wyszedłem z producenckiego cienia i byłem na antenie. Potem z 4300, dano mi 4700, potem 5700 w 2011 roku. Następie znowu zdjęto mnie z anteny. Zamiast mnie wyrzucić zostałem Music programmerem. To jest gość który układa playlisty w oparciu o różne algorytmy i zmienne. Spokojnie. Ma się do tego programy, wytyczne, określone zmienne. Bo w radiu ten go gada nie decyduje o muzyce. Robi to programmer lub dyrektor muzyczny na podstawie badań. Gra się to co dobrze przechodzi w badaniach i dotyczy to niemal wszystkich duzych stacji. To był ten czas kiedy zaczęło mi się sypać zdrowie. Odpaliła mi się nerwica w formie agorafobii. Ataki paniki. Mózg zaczyna szwankować i w dowolnym momencie poza domem odpala się tak jak podczas spotkania z niedźwiedziem w lesie. Albo jak podczas spadania z 30 piętra. Tracisz kontakt z rzeczywistosią, zlewa Cie całego pot, trzęsiesz się. Odpalało mi się to głownie w autobusie. Więc wydawałem około 1000 zł miesięcznie na taksówki. Potem, w 2009 lub 10 kupiłem skuter za 1400 zł. Oto on. Był tak zajebisty, że założyłem bloga. Siedziałem w pracy 10-18, a po robocie i weekendy pisałem o skuterach. Potem kupiłem kamerę i w 2011 roku otworzyłem kanał na YT o skuterach nie potrafiąc montować. Wtedy też kupiłem ten mikrofon. Nawet teraz do niego mówię. On ma 13 lat i pomógł mi przy ponad 1000 filmach i podcastach w których mówię z tak zwanego offu. Do 2013 roku jednocześnie miałem etat i rozwijałem stronę o małych motorkach. Tylko dla zajęcia głowy wieczorami i weekendami. Nie było z tego kompletnie kasy. Jednak potem czasami ktoś z branży motocyklowej się odzywał czy za tysiaka nie puszczę na stronie jakiegoś banerka. To była taka ucieczka przed frustracją pracą w radiu. Jednak bałem się zwolnić z etatu. Moja miłość do niewyuczonego zawodu po prostu mnie wypaliła od środka. Na własne życzenie. Miałem 24 lata, 9 lat doświadczenia, nikt w tym wieku nie chciał mnie awansować i co chwilę ocierałem się o zwolnienia grupowe. Przestałem się rozwijać tak szybko jak wcześniej. Byłem smutnym, wypalonym gościem, który w piątek myślał o tym, że znowu w poniedziałek do roboty. I to takie zawieszenie trwało do 2012 roku. Po kilku latach takiej organicznej pracy nad portalem o jednośladach ktoś mnie zauważył. Ja mam szczęście do trafiania na aniołów. Znowu trafiłem na takiego. Pierwszy dużu klient. Polska firma. Kontrakt roczny na reklamę o równowartości etatu. To wtedy zdecydowałem, że koniec z mediami. Rzuciłem się na 100% w portal. 7 dni w tygodniu. Wideo, sesje, teksty, wyjazdy po Klientach. Z roku na rok podwajałem przychody i koszty. Potem odkupiłem inny portal o motocyklach i przekształciłem stronę o skuterach na stronę o wszystkim co ma dwa koła i silnik. Zatrudniłem pierwszego pracownika. I chwilę po tym, w 2017 przyszedł zajebisty kryzys w branży. Był grudzień i zostałem z dziesiątkami niezapłaconych faktur od których odprowadziłem już VAT i dochodówkę. Do tego jeden większych Klientów powiedział mi na tydzień przed świętami, że nie przeleje mi zaległych 60 000 zł, bo moje zlecenie nie zostało wprowadzone do systemu i już nie da rady tego opłacić z tegorocznego budżetu, bo jest zamknięty. W swoim nowym biurze w centrum Warszawy położyłem się na dywanie i po prostu ryczałem z bezsilności. Był styczeń 2018 i jeden z długoletnich Klientów powiedział mi, że połowa wyprodukowanych przez niego materiałów wideo nie była przez niego zlecana. To była najgorsza rozmowa w moim życiu. Byłem wyzywany od kurew, oszustów. To była ta kropla, która przelała całe wiadro. Byłem w tragicznym stanie psychicznym i finansowym. Musiałem zrobić cesję leasingu na auto i wybrać tańsze. Zredukować wszystkie koszty stałe jakie tylko się da. Zwiększyć w tej małej branży jakimś cudem przychody podczas kryzysu. Siedziałem cały czas w pracy albo jeździłem po Polsce i nagrywałem z tego wideo na wygaszonym, choć wciąż dostepnym kanale. Zrobiłem go też jako ucieczka. Zauważyłem, że jak nagrywam to nie mam ataków paniki, które nawróciły. Wtedy też miałem zarąbisty epizot z hipochondią i ciągle czułem przymus chodzenia na badania krwi i po lekarzach też tracąc na to ogrom kasy. Zajmowałem ten rozgrzany do czerwoności mózg czykolwoek żeby tylko nie myśleć o problemach finansowych i zdrowiu. Po drugie te 400 zł miesięcznie z reklam na YT to też był jakiś ratunek. Łatwiej było uzbierać na podatki i koszty. To był też rok w którym kupiłem rower. Na motocykle się obraziłem przez kłopoty finansowe i ludzi na których czasem trafiałem. Potem zacząłem nagrywać wideo o rowerach. W 2016 roku uruchomiłem ten kanał mając podstawowy rower, 103 kg na wadze i 103 zł na koncie na skutek zakupu roweru i kasku. Kuźwa, a jak by zatrudnić jeszcze jedną osobę do motorków a samemu żyć z wideo o rowerach na YT. Szukałem przez dwa lata sponsorów. Robiłem fakeowe sesje dla różnych marek. Ale nikt nie chciał że mną pracować. W sumie nic dziwnego. Gruby, gupi, nadęty. Byłem znowu w zawieszeniu. Potrzebowałem znaleźć pieniądze poza branżą motocyklową do tego, aby było mnie stać na kogoś kto zastąpi mnie w mojej firmie motocyklowej. Same reklamy na YT nie wystarczą. To są grosze i nawet dzisiaj 2500 zł nie pozwoli na utrzymanie z tego siebie a tym bardziej pracownika. Minęły dwa lata i doszedłem do wniosku, że przerobię ten kanał o rowerach z firmowego na osobisty. Po wielu rozmyslaniach powstała nazwa Prawie.PRO o której genezie już mówiłem w filmie do którego linkuję. To wideo w którym mówię o tym, że 1 marca 2020 zmienia się nazwa i jednocześnie uruchamiam swoją markę z ciuchami. Wziąłem 10 000 zł kredytu i zleciłem produkcję kilku par czapeczek, kilka koszulek i spodenek. I co się stało? Walnęła epidemia i wszystko zostało zamknięte. Podsumujmy ówczesną sytuację. Mam firmę motocyklową, która ledwo wiąże koniec z końcem, jej właściela, który chce jeździć tylko na rowerze za co nikt nie chce mu płacić, 10 000 zł kredytu oraz 11 wypowiedzianych kontraktów na reklamę motocykli. ZOstało że mną dwóch klientów w motocyklówce z 13. Zero przychodów z dnia na dzień. Ubrań też nie ma, bo wszyscy pozamykani. Poziomu ówczesnego stresu zawodowego nie da się porównać do niczego innego. Gorsze może być chyba tylko spotkanie z komornikiem przy telewizorze w domu. No i wtedy znów zjawił się anioł. Anioł ma na imię Darek. Kupił w moim nowym sklepie czapkę za 60 zł. Potem przyszedł Michał, Przemek, Maciek, Agnieszka, Arek, Robert, Piotr… to są pierwsze zamówienia. Zamówienia produktów wirtualnych w ramach preorderu. Zrobiłem desperacki ruch. Uruchomiłem przedsprzedaż ciuchów, które jeszcze nie zostały uszyte. Moi widzowie uratowali mnie finansowo w trakcie totalnego zamrożenia całej gospodarki. Miałem na jedzenie, czynsz, benzynę do pracy i tę jedną pensję dla mojego pracownika, który cudem został i jest że mną do dziś zdejmując mi całe odium motocyklowych spraw. Pisałem wnioski do US, ZUS, do leasingu, właściela biurowca, banku, aby zamrozić wszystkie największe koszty stałe. Jeśli sa problemy to spróbuj sie dogadać nim będzie gorzej. Wszyscy zgodzili się na rozkładanie zobowiązań na raty. Wpadało 60, 100, 300 zł, czasem nawet 1000 tysiąc w okresie największej niepewności. To było tak ujmujące, że po prostu w pracy płakałem że szczęścia, ale też to był taki katalizator tego ogromnego stresu. W końcu sprzedaż była tak dobra, że mogłem zatrudnić w portalu motocyklowym jeszcze jedna osobę. Dzieki temu ja mogłem sie skupić tylko na jednym. Pakowaniu paczek, pisaniu dedykacji, nagrywaniu filmów o rowerach. Wróciłem wtedy też na dwa lata do radia na 2 goddziny w soboty, bo zacząłem tęsknić za anteną. Jednak nie zrobiłem tego dla pieniądzy. Ciezko to opisać, ale osoby z radia tak mają. To jest jakiś nałóg który nigdy z człowieka nie wychodzi. Przez 21 lat pracy nauczyłem się zwolnić. Nauczyłem się być dokładnym. Nauczyłem się tego, że najwazniejsze jest zdrowie. Fizyczne i psychczne. Nie jest istotne jaki jest to zawód. Nie musze być panem z radia. Nie muszę chodzić po ulicy z podniesiona brodą. Nie muszę dużo zarabiać. Nie musze nikomu nic udowadniać. Mogę sortowac śmieci, kopać rowy, pielęgnować trawniki i tak samo mogę w 100% poświęcach się Widzom. Moge prowadzić sklep interneowy, rozwijać go, ale powoli. Granicą jest mój czas. Bo robię wszystko sam i chcę, aby tak zostało. Jem sobie malutką łyżeczką, przykładam się do każdego jednego zamówienia. Dlatego sprzedaję tylko przez internet, nie chcę rozwijać się wchodząc do sklepów stacjonarnych, produkować zbyt dużo wariantó, wchodzić w zbyt wiele segmentów kolarstwa. Boję się zbyt gwałtownych ruchów. Boję się tanich produktów, bo ich sprzedaje się więcej, ale dużo też reklamacji i zwrotów. Wszystko po to, żeby nie przepalić siebie. Ograniczać czynniki stresujące. Zmniejszać zamieszanie. Mieć czas na rower. Teraz pracuję średnio po 9 godzin na dobę. 30-40 minut odpisuję na wiadomość i pytania Widzów. Czasami z łóżka lub z wanny. W biurze 5 godzin, przerwa 2 godziny na wyjście na rower (albo trenażer, który mam pracy), a po rowerze praca 2-5 godzin. Druga partia mniej priorytetowych rzeczy do których nie jest konieczny świeży mózg. Czyli na przykład szukanie ujęc do nowego wideo, liczenie przyjmowanie rzeczy na magazyn. To czego bardzo potrzebuję to rutyna i harmonogram. Ułożone, poukładane wszystko. Po to, aby być maksymalnie wydajnym i efektywnym czasowo. Po co? Po to, by mieć mieć czas na swoje życie unikając wiecznego szukania, albo robić ręcznie rzeczy, które może za nas zrobić Excel, skaner kodów, czy fabryka automatycznych kartonów z wbudowanym klejem. Aby praca nie była wszystkim co masz musisz wykonywać swoją pracę efektywnie fizycznie i efektywnie finansowo. Łatwo się mówi. A sam się z tego śmieję w listopadzie, styczniu i lutym. Chcę unikać presji, ryzyka, pośpiechu. Choć to oczywiście nie zawsze się udaje, jednak doświadczenia pomagają unikać i wyprzedzać zagrożenia. Dlatego tak ważne jest, aby cały czas się rozwijać, doskonalić, nabywać nowe umiejętności. Szqnuję to co mam i nie potrzebuję nic poza niwelowaniem spadków po sezonie, ale na wpływ na to mam ograniczony. Za to mam na jakość tego co i jak sprzedaję. W prowadzeniu własnej firmy najważniejsze jest to żeby mieć radość z tego co robimy. Bez szczerej pasji, prawdziwego zaangażowania ciężko moim zdaniem o sukces. To tak samo jak z wybieraniem studiów przez rodziców wbrew dzieciom, unieszczęśliwiając je na pół życia. Odkryłem także, istotę konsekwencji. Też jak w sporcie. Codziennie jeden krok. Po kropelce. Pomału, ale konsekwentnie. Nie ma dróg na skróty. Próbowałem. Zawsze trzeba było zawrócić i się powściekać, że nadłożyłem mnóstwo drogi po to, żeby znowu wrócić na drogę główną. Niestety trzeba ruszyć dupę, ciężko zapierdalać, zrezygnować niekiedy z weekendów, urlopów, albo nie wiedzieć jak wygląda Twój dom o zachodzie słońca. Pomimo szczęścia nie ma nic za darmo. To co wydaje się za darmo jest na wysoki procent. Zawsze. Czy w biznesie trzeba mieć szczęście? Tak, jak u mnie, potrzeba zbiegów okoliczności i szczęścia. Jednak jeśli nie próbujesz i stoisz to nie prowokujesz tego szczęścia. Tak samo gdy nie wyjdziesz z domu to nie spotkasz anioła na swojej drodze. Kolejna rzecz to ład i porządek. Jedna sroka za ogon. Jedna branża, za to na 100%. Do tego porządek w papierach, ale też fizyczny w miejscu gdzie pracujesz. Z tego względu w piątki po tygodniu sprzątam na poniedziałek z radością, że tu wrócę i będę mógł dalej prowadzić własną firmę. I wreszcie każdy biznes można zabić zatracając szacunek i pokora do drugiego człowieka, który płaci nam za swoją pracę. Tutaj obie strony muszą być szczęśliwe. Producent i Klient. Zleceniodawca i Wykonawca. A wiesz co jest najfajniejsze? To gdy ktoś spoza branży pyta mnie czym się zajmuję to odpowiadam zgodnie z prawdą i szczerym uśmiechem – pracuje na magazynie, pakuję paczki i nie zamieniłbym tej pracy na żadną inną.…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć tutaj Leszek to jest podcast o sporcie ponieważ pokochałem sport i zajmuję się sportem ze względu na to ponieważ bardzo pomaga i pomagał wtedy kiedy było naprawdę źle w mojej głowie za sprawą aktywnego trybu życia za sprawą higienizacji mojego życia to jest duże cudzysłowie udało mu się opanować to co w moim życiu było chyba najgorsze czyli. 0:30 Życie w ciągłym patologicznym napięciu prowadzącym do. A codziennych ataków paniki za sprawą do których w takim najgorszym momencie nie miałem siły wychodzić z domu mając przed sobą wizję że przede mną chociażby dojazd do pracy który za każdym razem był niesamowitą katorgą tak samo jak w pewnym momencie także przebywanie w mojej pracy każde swoje życie może podzielić na kilka różnych. 0:59 Gałęzi jest to rzecz jasna dom i to co się w nim dzieje. Ale i również praca i to co się w niej dzieje i pewnie zaraz po zdrowiu rodzinie takim najbardziej bo bodźcującym nas na co dzień czynnikiem będzie nasza praca otoczenie to jaką my wykonujemy pracę jaki to jest zawód jedny będą bardziej mniej stresujące na co dzień i jedne i mniej jedne i drugie zawody będą bardziej mniej frustrujące. 1:31 Każdego dnia i przez to wszystko o czym dzisiaj chcę wam powiedzieć to. Chciałem podkreślić bardzo ważne rzeczy po pierwsze nie chcę żebyście w jakimkolwiek momencie mieli wrażenie takie że próbuje się w jakiś sposób wywyższać albo nie chciałbym też żeby zrozumiano mnie w taki sposób że niektóre zawody są bardziejsze lub gorsze gorsiejsze to to jest moim zdaniem bardzo bardzo bardzo istotne bo będę opowiadać o niektórych przykładach które nie chciałbym żeby były w jakiś sposób źle. 2:06 Zrozumiałe każdy zawód każda praca jest bardzo istotna a jeszcze ważniejsze jest to żeby każda praca. Przydawały nam jakieś spełnienie jakąś satysfakcję a żeby na pewno nie była tylko i wyłącznie obciążeniem. 2:22 Bo to prędzej czy później prowadzi do różnego rodzaju kłopotów tak samo jak było w moim przypadku. Zawsze miałem stresującą pracę ponieważ moja praca. Była wykonywana z dokładnością co do milisekundy albo często nawet milisekundy po przecinku. 2:44 Yy nie nie chcę za dużo opowiadać na ten temat nigdy nie lubiłem opowiadać o swoim byłym zawodzie o tym że byłem prezenterem radiowym że byłem yy realizatorem anteny gdzie się pracuje właśnie z tak zwaną żywą anteną i gdzie trzeba spełnić pewne normy jakościowe. 3:01 I gdzie często wymagane są od nas rzeczy kiedy to nie na wszystko mamy wpływ na żywej antenie nie zawsze na wszystko mamy wpływ czasami będziemy mieli lepsze gorsze dni ale często jest tak że nie możemy mieć gorszych dni i trzeba stawać na. 3:18 Na rzęsach i to ogółem jest stresujące ale nie będę zagłębiać się w ten temat. Stwierdzę właśnie tylko i wyłącznie w taki sposób bardzo uogólniony wszystko zawsze na czas na miejsce i wszystko ma być zawsze jak najlepszej jakości musi spełniać zawsze określony pewien standard bo wtedy kiedy nie będziemy dowozić tego standardu bardzo szybko z nami się pożegnają niejedną pracę straciłem nieraz było też tak że byłem gdzieś tam u progu swojej wytrzymałości psychicznej czy też. 3:52 Na co dzień czułem się bardzo zmęczony i przytłoczony ale byłem wtedy też młodym człowiekiem który chciałem powiedzieć mądrym nie nigdy nie byłem mądrym człowiekiem zwłaszcza wtedy. Im człowiek jest młodszy tym mm czasami zdarza się że ma większą odporność albo często nie zdaje sobie z tego sprawy że to co teraz czuje to to jest stres i że kiedyś będzie trzeba to odżałować kiedyś będzie trzeba to spłacić i chciałem porównać właśnie też naszą głowę często do gąbki. 4:24 Chłoniemy pochłaniamy różne bodźce różne czynniki z którymi mamy do czynienia i i najgorzej jest nie odreagowywać na codzień tego stresu najgorzej jest mieć taki typ osobowości jaki jaki ja mam ja Jestem człowiekiem który jest bardzo spokojny którego jest ciężko wyprowadzić z równowagi który chłonie chłonie i nie wyrzucam z siebie. 4:49 Gniewu lęku stresu smutku. I z punktu widzenia właśnie takiego egoistycznego nastawienia. Do higieny własnego życia to to jest najgorsze co może być. Chłonąć nie odreagowywać i ja przez lata chłonąłem stres przez lata chłonąłem to że często właśnie mówiono mi że Jestem nie nie jakiś nie spełniam pewnych standardów. 5:19 I to po czasie stało się właśnie punktem zapalnym ta gąbka nie przyjmuje już więcej wody gąbka tylko do pewnego do pewnego momentu pochłania wilgoć ale kiedy będzie jej zbyt dużo to zaczyna się z niej to wszystko to wszystko wylewać. 5:35 I podobnie jest właśnie zgromadzeniem siarki i potem wystarczy jedna iskra i to wszystko płonie i jeden wytrzyma w ciężkim zawodzie 5 lat drugi 10 kto inny 15 20 i i potem dziwimy się że ktoś ląduje na kozetce ktoś ma problemy ogółem z z nerwami. 5:57 Dorabia się nie wiem hipochondrii twierdzi że cały czas go serce boli nie jest w stanie się doprowadzić do do do codziennej normalności funkcjonowania tak jak często się mówi jak inni normalnie funkcjonują bo przychodzi Weekend. 6:13 Masz wolne głową jesteś w pracy i jeszcze czujesz właśnie takie bardzo uogólnione napięcie to już jest to już jest właśnie bardzo alarmujący sygnał że nie jesteś w stanie nigdy wypoczywać ani nigdy się zrelaksować. I to wszystko yy. 6:31 Ten codzienny stres albo codzienna frustracja. Codzienne zniechęcenie do wykonywania tej pracy którą teraz wykonujesz jest sygnałem do tego żeby uciekać. A uciekać trzeba zawsze do przodu i to życie też wielokrotnie mi udowodniło że w dużej mierze za swoje porażki zawodowe odpowiadają nie tylko źli ludzie ale także my ponieważ wiele różnych przykrych sytuacji nie było dla nas sygnałem do ucieczki do przodu. 7:05 Ucieczka do przodu to jest przykładowo. Rozwój swoich własnych umiejętności jeżeli pracuje i to to są właśnie te przykłady które nie chciałbym żeby były źle zrozumiałe zrozumiane jeżeli pracuję na taśmie montażowej. W fabryce samochodów i odpowiadam za skręcanie 8 śrubek na czas i ta praca mnie frustruje i nie rozwija to to jest właśnie świetny moment do tego żeby pójść do naszego kierownika i zapytać się czy może nie chciałby nas wysłać do jakiegoś innego działu ponieważ chcielibyśmy podnosić swoje własne umiejętności. 7:40 Dzięki temu być może wkrótce zarabiać więcej bo z linii trafimy na dział kontroli jakości. Bo może pomyślelibyśmy że warto by było zrobić papiery sobie na wózek widłowy ponieważ wózka że zarabiają niekiedy więcej niż osoby na taśmie produkcyjnej. 8:00 Jeżeli pracujesz w sklepie. To po przyjściu do domu możesz sobie powiedzieć że poświęcasz 15 20 minut na rozwój jakiejś innej alternatywnej własnej umiejętności która najczęściej jest oparta o naszą własną pasję bo nic nie fill stoi moim zdaniem na przeszkodzie że jeżeli ktoś bardzo chce to może fill na przykład w domu szydełkować i potem sprzedawać to na allegro fill. 8:27 Swoje swoje własne dzieła albo stworzyć fill bloga i pisać fill i robić fotorelacje z tego jak na co dzień się szydełkuje jeżeli ktoś jest dobrym kowalem artystycznym to w dobie kiedy już fill tak naprawdę ten zawód został wyparty fill można też się wybić jeżeli fill jest się prawdziwym pasjonatą ale właśnie pod warunkiem że rozwijamy swoją swoje umiejętności jesteśmy w stanie sn fill. 8:54 Zaskoczyć kogoś fill czymś w sposób pozytywny sn to wtedy. Da się zrobić tak żeby nasza pasja stała się yy właśnie nie tylko naszą pasją ale także dodatkowym źródłem utrzymania takim dodatkowym ćwierć etatu który nas relaksuje i de facto nie chodzimy do pracy bo praca to jest nasza yy to jest nasza pasja chyba że sobie po drodze to zepsujemy dając sobie jakieś bardzo chore ambicje bo zawsze to może stać się naszym obciążeniem w sytuacji kiedy nie mamy odpowiedniego dystansu do. 9:25 Do swojej pasji naprawdę i też Jestem przykładem na to bo kiedyś pasjonowałem się. Być może o tym już mówiłem pasjonowałem się motocyklami yy otworzyłem kiedyś magazyn internetowy może to zbyt górnolotnie brzmi o o jednośladach ale. 9:46 Tak bardzo chciałem tak duży miałem ambicje że w pewnym momencie stwierdziłem że kurde Jestem tym zmęczony już mnie to zaczęło bardzo bardzo stresować na co dzień i nie mam z tego przyjemności podobnie można zrobić ze sklepem internetowym z odzieżą kolarską jeżeli bym włożył na siebie jakieś niesamowite oczekiwania że ja będę zarabiać rocznie miliony złotych i co druga osoba będzie jeździć w moich gaciach. 10:09 No to to myślę że szybko by się skończyło mm ponieważ to czego się nauczyłem na przestrzeni czasu to żeby to cokolwiek my się zajmujemy. Starać się nie zawsze to się rzecz jasna udaje robić jak najlepiej potrafimy ale nie nie zawsze tylko i wyłącznie dla dla naszego szefa bo nas nasz szef tego tego nie doceni ale bycie porządnym pracownikiem czy bycie pracownikiem który stale się rozwija który wykazuje się jakąś własną własną inicjatywą sprawia że my zyskujemy nowe doświadczenia które nawet nie wiemy kiedy. 10:49 Kiedy nam się przydadzą. Robienie yy często nadprogramowych rzeczy nas rozwija i to jest inwestycja w samego siebie a nie firmę w której pracujemy też trzeba na to na to spojrzeć w taki sposób że to jest obopólna korzyść. Właśnie zrobienie jakiegoś dodatkowego szkolenia nabycie nowych kompetencji to się przyda nie tylko tu i teraz ale tu można też wpisać w cv i przyda się w następnej pracy. 11:16 Ale do brzegu dlaczego ja o tym dlaczego ja o tym wszystkim mówię. Bo. Praca jest właśnie tym wspomnianym trzecim z najczęściej stresogennych elementów naszego życia pozdrowię rodzinie jest praca. 11:34 I niezwykle często yy dzieje się źle wtedy kiedy właśnie. Naszym zdaniem zbyt mało zarabiamy. Praca która którą wykonujemy zaczyna nas nużyć. Jest tylko i wyłącznie pracą o której myślimy już w piątek wieczorem że w poniedziałek będziemy do niej wracać. 12:00 I zauważamy że właśnie w pewnym momencie stoimy w miejscu. Jesteśmy w pułapce. Mało zarabiamy bo się nie rozwijamy do tego wszystkiego jeszcze nasza praca jest frustrująca mamy do czynienia z głupim szefem. I nie uciekamy. 12:18 Żeby obniżyć ten poziom stresu yy fajnie mieć pracę w trochę innym otoczeniu fajnie jest nieco więcej zarabiać ale nie tylko dla samego faktu posiadania większej ilości pieniędzy tylko to co jest jeszcze bardzo istotne to 4:00 komfort finansowy jeżeli nie masz w życiu komfortu finansowego to żyjesz w ciągłym napięciu. 12:41 Komfort finansowy ja mówię samemu sobie jest wtedy kiedy podjeżdżasz na stację benzynową i nie zastanawiasz się czy możesz tankować do pełna. To jest komfort finansowy niewiele więcej potrzebuje od życia mówię serio. Komfortem finansowym nie jest obowiązek jeżdżenia 3 razy w roku w roku na wakacje. 13:04 Fajnie jeżeli jeżeli tak się da yy chyba że ktoś to robi Na kredyt. To wtedy zmierza do punktu piątego yy czyli właśnie zobowiązania to jest to jest często też coś co niesamowicie nas yy nas stresuje i też właśnie staje się takim zamkniętym kręgiem masz słabą pracę nie rozwijasz się mało zarabiasz nie masz komfortu finansowego i jeszcze bardzo dużo zobowiązań które. 13:32 Które okazuje się że często są niepotrzebne i też wielokrotnie sobie tu musiałem w życiu właśnie udowodnić że. Yy. Nie trzeba mieć wszystkiego żeby czuć się dobrze i wspaniale i często właśnie yy chociażby konsumpcjonizm to jest sposób na to żeby sobie w życiu kompensować przykładowo stres. 13:54 To jest chyba zakupoholizm. To są właśnie te nie wiem te te te wakacje w na jakimś bardzo ekskluzywnym kierunku niewspółmiernie drogie po to żeby móc się pokazać. Co jest też zbędne i co jest tak naprawdę mm braniem sobie właśnie życia Na kredyt dosłownie i w przenośni bo potem będzie trzeba to odżałować. 14:21 I to są właśnie w życiu mi bardzo dołożyło kiedyś kiedyś w przeszłości to. To ten zamknięty krąg stoi w miejscu nie dostałem kopa a najlepszym kopem często jest właśnie chociażby stracenie pracy i nagle człowiekowi otwierają się oczy ha yy. 14:41 W pewnym momencie zdaję sobie z tego sprawę ja nie tylko muszę nie tylko muszę czy mogę pracować w tej branży ale mogę też zacząć robić coś zupełnie innego coś będzie sprawiało większą przyjemność i też przełożę się na kwestie właśnie finansowe albo na większą ilość wolnego czasu i to jest. 14:59 Już 6:00. Często posiadamy prace które nas na tyle ogranicza że nie mamy kompletnie czasu na nic tylko praca i dom. Ile lat tak się da 10 15 25 w pewnym momencie po prostu trzeba sobie odpuścić. 15:16 Jest wiele bardzo pozytywnych przykładów w sieci ludzi którzy doszli właśnie do wniosku że okej to co ma mi wystarczy marzyłem zawsze o tym żeby móc móc spaść kozy mam pole mam kozy więcej nie muszę pracować to dotyczy oczywiście ludzi ludzi bardzo bogatych którzy w przypadku których mają w przypadku majątku których nie ma znaczenia czy. 15:42 Mają go 200 czy 300 milionów. Bylem mieć komfort finansowy i psychiczny a komfort psychiczny to jest jedna z najważniejszych rzeczy mm dla mnie i z tego też względu kiedyś powiedziałem sobie właśnie że. Wolę pakować paczki sprzedawać gacie kolarskie. 16:04 Yy niż pracować yy w mediach albo nie wiem walczyć o to żebym pracował w najlepszej stacji radiowej w Polsce. Czasami za tym tęsknię ale nie muszę tego robić mm. Ponieważ wiem jak bardzo jest to dla mnie obciążające zawód fajniejszy prawda niż prowadzenie sklepu internetowego z ciuchami. 16:30 Niż montaż wideo jeżdżeniu na na rowerze. Ale teraz się skupiam na tym co jest po prostu moją pasją co jest zintegrowane z moim życiem i z moimi z moimi właśnie zainteresowaniami i teraz to co jest właśnie bardzo istotne też często trzeba chłodzić te swoje własne ambicje żeby nie przedobrzyć w w drugą stronę mam tutaj na myśli właśnie to że nie muszę mieć ciśnienia na to żeby sprzedawać bardzo dużo. 17:03 Wolę sprzedać mniej ale lepiej dokładniej choć też nie ukrywam że przykładowo w tym roku wiele było takich dni że siedziałem w pracy. 10 godzin. Yy ale zmusza nas niekiedy do tego sytuacja i nieprzewidziane czynniki albo wiem że jeżeli w tym roku popracuje trochę więcej. 17:25 To w przyszłym być może będę mógł pracować troszeczkę mniej bo właśnie będę miał większy ten komfort finansowy. Będę mniej się stresować na co dzień także pracą. I to jest właśnie ten rozwój teraz w tym roku robimy coś takiego czyli właśnie rozwój swojego sklepu pod kątem. 17:43 Troszeczkę przemodelowanego magazynu. Żeby być bardziej gotowy na to żeby że bardziej gotowy na na szczyty które są krótkie ale bardzo intensywne i to jest właśnie pod względem takim logistycznym organizacyjnym dość trudne dla mnie ja tego wciąż się wciąż się uczę ale wiem że jeżeli teraz odrobię te lekcje to to bardzo mocno zaprezentuje w przyszłości wszystko właśnie z myślą o moim komforcie żebym ja się nie stresował pracą bo jeżeli moja praca zacznie mnie na co dzień stresować. 18:15 To ja ją znienawidzę. I znowu będę musiał gdzieś uciekać do przodu a tego nie chcę. Chcę powoli rozwijać się ale konsekwentnie i to właśnie też jest to słowo yy które wczoraj odkryły na nowo konsekwencja i ona często jest ważniejsza niż yy niż nagłe yy dalekie skoki zamiast skoku często wystarczy ucieczka w postaci stawienia kolejnych kroków krok za krokiem byle tylko nie stać w miejscu i tak samo jest w sporcie identycznie. 18:49 Wielu różnych przypadkach. Tak samo jest w przypadku chociażby odchudzania jeżeli nie robimy malutkich kroczków i stoimy w miejscu to w pewnym momencie zarastamy. I to właśnie sprawia że że po pewnym czasie tracimy motywację determinację radość z tego po prostu co robimy dobra to na dzisiaj tyle będzie tego generalnie chociaż dziś było bardzo mało o sporcie ale. 19:17 Te rzeczy o których o których dzisiaj wam wam mówiłem są skorelowane z nim bo im bardziej optymalne mamy zajęcie pracę w branży tym więcej czasu na sport im więcej czasu na sport tym więcej siły na to żeby na co dzień zmierzać się z wyzwaniami. 19:38 I to jest niezwykle cenne dzięki cześć.…
Spokojne. To nie wideo wyłącznie dla ludzi z depresja. Bo słaby jesienny nastrój, nagły spadek formy to nie tylko wina choroby. Większość z nas kiedy sezon się kończy łapie mniejszego lub większego doła na krócej albo dłużej. Nie każdy też będzie z tego powodu tyć, choć spora część z nas podświadomie będzie zajadać i zapijać to co nas męczy głęboko pod skórą. Jak to jest u mnie? Wszystkie najgorsze epizody smutku, nerwicy, napadów lęku, hipochondrii, agorafobii, depresji, myśli miałem w tych jesiennych lub wczesnowiosennych miesiącach. Kompletnie nie wiedziałem z czego to wynika. Dla przypomnienia wówczas miałem pracę w której dokładność wynosiła 1 ms, waga 110, KFC to był z kolei mój ulubiony akronim a pierwszy urlop wziąłem po otwarciu Prawie.PRO, czyli po 14 latach pracy w mediach. U progu jesieni mam tak, że totalnie nic mi się nie chce. Wstawać mi się nie chce. Rozmawiać mi się nie chce. W pracy włączają mi się wizje katastroficzne a w sporcie… Zgadłeś. Forma nurkuje jak akcje Gazpromu po raporcie kwartalnym. Ciężko mi się zmusić do robienia czegokolwiek. O też tak masz? No to opowiem Ci jak można wybrnąć z tego błędnego koła. Obiektywną przyczyną braku motywacji do czegokolwiek jest w sporej mierze aura. Mniej słońca dziennego, krótszy dzień. Im gorsza pogoda to mniej powodów do tego by wyjść i się ruszać. Do tego po urlopie kumulują się obowiązki. Więcej czasu zamiast na rowerze spędzasz w domu i dochodzisz do wniosku, że nawet w swoim kwadracie nie jesteś w stanie odpoczywać, bo jesteś tak podminowany(a), że wszystko Cię wkurza. Brakuje tego ujścia, którego wcześniej było więcej. Masz wrażenie, że się dusisz. Do tego jesteś tak wyczulony na wszystkie bodźce, że stresuje Cię dzwoniący telefon od nieznajomego numeru. Podświadomie oczekujesz, że zaraz stanie się coś złego. Zwykłe awizo w skrzynce powoduje biegunkę, spadek FTP – smutek, tracisz pewność siebie, stajesz się bardzo podatny na krytykę i brakuje Ci dystansu. Oto ja. I być może wielu z nas, zaraz po zakończeniu lata. Czując to wszystko możesz albo nie wychodzić z łóżka, albo podnieść dupę i z zaciśniętymi zębami działać z całych sił. Najważniejsze. Nie wychodź ze swojego cyklu treningowego. Staraj się co drugi dzień zrobić trening podczas którego przez co najmniej 20 minut będziesz na progu. W tym stanie prowokujesz organizm do produkcji endorfin. To zmiany poziomu tego hormonu w ogromniej mierze wpływają na poziom determinacji. Przerwywasz błędne koło w którym nie ruszasz się bo nie masz sił i nie masz sił bo się nie ruszasz. Jeśli możesz idź pobiegać. Zrób małą rozgrzewkę a potem np. 3 km leć wszystko co możesz. Schłodź się i leć do domu. Tak krótkie bieganie możesz zrobić bez względu na warunki. Innym pomysłem może być trenażer. Chodzisz na rower bez względu na to czy dzień się kończy o 16 czy 21. Pada czy nie. Jest minus 8 czy plus 8. Co drugi dzień walnij 40 minut. Rozgrzewka, pięć interwałów po 5 minut w trupa i schłodzenie. Głowa szaleje. Rozgrzewka boli. Pierwsze wejście w tempo jeszcze bardziej. Ale trzecie i piąte powtórzenie wchodzi jak dzik na Białołękę. Kończysz i jesteś nowym człowiekiem. Raz na tydzień pójdź na saunę albo basen. Walcz o poprawę odporności i nastroju. Woda ma działanie rozluźniające dla umysłu i wyciszające. Sauna w połączeniu z nagłym schłodzeniem to z kolei to fabryka endorfin. Te minima o których mówię powodują, że stajemy się mniej lękliwi, zmęczeni życiem. Świat jakby staje się mniej szary, a ludzie już nie wkurzają nas wokół. Czujesz się jakby świeciło słońce a złe dni i ataki smutku zdarzają się o wiele, wiele rzadziej. To jednocześnie lek, jak i również profilaktyka. Jeszcze jeden pomysł to pięciodniowe wakacje w szczycie najgorszej aury w Polsce. Bilet do Hiszpanii w dwie strony to tysiak. Hostel lub średniej klasy hotel to tysiak. Wypożyczenie roweru trzeci tysiak. Jeśli masz taką możliwość to leć w listopadzie na południe. Wrócisz inny(a). Że względu na to co opisałem powyżej mam swoje rytuały i sposoby na walkę z depresją na którą choruję już 15 rok. Właśnie mija kolejna rocznica pierwszego ataku paniki i dekada od momentu wyleczenia się np. z hipochondrii. Mam spadki, jak każdy, ale ograniczam ich czas i moc poprzez harmonogram. Trenuję tak samo jak w trakcie sezonu. Trenażer i bieżnia. 10 godzin tygodniowo na aktywność fizyczną. Bez względu na wszystko. Wyjątkiem może być tylko fizyczna choroba. Zawsze w aucie mam też buty do biegania. Delegacja? Wyjazd rodzinny? Robię trening. Mam w cholerę pracy? Układam tak dzień w punktach, aby minimum 20 minut dziś poświęcić na higienizację głowy. Jeśli nie możesz znaleźć choćby 80 minut w tygodniu to znaczy, że coś jest naprawdę nie tak. Albo praca i dom Cię zbyt zdominował albo brakuje Ci szczerych chęci. To prędzej czy później kończy się źle. Wiem o tym bardzo dużo. Do tego obierz sobie dwa cele. Jeden bieżący, drugi terminowy. Ustaw na zegarku, telefonie albo Stravie limit czasu lub kilometrów, które masz robić tygodniowo. Minimum 60 tygodniowo rowerem, na trenażerze i 5 km biegu lub marszobiegu. W tym czasie telefon przełącz w tryb nie przeszkadzać. To mój czas dla mnie. Limity nie ulegają negocjacji. Wyjątkiem choroba, zdarzenia losowe wysokiego kalibru. Z kolei cel długoterminowy to zawody. Wpisz sobie w kalendarzu termin wybranej imprezy w przyszłym roku do której się przygotowujesz. Bieg noworoczny, bieg marzanny, duathlon, wyścig kolarski. Jeśli są zapisy to opłać sobie od razu pakiet. Nieważne, że masz słaby sprzęt, boli Cię lewe kolano, masz nadwagę czy jesteś totalnie początkujący. Każdego kto startuje coś boli. Ponad połowa to debiutanci, średnia wartość roweru na tej imprezie to 6 000 zł, a tydzień temu w Warszawie na dyszce wokół Stadnionu Narodowego wyprzedziła mnie laska w trampkach i bawełnianym dresie, która pilnowała tempa 4:00 na telefonie w ręce. Jestem nie jakiś to najzajebistsza wymówka, żeby tylko nie wystartować. Dlaczego? Bo nie wierzysz w siebie? Dlaczego? Bo siedzisz sobie w swoim ciepłym błotku i tylko unikasz wszystkiego co kosztuje jakiś wysiłek. Tak samo jest z jedzeniem. Od kiedy schudłem pilnuję siebie. Jesienią i zimą podwójnie. Czy chce mi się żreć? No jasne. Najchętniej codziennie chodziłbym do Złotych łuków, zamawiał pizze, a w ropuchu codziennie kupował chrupki orzechowe i browarka. Tak na pocieszenie, bo życie cięzkie, jestem zmęczony i znów sfrustrowany. I tak tydzień za tygodniem, kilogram po tygodniu. Trzymanie się zdrowego żarcia to też wysiłek do którego potrzeba energii. Jeśli nie ćwiczysz to jej brakuje. Im mniej endorfin tym większy apetyt i chęć do zajadania. Mijają dwa miesiące i znów plus pięć kilo. Noooo ale jak przybrałem na masie to tym bardziej nie ma sensu trenować. Z resztą już trzeci tydzień nie ćwiczę i teraz to nie ma sensu. Wróćmy do tematu w grudniu, po świętach i sylwestrze. Wtedy powiem, że jeszcze mogę trochę posiedzieć na dupie z frytkami, no bo od 1 stycznia to na pewno się wezmę za siebie. Szczerze? Tak, weźmiesz sie za siebie na 3 tygodnie, a potem znowu do błotka. I znów frustracja, smutek, nadwrażliwość, niechcenie. Wiem, że po tym wszystkim część z Was powie, że przesadza, albo próbuję wpędzać ludzi w uzależnienie od sportu. Wiecie co? Wolę być uzależnionym od sportu niż alkoholu jak spora część osób z problemami. Tak samo wolę słuchać o tym, że jestem do dupy sportowcem, bo w zimie trenuję na trenażerze, a nie jak twardziele na zewnątrz. Moja jakość życia, zdrowie bardzo się poprawiło od czasu kiedy wpadłem w sportowy wir. Wiem, nie mam nadzwyczajnych rezultatów. Bo tak naprawdę najważniejszym rezultatem jest moje samopoczucie psychiczne. To jak się czuję gdy jestem aktywnym człowiekiem. To nie jest łatwe. To niekiedy są batalie, bo naprawdę nie zawsze mi się chce. NIekiedy w życiu dzieje się tak wiele, że bardzo łatwo jest odpuszczać. Jednak przekonałem się, że ten wysiłek cholernie się opłaca. I tak naprawdę taka jest tutaj moja rola. A FTP, miejsce na zawodach, sprzęt i wszystkie te gadżety to dodatek, aby zająć głowę wszystkim co nie jest związane że strachem, lękiem i cholernie niskim poczuciem własnej wartości.…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Transkrypcja 0:02 Cześć tutaj Leszek dzień dobry na moim podcaście dzisiaj temat niezwykle hermetyczny bo dotyczy niewielkiej części społeczeństwa. Tym bardziej niewielkiej części sportowców amatorów kolarzy ale miałem okazję sobie ostatnio odświeżyć właśnie zagadnienia dotyczące ataków paniki i chyba pierwszy raz byłem aż tak blisko w trakcie jazdy na rowerze właśnie wspomnianego ataku paniki z którym ogółem nie miałem do czynienia przez bardzo bardzo długi czas z wyłączeniem otwartego akwenu to jest moja fobia i w takiej sytuacji kiedy nie ma się za bardzo kontroli nad samym sobą. 0:47 Tak samo jak na środku jeziora bardzo łatwo jest wpaść w panikę ktoś kto tego nigdy nie doświadczył. Może uznać że jest to słabe do określenia w sposób w sposób ale to tak jakby każda cząstka ciała chciała chciała z niego uciekać. 1:07 To jest jakby wpadać do głębokiej studni. Totalnie. Totalnie będą sparaliżowanym tym co się dzieje to mózg przełącza się oszukuje człowieka oraz jego zmysły przełączając się w tryb ucieczki wtedy kiedy absolutnie nie jest to potrzebne wyobraź sobie sytuację że goni cię niedźwiedź. 1:33 I mniej więcej takiej mm często może dopadać osoby chore. Strach totalnie bez powodu. Losowego dnia. Znikąd wystarczy? Gorszy dzień gorsza chwila. 1:52 Gdzieś problemy krążące także w tle zmęczenie może pogorszone sen jakaś choroba. Często nawet najbardziej banalna i organizm i mózg zaczyna funkcjonować w trochę w trochę inny sposób. 2:08 Przy czym ten atak paniki ta reakcja naszego mózgu i tym sposobem także reakcja naszego organizmu dla kogoś kto nigdy wcześniej tego nie doświadcza doświadczał jest niesamowicie wiarygodna czuję się jakbym za chwilę miał zemdleć tak dla przykładu. 2:29 I wszystkie zmysły. Mojego ciała mówią mi o tym że za chwilę tak się stanie. Ale nie jest to prawda. I tym sposobem można mieć przyspieszone bicie serca można niesamowicie mocno się pocić można doznać biegunki albo wymiotów zawrotów głowy. 2:55 U zdrowego fizycznie człowieka. A to tylko mózg daje takie objawy dla mnie rower i sport a właściwie jego geneza to zasługa właśnie tych ataków paniki bo ja zauważyłem że wtedy kiedy regularnie trenuje kiedy daję sobie wycisk krótkimi przykładowo mocniejszymi sesjami biegowymi albo potem także tymi tymi kolarskim że te ataki paniki występują o wiele rzadziej. 3:25 Coś zmienia się w mózgu stężenie niektórych hormonów w tym przypadku chodzi o serotoninę że jesteśmy mniej predysponowani do tego żeby te ataki występowały w innych okolicznościach niemniej człowiek który nawet brał udział w kilku terapiach nawet człowiek który jest pod stałą kontrolą lekarza i przyjmuje na codzień leki które zmniejszają prawdopodobieństwo wystąpienia z takiego mocnego stanu lękowego czyli także ataku ataku paniki mogą zawieść. 3:58 Kiedy tak się dzieje wtedy kiedy doświadczamy bardzo silnych emocji gdzieś zupełnie gdzie indziej coś gorzej zaczyna się dziać w pracy coś gorzej zaczyna się dziać w rodzinie ktoś choruje albo my w jakiś sposób chorujemy. 4:15 Dodajemy sobie ciężar który sprawia że nasz wewnętrzny mechanizm obronny przed atakami paniki smutkiem czy też lękiem jest osłabiony tak samo dzieje się wtedy kiedy walczymy z jakąś nawet infekcją. 4:34 Ja właśnie teraz miałem do czynienia z taką sytuacją ponieważ po ostatnich zawodach w Bydgoszczy po prostu się zatrułem kwestia trochę losowa bo wpływa się w rzece dzisiaj stan wody w rzece jest o k jutro pojawi się jakiś większy opad albo ktoś 100 km dalej coś do tej rzeki i ona nagle staje się skażona. 5:01 Ee no ja właśnie natrafiłem akurat wszedłem do takiego nurtu który sprawił że się zatrułem i w sobotę było kilka takich osób które doświadczały właśnie zatrucia pokarmowego które w sposób fizyczny osłabia organizm. 5:19 Do tego oczywiście być może dojdą leki na przykład pójdziemy do lekarza i on uzna że ta infekcja to jest infekcja bakteryjna w związku z tym musisz przyjąć jakiś antybiotyk który także ma swoje jakieś skutki uboczne do tego gorzej sypiasz albo regulował ci się twój cykl dobowy na skutek właśnie chociażby choroby która sama w sobie jest banalna i jest już gotowa recepta na to żeby wybić się z tego swojego normalnego zdrowego rytmu. 5:54 I ta choroba czyli nerwica albo depresja gdzieś tam zaszyta w tle czeka sobie na taki moment mi to wszystko nałożyło się jeszcze z obozem obozy a właściwie ich terminy są ogłaszane. 6:11 Niemalże rok do przodu i to nie jest tak że ja ze względu na to że. Że Jestem chory go odwołam nie ma takiej możliwości niestety nawet jeżeli bym miał nie jeździć. To no muszę tam być. 6:28 Yy i to zawsze taki wywołuje jeszcze dodatkowy lęk taka dodatkowa presja kurczę musisz się doleczyć doprowadzić do stanu używalności w 4 dni tak żeby w czwartek wziąć udział w obozie który trwa do niedzieli. No i to też troszeczkę dodaje w sensie psychicznie obciąża i właśnie sprawia że tym bardziej stajemy się potem bezbronni na na różne sygnały wysyłane z naszego mózgu do naszego organizmu i w drugą stronę tak samo. 6:56 I ja przyjechałem na ten obóz w czwartek. Będąc już troszeczkę do leczonym yy naprawdę wydaje mi się że w tej sytuacji że dostałem antybiotyk to to było błogosławieństwo być może szybciej udało mi się przepracować tę cholerną zarazę. Ale czułem się że nie że nie Jestem taki jak powinienem do tego wszystkiego mocniejsze podjazdy które pomimo tego że człowiek chce pokonać najlżej jak może to często nie może ze względu na to bo pojawia się dosyć spore nachylenie terenu. 7:31 Ale w czwartek jeszcze było w porządku ale w piątek wjeżdżając na przychylę mm mój mózg uczepił się jednego objawu. Mianowicie nadmiernej potliwości co to jest nadmierna potliwość. Ha no dobre pytanie na prze chybię czyli na jednym z najdłuższych w Polsce i najtrudniejszych podjazdów poci się każdy jeżeli dzień wcześniej albo 2 dni wcześniej padał deszcz to tym bardziej tam jest spora wilgotność obok tego jeszcze płynie sobie strumyk tam zawsze człowiek cholernie się pocić ale tego akurat nie miałem wrażenie że pocę się 2 razy bardziej. 8:07 W związku z tym zacząłem się bać tego czy oby przypadkiem się nie odwodnił czuję się słabo. Jakby za szkłem trochę odrealnione. I to odrealnienie niem plus nadmierna potliwość plus lęk przed odwodnieniem się sprawił że miałem okazję po raz pierwszy w życiu na rowerze doświadczyć bardzo mocnego balansowania na granicy ataku paniki. 8:31 Wszystkie zmysły zaczęły mnie oszukiwać słońce zaczęło nadmiernie nadmiernie mnie palić kłóć moją skórę świat wirował wokół mnie ja totalnie się zupełnie odłączyłem po prostu jechałem. Zastanawiając się czy nie powinienem przypadkiem zrezygnować w połowie z drugiej strony obserwuję swoją moc i tętno i widzę że wszystko jest w absolutnym porządku podjeżdżam ten pod jest tak jak zawsze mam 160 165 maksymalnie tętna jakieś 250 może 260 watów. 9:06 To nie jest coś nadzwyczajnego dla człowieka yy z moją wagą 78 kilo. Naprawdę to nie jest żaden wyczyn jadę to po prostu średnio. A reakcją mojego organizmu jest tak jakbym jechał to na maksa i człowiek zaczyna się coraz bardziej napędzać nakręcać tym wszystkim bardziej się po co bo bardziej się tym stresuje bardziej się stresuje bo bardziej się pocę. 9:31 Im bardziej się pocę tym bardziej boję się odwodnienia wypijam cały bidon Zero 75 i następnie proszę innych o wodę żeby dojechać do do szczytu. Masakra. Znowu ten sam schemat który ostatnio być może przerabiałem 13 lat temu. 9:52 Samo nakręcanie się ponieważ pojawiła się jedna zmienna w postaci właśnie niedawno przebytego zatrucia pokarmowego. I człowiek znowu się zastanawia a może ja Jestem tak chory a może ta infekcja tak mi dała w kość że ze mną naprawdę coś jest nie tak i za chwilę naprawdę stracę przytomność na tym rowerze. 10:15 Identyczna sytuacja jakiej doświadczają dziesiątki razy wy. W metrze w autobusie na ulicy w kolejce w sklepie. Klasyczne objawy właśnie zaburzeń cowych. Gdzie to one pojawiają się nagle znikąd znienacka. 10:34 Czekając właśnie na ten nasz słabszy moment. I to jest właśnie chwila kiedy człowiek sobie uzmysławia jak ważna jest higiena na codzień higiena snu bo jeśli znów zaczynają nawiedzać ciebie właśnie takie Stany no czujesz lęku ogólnie one bez powodu albo wręcz ataki paniki to znaczy że coś się dzieje nie tak. 11:00 A gorsze samopoczucie psychiczne to często właśnie może być wynik nie tylko stresu na co dzień ale właśnie tego że. Zmieniłeś miejsce. Zmieniłeś cykl dobowy od 2 3 dni gorzej śpisz jesteś przemęczony przemęczona pracą albo także sportem bo bardzo często jest tak że jeżeli przesadzimy ze swoją aktywnością. 11:31 To zaczynają nas zalewać nie te dawki hormonów których doświadczamy na codzień myślę tutaj na przykład o kortyzolu czyli hormonie hormonie stresu który pojawia się wtedy kiedy jesteśmy już trochę za bardzo przetrenowani. Fizycznie a także niekiedy psychicznie tym sportem. 11:50 Bo tutaj właśnie chodzi o balans organizm wysyła nam sygnały który jest czasem łatwo pominąć jeżeli nakładamy na siebie zbyt dużą presję. To może się to zemścić i dać wręcz odwrotny skutek. 12:08 Tak mówi to gościu który dziesiątki 1000 razy już powtarzał o tym jak sport uratował mi życie wyciągając mnie z najgorszych objawów depresji czy też czy też nerwicy ale tak samo jak woda w nadmiarze może być szkodliwa podobnie jest ze sportem podobnie jest także z tempem życia. 12:28 I jeżeli chwilowo to tempo jest zbyt wysokie to trzeba absolutnie zrobić wszystko żeby znaleźć sposób na to żeby zwolnić kosztem pieniędzy kosztem nie wiem życia zawodowego często także kosztem sportu kosztem naszego otoczenia niekiedy trzeba być po prostu egoistą i postawić na na swoje bo. 12:51 Co ci po tym że oddajesz całego siebie wszystkim innym dookoła skoro za chwilę nie będziesz w stanie. W ogóle normalnie funkcjonować bo por wiecie depresja albo nerwica i to jest strasznie istotne i znowu zaczynam sobie przypominać o higienie życia. 13:13 Jedzenie sen kolejność losowa. Z zrównoważony bilans sportowy nie przesadzać w żadną ze stron. Chwila regeneracji robienie czegoś tylko dla siebie. 13:30 Tego na co masz ochotę a nie na to co musisz albo do czego zmuszać się aplikacja treningowa presja nie wiem ludzi na strawie bo w tym tygodniu zrobić 10 km mniej no i kuźwa co z tego co tych ludzi to obchodzi nie musi być wszystko zawsze idealnie i perfekcyjnie i właśnie też znowu. 13:50 Będę pić do tego nie wszystko zawsze musi być idealnie. Niekiedy lepiej jest zrobić coś ale na odpierdziel. Niż szlifować te dodatkowe 10% gdzie te 10% będzie nas kosztować 60% wysiłku. Mówię to sam do siebie bo. 14:10 To mnie dotyczy jak cholera a w ostatni piątek na przy chybie mogłem tego poczuć. Konsekwencje. I dobrze że czasami przychodzą takie momenty od rzeźbienia i człowiek zaczyna troszeczkę bardziej twardo stąpać po ziemi. 14:29 To niekiedy jest potrzebne. Jeżeli też tego doświadczasz to to pamiętaj że zawsze można ze mną się skontaktować na na Instagramie albo na Facebooku Jestem w stanie pomóc dzieląc się różnymi swoimi doświadczeniami widzie często najistotniejsze jest to. 14:50 Najistotniejsza jest świadomość tego że nie tylko my mamy z tym problem. I życzę wszystkim tego żeby nigdy nie doświadczyli. Ataku paniki bo to jest jedna z naj naj mniejszych rzeczy jakich można doświadczać dziękuję cześć.…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/…
Nie chce żeby ktoś to odebrał jako motywacyjne pierdzenie Co zrobić gdy nic się nie chce w sporcie, domu i pracy? Najfajniej to jakby wszyscy się odczepili i nikt niczego nie chciał. Z zazdrością spoglądasz na aktywnych, wciąż wytrenowanych, uśmiechniętych. Oni to mają łatwiej. Ale dlaczego innym wciąż się wszystko udaje a Ty masz zawsze pod górkę na najcięższych przełożeniach. Jeśli uważasz, że wszyscy inni wyglądają lepiej, sa silniejsi, bardziej majętni, zdolniejsi, mądrzejszy a Ty jestem zerem to masz problem. To nie jest normalne postrzeganie świata. Czasem przyczyną tego są jakieś słabe doświadczenia z przeszłości. A niekiedy traumy lub mikrotraumy. Czasami wystarczy kropelka i nam się ulewa. Znam wielu wspaniałych zawodników, którzy na skutek spotkania z innymi kolarzami zrażają się na tyle do sportu, że dochodzi do całkowitego wycofania z jazdy. Ktoś Cię skrytykuje, nie dotrzymasz kogoś tempa. A może na zawodach nie spełniłeś (aś) swoich własnych, zazwyczaj zbyt wygórowanych albo wprost nierealnych na dany moment oczekiwań. I koniec. W 2003 roku najbardziej zawiodłem swoje oczekiwania. Zostałem wyrzucony z pracy. Wolontariatu – mając 16 lat. Było to na tyle traumatyczne przeżycie dla mojej psychiki, że z wyżyn spadłem na totalne dno. Bardzo duże oczekiwania wobec samego siebie w połączeniu z brakiem odpowiedniego dystansu do życia, pracy sprawiło, że ból okazał się skrajnie zakrzywiony. To była totalna żałoba. Po wielu latach mogłem zrozumieć, że im bardziej brakuje nam dystansu do samego siebie, im bardziej wewnętrznie jesteś wrażliwy / wrażliwa, tym twoja głowa bardziej staje się bezbronna w konfrontacji z codziennością. To jest ten moment, kiedy normalną reakcją będzie smutek i rezygnacja. Każdy z nas doświadczył tego wielokrotnie. To jest potrzebne. Ta chwila refleksji. Ale chwila. To kluczowy, moment, bo zbyt długie rozpamiętywanie porażki zabija waty mocy potrzebne do dalszego działania i ucieczki do przodu. Moją ucieczką po (w moim dziecięcym mniemaniu) niewdzięcznym wyrzuceniu z radia było napisanie listu do prezesa z kilkoma śladami łez. Wyrzuciłem z siebie ból, choć nie wiedziałem jak jest to pożyteczne. Przez przypadek, odruchowo przepracowałem to co dla mnie złe, a następnie zacisnąłem zęby i zacząłem ucieczkę. To paniczne poszukiwanie nowej „pracy” sprawiło, że po 3 tygodniach, poruszając niebo i ziemię udało mi się znaleźć nie staż, ale słabo płatną pracę w większej rozgłośni. Nieporównywalnie wyższy poziom techniczny. O wiele większe wymagania, co było bolesne dla kogoś tak niedoświadczonego jak ja, jednak zapewniło po czasie podniesienie swojego własnego pułapu. Gdyby nie tamto doświadczenia, nie dostałby „awansu”. Ten kop w dupę, choć bardzo zły PRZEZ PRZYPADEK udało się przekuć na coś dobrego. Inna sytuacja. Moje początki na tym kanale. Fala krytyki. Gdy miałem gorszy dzień bliski byłem usunięcia wszystkich treści. Gruby, wolny, brzydki. Słusznie czułem się wyśmiewany. Też były dwa warianty. Leżysz i ryczysz, albo wyciągasz wnioski i uciekasz do przodu. Ja uciekłem resztkami sił. Przez ślepy, czasem głupi upór. W dobie pandemii wisiało nade mną widmo komornika. Zerowe wpływy na konto przy stałych, wysokich kosztach działalności. Z paniki, strachu, po wcześniejszym PRZELEŻENIU tej sytuacji postanowiłem otworzyć sklep internetowy z ciuchami dla kolarzy, który potem totalnie odmienił moje życie. Nie tylko zawodowe. To takie trzy jaskrawe, pozytywne przykłady. Oczywiście o wiele więcej rzeczy się nie udało, ale tylko dlatego, ponieważ uraza, brak pewności siebie, smutek mnie totalnie zablokował. Zrezygnowałem tym sposobem z mnóstwa szans, zaniechałem wiele prób. Identycznie jest w sporcie. Zauważcie jak mnóstwo jest wspólnych mianowników w relacji praca – sport – zdrowie. Poszło mi słabo na treningu, na ustawce ze znajomymi albo zawodach? No to walić to kolarstwo, bo inni są lepsi. Przy…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/ W sondzie na moim Instagramie wybraliście ten temat. On bardzo mocno łączy się ze sportem. Tak naprawdę jest moją genezą. Gdyby nie patologiczny stres nigdy nie wróciłbym do sportu i kolarstwa, a tym bardziej nie napisałbym o tym książki. Bo to temat na książkę. Tutaj chcę podać tylko koncentrat, bez lania banałów typu unikaj stresu. Co to kurde znaczy? Co to za rada. Aby OGRANICZYĆ napięcie trzeba poznać jego przyczynę i nauczyć się pracować nad błędami, które większość z nas popełnia. Patologiczny, ciągły stres to patologia naszych czasów. Większość z naszych zmartwień to problemy trzeciego świata. Tymczasem gdy my się martwimy o to czy dobrze wyglądasz w koszulce kolarskiej, ktoś inny stresuje się tym, że w promieniu 15 nie działa już ani jedna studnia ze słodką wodą. Ty stresujesz się tym, że coś skrzypi w trenażerze, tymczasem ktoś inny dostał skierowanie do szpitala. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że większość (nie wszystko) co powoduje u nas troskę jest głupie. Szkoda naszej energii na zamartwianie się, zwłaszcza jeśli nie mamy na coś kompletnie wpływu. Zdanie sobie z tego sprawy bardzo, bardzo pomaga. Epidemia powiadomień. Duzym problemem, który dotyka nas wszystkich to niehigieniczny tryb życia. Narzucony nam przez współczesność. Nieco na własne życzenie. Mam tu na myśli choćby niewolnictwo powiadomień. Ja sam kiedyś byłem ofiarą sygnałów, dźwięków, wibracji i plakietek. Ja pikole, ile my dziennie przyjmujemy niepotrzebnych bodźców. Prawie całą dobę coś nam wyskakuje i wysysa z nas atencję. Kurczę po co Ci na liczniku rowerowym i zegarku informacja wraz z piknięciem o tym, że sklep z butami ma fajną promkę. Ile razy dziennie marnujemy swoją uwagę i czujność na rzeczy niepotrzebne, które stale nas bodźcują jak telewizja informacyjna. Poświęć 10 minut na zmianę konfiguracji powiadomień. Wycisz telefon, niech zegarek pokazuje tylko połączenia, ustaw harmonogram nie przeszkadzać poza pracą z wyłączeniem osób bliskich. Jeśli nie wiesz jak to zrobić zapytaj dowolnego gadżeciarza. Zrobi Ci to tak, że nawet dojeżdżając do domu wszystkie urządzenia przełączą się w specjalny tryb relaksu. Ograniczenie wiadomości to nie tylko oszczędność czasu, ale także układu nerwowego. Wyobraź sobie, że na przykład każde oderwanie Twojej uwagi zabiera Ci 0.5% energii. Teraz pomnóż to przez ilość komunikatów dziennie a następnie razy 356. Sen. Jeśli śpisz po 4-5 godzin dziennie to się nie dziw, że jesteś wiecznie spięty(a) i panicznie reagujesz na wszystko. Wszystko Cię stresuje albo wk..ia. Większość problemów zaczyna się od zaburzeń snu. Albo nie potrafimy zasnąć, albo budźmy się dzikich godzinach i nie potrafimy już przejść do offline. To jest problem, który się leczy. Bezsenność się leczy, ale nie tylko ziołami. Trzeba iść do lekarza i wdrożyć czasem inne środki. Tak, są takie leki nasenne, które nie uzależniają, nie wykazują tolerancji ani nie otumaniają. Ja latami dobrowolnie chodziłem spać o 4 albo i nawet 6. Siedziałem przed kompem, jarałem szlugi i grałem. Zawsze po tym czułem się po prostu jak szmata. Koncentracja na dnie, wysoki poziom lęku uogólnionego, wieczne rozdrażnienie i zestresowanie totalnie wszystkim. Mój nieuregulowany zegar spowodował, że nie…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/ Zacznijmy od tego skąd się biorą infekcje i nieco uporządkujmy wiedzę nieco rozprawiając się z mitami, jakie wynieśliśmy z domu. Zimno samo w sobie nie przeziębia. Gdyby tak było, wówczas osoby morsujące kończyłyby za każdym razem z zapaleniem płuc. Biegający i pocący się na mrozie mogliby od razu iść do szpitala. Każda osoba wychodząca z sauny i wchodząca do zimnej wody albo ogrodu lub tarzająca się w śniegu robiłaby to z ryzykiem śmierci. Choroba nie przychodzi od wychłodzenia, braku szalika, czapki, mokrych butów, przeciągów i zawiania. Ja znam te tezy doskonale i porównałbym je do innych ludowych mądrości jak choćby stosowanie rutyny, witaminy C czy leczenia się herbatą z prądem. To pomaga tłumić objawy, ale nie ma leków leczących przeziębienie. Dlaczego? Bo nie ma leków przeciwwirusowych likwidujących przyczyny. Przeziębienie to zbieg kilku okoliczności. Po pierwsze niska odporność. Albo na skutek ogólnego osłabienia organizmu, słabej diety, niskiej zawartości leukocytów albo niskiej adaptacji do danych warunków, bo całe unikamy zimna, otwierania okien, albo wysiłku na powietrzu, bo mama nigdy nie pozwalała. Na skutek wysuszenia i wyziębienia śluzówek i przez to nieprawidłowego ukrwienia na przykład górnych dróg oddechowych. Albo skrajnego obciążenie organizmu wysiłkiem fizycznym w niesprzyjających warunkach. Lub po prostu przetrenowanie sprzyjające obniżeniu ilości białych krwinek. Stąd na przykład mogliście usłyszeć, że kolarze w trakcie i po wieloetapowych tourach są niezwykle mało odporni na infekcje a osoby postronne w ich otoczeniu niekiedy noszą maseczki. Do tego dochodzi silny stres. U mnie odpowiedzią na taki czynnik jest przeziębienie. Tak samo działa ograniczona ilość snu. W tych sytuacjach najprościej mówiąc organizm nie ma sił do walki z czymś co normalnie dla niego jest błahostką. Patogeny, wirusy są wszędzie. To czy będziemy chorzy zależy nie tylko od higieny, ale przede wszystkim od tego w jakiej jesteśmy dzisiaj formie. Wiem, że teraz mnóstwo osób się będzie dziwić, ale wszystkie te mity wbijane nam do głów są bez sensu. Chorujemy zimą więc to wszystko od zimna. Nie, to od siedzenia na dupie albo na dupie w kupie bez wietrzenia, nawilżania, odpowiedniej diety i higieny życia. Stąd czasem słyszę, że ktoś się przeziębił od wiatraka na trenażerze przy otwartym oknie. No to się zdarza, ale nie można powiedzieć, że tak się będzie dziać za każdym razem. A ile razy chorowaliśmy będąc wczoraj w sklepie? Czy Sport hartuje organizm? Tak. Słowo klucz – adaptacja. Uczysz organizm walki. Po trzecie częściej przez to wietrzysz lub wychodzisz na zewnątrz jesienią i zimą. Po czwarte sportowy amator statystycznie lepiej się odżywia i śpi. Wyjątkiem od tej reguły jest sport gdy organizm jest przetrenowany, albo bardzo silny bodziec treningowy w złych warunkach i/lub bardzo mocne wychłodzenie górnych dróg oddechowych upośledzające funkcjonowanie odporności. Mając to wyjaśnione mogę spróbować polemizować na temat uprawnia sportu podczas przeziębienia. Czy wolno trenować podczas infekcji? Lekarz niemal zawsze powie, aby leżeć. To jest najprostsze, nie powoduje żadnych skutków, ew…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
Cześć tutaj Leszek. Jestem były grubasem i byłym płaskoszosowcem. Od momentu zakupu pierwszej szosy do dziś wiele się wydarzyło. Miałem okazję m.in. przez totalny przypadek odkryć piękno górskiego kolarstwa szosowego. Niemal każdego z nas prędzej czy później czeka dotarcie do ściany. Dlatego im wcześniej się dowiesz jak totalnie inne jest kolarstwo szosowe uprawiane na Mazowszu, w Wielkopolsce, Kujawach od tego na południu Polski czy Europy tym dla Ciebie lepiej. PIerwszy problem to brak skali porównawczej. Jeśli jak ja – początkowo jeździsz tylko tak, żeby się zbytnio nie zmęczyć to może być kiepsko po zderzeniu nawet z najmniejszym podjazdem. Dla mnie podjazd pod Górę Kalwarię o długości 300 metrów i 20 metrach przewyższenia powodował drżenie nóg i niekontrolowane odruchy fizjologiczne. Przy tym uważałem, że to jest absolutne maksimum jakie da się pokonać rowerem. Jednak to w slangu kolarskim jedynie hopka lub zmarszczka. Bardziej wytrenowany kolarz tylko na chwilę stanie w korbie i koniec hopki. Zupełnie, kompletnie czym innym jest pokonywanie długich, wielokilometrowych pojazdów. To może być 10 lub 20 kilometrów jazdy non stop pod górę o średnim nachyleniu 8 albo 10%. Jak coś takiego w ogóle ogarnąć będąc początkującym? Przede wszystkim spokojnie. Swoim równym tempem bez szarpania i popisów. Emocje zostaw sobie na koniec. W miarę możliwości zapoznaj się wcześniej z profilem podjazdu. Jak się zaczyna. Czy najbardziej stromo jest na początku a może na końcu? Przy tym przestań patrzeć na innych kolarzy. Nie próbuj broń może nikogo doganiać albo na siłę trzymać czyjeś tempo. Nawet podczas jazdy w grupie zasada jest taka, że każdy leci według swoich możliwości. Jeśli zaraz na samym początku wystrzelisz ponad siły po kilkunastu minutach wykorkujesz. Możesz przyjechać z 5 minutami straty, albo wcale zaliczając po drodze zgon. Pamiętacie jak opowiadałem o prawidłowej kadencji? W górach podczas długiej wspinaczki nie będzie to miało zastosowania. Oczywiście, optymalne będzie utrzymywać te 90 obrotów korbą na minutę bez względu na stromiznę. Jednak w rzeczywistości często zdarza się, że jest to po prostu niemożliwe. To co moim zdaniem jest bardzo ważne w górach to umiejętność jazdy stojąc w korbie. To kompletnie inny rodzaj pracy. Zadaj sobie pytanie kiedy ostatnio pedałowałeś/aś na stojąco na bardzo twardym przełożeniu przez przykładowo 3 minuty bez przerwy . Dlaczego? Ponieważ mogą się zdarzyć takie podjazdy, gdzie nie dasz rady inaczej podjechać. Tymczasem mając wytrenowane nawet bardzo powolne pedałowanie na stojąco jesteś w stanie pojechać i 15% bez konieczności prowadzenia roweru idąc obok niego, nawet przy masie 100 kg i napędem 34-30. Tutaj świetnie sprawdzą się ćwiczenia na trenażerze realizowane zimą choćby przy użyciu ZWIFTA z ustawioną opcją Training Difficulty na 100% rzeczywistego oporu na trasach Epic KOM, Ven Top lub Alpe Du ZWIFT. Możesz sobie w głowie rozpisać plan zawierający jeden podjazd tygodniowo. Nie ma chyba lepszego sposobu na adaptację mięśni nóg, obręczy barkowej i pleców do ciężkiej i długiej pracy na przemian na siedząco i na stojąco. To boli, ale w realu mało co Cię zaskoczy. Kolejna kwestia to konfiguracja napędu w naszym rowerze. Przednie i tylne zębatki mogą mieć różne rozmiary. Być może Twoja kaseta ma tylko 28 ząbków i warto na początek wymienić ją na większą. Sam nie jestem zwolennikiem takiego sposobu rozwiązywania swoich ograniczeń, jednak lepiej ulżyć sobie większą ilością zębów, niż umarnąc na Przehybie, Magurce czy Przełęczy Karkonoskiej. Dodatkowym utrudnieniem w górach będzie problem z adaptacją cieplną. Musisz być przygotowany do jazdy z prędkością 9km/h, z niemal maksymalnym tętnem przez 45 minut. Albo 90. Nie ma wiatru, leje się z Ciebie. Trzeba dużo pić bez schodzenia z roweru przy tym cały czas siłowo depcząc pedały. Znów wracam do zimowego trenażera. To też da si…
Jest noga, jest moc, jednak na rowerze odpadam. 6 błędów. W kalendarzu zima. Za oknem warunki idealne do treningów na trenażerze. Zimą notuję rekordy mocy, FTP rośnie aż zrywam łańcuch i gwinty w korbie. Mimo to na zewnątrz często odpadam od reszty grupy. Mimo, że każdy z nas jest na tym samym poziomie swojej kondycji i ma podobnej klasy sprzęt, a na pewno nie taki, który wyrywa między nami przepaść. Niestety nie ma takich rowerów szosowych. W skrócie dziś o tym, że moc w girach to nie wszystko, a im wcześniej się o tym przekonasz tym dla Ciebie lepiej. Od razu mówię, że jestem ogromnym orędownikiem jazdy zimą na trenażerze. Przyznaję się, że poniżej 10 nie jeżdzę na zewnątrz. Jednak lepiej jest trenować samą formę niż nie robić przez pół roku totalnie nic. BO TRENAŻER NIE ROZWIJA TECHNIKI JAZDY. O tym w nagrałem nie jeden film których obejrzenie polecam pod rozwagę. To czego najbardziej się boimy na zawodach, albo podczas jazdy z grupie to, że nie damy rady reszcie. Noooo booo ostatnio jak byłem na ustawce to oni jechali 40 na godzinę a ja jeździłem sam maksymalnie 31. albo Na zjeździe na drugim zakręcie już odpadłem, bo zjeżdżają jak szaleńcy. Zauważ, że i w jednym i w drugim przypadku nie jest potrzebne generowanie Bóg wie jakiej mocy. 40 km/h w grupie to jest wolno. Serio. Do utrzymania takiego tempa wystarczy około 2 – 2.5 W/kg. To tak naprawdę jest strefa tlenowa w większości przypadków. Oczywiście, nie każdy od razu jest w stanie trzymać takie wartości w pierwszym sezonie swojej kariery. Jednak to nie jest przerażająca moc. W czym zatem tkwi sekret? W chowaniu się przed wiatrem. Na płaskim walczy się nie z masą, nie z grawitacją czy tarciem. To powietrze jest głowym hamulcowym. Dlatego peletony jeżdzą z tak obłędną wydawać by się mogło prędkością. Czoło grupy pracuje a reszta jadąca na tak zwanym kole odpoczywa. Naprawdę. Tylko, aby móc jeździć zrelaksowanym 45 km/h musisz nauczyć się techniki jazdy w grupie. Tutaj potrzeba po prostu doświadczenia, nieco śmiałości. Wystarczy uwierzyć, że dasz radę z resztą, bo najsłabszym Twoim ogniwem jest właśnie głowa a nie brak mocy. O tym także nagrałem długi długi film. Z tym punktem wiąże się jeszcze drugi. Także związany z aerodynamiką. To pozycja na rowerze i korzystanie z dolnego chwytu. Obniżenie głowy da więcej niż najlepszej klasy rower. Więcej, niż karbonowa rama i wysokie stożki razem wzięte. Niech brak komfortu w dolnym chwycie będzie motywacją do zredukowania objętości brzuszka. Do tego warto też pamiętać o prawidłowym trzymaniu kierownicy. Mam tutaj na myśli zgięte łokcie i rozluźnione plecy. To też nie przychodzi z dnia na dzień. Ja miałem tak, że mi przez pierwsze tygodnie nauki utrzymywania prawidłowej pozycji na rowerze odpadało wszystko. Ręce, plecy, wacek. Jednak przeszło. To jak ze wszystkimi nowościami w życiu. Najpierw jest ból, a potem radość i bonifikaty wynikające z adaptacji. Trzeci duuuży punkt to brak umiejętności pokonywania zakrętów. W slangu motocyklowym i kolarskim to tak zwany cornering, o którym jak chcecie to także zrobie kiedyś materiał plenerowy. W skrócie chodzi o pojęcie teorii i wdrażanie jej przy okazji pokonywania każdego zakrętu, zwłaszcza na zjazdach w górach. Co z tego, że na podjeździe wysuwasz się na czoło jak z górki wyprzedzają Ciebie słabsi, albo pewniejsi siebie kolarze. Tutaj znów nie ma znaczenia kompletnie nasza forma, tylko umiejętności, doświadczenie i odpowiednia wiedza. Zdecydowana większość z nas obiera po prostu złą ścieżkę zakrętu. Moim zdaniem trzeba przede wszystkim patrzeć daleko przed siebie i szukać trzech punktów. Pierwszy to wejście. TU. Przed dotarciem do niego mamy już ustabilizowaną prędkość i głowę skierowaną w kierunku tak zwanego apexu. To jest szczyt zakrętu. Za nim poszerzone wyjście. Oczywiście nie wolno nigdy przekraczać osi jezdni a każdy taki manewr musi być poprzedzony rozejrzeniem się czy wokół nas nie ma innych kolarzy n…
Jak w 2015 roku ktoś mi opowiadał, że dojechał do pracy 13 km na rowerze to byłem pełen podziwu. Gdy 2016 ktoś na szosie pokazał mi swój trening 30 kilometrowy to mówiłem, że jest ultrakomarzem. Kiedy na zainstalowałem Stravę zobaczyłem, że są ludzie, którzy potrafią zrobić nawet 100. Pomyślałem – wariaci. Gdy w 2016 roku zrobiłem pierwsze 13 kilometrów na szosie byłem dla siebie pełen podziwu. Gdy po miesiącu pojechałem 30 to uważałem się za ultrakolarza i umierałem przez kolejne dwa tygodnie. Tu pojawił się sufit nie do przebicia, ani głową ani tyłkiem. Z perspektywy trzepaka, leszcza, pączka, kluska chciałbym na przykładzie moich błędów powiedzieć jak przygotować się do robienia dłuższych dystansów na rowerze. Przy tym zaznaczam, że nie jestem i nie będę nigdy ultrasem. Nigdy nie siedziałem na rowerze dłużej niż 10 godzin netto, jednak wiem, że większość z nas nie ma ambicji do bicia dystansu przez 28 godzin. Całe to wideo można streścić w jednym zdaniu. Aby robić długie dystanse, powinno się robić długie dystanse. Dziękuję. Tak, bo tylko osobista praktyka jest w stanie pokazać nam najsłabsze ogniwa. Początkowo będzie to po prostu brak adaptacji tlenowej naszego organizmu. Wydolności i wytrzymałości. Spokojna jazda przelotową prędkością 31 km/h dla wytrenowanego zawodnika faktycznie jest chillowa. Jednak dla mnie na początku to była walka o życie. Skoro przekraczam tętnem strefy tlenowe jadąc tak naprawdę w beztlenie to nie mam szans jechać takim tempem przez więcej jak godzina maks. Po prostu ścina człowieka, nogi odmawiają posłuszeństwa, chce się rzygać, pojawiają się Mroczki. Samo w sobie to może jest dobrą jednostką treningową, ale dla poprawy naszego tempa, a nie wytrzymałości przy długotrwałym wysiłku. To problem nie tylko początkujących, bo większość z nas zaczyna długie dystanse za mocno nie zostawiając sobie rezerw na potem. Stąd wniosek, że trzeba zachować pewien gradient, rezerwę, margines. Oczywiście ciężko o to kiedy jedziemy w mocniejszej grupie i dochodzą do tego jeszcze problemy związane z brakiem techniki jazdy na kole. Wtedy nie dość, że jedziemy ponad siły to jeszcze nie potrafimy oszczędzać sił chowając się za innymi. Ja miałem dokładnie tak samo, dlatego w pewnym momencie dłuższe jazdy zacząłem ogarniać sam. Trochę ze wstydu a trochę po to, aby wyczuć swoje własne tempo. Tak wskoczyła dziewicza pięćdziesiątka na raz bez chwili zatrzymania przy wadze ponad 100 kg. Dumny byłem tak ogromnie, że z tej okazji postanowiłem sobie kupić kask aero. Przy tej okazji powiedziałem nieco o swojej przeszłej masie. Czy ona ma na długim dystansie aż tak duże znaczenie. I tak i nie. Zauważcie, że większość długodystansowców wcale nie jest niesamowicie wycieniowana. To oznacza, że dla nich priorytetem być może jest siła, wytrzymałość tlenowa a nie masa. Z drugiej strony im jesteś lżejszy, tym mniejszy wysiłek energetyczny wkładasz w rower na podjazdach oraz na wietrze. Z trzeciej przesadna nadwaga obniża komfort jazdy. Szybciej męczą się nadgarstki, plecy oraz tyłek. Bez względu na to jakie masz spodenki, rękawiczki, siodełko oraz fitting. To jest kolejny argument, aby schudnąć i trzymać optymalną wagę, nie magazynować przesadnie dużo węglowodanów i tłuszczu o czym będzie jeszcze za chwilkę. Mi zrzucenie wagi bardzo pomogło w poprawieniu swojej wytrzymałości. Redukując do 79 kg poczułem bardzo dużą różnicę i przejechanie 100 km nie było już tak dużym wyzwaniem jak na początku, kiedy to 3 godziny siedzenia na rowerze longiem oznaczało prawdziwą walkę o życie i odpływ całej krwi z mózgu do nóg. Leżałem w wannie przez 2 godziny i starałem sobie przypomnieć gdzie ja dzisiaj byłem. Tak naprawdę każde 5 kg redukcji nadwagi da bardzo wymierne efekty na trasie. Spada nasze zapotrzebowanie energetyczne podczas jazdy przez co unikamy tak zwanych bomb, czyli stanu w którym poziom cukru spada tak bardzo, że chce się zejść z roweru i płakać. Uczymy się przez to też bardziej r…
Dzisiaj zabieram Was na wspólną podróż w stronę słońca. Do miejsca, gdzie styczniu jest wiosna. Do zimowej stolicy kolarstwa szosowego. To zaledwie 3.5 godziny lotu za 500 zł w jedną stronę. Dzień dobry w Calpe na południu Hiszpanii, gdzie przed sezonem turystycznym są tylko kolarze, kolarze, kolarze. Polacy, Polacy, Polacy. Spora część restauracji i drobnych sklepików jest zamknięta. Czynne są za to wszystkie wypożyczalnie w których bez trzytygodniowej rezerwacji nie ma szans ustrzelić jakiejkolwiek szosy. Koszt wypożyczenia na przykład Speca wynosi 28 Euro za dobę czyli jakieś 130 zł. Przy okazji bookingu sprzętu podaje się przybliżony fitting naszego obecnego sprzętu. Dostajecie rower gotowy do jazdy i ustawiony pod siebie. Trzeba tylko pamiętać o kasku, butach, swoim liczniku i jak się okazuje ciepłych ciuchach. W słońcu temperatura odczuwalna to jakieś 15, może 20 stopni. Jednak w cieniu to już zaledwie 8. To najchłodniejszy okres w Calpe. Cieplej jest nawet w grudniu. Nie mniej da się opalić. Warunki dzisiaj są takie jak u nas początkiem kwietnia. Trzeba ubrać długą potówkę, bluzę, czapeczkę i coś cienkiego na górskie zjazdy. Do tego asekuracyjnie jeszcze nogawki. Pierwsza trasa zapoznawcza to 77 kilometrów i 1300 metrów z wizytą na szczycie Col De Rates, gdzie już konieczne było uzbrojenie się w dodatkowe ciuchy. Tam też przekonałem się jak bardzo należy podgonić tempo na powrocie że względu na zbliżający się zachód słońca, po którym robi się niezwykle zimno. Cena hotelu Trzygwiazdkowy hotel o tej porze roku kosztuje około 250 zł za dobę. To nie jest fortuna. To ceny porównywalne z tymi co w Polsce. Trzeci dzień to piękna odmiana aury. Czas na najpiękniejszą trasę wiodącą przez malownicze miasteczka, sady pomarańczowe, oliwne. Niekiedy była okazja się zatrzymać nie tylko w najsłynniejszych kolarskich kawiarniach, ale także z bliska poznawać naturę podczas zmian dwóch dętek. Jeden za wszystkich bez względu na okoliczności nigdy nikogo nie powinno się zostawiać samemu. Czasami niewielki gest może sprawić, że czujemy się wszyscy jednym peletonem. Kązdy jest tak samo ważny. Punktem głównym był podjazd pod Coll de la Garga, który w wielu miejscach zaskakiwał. Mimo, że to było niby tylko 85 km i w sumie 1500 metrów przewyższenia to zmęczyłem się tego dnia. Jednak chciałem wykorzystać to słońce do ostatniej minuty. To niesamowite jak światło może przeganiać smutek, albo zmęczenie psychiczne. Kocham Polskę, ale jesień i zima jest dla mnie bardzo trudna. Stąd postanowienie, aby częściej tu wracać. Tak często na ile będą pozwalać mi finanse, rozwój mojego sklepu i optymalizacja czasu, efektywności pracy. Życzę Każdemu, aby udawało się od czasu do czasu odłożyć nieco kasy, być może około 2000 zł, aby zasposorować sobie taki wyjazd z przyjaciółmi. Takie oderwanie od codzienności i dosłowna zmiana klimatu niesamowicie pomaga się naładować czymś niezwykle pozytywnym. Połączeniem zupełnie odmiennej mentalności Hiszpanów, ogromną dozą słońca, ruchu, wpaniałego powietrza i zapierającymi dech widokami, które czekają tutaj na każdym kroku o każdej porze roku.…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ Fragment książki Prawie.PRO Wygraj Siebie, rozdział NOWA HIGIENA ŻYCIA. Nagranie pochodzące z nagrania audiobooka.…
Na sport i świat patrzę dziwnie. Moje serce i zmysły działają inaczej co jest moim przekleństwem i błogosławieństwem. Przez to jestem ciężkim do zniesienia dla samego siebie człowiekiem i zawodnikiem. Nie tylko dla siebie. To, że jestem tutaj i mówię o tym także może być utrapieniem dla Ciebie, ponieważ mam interwałową potrzebę wyrzucenia tego wszystkiego z siebie. Z nadzieją, że zostaniemy zrozumieni. Ja i każdy, kto tak jak ja poprzez kolarstwo walczy z WWO, lękiem i depresją. To jednocześnie rozwinięcie mojego najdłuższego i najtrudniejszego do przyswojenia filmu sprzed kilku miesięcy do którego karta wysuwa się w prawym rogu. Jestem inny. Wiem o tym. Jednak wiele lat musiało minąć, aby to zrozumieć i zaakceptować. Nie oznacza to wyjątkowości, bo ludzi takich jak ja jest mnóstwo. Większość nawet sobie nie zdaje sprawy z tego, że również patrzą na codzienność przez ten sam zakrzywiony pryzmat. Czyli jaki? Opowiem Wam po krótce, tylko niech Wam nie wybije korków ze śmiechu. YouTube, podcast i social media pokazują może 2% mojego życia. Przez to mnóstwo osób myśli, że jestem człowiekiem sukcesu, zarąbistym kolarzem i wulkanem motywacji. To prawda, z tą różnicą, że gówno prawda. Tak średnio przez trzy miesiące w roku każdego dnia walczę ze sobą, żeby w ogóle wstać z łóżka, nie mówiąc o rowerze, bieganiu czy basenie. Nie chce mi się totalnie nic. Z zaciśniętymi zębami trenuję, bo wiem, że jeśli odpuszczę to będzie jeszcze gorzej. Zniknie mi resztka energii do działania. Najsłabiej jest w listopadzie i marcu. Te dwa przesilenia są okresem kiedy potrzebuję mieć bat nad sobą w postaci trenera, Widzów i przyjaciół. Dlatego tak cieszę się z trenażera, wirtualnych ustawek czy nawet bieżni. Te przeklęte miesiące to także moment kiedy kompletnie spada mi determinacja do pracy. Stąd powstają czasem mniej atrakcyjne filmy. Bo one są tak słabe albo tak dobre jak ja w danej chwili. Wszystko wydaje mi się być totalnie beznadziejne. Gdy wypuszczę słabe wideo i spotka się ono z adekwatnymi ocenami, wówczas tym bardziej upewniam się w przekonaniu, że nie warto robić cokolwiek. Wtedy po prostu nasłuchuję kolejnych potencjalnych porażek. Co ciekawe ten schemat działa też w innych moich obszarach. Spada zainteresowanie gaciami w moim sklepie? To nie przez to, że skończył się sezon, to Twoja wina. Wiem, że to mega śmieszne, ale głowie ciężko niekiedy wytłumaczyć fakty. Ciężko jest przekonać mózg do tego, że zmiana pory roku, zmęczenie sezonem, zawirowaniami życiowymi to nie porażka, tylko normalny cykl niosący za sobą naturalne konsekwencje w postaci spadku. Spadku wszystkiego na raz. Formy fizycznej i psychicznej. Wówczas tak samo jak na rowerze. Pomimo słabszych rezultatów zaciskam zęby i jakoś przepedałowuje te krótkie, acz agresywne wzniesienia. Kosztuje to zazwyczaj dwa razy więcej, niż zwykle, ale jeśli się zatrzymam to spadnę z rowerka. Bez względu na porę roku, gdy jestem zmęczony, mam wrażenie, że wszystkie moje zmysły pracują jakby ze zdwojoną siłą. No dobra, niekiedy na przełomie zimy albo wiosny z poczwórną. To uciążliwe, bo bardzo często czuję się psychicznie wykończony z byle powodu. Wymagające jest wówczas dla mnie poznawanie nowych ludzi, miejsc. Irytują mnie głośne dźwięki, ostre zimne światło. Przez to zdarza mi się uciekać i ciężko jest mi nawet rozmawiać z kimkolwiek. Jeśli unikam ustawek, albo wspólnych treningów na rzecz samotnych to właśnie wtedy. Mówi się wówczas o tak zwanym przebodźcowaniu i chociaż to określenie jest wyświechtane to w pełni adekwatne. Wiem, że po prostu muszę znaleźć pół dnia dla siebie i posiedzieć w domu pod kołdrą. To jest mój okresowy, zakamuflowany introwertyzm. Jego szczyt przeżywałem na przykład na Prawie.PRO Tour Gliwicach albo w dniu premiery książki. Wtedy zdaje się być wystraszony, mało rozmowny, jakby pół kroku z tyłu. Wtedy udział w takich spotkaniach jest bardzo wymagający dla mojej głowy i pochłania bardzo dużo energii, co jest kompletnie niewytłumaczalne. Z…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
Moja książka z dedykacją: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
1 Kiedy wystartować w pierwszych zawodach? Niesamowite wsparcie na Silesiaman Katowice Triathlon 8:33
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO : https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Jeśli to wideo było dla Ciebie przydatne i chcesz wesprzeć moją działalność, to zapraszam do mojego sklepu: https://www.prawie.pro na mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ lub Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ a także do zakupu mojej książki: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Cześć. Tutaj Leszek. Jestem w Rytrze. Jestem w górach i to właśnie stąd, na swoim wirtualnym, przenośnym studiu montażowym, mam okazję Wam opowiedzieć najwspanialszą historię najwspanialszego startu, na którym poznałem absolutnie niesamowitych ludzi , którzy, po raz kolejny, udowadniają mi, jak i również Wam, że zawsze warto próbować . I że nie ma żadnych ograniczeń. Tak strasznie dużo osób mnie pyta, kiedy mogą wziąć udział w swoich pierwszych zawodach? A ja zawsze odpowiadam: dziś. Nie ma limitu wagi, nie ma limitu doświadczenia. Jednocześnie ta relacja, moim zdaniem jest nieco inna, z tego względu, że mam okazją Wam po raz pierwszy pokazać, dużo, dużo więcej niż normalnie; więcej kulisów z mniejszą ilością mojego komentarza, który w wielu miejscach jest absolutnie zbędny. Te emocje, które udało się uchwycić w Katowicach na triathlonie, są j…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO : https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Cześć. Tutaj Leszek. Swoją przygodę z kolarstwem dzielę na dwa etapy; do i od momentu, kiedy pierwszy raz pojechałem na górski obóz szosowy. Jak dziś pamiętam swoje pierwsze zderzenie z 10% podjazdu, który to ciągnął się przez niekończące się kilometry… 2 km. Nigdy nie przypuszczałem, że na 2 tysiącach metrów można tak bardzo zmienić swoje pojmowanie jazdy na rowerze. Nie rozumiałem tak naprawdę, czym jest jazda górska; że tutaj nie liczy się dystans a liczą się, tak naprawdę, metry, które mamy do pokonania w pionie, i że to jest zupełnie inne dyscyplina sportu, w porównaniu, chociażby, ze zwiedzaniem Mazowsza albo Wielkopolski, co daje niesamowicie dużo satysfakcji. I to jest taki koncentrat kolarstwa szosowego. Wiecie, co jest najważniejsze podczas debiutu w górach? Kilka lat zajęło mi dojście do tego wniosku – LUDZIE; to, kto jest obok nas. Czy będzie nas wspierać? Najgorsze jest wywieranie presji, którą próbuje się nam, między wierszami, sprzedać wytykając, na przykład, brak doświadczenia albo za dużo masy, albo za słaby sprzęt. Słowa, gesty, są w stanie podciąć skrzydła nawet najbardziej zmotywowanemu zawodnikowi, tak samo, jak jednym zdaniem można sprawić, że studziesięciokilogramowy kolarz da radę podjechać podjazd pod Wielki Lipnik, pomimo totalnego zwątpienia na 8% gdzieś w połowie. Aż nie chce się dowierzać, że kilka słów może sprawić, że ktoś, kto zszedł już z roweru, ponownie na niego wsiądzie i wie, że da radę – głowa to jest 80% sukcesu. Pozostałe 20% to strategia, mądre jedzenie,…
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Preorder “książki”: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć. Tutaj Leszek. Wędkarze w okolicy. Jestem w Rybniku nad Jeziorem Rybnickim – doskonałym miejscem do trenowania open water. Jest to również fajne miejsce do trenowania na TT. To są trzecie moje wakacje w życiu, ale w wakacje nie porzucam robienia wideo – jest ono zawsze troszeczkę inne, ale tylko i wyłącznie ze względów technicznych. To też nie znaczy, że się wyłączam z pracy, bo moja praca nie jest moją pracą tylko pasją i życzę każdemu, żeby znaleźć coś takiego w życiu. To, że mogę jeździć na wakacje, i że mogę, na przykład, tydzień spędzić na Śląsku, to jest zasługa wyjątkowego człowieka, który pakuje paczki z ciuchami za mnie i robi to tak, że mało kto się nawet orientuje, że to nie ja. Mówiąc o tym, że dużo się dzieje w tym czasie, miałem na myśli zbliżającą się premierę mojej książki, o czym, tak na dobrą sprawę sam nie wiedziałem, bo wydawnictwo, które ją wydaje, działa szybciej ode mnie. Mówię Wam serio. Jestem niesamowicie zaskoczony, że ja dałem tylko tekst i trochę zdjęć, a oni ogarniają wszystko na pstryknięcie palca; dostaję przykładowo w piątek link, że ruszył preorder w Empiku. Myślę sobie: „jak? to już?”. Zdziwiłem się, bo ja to naprawdę trzymałem w tajemnicy, i o tym, że piszę książkę, wiedziała tylko garstka osób. Inni być może się domyślali, że ten opublikowany półtoragodzinny film jest jakimś wstępem do książki. Tak. To był wstęp – niestety – tego jest dużo więcej; sam się zdziwiłem, że wyszło tego 300 stron. A o czym? Między innymi o tym, o czym chciałem Wam dzisiaj powiedzieć. Kolarstwo czy też bieganie albo pływanie nie ma kompletnie żadnego znaczenia i większość z nas robi to zupełnie dla czegoś innego, niż te wszystkie cyfry, jak by się mogło wydawać na samym początku. Ja chyba, na swoich początkowych etapach, na wszystko patrzyłem tak niesamowicie płasko, bez oglądania się na to drugie dno; facet, dziewczyna na rowerze albo w butach biegowych – to jest wierzchołek góry lodowej, i za większością sportowców – amatorów stoją niesamowite i fantastyczne historie. W tej książce właśnie, trochę też opisywałem historie różnych ludzi, którzy mi niesamowicie imponowali, albo takich, którzy byli skłonni doprowadzić mnie do łez podczas trzyminutowej rozmowy. Właśnie każda taka historia w zupełności zmienia sposób patrzenia na życie i na sport oraz zmienia motywację i determinację do jego uprawiania. Tutaj wcale nie chodzi o to, żeby udowodnić coś tylko sobie albo żeby rywalizować z innymi. Ja na początku myślałem, że właśnie o to chodzi; rywalizacja też jest, oczywiście, potrzebna, ale dużo ważniejsze rzeczy dzieją się gdzieś pod taflą wody, i że najważniejsze jest to, czego kompletnie nie widać. Przez to miałem okazję zrozumieć, co zajęło mi kilka lat, że tak naprawdę, gdzieś najgłębiej w sercu, robimy to wszystko w celu poszukiwania i znalezienia akceptacji – najpierw akceptując samego siebie a następnie, gdzieś podświadomie, walcząc o to, żeby inni, w jakiś sposób, nas podziwiali. To słowo strasznie słabo brzmi, ale ten podziw równa się akceptacja; przynależność do jakiejś grupy, imponowanie albo wzbudzanie podziwu wśród rodziców; chcielibyśmy, żeby byli z nas dumni. Tak samo dziewczyna, żona, dzieci. To właśnie najbardziej widać na zawodach. Wszelkie zawody triathlonowe albo jakieś wyścigi kolarskie to często jest taka „rewia” emo…
Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jak to nagrywam jest wtorek, 12 lipca. Byłem na drugim w swoim życiu, można powiedzieć, urlopie – takim prawdziwym – i chyba, wydaje mi się, że dokładnie rok temu nagrywałem identyczny podcast. Być może będę się powtarzać co do joty, w kwestii swoich wrażeń po spotkaniach z Wami, w ramach PrawiePro Touru, bez względu na to, czy jest to ten górski, czy są to takie jednodniowe spotkania, jakie mają miejsce w Gliwicach, w Bydgoszczy, w Warszawie, czy w Trójmieście. Przez cały czas, po prostu, nie mogę wyjść z podziwu, dokąd kolarstwo jest w stanie zaprowadzić ludzi i do jakich wniosków można dojść, po poznaniu naprawdę fantastycznych osobistości, które bardzo często, osoby niewtajemniczone, postrzegają przez pryzmat tego, że po prostu jeżdżą na rowerze i się uśmiechają. Teoretycznie w tym nie ma żadnego sensu; po co jeździć donikąd? Po co startować w zawodach, w których do wygrania nie jest właściwie nic, oprócz izotoniku, który na trasie można pomylić z wodą ,wylewając go na twarz podczas biegania, oraz medalu. A żeby odkryć sens tego wszystkiego, musiało minąć naprawdę dużo czasu, i w życiu wielu z nas musiało się wydarzyć wiele przykrych rzeczy, żeby zacząć doceniać właśnie to, że mamy ten sport, i że jest to pasja, która pozwala nam właśnie funkcjonować, na co dzień katalizując złe emocje. Jednocześnie jest to bandaż – nie każdą ranę da się zaszyć, nie zawsze każda rana przestaje od razu krwawić i niekiedy lepszy jest bandaż prowizoryczny niż wszystkie te leki, które dają, tylko i wyłącznie, pozorną ulgę. Pasja jest też fantastyczna z tego względu, że właśnie mamy tę możliwość, aby wyjść poza własne ogrodzenie samotności i poznać ludzi, którzy są, bardzo często, podobni do nas; mają podobną genezę, podobne doświadczenia i znalazły identyczny sposób jak ten nasz na to, żeby po prostu odnaleźć sens w swoim życiu, pomimo tego, co się działo, pomimo tego, co ciągniemy za sobą na tym rowerze. Ja, po tych 14 dniach, praktycznie codziennego jeżdżenia z niemal nieznajomymi mi ludźmi, miałem wrażenie, że poznałem mnóstwo osób, które znam od 15 minut, ale które są jednocześnie przyjaciółmi od jednej minuty, nadającymi na dokładnie tej samej częstotliwości, jednocześnie nie zagłuszając się w eterze. Wniosek, do którego ostatnio doszedłem, być może po raz kolejny, jest taki, że w tym wszystkim nie ma znaczenia to kolarstwo. Nawet podczas rozmowy, z nowo poznanym moim nowym guru (bohaterem) Mateuszem, powiedziałem: „wiesz, co, słuchaj, kurde, chyba to nie ma znaczenia, czy my się umówimy wszyscy w czterdzieścioro w Gliwicach z wędkami czy z rowerami, bo bawilibyśmy się dokładnie tak samo” – bo wśród nas nikt nie rozmawia, albo bardzo mało rozmawiamy, tak naprawdę, na temat kolarstwa, na temat rowerów, na temat, chociażby ciuchów, bo pojawiają się do razu zupełnie inne tematy. Dotyczą one tego, w jaki sposób odnalazł Ciebie sport, albo Ty odnalazłeś/odnalazłaś sport? Co Ciebie popchnęło do tego, co się takiego w Twoim życiu stało? Ja mam niezwykle często takie wrażenie, że 6 na 10 osób powie, że coś właśnie wydarzyło się w życiu; coś, co jest pozornie katastrofą, która jednocześnie przeistoczyła się w sposób na skatalizowanie tego, co było kiedyś. Nagle się okazuje, że to jest najlepsza droga do tego, żeby powrócić do normalności i znaleźć balans albo właśnie prowadzić, w miarę higieniczny tryb życia pod względem tym fizycznym, emocjonalnym, psychicznym. Nie wie…
Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Witam w 61 odcinku mojego podcastu. Ostatnio rozmawialiśmy o tym, jak przygotować się do jazdy rowerem szosowym w górach. Właśnie z takiego wyjazdu wracam w ramach „PrawiePro Tour Rytro” – to są takie czterodniowe kolarskie kolonie, które spędzamy wspólnie i tutaj poziom zaawansowania, doświadczenia, nie ma aż tak dużego znaczenia; zawsze udaje nam się znaleźć kompromisy, tak, żeby każdy był zadowolony – ja też jestem bardzo. Ten okres letni, tak jak Wam miałem okazję wspominać na You Tube, jak również na podcaście, staram się wykorzystywać do aktywnej regeneracji mojego mózgu – bardzo tego potrzebuję, więc te wszystkie wyjazdy, wszystkie spotkania w ramach pro touru; te jednodniowe i te kilkudniowe, bardzo mi pomagają. Podobnie jak i temat ostatnio przeze mnie poruszany na You Tubie, czyli wybór nowego roweru. Chyba dawno nie dostałem tak ogromnej liczby pytań dotyczących jakiegoś sprzętu, bo ani kask, ani okulary ani ciuchy nie wzbudzają tyle emocji co, na przykład, nowy rower u siebie, w swojej własnej stajni albo u kogoś. To, siłą rzeczy, rodzi pytania, co się stało z poprzednim? Z Krossem, chociażby. Czy jest to związane z tym, że byłem z niego niezadowolony albo uległ wypadkowi? Nie. Byłem zadowolony, można powiedzieć, że darzę go nadal ogromną sympatią. Przez 13 000 km absolutnie nic się nie stało i jest to rower, który bardzo fanie, bardzo mile mi służył, był niezawodny i wiele razem mieliśmy okazję przejść, ale czasami to jest tak, że przychodzi czas na zmianę, lecz nie z konieczności, tylko i wyłącznie z tego, że człowiek chce żyć. Często zakup roweru może być taką fanaberią, a zawsze, przy tej okazji, wspominam o tym, że jeżeli nas stać to nie powinniśmy sobie odmawiać absolutnie niczego , zwłaszcza w czasach dosyć sporej inflacji. Wiadomo, każdy z nas musi posiadać jakąś rezerwę finansową, ale nie warto jest odkładać i oszczędzać w nieskończoność tak, żeby umrzeć bogatym. Lepiej jest żyć dostatnio, spełniać swoje marzenia, wynagradzać siebie samego niż przez cały czas odkładać nasze plany i marzenia, na kiedy indziej. Ja lubię działać tu i teraz. Podobnie jak miałem okazję wspomnieć na filmie, wspomnę i tutaj, że po dosyć ciężkim okresie przyszedł do mnie mój przyjaciel Karol i zapytał, czy nie chciałbym mieć takiego roweru jak on, bo on jest w stanie załatwić dosyć fajny rabat. Ja się skusiłem głównie ze względu na to, że cały czas, ta technologia w kolarstwie idzie niesamowicie do przodu. Pojawiają się, na przykład, nowe grupy osprzętu, także te elektroniczne, które są poprawione względem poprzednich serii. Tak samo zmieniają się trendy, jeżeli chodzi o samo konstruowanie framesetów, czyli ramy oraz widelca. Geometria, z czasem, staje się, zauważyłem, coraz bardziej agresywna, coraz więcej jest takich rozwiązań, na które, w pierwszej chwili nie zwracamy uwagi, ale które są wstanie nam dostarczyć więcej komfortu, albo, które są w stanie sprawić, że rower będzie nieco szybszy, podkreślając tutaj słowo „nieco”, przykładowo, o 0,5 km/h. Ale w skali sezonu, dwóch lub trzech, to jest w stanie robić sporą różnicę. Podobnie, jak ogromnym dysonansem dla nas może być, chociażby rozwój designu, tego, od strony stylistycznej. To, że coraz popularniejsze jest kompletnie, totalnie wewnętrzne prowadzenie wszystkich przewodów, czy to hydraulicznych, czy to elektrycznych, bądź też pancerzy linek, w taki sposób, że rowery stają się coraz bardziej takie, anankastyczne, estetyczne – nic z niego nam nie wystaje, włącznie z okolicami kierownicy, m…
Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jak to nagrywam jest wtorek. Jest po weekendzie, który spędziłem w Górach Świętokrzyskich. Przy tej okazji także nagrywałem wideo z myślą o początkujących albo z myślą o mnie samym sprzed 6 lat. Byłem człowiekiem, który nie tylko wdrażał się w samo jeżdżenie na rowerze, ale także zyskiwał jedną i tą samą perspektywę jazdy oraz jej kalkulacji, gdzie uważałem, że na rowerze liczy się tylko i wyłącznie średnia prędkość i oby ona była wyższa niż 30 km/h – to jest po prostu taka bariera psychologiczna. Zaraz na samym początku, jeżeli człowiekowi udaje się utrzymać tę wartość, chociażby 30,1 km/h na dystansie 30 km to jest z siebie dumny, zadowolony i uważa, że zrobił postępy. Bo tak, to jest jakiś sukces, tym bardziej, jeżeli ja, podczas swojej pierwszej rowerowej przejażdżki ledwie byłem w stanie utrzymać przelotowe 26 km/h przy 110 kg, tak mniej więcej. Ja myślałem, że to jest wszystko, że więcej w tym kolarstwie nie ma, ono nic więcej nie będzie w stanie nigdy mi zaoferować niż bardzo duży dystans – co mnie oczywiście kręci, jak również bardzo dużą prędkość – co mnie również kręci, zwłaszcza z komunijnym rowerem MTB, który ciężko było rozkręcić do większych prędkości niż te 25 km/h i ciężko było jednego dnia przejechać na nim załóżmy więcej niż 60 km. Mówię o tym z perspektywy dziecka, ale z punku widzenia dorosłego, który kupił sobie szosę, człowiek jest w szoku, że można bez problemu przejechać i 100 km na rowerze po płaskim. Można zrobić wtedy średnią 30 km/h, czujemy się spełnieni i nagle pojawia się propozycja od naszych znajomych: „a chodź, pojedźmy razem w Tatry”. Nie będąc świadomym tego, na co się porywamy, możemy być naprawdę zaskoczeni tym, że ta perspektywa jest kompletnie inna. Mam tutaj na myśli chociażby sposób patrzenia na dystans; jeżeli ktoś z naszych znajomych zaproponuje nam przejechanie w sobotę trasy 60 km, to nie powinniśmy patrzeć na dystans – powinniśmy patrzeć na ilość metrów przewyższenia, które znajdują się właśnie na tej trasie , bo te 60 km może oznaczać, na przykład, 2 000 m przewyższenia, gdzie porównywalnie na tym dystansie, na Mazowszu, metrów będzie 100. Świadczy to o tym, że po drodze czeka nas co najmniej kilka wspinaczek i to określenie jest niemalże dosłowne, gdzie pojedynczy podjazd może zająć nam, na przykład, 1 godz. 10 min. Wyobrażacie sobie? Przez 1 godz. 10 min. jechać pod górę o nachyleniu 8 – 11% jednocześnie 1 000 m przewyższenia. To, jakbyśmy się wdrapali, albo weszli po drabinie na kilometr. Abstrakcyjne prawda? Ale w rowerze to jest właśnie fantastyczne, że odkrywamy tę nową wartość – przewyższenie. Co oznacza 1 000 m przewyższenia na rowerze? Bardzo duży wysiłek, naprawdę. Z tego też względu, te kilometry nie mają znaczenia, bo nagle człowiek się orientuje, że 60 km przejeżdża nie w 2 godz. tylko w 4, i jest z tego powodu szczęśliwy, że tylko w 4, bo gdyby po drodze nie było motywujących nas znajomych, to okazałoby się, na przykład, że wrócimy do naszej bazy wypadowej po 6 godz. Mnie się to też oczywiście zdarzało, zwłaszcza wtedy, kiedy dałem się pierwszy raz namówić, właśnie w taki sposób; kompletnie spontanicznie podejmując decyzję o tym, że zmienię swoją lokalizację, na przykład, na południe Polski podczas weekendu. Myślę, że najbardziej szokujący dla mnie był, nie tyle bardzo wolny upływ kilometrów, tylko to, jak bardzo moje nogi to czują. Jak bardzo czują to moje mięśnie. Jak bardzo muszę siłowo pracować, gdzie okazuje się, że nie jestem w stanie utrzymać kadencji książkowej 90 obrotów korbą…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Niska samoocena jest przyczyną pewnego paradoksu, zarówno w życiu jak i w sporcie. Im mniej w siebie wierzymy, tym bardziej nam się nie udaje, tym mniej jest w nas energii, spontaniczności, uporu i konsekwencji. To z kolei jest przyczyną braku postępów, o których marzymy, albo wręcz uwsteczniania się. Sam przez lata nie potrafiłem tego zrozumieć. Mam czasami wrażenie, że w wielu przypadkach jest to balansowanie na granicy depresji, tkwiąc w błędnych schematach myślowych; „ skoro jestem gruby/gruba, nie umiem przejechać ciągiem 30 km z wymarzoną średnią X, jestem ostatni/ostatnia, do tego nie mogę sobie odmówić dzisiaj czekolady i alkoholu, to oznacza, że jestem beznadziejny/beznadziejna”. My sami jesteśmy dla siebie często najsurowszymi, i w dodatku, bardzo niesprawiedliwymi sędziami, o czym często wspominam w wielu filmach i podcastach; czasami wprost, czasami pomiędzy wierszami – nie bez powodu. Ten problem mnie w ogromnej mierze dotyczył i nadal dotyczy. Ja byłem dzieckiem lat 90, z którego się śmiano albo dokuczano – taki wycofany introwertyk, samotnik z konieczności. Koledzy nie przychodzili do mnie grać na Amidze, bo po prostu jej nie miałem, tak samo jak dobrych ciuchów, ocen w dzienniku albo markowej czapeczki z daszkiem. W dodatku pisałem lewą ręką, co było mi w kółko wypominane. Odmieniec. Nikt mnie nie chwalił, tylko zawsze wytykano mi braki. Te okoliczności rozjeżdżają całkowicie ludzką psychikę na kolejne dekady. Teraz się nie dziwię, że mając 25 lat nadal uważałem siebie za gorszego, dlatego moja podświadomość powtarzała: bez sensu, to się nie uda, nie ma sensu zaczynać skoro i tak odniosę porażkę, a nawet, jeśli zrobię ten pierwszy krok, to pewnie zaraz się wycofam, bo samemu sobie będę próbować udowodnić, że faktycznie się do tego nie nadaję. Tak jak zły nauczyciel z podstawówki – wytknę wyłącznie błędy. To nic, że gdzieś po drodze nadarzył się jakiś sukces szkolny, zawodowy czy też sportowy – to nic niezwykłego – tak ma być, masz odnosić wyłącznie same sukcesy, a za każde, choćby najmniejsze potknięcie będziesz strofowany. Tak, wtedy dopiero zwrócisz na siebie uwagę. Twoja dzisiejsza próba podjechania tego wzniesienia zasługuje na ocenę dostateczną z minusem – moment: „ja dopiero jestem początkujący, mam prawo nie być doskonały, ja dopiero się uczę, jak na kursie na prawo jazdy; przez pierwsze godziny mam prawo zapominać o sprzęgle, mam prawo być wolniejszy od całej reszty” . Tak należy postrzegać to obiektywnie. Tylko, że osoba z brakiem wiary w siebie nie potrafi być obiektywna względem siebie – jak ja. Ja widziałem zawsze tylko swoje wady, nie doceniałem małych postępów. Analogicznie robią często rodzice pytając, niby żartobliwie: „a dlaczego nie 5?” Tymczasem ocena dostateczna też, w wielu sytuacjach jest dobra, niekiedy nawet bardzo dobra; nie jest idealna, ale wystarczająco dobra na tym etapie rozwoju wiedzy, umiejętności i osobistych predyspozycji. Ja wiem, że w dzieciństwie często nie daje się prawa do popełniania błędów, jednak nie jest to, moim zdaniem, prawidłowe podejście. Należy dawać sobie i innym, także dzieciom, mandat do odnoszenia porażek i przez to się ich nie bać, stopniowo starać się ich unikać. To jest clou, którego nie potrafiłem przez lata zrozumieć, oczekując od siebie wspomnianego już perfekcjonizmu. Nigdy nie zbliżysz się do wyimaginowanego, nieistniejącego w rezultacie ideału, póki nie dasz sobie szans na bycie nie doskonałym. To jest, moim zdaniem, sposób na wybrnięcie z błędnego koła na skutek, którego uparcie z…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Pewnie nie raz słyszeliście o czymś takim, co nazywa się „załamanie nerwowe”. Czasami zdarzają się takie sytuacje w życiu, kiedy mamy wrażenie, że wszystko wymyka nam się spod kontroli; kiedy mszczą się na nas popełniane błędy albo, kiedy ktoś umiera, albo kiedy tracimy pracę i spełniają się jedne z najgorszych scenariuszy w naszym życiu, bez względu na to, czy jest to nasza wina, czy też nie. Może dojść do tego, że się załamiemy albo odezwą się w nas duchy z przeszłości, które wcześniej mieliśmy już okazję odpędzić z naszej głowy. Mam tutaj na myśli: depresję, zaburzenia lękowe, nerwice albo bardzo często połączenie tych wszystkich rzeczy. Nie raz już tego doświadczałem: TRZYKROTNIE. Trzykrotnie zdarzyło się w moim życiu tak, że nie byłem w stanie normalnie funkcjonować na skutek załamania nerwowego albo na skutek nasilenia się objawów, które wróciły po latach a były uśpione. W przypadku tych chorób objawy są na tyle silne, że ciężko jest sobie z tym poradzić. Człowiek po prostu się załamuje nie wychodząc z łóżka przez tydzień; nie chce Ci się jeść, nie chce Ci się pić, nie umiesz leżeć, nie umiesz spać, nie umiesz pójść do pracy, nie potrafisz, a nawet nie powinieneś/aś prowadzić samochodu ze względu na to, że Twoja forma psychiczna nie pozwala na to, żeby żyć. Człowiek w takiej sytuacji jest niemalże sparaliżowany życiowo i po części także fizycznie. Ciężko jest, ze względu na swój bardzo kiepski stan psychiczny ruszać się, także w sensie tym fizycznym – wszystko Tobie sprawia ból. Jeżeli ktoś tego nie doświadczył, to życzę, żeby nigdy tego nie musiał doświadczać, a jeżeli ktoś przeżył coś takiego w swoim życiu, to zapewne wie, o czym myślę. To jest, w przypadku słabych jednostek, takich jak ja, naturalna reakcja umysłu oraz ciała na bardzo silny bodziec stresowy. To jest coś, czego przez całe swoje życie bałem się, boję i zapewne, jeszcze przez długi czas, będę się bać. Z drugiej strony, jeżeli ziści się tan najczarniejszy scenariusz, ten najgorszy koszmar naszego życia, kiedy mamy wrażenie, że gorzej już być nie może, wówczas stajemy się w przyszłości dużo mocniejsi, uodpornieni na wiele różnych rzeczy. W końcu przestajemy narzekać na mniej istotne problemy, bo one, w porównaniu z innymi problemami, których doświadczaliśmy, albo doświadczamy, nic nie znaczą. Jednak dziś nie o tym. Dzisiaj chciałem Wam powiedzieć, że z takiego stanu załamania trzeba próbować w jakiś sposób wyjść, chociaż tak ciężko jest wrócić do normalności. Chociaż tak ciężko jest nawet zaparzyć sobie rano kawę, którą tak bardzo lubiliśmy, choć nic nie sprawia nam już totalnie przyjemności, ponieważ uważamy, że nic nie ma sensu, albo na nic nie zasłużyliśmy. Ogromnym wysiłkiem, niemalże nadludzkim jest, mimo to, nie poddać się. Początkowo zachować pozory normalnego funkcjonowania, zmusić się i pójść do tej pracy, zmusić się i pójść do sklepu po bułki, żeby zjeść cokolwiek. Oczywiście, na skutek tak silnych bodźców, kiedy wydarzy się jakaś tragedia w naszym życiu, kompletnie nie myślimy, chociażby o sporcie. Też już tego doświadczyłem. Człowiek regularnie uprawiający sport nagle przestaje być aktywny, bo nie jest w stanie. W rzeczywistości, w takiej sytuacji oderwanie się od tych swoich codziennych rytuałów czy od planu treningowego, jest najgorsze, co możemy sobie zrobić – mówię to z perspektywy swoich własnych doświadczeń. Pomimo tej beznadziejnej sytuacji powinniśmy pamiętać, że jest jeszcze ten sport, jest jeszcze ta nasza enklawa, do której powinni…
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Niska samoocena jest przyczyną pewnego paradoksu w życiu i sporcie. Im mniej w siebie wierzymy, tym bardziej się nam nie udaje. Tym mniej w nas energii, uporu, konsekwencji. To z kolei jest przyczyną braku postępów, albo wręcz uwsteczniania się. Sam tego przez lata nie potrafiłem zrozumieć. Mam czasami wrażenie, że w wielu przypadkach jest to balansowanie na granicy depresji tkwiąc w błędnych schematach myślowych. Bo skoro jestem gruby(a), nie umiem przejechać ciągiem 30 kilometrów ze średnią X, jestem ostatni(a), a do tego nie mogę odmówić sobie dzisiaj czekolady i alkoholu to oznacza, że jestem beznadziejny(a). My sami jesteśmy dla siebie często najsurowszymi i w dodatku niesprawiedliwymi sędziami o czym często wspominam w wielu filmach i podcastach. Nie bez powodu, bo ten problem mnie w ogromnej mierze dotyczy. Ja byłem dzieckiem z którego się śmiano, albo dokuczano. Wycofany introwertyk, samotnik z konieczności. Koledzy nie przychodzili do mnie grać na Amidze, ponieważ jej nie miałem. Tak samo jak dobrych ciuchów, ocen w dzienniku albo markowej czapeczki z daszkiem. W dodatku pisałem lewą ręką co było mi w kółko wypominane. Odmieniec. Nikt mnie nie chwalił, tylko zawsze wytykano mi braki. Te okoliczności rozjeżdżają całkowicie ludzką psychikę na kolejne dekady. Teraz się nie dziwię, że mając 25 lat nadal uważałem siebie za gorszego. Dlatego moja podświadomość zawsze powtarzała „bez sensu, to się nie uda”. Nie ma sensu zaczynać, skoro i tak odniosę porażkę. A nawet jeśli zrobię pierwszy krok to zaraz się wycofam, bo samemu sobie będę próbować udowodnić, że faktycznie się nie nadaję. Tak jak zły nauczyciel z podstawówki – wytknę wyłącznie błędy. To nic, że gdzieś po drodze nadarzył się jakiś sukces szkolny, zawodowy czy sportowy. To nic niezwykłego. Tak ma być. Masz odnosić wyłącznie same sukcesy, a za każde, choć najmniejsze potknięcie będziesz strofowany. Twoja dzisiejsza próba podjechania tego wzniesienia zasługuje na oceną dostateczną z minusem. Moment! Ja jestem początkujący, mam prawo nie być doskonałym. Ja dopiero się uczę. Jak na kursie na prawo jazdy – przez pierwsze godziny mam prawo zapominać o sprzęgle. Mam prawo być wolniejszy od reszty. Tak postrzegać należy to obiektywnie. Tylko, że osoba z brakiem wiary w siebie nie potrafi być obiektywna. Jak ja. Ja widziałem zawsze tylko swoje wady. Nie doceniałem małych postępów. Analogicznie robią często rodzice pytając niby żartobliwie „a dlaczego nie piątka”. Tymczasem ocena dostateczna też jest w wielu sytuacjach dobra. Nie jest idealna, ale wystarczająco dobra na tym etapie rozwoju wiedzy i umiejętności. Ja wiem, że w dzieciństwie często nie daje się prawa do popełniania błędów, jednak nie jest to prawidłowe podejście. Należy dawać mandat do odnoszenia porażek i się ich nie bać. Stopniowo starać się ich unikać. To jest clou, którego nie potrafiłem przez lata zrozumieć, oczekując od siebie wspominanego już perfekcjonizmu. Nigdy się nie zbliżysz do wyimaginowanego, nieistniejącego w rezultacie ideału, póki nie dasz sobie szans na bycie niedoskonałym. To jest moim zdaniem sposób na wybrnięcie z błędnego koła na skutek którego uparcie zacząłem walczyć o swoje marzenia i cele. Zmianę wyglądu, pracy akceptację i pewność siebie. Zrozumiałem, że mogę się zbliżyć do perfekcji, jednak idealny nie będę nigdy. Jestem prawie dostateczny i to wystarcza do tego, aby realizować swoje marzenia i uwierzyć, że zasługuję na bycie szczęśliwszym. Zasługuję na to, aby kupić wymarzony rower, mieć swoje zdanie, niekiedy niepoprawne, zmieniać je i nadal popełniać błędy. Na tej kanwie udało mi się zbudować lepszą formę a także uwierzyć w to, że uda mi się na przykład zmien…
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Ten podcast nagrywam drugi raz przez swoje gapiostwo i przez swoją dekoncentrację, która towarzyszy mi przez ostatnie dni. To jest 56 odcinek mojego podcastu. Spoglądam na zegarek – jest 02.03.2022 r., czyli siódma doba inwazji na Ukrainę. Jestem ciekaw, czy jak za rok wrócę do tego podcastu, to okaże się, że moje optymistyczne, pocieszające słowa bardzo rozminęły się z prawdą, czy też nie. Stąd myślę, że warto jest, właśnie dzisiaj, stworzyć dla Was ten kawałek pliku mp3, który jest też po części cyfrowym zapisem historii. Każdy z nas buduje w jakiś sposób historię, chociaż akurat teraz zabrzmiało to bardzo górnolotnie, ale ta historia rozgrywa się na naszych oczach i wersalikami będą te dni zapisane w historii na wieki. Dwa lata temu myśleliśmy, że będzie to pandemia – NIE – wydaje mi się, że to nie jest największy problem, z jakim mieliśmy okazję mieć styczność na przestrzeni ostatnich dekad. Nie chcę, żeby to brzmiało negatywnie, pesymistycznie. Nie chcę też w Was wzbudzać dodatkowego lęku. To, co staram się robić, to znajdować zawsze dobre strony nawet tych najgorszych wydarzeń; życie mnie tego, przez cały czas uczy, że czasami to, co wydaje nam się tragiczne, owszem, tragiczne jest, ale czasami zdarza się po coś. Tak być może jest, że Ukraińcy walczą o lepszą, bardziej zjednoczoną Europę. I tego im życzę: żeby oni byli, już za chwilę, prawdziwą częścią tej Europy, w pełni niepodległą, niezależną i moim największym marzeniem jest to, żeby ktoś w Rosji, tam na szczycie, poszedł po rozum do głowy. Trzymam za to gorąco kciuki. Tak samo jak trzymam kciuki za Chiny, żeby się odwróciły od Putina, bo być może to jest jedyny kraj, który jest w stanie teraz wywrzeć faktycznie mocny wpływ na dalsze kroki i na dalsze decyzje. Mówiąc o skutkach ubocznych negatywnych rzeczy, chciałbym zwrócić uwagę na to słowo JEDNOŚĆ albo SOLIDARNOŚĆ , którego się w Polsce coraz mniej używa ze względu na to, że ono uległo denominacji na skutek bardzo wielu różnych, bardzo negatywnych rzeczy, które były związane właśnie ze słowem „solidarność” na przestrzeni ostatnich lat w Polsce, gdzie często to słowo było elementem budzącym różnego rodzaju, całkiem niepotrzebne podziały. W każdym razie JEDNOŚĆ , każdej jednej jednostki, każdego jednego człowieka, każdego jednego narodu, każdego jednego narodu, każdego jednego polityka na froncie zachodnim sprawia, że z tego buduje się bardzo duża presja, bardzo potrzebna teraz, dająca, przede wszystkim, bardzo dużo siły i podnosząca morale tym, którzy walczą, de facto , za nas, myślę, że zwłaszcza za Polskę i kraje bałtyckie. Właśnie Europa albo Świat, współczesna ludzkość zachodniego, cywilizowanego Świata, potrzebowała takiego otrzęsienia, był potrzebny ten kop, który miał i ma na celu podbudowanie tych swoich własnych wartości, którymi rządzi się zachodni Świat, zapominając jednocześnie o podziałach, często bardzo partykularnych, których doświadczaliśmy przez ostatnie dekady, być może ostatnie trzy, które udało się zakopać na przestrzeni ostatnich dwóch dni. Jak wiele różnych krajów zmieniło swoje podejście, swoją politykę? Jak wiele osób było skłonnych do tego, żeby przeprosić niemrawo za swoje decyzje, za swoją strategię, za podmioty, za którymi lobbowano? To jest niesamowite. To samo widać w Polsce, w Polakach. My, jako naród też się zjednoczyliśmy i zapomnieliśmy o tych podziałach, bo w końcu nic tak nie łączy jak wspólny wróg. To jest kolejna dla nas nauczka, żebyś…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Sytuacja wokół Ukrainy uległa ogromnemu zaognieniu. Wszyscy czujemy się zlęknieni, smutni. To w pełni normalne. Powinniśmy w takich momentach się jednoczyć, okazywać empatię i choćby najmniejsze gesty. Czym innym jest jednak racjonalne i adekwatne podejście w trudnych czasach, a czym innym katastrofizm paraliżujący nasze życie oraz najgorszych. Uspokajam i tłumaczę, aby unikać paniki, dezinformacji, nie jechać na stację benzynową tankować do reklamówek. Śledźmy bieżącą sytuację, jednak nie poświęcajmy na to całych dni chłonąc negatywne, tragiczne i przykre komunikaty. Najważniejszy jest balans oraz starać się nie zmieniać codziennej rutyny. To wszystko po to, aby nie wyrządzać samym sobie krzywdy psychicznej, której konsekwencje będziemy czuć przez długi czas. Trenujmy, pracujmy gorliwie na rzecz PKB Polski oraz naszych Sojuszników. Oszczędzajmy gaz i paliwo. Wybierajmy czynnie w wyborach odpowiedzialne władze, które chcą nas jednoczyć, nie dzielić. Wystrzegajmy się obcowania z katastrofistami, nacjonalistami oraz wszelkimi ludźmi o skrajnych poglądach. Polegajmy na swojej inteligencji i samodzielnie wyciągajmy wnioski. Czytajmy, ale dywersyfikując źródła. Stosujmy ograniczone zaufanie względem mediów oraz social mediów. Tylko to może nas uratować i sprawić, że nie podzielimy losu wschodu. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Nie zwracajcie dzisiaj uwagi na moją dziwną dykcję. Jestem świeżo po wizycie u stomatologa, ale być może powinienem ją odwołać ze względu na inwazję, która miała miejsce na Ukrainie. Być może nie powinienem trenować teraz, być może powinienem zmienić swoje różne decyzje ze względu na niepewność, ze względu na doniesienia medialne, przez które wczoraj zdecydowałem się zmienić swoje codzienne plany chcąc przez cały czas siedzieć przed telewizorem albo, co chwilę zaglądać na strony portali informacyjnych. Tak łatwo jest, moim zdaniem, przesiąknąć negatywnymi komunikatami, które nam nie służą. Wiem, że to jest troszeczkę egoistyczne podejście , jednakże jest różnica pomiędzy szczerą empatią, pomiędzy współczuciem, pomiędzy okazaniem czynnego wsparcia narodowi ukraińskiemu w postaci uczestnictwa w jakiejś zbiórce, w postaci chociażby wyrażenia swojego sprzeciwu w sposób werbalny, niewerbalny w social mediach. Czym innym jest obserwować, czym innym jest posiadać własne zdanie a zupełnie czym innym jest sparaliżować swoje własne życie, swoją własną psychikę, będąc w sposób bardzo czynny bombardowanym negatywnym przekazem. Jest bardzo dużo prostych przykładów, które są w stanie nam to uzmysłowić, że odpowiednia, katastroficzna retoryka jest w stanie wpłynąć na nasz stan psychiczny dziś, tu i teraz, sprawiając, że ktoś z nas faktycznie dzisiaj pójdzie stać 2 godziny w kolejce po to, żeby dotankować brakującą ¼ zbiornika paliwa. Być może, ja kogoś byłbym w stanie także skłonić do tego, żeby zatankował nawet do reklamówek, bo takie obrazki miałem okazję wczoraj widzieć. W tym miejscu nachodzą mnie różnego rodzaju analogie sprzed dwóch lat, z wiosny 2020, kiedy to, na skutek dezinformacji, na skutek histerii, paniki, ludzie nawzajem przestrzegali samych siebie przed blokadą miasta; proszę cię Leszku, nie jedź dzisiaj do pracy, ponieważ zamykają Warszawę. Dlaczego? Ponieważ 50 osób zachorowało. Mam wrażenie, że czasami społeczeństwo nie wyciąga wniosków po różnych doświadczeniach. To akurat także dzisiaj jest aktualne ze względu na to, że często podlegamy dezinformacji, albo nie weryfikujemy źródeł, z których korzystamy chcąc dokopać się do różnego rodzaju plotek albo do informacji, k…
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj będzie o startowaniu w różnych zawodach. Bardzo dużo osób pyta mnie o to, gdzie będę startował, na jakich dystansach, skąd mam informacje o poszczególnych imprezach, czy są one również dla początkujących – i zawsze odpowiadam: OCZYWIŚCIE. Starować możesz zawsze, bez względu na to jak wyglądasz, jaki masz rower, ile masz pieniędzy. ZAWSZE WARTO. Żałuję, że tak długo wstrzymywałem się z własnym debiutem. Wiem, dlaczego tak się stało i dzisiaj mogę się podzielić z Wami wnioskami, które wyciągnąłem. To będą te same wnioski, które przekazałbym sobie w przeszłości, kiedy nie wyglądałem jak prawdziwy sportowiec. Moim zadaniem, głównym problemem jest porównywanie się do świecznika. Niepotrzebnie. Startuje wiele osób, które dopiero zaczynają ze sportem w ogóle. Bez względu na to, czy to będzie wyścig kolarski, duathlon czy nawet triathlon – warto próbować . Nagrałem niejedno wideo na ten temat, jednak nie poruszałem go w ramach podcastu, w trakcie, którego mogę się bardziej wygadać, na temat moich poglądów, które posiadam dzisiaj, za sprawą zdobytych doświadczeń. Pamiętam doskonale swój debiut chociażby na wyścigach szosowych. Bardzo przeżywałem wtedy te kilometry, i było to dla mnie duże rozczarowanie. Nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać, jakie powinienem mieć oczekiwania względem siebie, na tym etapie, i na co w ogóle się porywam. Mnóstwo osób skrywa w sobie perfekcjonizm. Uważam, że to „zaburzenie” lub „spaczenie” wypacza sport i nie pozwala iść za własnymi marzeniami, ponieważ sprawia, że boimy się tego, jakie zajmiemy miejsce lub, że odpadniemy z głównej grupy i będziemy kończyć zawody sami. Boimy się, że jeżeli już się zapisujemy, to zapiszemy się na najdłuższy dystans od razu, tak jak najlepsi. I to jest właśnie taki schemat zerojedynkowy. Albo najdłuższy dystans, maraton, 10 pętli albo wcale. NIEPRAWDA. Zazwyczaj na każdych zawodach można sobie wybrać grupę, dystans i w przypadku triathlonu, nie musi to być pełen Ironman, to nie musi być połowa, a nawet ¼. Pobiegnij sobie na 1/8. Sprawdź, jak to wygląda technicznie, jakie są Twoje mocne i słabe strony i nie oczekuj od siebie zbyt wiele. Możesz być ostatni/ostatnia – to też się może zdarzyć. Na własnym debiucie jedynym celem jest ukończenie zawodów bez względu czy w limicie czasu, czy nie. I mówię to z tego względu, że podczas mojego pierwszego wyścigu szosowego myślałem, że dojadę z główną grupą, przejadę z nimi 110 km, bo taki sobie obrałem dystans tymczasem po 10 km okazało się, że nie dam z nimi rady. Nawet na kole. Brakowało mi wtedy techniki. Gdybym wybrał krótszy dystans, mógłbym poznać swoje słabe strony bez frustrowania się, że mam do przejechania solo 90 czy 100 km. Było mi wstyd, że strażacy zamykali ruch specjalnie dla mnie, kiedy jechałem za główną grupą ocierając łzy wstydu, frustracji, rozczarowania. Wtedy spełnił się najczarniejszy scenariusz, którego się obawiałem, gdy decydowałem się na swój debiut. Dwa lata się zastanawiałem nad startem, czas uciekał a wraz z nim bardzo cenne doświadczenia. Każda taka impreza ma w sobie niesamowitego ducha. Każdy start to koncentrat doświadczeń – jak jedzenie miodu bez rozcieńczania w wodzie. W trakcie 2 godzin imprezy można zmienić całkowicie sposób patrzenia na sport ogółem. Można jeszcze bardziej go odkryć, zdobyć więcej motywacji, żeby intensywniej pracować nad brakami. Nie można zwracać uwagi na sprzęt na takich imprezach, bo startują w nich zawodnicy sponsorowani lub posiadający nieograniczone fundusze. Nie oznacza to wcale, że będą oni lepsi o tyle, o ile mają droższy rower.…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj będzie o higienizacji życia; snu, pracy i życia oraz o popełnianych błędach. Nagrywając podcasty unikam retoryki coachingowej, ale wiem, że czasami, przez przypadek, mogę tak brzmieć. To, o czym opowiadam to często moje własne problemy lub zaburzenia, z którymi walczyłem, lub walczę. Dzisiaj dosyć istotne zagadnienie, z którego często nie zdajemy sobie sprawy, tak samo jak ja nie zdawałem sobie sprawy, przez naprawdę długie lata… higiena Higiena – to nie tylko branie prysznica, posiedzenie w wannie lub zamiatanie kurzu w naszym domu, ale jest to również czyszczenie naszego własnego łba . Tak samo jak łańcuch w rowerze należy okresowo wyczyścić i nasmarować, podobnie jak cały rower – to samo tyczy się naszej głowy. Wiele jest analogii i powiązań ze sportem w tym temacie. Wynika to między innymi z wielu terapii, przez jakie w swoim życiu przechodziłem, po to, żeby zdać sobie sprawę z pewnych błędnych schematów, które uniemożliwiają mi często, normalne funkcjonowanie, przez co rodzi się u mnie, i rodziło wiele różnych frustracji. Higienizacja życia to robienie sobie porządków w różnych sferach. Krok nr 1 – sen. Musicie sobie zdawać sprawę, że przez długie lata byłem „nocnym markiem”, chodzącym spać o 3-4 godz. nad ranem. Potrafiłem spać do godz. 12, gdy do pracy miałem na godz. 14 i przez to nie byłem ani szczęśliwy, ani zadowolony z siebie. W związku z takim patologicznym snem, bardzo dużo musiałem w życiu przecierpieć. Nie zdawałem sobie sprawy, że nerwica lękowa w połączeniu z późnym kładzeniu się spać to nie jest nic fajnego. Podobnie, jak dzwoniące od 9 rano telefony, kiedy jesteśmy półprzytomni i właśnie tacy odbieramy te połączenia. Okazuje się, że sen pomiędzy 8-12, ostatnie 4 godziny, nie jest zbyt efektywny, zwłaszcza z tego względu, że wszystko wokół nas już funkcjonuje normalnie a my próbujemy dospać do tej nienormalnej godziny. Bardzo często miałem z tego względu zaburzenia snu, które uniemożliwiały mi zaśnięcie normalnie o godz. 23 czy północy i obudzenie się o godz. 7-8 rano. Dużo rzeczy przelatywało mi między palcami właśnie dlatego, że byłem nieczynny przez pół dnia. Myślałem, że to nocne siedzenie jest fajne, i że to jest sposób na to, żeby mieć własny sposób na nietypowy cykl dobowy, kiedy funkcjonujemy wtedy, kiedy inni śpią. No nie. Jeżeli nie jestem maszynistą, lekarzem, policjantem to powinienem się zmotywować do tego, żeby chodzić spać wtedy, kiedy należy i żeby nasz zegar biologiczny był jak najbardziej ustabilizowany, – czyli HIGIENICZNY Higieniczny tryb życia, to jest taki tryb, kiedy każdego dnia chodzimy spać i wstajemy o zbliżonych porach. Aktualnie staram się nawet w weekendy, choć nie zawsze się to udaje, unikać takich sytuacji, że wstanę dużo później niż normalnie. Im później wstanę, tym później pójdę spać. To w konsekwencji powoduje u mnie, pojawienie gorszej formy psychicznej i fizycznej. Jeżeli spałbym nieregularnie, lub sen nie wynosiłby 7-8 godzin, ale to już są osobiste predyspozycje, to uzyskiwałbym dużo gorsze wyniki w sporcie. Dlatego, pierwszą rzeczą, którą w swoim życiu uporządkowałem, był sen. Nie ukrywam, że pomogła mi w tym farmakoterapia, którą przechodziłem 2 albo 3 lata. Były to substancje stabilizujące sen. Miałem wtedy za zadanie kłaść się spać o tej samej porze, bez względu na to, czy mi się chce, czy nie. Chodzę spać o godz. 23 a najpóźniej o północy i staram się przespać 8 godzin. Czasami trzeba zmus…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Niemal, co roku nagrywam materiał dotyczący postanowień noworocznych jednak dzisiaj zrobię to w nieco innym kontekście. Na skutek swoich doświadczeń i postanowień noworocznych, dziś stałem się ich przeciwnikiem a nawet odradzam robić postanowienia noworoczne dotyczące swojej wagi, wyglądu czy odchudzania. JEŻELI CZEGOŚ BARDZO CHCEMY, TO NIE ODKŁADAJMY TEGO NA JUTRO ALBO NA PRZYSZŁY ROK. Nie chodzi tutaj, że przez całe życie człowiek musi sobie odmawiać wszystkiego – bo tak się nie da. Jedyne, co można zrobić, i to nie na skutek postanowień noworocznych, to zmiana swoich nawyków żywieniowych albo jeszcze, czego ja przez długi czas nie kumałem, tego, co kupuję. Postanowieniem noworocznym nie powinno być to, że ja schudnę, tylko to, że będę się edukować, ale już od dzisiaj. Będę sprawdzać, co wrzucam do swojego wózka sklepowego, ile kalorii mają niby zdrowe rzeczy, które kupujemy na co dzień, bo myślimy, że są zdrowe. Ktoś zadaje pytanie: a jak to jest z tym musli? I wrzuca mi opakowanie ulubionego musli z Biedronki, którego już nie kupuję. Okazało się, że tam jest syrop glukozowo-fruktozowy, dosypka cukru i w sumie ma tyle samo kalorii, co paczka chipsów. Dużo jest takich rzeczy, nad którymi ubolewam, i do których nie wracam, albo wracam niezwykle rzadko. To nie jest jednak kwestia postanowień noworocznych. Dla mnie jedynym postanowieniem to jest: nie wracać do tego, co kiedyś było i poprawiać swoje wyniki w sporcie. Ale tylko dla swojej własnej satysfakcji. Najwięcej zyskałem, jeżeli chodzi o rezultaty sportowe, redukując swoją wagę. Na samym początku myślałem, że żeby być szybszym, muszę więcej trenować i nic nie muszę zmieniać w swojej diecie. Nie wiedziałem tego, że ważąc 103 kg, liczy się współczynnik mocy do masy a nie samej mocy. Kiedyś postanowiłem z Nowym Rokiem, że będę chodzić więcej na siłownię, przejdę na dietę i zawsze kończyło się to pod koniec stycznia. Powielało się to z tym samym schematem, który co roku obserwuję w klubach fitness, tzn. jeżeli chciałbym pójść na basen 5 stycznia to muszę zaparkować 400 m od basenu a w połowie lutego wszystkie miejsca są wolne. Ludzie po prostu zniechęcili się tym nagłą zmianą o 180° w swoim życiu, czy to na talerzu, czy też organizując sobie każdy kolejny dzień. Zauważyłem, że to jest tak: chciałem nadrobić w 4 dni – 4 lata zaniedbań, albo w 10 dni – 10 lat. I wtedy właśnie pojawia się kontuzja albo jemy skrajnie za mało, albo trenujemy skrajnie za dużo w stosunku do poziomu naszego aktualnego zaawansowania. Potem będzie nam się to kojarzyło tylko z bólem, cierpieniem i kontuzjami. Nigdy nie udało mi się schudnąć, wychodząc z tego typu założenia. Okazało się, że to, co działa, to codzienne licznie kalorii i nawet notowanie tego, co jem i planowanie codziennego deficytu – niech to będzie np. 700 cal/dzień. To, co można zrobić już dzisiaj, to kupić sobie wagę, która będzie nas pilnowała każdego dnia i kontrolować masę. Tak jest, zwłaszcza w grudniu, że mówimy, że nawet przez miesiąc nie będziemy stawać na wadze; po co się denerwować. Warto kupić wagę smart, która pokazuje poziom tkanki tłuszczowej nawet, jeśli pokazuje z błędem, ale zawsze z tym samym błędem. Bardzo często jest tak, w przypadku wielu osób, że przeszkodą w osiągnięciu wymarzonej wagi jest alkohol . Im więcej rozmawiam na ten temat, tym bardziej dochodzę do wniosku, że bez ogarnięcia kwestii alkoholowych, nie jesteśmy w stanie zrobić kolejnego kroku. Niestety, wszystko jest niweczone przez alkohol. Tak samo było u mnie.…
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Ostatnio miałem dużo jeżdżenia, sporo pracy i pomyślałem, że względu na higienę Waszych uszu, po wrzuceniu podcastu, który trwał półtorej godziny, dobrze będzie Wam dać odpocząć od siebie. Nadrabiam zaległości, które były spowodowane tym, że po raz kolejny byłem na Śląsku, gdzie odwiedziłem bardzo ciekawego człowieka, i okazało się, że chyba mojego trenera, Dawida. Przyjechałem do niego, żebyśmy sobie wspólnie pojeździli na Zwifcie. To był czwartek. Zapytałem Dawida, który to jego trening w tym tygodniu a on odpowiedział, że piąty lub szósty. Zrobiło mi się trochę głupio, bo ja siedzę trzeci raz na rowerze. Jak jest taka aura, to czasami jest mi ciężko wytrwać w rytmie treningowym, i czasami jest tak, że robię sobie troszeczkę zaległości przed weekendem. Potem staram się to wszystko nadrabiać, żeby trzymać się w ryzach ustalonego celu tygodniowego czy miesięcznego. To jest ważne, bo potem wszelkie odstępstwa się mszczą. Im bardziej zbaczamy z dobrej drogi, tym trudniej jest później wrócić i tym bardzie potem jesteśmy sfrustrowani, że nam się nie udaje. Jeżeli sobie zrobimy jeden dzień nieplanowanej przerwy to jakoś damy radę. Drugi, trzeci, czwarty to już jest znak ostrzegawczy, że powinniśmy sami siebie przywołać do porządku, ponieważ potem będziemy bardziej skłonni do tego, żeby robić sobie przerwy na przykład od zdrowego żywienia. Mniej trenując jesienią można dostrzec zmiany w sposobie naszego myślenia i patrzenia na świat. Produkujemy wówczas mniej endorfin, przez co mamy większe skłonności do bycia smutnym czy zestresowanym, pojawiają się zaburzenia snu. Z tego też względu, jeżeli ja jestem ze sobą dogadany, że u mnie tego treningu jest przykładowo 8 godzin w tygodniu, to mam to ogarniać. Jeżeli mam jedno dłuższe wybieganie w ciągu 7 dni, to też staram się to zrobić. Podobnie ma się to do basenu czy ilości sesji treningowych spędzanych na trenażerze zimą. Pomagają mi w tym eventy, które organizuję, współorganizuję lub prowadzę z polską grupą ZTPLCC. Chciałem wrócić do tego spotkania w Oświęcimiu z Dawidem . Pamiętam, że zrobiło mi się wstyd z tego względu, że on jest na innym etapie w czwartek niż ja. Ja się dopiero w tym tygodniu zabieram za robienie treningów, a on już jest w jego szczycie. Pamiętam też drugą myśl. Skoro zjedliśmy już wspólnie tak dobry obiad, to jakoś tym bardziej mi się odechciało: przebierać, zakładać pulsometr, smarować łańcuch, sprawdzać, czy mam dobre ciśnienie lub kalibrację mojego trenażera – bo zabrałem ze sobą cały sprzęt. Przebranie i przygotowanie do jazdy zajęło mi 4-5 min. a Dawidowi z 12 min. i potrzebował do tego pomocy mamy, taty a także brata. Dlaczego? Ponieważ Dawid jest po porażeniu czterokończynowym. W wyniku wypadku ma uszkodzony rdzeń kręgowy na wysokości odcinka szyjnego. Przez to nie ma czucia od obojczyka w dół. Jak jeździ na rowerze? Porusza właściwie tylko bicepsami, bo Dawid nie ma nawet chwytu w dłoniach. Rusza samym bicepsem. Jeździ na tzw. handbiku – leżącym rowerze, w przypadku, którego „pedałuje się” za pośrednictwem specjalnych rękawic, które wczepia się w korby. Jemu przygotowanie się do jazdy zajmuje o wiele więcej czasu i ma wiele innych czynności do wykonania. Dla mnie bardzo prostych, które dla niego są wyzwaniem albo, do których potrzebuje pomocy kogoś innego. Było mi wstyd, że narzekam na to, że muszę włączyć wiatrak, że muszę zmienić buty albo, że będę musiał przebrać spodenki. Wstyd mi było za każdym razem, od tego czasu, kiedy przeszła mi taka myśl, żeby może dzisiaj sobie…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
1 Historia mojego życia (50) 1:29:24
1:29:24
Reproducir más Tarde
Reproducir más Tarde
Listas
Me gusta
Me gusta1:29:24![icon](https://imagehost.player.fm/icons/general/red-pin.svg)
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Wersja tekstowa tego podcastu: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Wszystko o mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/ Kanał Marcina: https://www.youtube.com/channel/UCFXnfZDnDZ4oEzF2A8CyuDg Cześć. Tutaj Leszek. Do tematu dzisiejszego podcastu natchnął mnie Marcin z kanału „ Marka w necie ”, który zaprosił mnie do rozmowy na temat tworzenia marki osobistej i wydało mi się, że to jest ciekawy temat, i że jest tutaj bardzo dużo wspólnych mianowników ze sportem. Opowiem o tym, które cechy charakteru pomagają, a które przeszkadzają w prowadzeniu firmy i jak to się ma, do jakości naszego życia. Pierwszą działalność gospodarczą otworzyłem w roku 2013. Między 2009 a 2013 r. działałem na freelansie, bo nie osiągałem takich dochodów, które by zmuszały mnie, aby posiadać zarejestrowaną swoją własną działalność gospodarczą. W tym okresie jednocześnie pracowałem na etacie i równocześnie torowałem sobie drogę, która pozwoli mi uciec z niego, żeby nie mieć szefa. Wspominałem podczas tej rozmowy, że ja byłem mega wypalony zawodowo i ta codzienna praca od – do, pomimo tego, że była fajna, ciekawa i skorelowana z moimi pasjami, to jednak po czasie bardzo mnie zmęczyła, głównie ze względu na stres oraz tego, że zmieniały się wtedy relacje na rynku ze względu na konsolidacje, na kryzys gospodarczy w 2008 r., który odbił się bardzo na mediach. Człowiek pracował z takim poczuciem, że być może, jeżeli dzisiaj jest 29 albo 30, jutro dostanie wypowiedzenie. Był taki okres, że bardzo się przejmowałem tym, że pracodawca się ze mną pożegna. Właśnie lęk w połączeniu ze stresem codziennej pracy, bo różnych miałem w przeszłości szefów, spowodował, że starałem się mieć jakiś backup, który będzie zgodny z kolejną moją pasją, jaką były wówczas motocykle. To był przypadek, że kupiłem swój pierwszy skuter. Kupiłem go głównie, dlatego, że bałem się jeździć autobusami, bo tam dostawałem ataków tzw. agorafobii albo klaustrofobii. Te dwa zaburzenia bardzo się u mnie przenikały, a uogólniając, była to po prostu nerwica lękowa. Podróżowanie samodzielnie rozwiązywało wiele różnych problemów i nie narażało mnie na konieczność codziennego korzystania z taksówek. Taki etap w moim życiu także był. Otwarcie własnej działalności, przejście na swoje w 100%, pożegnanie się z etatem, było dosyć trudne dla mnie, ponieważ, mimo tego, że nie mam szefa, to pojawia się ryzyko, że gdy delikatnie zmieni się koniunktura na rynku albo jeden z nielicznych klientów zrezygnuje, to może się okazać, że po prostu nie masz środków do życia. Jednak pełne zaangażowanie i zgodność z własnymi prywatnymi zainteresowaniami pozwalają pracować, tak jak byśmy nie pracowali, ponieważ sprawia nam to RADOŚĆ. Dzisiaj sprawia mi ogromną radość prowadzenie drugiej firmy, jaką jest Prawie.PRO. W dużej mierze wynika to także z uporu, chęci doskonalenia obsługi klienta i obsługi sklepu. To wszystko mnie niesamowicie kręci i to wszystko pozwala mi czuć się szczęśliwym, w tym, co robię każdego dnia i myśleć, wstając rano, co ja będę mógł zrobić takiego, co pozwoli mi się rozwijać. To jest strasznie ważne, podobnie jak w sporcie. Jeżeli jest w nas szczera chęć osiąganie lepszych rezultatów, to zawsze znajdziemy sposób, jak osiągnąć ten cel . To jest bardzo często związane z dosyć sporym zaangażowaniem, dlatego będąc leniwym, albo nie mając w sobie pasji do niczego, nie osiągniemy sukcesu w żadnej dziedzinie. Lekarz, który nie będzie lekarzem z powołania, albo, który będzie przewlek…
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Być może będziecie zaskoczeni tym pogłosem. Jestem w nieco innym miejscu niż zazwyczaj, kiedy nagrywamy podcasty, ponieważ znajdujemy się w studiu treningowym Prawie Pro . Jego sponsorem jest Shimano i marka Elite . Oni umożliwili mi, po prostu wynajęcie i zbudowanie takiego miejsca, ZA CO BARDZO DZIĘKUJĘ, i z czego niesamowicie się cieszę. Z własnych środków, niestety, ale w tym roku jeszcze nie byłoby mnie chyba na to stać. To jest miejsce, które wyposażyłem kompletnie, które wyposażyłem w oparciu o swoje 4 letnie doświadczenie jazdy na trenażerze w okresie jesienno-zimowym i wczesnowiosennym. Miałem okazję też popełnić absolutnie wszystkie błędy i też z tego względu bardzo dużo pytań pojawia się na moim Instagramie, na moim Facebooku, z prośbą o wyrażenie opinii na temat zakupu jakiegoś trenażera, wyboru sprzętu, co skompletować i ile to będzie wszystko kosztowało. I właśnie w formie podcastu, chciałem z wami dzisiaj porozmawiać. Rzecz jasna wszystko tyczy się kasy i tego ile możecie, ile chcecie przeznaczyć na to. Trenażer można, na dobrą sprawę, kupić nowy za 800 zł . Co prawda będzie smart, ale nie będzie interaktywny, czyli będzie specjalna manetka do ręcznej regulacji oporu. To sprawia, że na Zwifcie czy też na Rouvy, albo na innych aplikacjach treningowych, nie jeździ się tak fajnie, ponieważ ten opór nie jest samoczynnie regulowany. Trochę to psuje zabawę, ale z drugiej strony, jeżeli ktoś ma zamiar jeździć raz w tygodniu albo raz na dwa tygodnie, to być może taki trenażer wystarczy, bo mamy do zrobienia jakieś jedno konkretne zadanie albo chcemy po prostu sobie pojeździć, popedałować, przepchnąć nico krwi z nóg do mózgu albo z mózgu do nóg. Powyżej kwoty 1300 zł zaczynają się trenażery z napędem nie bezpośrednim, które już będą, tak naprawdę, w pełni interaktywne, czyli Zwift, Rouvy będzie wysyłać informacje na temat tego, po jakim aktualnie jedziesz terenie, czy zjeżdżać z górki czy podjeżdżasz i będzie samoczynnie regulować ten opór za pośrednictwem systemu elektromagnesów. To jest fajne doświadczenie, to bardzo motywuje do tego, żeby jeździć więcej, jeździ się fajniej, zwłaszcza na jakichś wirtualny ustawkach jest dużo fajnej zabawy. Wadą takiego trenażera za 1300 zł a nie 4000 jest to, że właśnie potrzebujemy tylnego koła naszego roweru. Na tym kole musi znajdować się specjalna opona, bo takie zwykłe ogumienie bardzo szybko wykituje na trenażerze. Częściej trzeba to kalibrować, trudniejszy jest montaż, potem okazuje się, że dużo lepszym rozwiązaniem jest kupić jeszcze jedno koło, które będzie służyło tylko i wyłącznie do jazdy na trenażerze, bo co chwilę, zmiana ogumienia z tego trenażerowego na zwykłe jest trochę uciążliwa. Taka opona do jazdy na trenażerze, nie może być nawet raz użyta na zewnątrz, bo to grozi nierównomiernym jej z użyciem, potem biciem, a to będzie skutkowało dodatkowym, niepotrzebny hałasem, nadmiernym wibrowaniem takiej opony na rolce trenażera. 2500 zł. Tak jak Wam wspominałem, są także trenażery z napędem, tak zwanym bezpośrednim. Napęd bezpośredni to jest trenażer, który używa naszego tylnego trójkąta, tylnych widełek roweru oraz kasety i naszego napędu. Zdejmujemy tylne koło i zamiast niego po prostu instalujemy trenażer. Łatwiejszy montaż, kalibracja, która jest wymagana dużo rzadziej, wyższa niezawodność, niższy hałas. Rzecz jasna, takie trenażery mogą kosztować 2500 zł, ale mogą kosztować 4000 zł. Jaka będzie między nimi różnica? Po pierwsze, będą w stanie symulować o wiele str…
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Chciałem Wam powiedzieć nieco o konsekwencji . Wiem, że to jest słowo bardzo często nadużywane. Może zastosuję zamiennik: rutyna . W sporcie rutyna jest fajna. Z jakiego względu? Ponieważ nie ma u nas spadku formy wynikającego z tego, że w pewnym momencie stajemy się mniej aktywni. Wydaje mi się, że wiele osób, wraz ze zmianą pory roku, odkłada aktywności fizyczne, trochę może na wiosnę, w sumie teraz nie ma zawodów, w sumie teraz mało chodzę po plaży – mogę przybrać te 2, 3, 4 czasem 5 kg w trakcie sezonu jesienno-zimowego. Niestety, wygląd i forma to nie jest wszystko. W dużej mierze osoby, które stają się mniej aktywne na jesieni oraz zimą, częściej cierpią na znużenie, apatię, depresję. Jest to potęgowane również zmianą naszej sylwetki, ponieważ wiele osób bardzo zwraca uwagę na to, jak wyglądają zwłaszcza, że każdy 1 kg, moim zdaniem, w przypadku wielu osób, jest od razu widoczny. Tak jest chociażby u mnie. Jeżeli ja bym się chciał zapuścić, to mi wystarczą dodatkowe 3-4 kg i naprawdę, u mnie zaczyna się wtedy pojawiać brzuszek albo jest to widoczne także na mojej buzi. To w pewien sposób, przyznam, motywuje mnie do tego żeby przez cały rok, każdego tygodnia, podczas trwania każdego miesiąca, przyjeżdżać podobną ilość kilometrów albo podobną ilość godzin spędzić na uprawianiu różnych dyscyplin sportu. One raczej zamykają się w triathlonie, choć jeszcze jedną dodatkową dyscypliną sportu powinno być sauna i ja, zwłaszcza teraz, bardzo często z niej korzystam. Ona pozwala mi ładować akumulatory i szybciej się regenerować. To też, oczywiście, wpływa na psychę. Wraz ze zmianą temperatur na zewnątrz, sporo osób opiera się na takim stereotypowym podejściu, że chociażby bieganie na zewnątrz sprawi, że od razu się przeziębimy. I tak i nie. Jeżeli ktoś jest zahartowany i jego organizm jest do tego przyzwyczajony, to nie będzie robić wrażenia na waszym układzie odpornościowym, bieganie przy minus 5 z otwartym dziobem, czy minus 10 przy padającym deszczu. Owszem, ja się przeziębiłem raz, drugi, trzeci w trakcie biegania, ale potem już rzadko to się zdarzało, właśnie na skutek uprawiania jakichś aktywności sportowych. Częściej się przeziębiałem, ale to ze względu na ogólne osłabienie albo na nieco niedoszacowany czas snu bądź też problemy ze stresem. Problemy życiowe również wpływają na naszą odporność. Nie powiedziałbym, że bieganie bezpośrednio przeziębia, ponieważ ci, którzy morsują, na następny dzień lądowaliby w szpitalu z zapaleniem płuc. To nie zimno przeziębia. Coś zupełnie innego i bardzo często to powtarzam. Czym innym, rzecz jasna, jest komfort. To jest też kwestia dopasowania naszych ciuchów i też pewnego doświadczenia. Ja, na -5 ubieram się mniej więcej tak, jak biegając przy 10 stopniach, więc często wystarczy cienka kurtka, często wystarczy ciepła potówka z długim rękawem, być może do tego jeszcze jakaś kamizelka, długie spodnie, bo akurat, moim zdaniem, nogi warto jest dogrzewać wtedy, kiedy biegamy. Do tego czapka, jakiś komin i to jest to właściwie tyle. Będę marznąć przez pierwsze 500 m czy też przez pierwszy kilometr wtedy, kiedy faktycznie będę się rozgrzewać, ale potem już będzie mi okej, w sam raz. Jeżeli chodzi o rower wiadomo, nie zachęcam do tego, żeby zimą jeździć na zewnątrz, z bardzo różnych względów. I nie chodzi mi tylko i wyłącznie o bezpieczeństwo, o zmrok, o sól na drogach, która niszczy rower, ale też o to, że tutaj mamy do założenia o wiele więcej rzeczy. Często przygotowanie się na zimowy rower, wieczorem po pracy, jest już na tyle wymagające i czasochłonne, że o wi…
Jeśli brak nogi dla Bartka nie stanowi problemu w codziennej jeździe treningowej na rowerze to co może być dla mnie, albo dla Ciebie przeszkodą? Co jest prawdziwym problemem w życiu? Czy my, będąc w pełni zdrowi nie przesadzamy wymyślając sobie problemy i wymówki? Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Na chwilę przed wyjazdem na Śląsk. Będę tam ogarniać troszeczkę spraw rodzinnych, tam być może będę miał chwilę na to, żeby pobyć samemu, tam też będę mógł jechać razem z Wami, na Prawie.PRO Tour w Gliwicach w najbliższy weekend. Bardzo się cieszę na takie spotkania, ale z drugiej strony, trochę się stresuję tym, że będzie naprawdę dużo osób. To będzie chyba najliczniejsze Prawie.PRO Tour. Tak się przynajmniej zapowiada w wydarzeniu na Facebooku i po ilości osób, które wyraziły zainteresowanie wspólną jazdą. Bardzo, bardzo mnie to cieszy. Podobnie, jak wczorajsze spotkanie z Bartkiem, który jest osobą po amputacji prawej stopy. To jest człowiek, będący wulkanem uśmiechu, wulkanem determinacji, człowiekiem, który wywarł na mnie ogromne wrażenie, już po pierwszej minucie znajomości. Będąc osobą, która publicznie zajmuje się sportem (celowo nie używam słowa influencer ), zdaję sobie z tego sprawę, że czasami nawet przypadkowy kontakt może być istotny, bo może odmienić nasze myślenie o sporcie, nasze myślenie o życiu, albo, być może w przyszłości, jest w stanie wpłynąć na to, że czyjeś życie będzie jeszcze lepsze. Nagrywając wczoraj film z Bartkiem i jednocześnie tego samego dnia montując i publikując, liczę na to, że uda się chłopakowi zdobyć dużych sponsorów, którzy będą go wspierać w jego karierze, parakolarza, który, myślę, że wkrótce będzie reprezentantem Polski – czego mu życzę. Do tego potrzebni są sponsorzy i szczerze liczę, że pieniądze ani sprzęt, nigdy w życiu, nie będą dla niego ograniczeniem, tym bardziej, że jego historia, sama w sobie, też nie jest żadnym ograniczeniem. Poznając Bartka, miałem okazję przyjrzeć się jego rytuałowi przygotowywania się do jazdy na rowerze, gdzie musi założyć protezę stworzoną specjalnie dla niego, do której są wkręcone bloki. Musi w odpowiedni sposób przygotować swoją nogę do jazdy, do założenia tej protezy. To jest troszkę skomplikowane, ale mimo to on nie narzeka, a mi czasami zdarzało się w głowie, narzekać na to, że muszę ubrać na siebie, dwie, trzy warstwy odzieży, żeby pójść na rower. Ja muszę wyjść z pracy, ja muszę wziąć ze sobą plecak, ja muszę mieć drugi komplet ciuchów. Ja to wszystko muszę ogarnąć, żeby pójść na rower. Czasami myślałem, że to jest dla mnie skomplikowane, tak samo jak to, że ja dzisiaj w planie mam dwa treningi, i w związku z tym, muszę zabrać ze sobą mnóstwo rzeczy. Zajrzałem do jego samochodu i jego torby, i on ma ich dużo więcej – i nie narzeka . Mimo to jest uśmiechnięty, i nie może się doczekać każdej jednej jazdy, każdego jednego kilometra. To jest fenomenalne. To jest człowiek, który absolutnie nie czuje się w żaden sposób gorszy, który jest niesamowicie sfocusowany na sporcie. Ma dietetyka, ma trenera, ma w pełni sfittingowany rower, ma odpowiednią protezę, która do tanich nie należy. Ma odpowiedni zestaw ciuchów na sobie, których żaden inny kolarz, w pełni sprawny, nie będzie potrzebować. I naprawdę odnosi ogromne sukcesy, generuje 4,15 W/kg masy swojego ciała i to jest rewelacyjny wynik. Ma wyższe FTP od mojego. Szczerze – mi się zrobiło trochę głupio. On jeździ na rowerze rok, ja jeżdżę na rowerze od 4 lat. Ja mam dwie sprawne nogi a mimo to, nie jestem tak dobry jak on. Może powinienem więcej, może powinienem w sposób bardziej wartościowy trenować. Pojawiały mi się takie myśli i to jest motywacja do…
Od kiedy uprawiam sport niemal codziennie, o każdej porze roku rzadko choruję. Organizm nauczył sobie radzić z wiatrem, chłodem, zawiewaniem, otwartym oknem i wentylatorem rozkręconym na maksa. Nie bój się biegać spoconym kiedy na zewnątrz zawierucha. Nie unikaj otwierania okien i bycia przepoconym. Zapomnij o babcinych, nadgorliwych zaleceniach. Odporność także należy trenować. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj trochę krócej, bo jakieś dziadostwo się do mnie przypałętało albo próbuje się do mnie przypałętać. Przeziębienie – typowa wirusówka – i pewnie to jest skutek tego, że ostatnio zjadłem pół opakowania mrożonego arbuza na raz i myślę, że to był jednak zły pomysł. Z przeziębieniami jest tak , że one czekają sobie na najsłabszy nasz moment, i pod byle pretekstem, zaczynają nas atakować. Kontakt z patogenem, których jest mnóstwo wokół nas i wystarczy tylko osłabienie odporności ogólnej lub miejscowej, chociażby w przypadku gardła, żeby było nam troszeczkę gorzej przez jakiś tydzień. Tyle trwa katar, tyle samo trwa wirusowe zapalenie gardła. Powiem Wam, że rzadko zdarza mi się chorować, od kiedy uprawiam sport. Stąd też właśnie, bycie aktywnym jest fajnym sposobem, żeby ogółem poprawiać swoją odporność. Bardzo ważny jest tutaj, rzecz jasna, balans, bo wtedy, kiedy jesteśmy autentycznie przemęczeni fizycznie, mówi się często przetrenowani, wtedy jesteśmy bardziej skłoni do tego, żeby łapać przeziębienia. Często, nawet w obrazie morfologicznym naszej krwi widać, że spada ilość leukocytów, co świadczy o tym, że nasza odporność jest obniżona. Stąd też, przykładowo, prosi, tacy prawdziwi, a nie „prawie”, bardzo często, oprócz hemoglobiny, mają sprawdzany poziom leukocytów. To jest jedno z takich dosyć specyficznych, moim zdaniem, objawów przetrenowania. Z tego względu należy uważać, żeby nie przekraczać pewnej granicy, którą mi czasami zdarza się przekroczyć. Nie mniej, moja odporność ogółem, bardziej się poprawiła, na przestrzeni ostatnich 6 lat, od kiedy robię wszystko dokładnie odwrotnie, niż radzą bardzo często nasze babcie czy mamy. To nie oznacza, że kiedy wieje wiatr, mamy być owinięci od góry do dołu i mamy unikać kontaktu z jakimikolwiek nieprzyjaznymi warunkami atmosferycznymi. Ja często robię odwrotnie. Kiedy wieje lub kiedy pada, ubieram się w całkowicie normalny sposób i wychodzę pobiegać, będąc, na przykład, w longsleevie, zwykłej czapce z daszkiem, w przedłużanych legginsach do biegania. To jest tyle. Nie opatulam siebie w jakiś nadzwyczajny sposób. Daję szansę swojemu organizmowi na to, żeby sam się bronił przed skutkami przewiania czy też przeziębienia i moim zdaniem, to jest również trening. Tym sposobem trenujemy naszą odporność. To samo tyczy się jazdy na trenażerze w domu, przy otwartym oknie, kiedy jest dosyć duża różnica temperatur, między tym, co jest w czterech ścianach a tym, co jest na zewnątrz, przy dodatkowo włączonym wentylatorze. Jadę cały czas spocony. Ani razu, sam trenażer mnie nie przeziębił. To jest najczęściej wynik tego, że ogółem mamy osłabioną odporność i łatwo łapiemy wszystkie infekcje, i wcale nie jest potrzebny do tego wiatr, wentylator, deszcz czy też nagłe obniżenie się temperatury na zewnątrz. To, co jest prawdziwą przyczyną przeziębienia to bardzo często, przebywanie z zbyt sterylnych warunkach . Mam tutaj na myśli mieszkanie, które jest bardzo intensywnie ogrzewane, które jest przegrzane a jednocześnie wilgotność jest zbyt niska. Staram się tego też unikać, więc ja nawilżam powietrze jednocześnie je oczyszczając. Nie dotyczy to oczywiście momentów, gdy uprawiam jakąś…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Dzień dobry. Tutaj Leszek. Zaczynam powoli weekend, kończę zamówienia, które powinienem wysłać jeszcze dzisiaj, żeby dotarły do osób, którym zależało, żeby otrzymać w weekend swoje paczki. To tak a propos mojego sklepu, i tego, że czasami trzeba sobie odrobię przystopować. Za mną cięższy tydzień pod względem natłoku różnych obowiązków i jest to pokłosie moich ostatnich wyjazdów. Czasami każdemu kumulują się różne obowiązki, każdy ma prawo czasami czuć się zmęczony, nie tylko pracą, ale tak naprawdę wszystkim. Wiem, że każdy powinien mieć jakąś swoją ucieczkę i wielokrotnie o tym mówiłem, przy okazji sportu, że właśnie, dla niektórych, to wyjście na rower, to pójście pobiegać, jest, swego rodzaju, odejściem od wszystkiego i wszystkich. To nie jest absolutnie, moim zdaniem, nic złego. Ja na to mówię, od pewnego czasu, medytacja. Bo tak jest. Medytacja nie jest, jak to jest opisywane w literaturze, zajęcie pozycji „po turecku”, z dala od wszystkiego i wszystkich, w totalnej ciszy, próbując nie myśleć o niczym. To nie musi tak wyglądać. To może być wyjście samemu na rolki, pływanie, rower, cokolwiek lubicie robić, nawet wędkarstwo, pójście na grzyby. To jest to odbodźcowywanie się i mówiąc o higienie życia, w moim przypadku wielokrotnie, przekonuję Was do tego, że warto to robić. Każdy, bez względu na to, czy ma rodzinę czy nie, czy jest w związku czy jest singlem, trzeba czasami zarezerwować ten margines dla samego siebie, żeby nie zwariować. Ja przez cały czas szukam swojego marginesu. Czasami jest tak, że nie udaje mi się zboczyć ze ścieżki różnych obowiązków, planów czy też oczekiwań względem mnie samego, jak i również oczekiwań innych względem mnie, ale jak tylko nadarza się taka możliwość, to tak jak dzisiaj, o 13.30 wychodzę z biura i zamykam je na cztery spusty. I nie wracam tutaj do poniedziałku. Potem sobie przypominam, ok, jutro wracam, po dwóch miesiącach przerwy, do radia, a w niedzielę są zawody, więc dzisiaj jest jedyna okazja, że po prostu wejdę do łóżka i nie będę nic robić. Będę, przykładowo, grać na konsoli, ale jeżeli nie będę mieć ochoty, to będę oglądać filmy na You Tubie, albo poczytam sobie coś. To jest właśnie ta ucieczka. To nie zawsze musi być sport, bo czasami możemy być zmęczeni fizycznie i psychicznie. I chcąc właśnie, medytować, możemy się tym zmęczyć, albo ogółem być zmęczeni tym, że zbyt dużo trenujemy. Na tym też czasami się łapię. Czasami można nic nie robić. Można sobie odpuścić. Tak naprawdę chodzi o to żeby, jak w moim przypadku, właśnie psychicznie się naładować przed zawodami, które mam w niedzielę w Nieporęcie, ponieważ mogą być one trudne z kilku różnych względów. Na przykład ze względu na zmęczenie, a ono będzie zawsze w jakiś sposób, odbijać się na rezultatach sportowych, nawet, jeśli to jest tylko zmęczenie psychiczne. Mówię Wam serio. To bardzo często się przenika. Zarówno nasze zmęczenie fizyczne może wpływać na nasze samopoczucie psychiczne jak również samopoczucie psychiczne może wpływać na rezultaty sportowe, pomimo tego, że nasze ciało jest wypoczęte, ale głowa nie. Ja podobnie mam ze wszelkimi obawami, albo ze stresem przed zawodami, podczas to, których wchodzę do zimnej wody. Jeżeli jestem zmęczony, to jestem bardziej narażony na to, że będę to przeżywać. A im bardziej jestem zrelaksowany, wypoczęty, tym w rezultacie, idzie mi znacznie lepiej. Z tego względu też, na wiele różnych startów przyjeżdżam, na przykład, dzień wcześniej. Na miejscu śpię, właśnie po to, żeby nie przyjeżdżać już zmęczonym, żeby mieć chwilę na ten reset. I to jest niezwykle ważne, ale bardzo często pomijan…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj pierwszy dzień w pracy po prawie tygodniowej nieobecności. Co to się porobiło? Ja nigdy w życiu nie miałem takiej pracy, w której mogłem sobie pozwolić na coś takiego, bo nawet, jeśli byłem, na jakimś pseudo urlopie, to i tak miałem ze sobą komputer, to i tak musiałem pracować, i tak miałem pewne rzeczy do zrobienia, których nikt za mnie by nie zrobił. Od kiedy mam sklep Prawie. PRO , i od kiedy mam Janka, mojego pomocnika, to podczas moich nieobecności wiem, że jest ktoś w stanie tym wszystkim bardzo sprawnie zarządzać. Ale dzisiaj nie o organizacji pracy a bardziej o organizacji wyścigu, z którego wracam. Był to Marmotte Grand Fondo , chyba jeden z największych wyścigów amatorskich w Europie i jeden z najtrudniejszych, ponieważ do przejechania tego dnia było 170 km i ponad 5000 m przewyższenia . Co to znaczy przewyższenie? Jest to odległość w pionie, albo wysokość, na którą należy, na tej trasie, wdrapać się na rowerze, czyli różnica poziomów wynosiła 5000 m w górę. To 170 km jazdy przy średnim nachyleniu 7-8%, czasem 11%, czasem 12%, a czasem 15%. To wymaga od człowieka, wytrenowania, właśnie jazdy takiej typowo górskiej, przygotowania fizycznego, wydolnościowego, jak i również swojej własnej masy, bo każdy kilogram dodatkowo dźwigany pod tę górę boli, bardzo boli. Ale udało się, chociaż nie powiem, że to było łatwe, że to było jak splunięcie, ale po drodze nie występował u mnie żaden kryzys, tym bardziej, że ja paradoksalnie, na tym wyścigu się nie ścigałem. To nie ten cel. Myślę, że następnym razem, jak się pojawię na Marmocie, to wówczas będę walczyć o dobry czas. Teraz chciałem zobaczyć, co, z czym się je. Starałem się uniknąć takich błędów, jak chociażby, zbyt mała ilość przyjmowanej wody po drodze, czy też, zbyt mało jedzenia w międzyczasie, bądź spalenie się zaraz na pierwszym podjeździe, który też był ciężki, ponieważ on trwał ponad 20 km jazdy po mokrym asfalcie, przy temperaturze 11°C z prędkością 8-9 km/h. Chłód nie jest wówczas największym problemem a bardziej psychika. Kiedy jest 7-8 rano, kiedy organizm nie jest jeszcze do końca rozbudzony, zimno zaczęło mi przeszkadzać dopiero na pierwszym szczycie, bo tam było 8°C i już po 3-4 minutach postoju na bufecie, człowiek bardzo odczuwa to jak jest zimno. Oprócz tego jest totalnie przemoczony. Jesteście w krótkim rękawku, przemoczeni do ostatniej nitki, jest 8°C, wieje wiatr a przed Wami 20 km, dosyć stromego zjazdu w dół. Dlatego te,ż z tego względu, trzeba się przebrać przed pokonaniem takiego zjazdu, i często zjeżdżanie, po tym względem, jest dużo gorsze niż podjeżdżanie. Wówczas, gdy jest tak niska temperatura, ja wolałbym tych zjazdów unikać, mimo że są to „darmowe kilometry”. Te darmowe kilometry wymagają do człowieka, niestety, sporo techniki. Mi się słabo, akurat tego dnia, zjeżdżało. Brakowało mi koncentracji, myślę też, że troszeczkę demotywowało i dekoncentrowało zimno. Założyłem na siebie bluzę, założyłem kurtkę, komin, rękawiczki długie i dopiero w ten sposób byłem w stanie zjeżdżać, a i tak odczuwałem, że jest mi niesamowicie zimno, właśnie ze względu na to, że człowiek jest, pod spodem, cały przemoczony. Zaraz po pokonaniu takiego zjazdu, trzeba się przebrać, trzeba zdjąć z siebie, co najmniej, dwie warstwy, żeby dalej ruszać w drogę. Było bardziej płasko, ale to nie oznaczało, że PŁASKO, ponieważ dobre 15 km pokonywałem drogą, która przez cały czas delikatnie się wspinała 2% po wiatr. To wygląda w ten sposób, że jedziecie, tak naprawdę, z prędkością 23-25 km/h, ale jest naprawdę ciężko. Po pewnym czasie człowiek czuje się tym sfrustrowany, że teoretycznie jedzie po płaskim, ale nadal jest ciężko. Stąd te…
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Nadrabiam zaległości podcastowe, więc w ten weekend nie zostawiam Was bez niczego, zwłaszcza, że dwa dni temu miałem okazję nagrywać wideo, które zresztą wczoraj opublikowałem na moim You Tubie. Jest ono takim poradnikiem dla osób, które dopiero wchodzą w sport, albo w kolarstwo. Jako punkt pierwszy podałem tam radę, żeby nie przejmować się tym, co pomyślą sobie inni , kiedy wsiądziemy na szosę, albo żebyśmy sami nie porównywali się do tych, którzy od urodzenia żyją w trybie sportowym, albo tych, którzy od 5, 10, czy też 15 lat, nie mieli nadwagi, nie mieli problemów ze swoją wydolnością albo, którzy mają wyjątkowe predyspozycje, do życia w trybie atletycznym. Wśród tych osób, często możecie trafić na tych, którzy sami w swoim sercu noszą gorycz, jakieś kompleksy, poczucie bycia niedowartościowanym. To nie są osoby, które zdają sobie z tego sprawę, albo takie osoby, które same przed sobą nie przyznają tego, że mają jakiś problem. Właśnie, pewnej grupie tych osób, niezwykle łatwo przychodzi krytykowanie tych, którzy zaczynają. Czasami jest to trochę takie szczeniackie i nie ukrywam, że nie będzie problemem, jeżeli przykładowo czternastolatek będzie śmiać się z kogoś, że jedzie gruby na rowerze, bo uważam, że każdy do wszystkiego musi dojrzeć, także do tego, że tego typu opinia, tego typu pogląd, jest w stanie komuś sprawić przykrość, najzwyczajniej w świecie. Albo, że jest w stanie kogoś demotywować do tego, żeby nie kontynuować tej drogi, którą właśnie rozpoczął. To jest ten syndrom studwudziestokilogramowca, który pierwszy raz przychodzi do klubu fitness, który wchodzi na salę kardio, gdzie wokół sami siedemdziesięciokilogramowi atleci, i którzy spoglądają na Ciebie i już wiesz, że w tym spojrzeniu zawarte jest, trochę takiej pogardy albo zaskoczenia, zdziwienia, bo odstajesz od reszty. Wydaje się Tobie, że faktycznie: ja jestem beznadziejny na tle tych wszystkich ludzi, którzy są tak niesamowicie wysportowani, którzy są na tym zupełnie innym etapie i ja czuję się niezaakceptowany w tym gronie. Doskonale znam to uczucie. Doświadczyłem go w realu, doświadczyłem go w Internecie. Ciężki etap i trzeba mieć w sobie sporo siły, żeby przezwyciężyć tą początkową nieśmiałość albo to poczucie bycia gorszym. My sami, jak wyglądamy, zdajemy sobie doskonale sprawę. Zdajemy sobie sprawę, ze swoich własnych kompleksów, które wynikają z takiego, a nie innego wyglądu, z takiej, a nie innej formy i jeżeli ktoś, w tej sytuacji traktuje Ciebie otwarcie z pogardą, albo zaczyna się z Ciebie śmiać to jest absolutnie najgorsze, czego można doświadczyć, jeżeli chodzi o sport, bo masz ochotę obrócić się na pięcie, i uciekać. Też tego doświadczyłem . Powiem Wam z resztą, że nie tylko w sporcie, ale też w mojej poprzedniej pracy, wtedy, kiedy pracowałem w radiu, też przechodziłem przez etap bycia praktykantem, stażystą, wolontariuszem. Ja tego nie połączyłem. Wszystkie te funkcje, tak naprawdę, pełniłem i na swojej drodze wielokrotnie spotykałem złych ludzi, którzy, po prostu się ze mnie śmiali:, że jesteś nobem, jesteś niedoświadczonym gówniarzem, przynieś mi pierogi z baru mlecznego na dole, zrób kawę; w domyśle: tylko do tego się nadajesz. Ja jestem wielkim Panem Radiowcem a Ty musisz znać swoje miejsce, bo jesteś kotem. Bardzo podobnie działa świat kolarski, bardzo podobnie działa to w społeczności jakiegoś klubu fitness, gdzie wszyscy ze wszystkimi się znają i nagle przychodzi nowy/nowa i wtedy można czegoś takiego doświadczyć. To, co jest najważniejsze w takiej chwili, to jest znanie własnej wartości , bo lu…
Wbrew pozorom jestem introwertykiem. Potrzebuję czasem wyłączyć się. To swego rodzaju medytacja trwająca 2 lub 3 dni. Najczęściej wtedy, kiedy czuję się “przebodźcowany”, zmęczony psychicznie i pod stałą presją oczekiwań. Wówczas biorę rower, buty i kajak, wsiadam do samochodu i jadę tam, gdzie będę sam. Robiąc to na co mam ochotę w otoczeniu nicości. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Śledzę i analizuję statystyki. To jest takie moje hobby, nie tylko na You Tubie, ale także, na tych wszystkich platformach streamingowych, na których mnie słuchacie, i cieszę się niesamowicie, z tego, że ktokolwiek chce mieć ze mną, tą werbalną, jednokierunkową, co prawda, ale łączność. Gdybyście chcieli do mnie na pisać, to odsyłam do Facebooka albo do Instagrama, tam naprawdę staram się, mieć kontakt ze wszystkimi, którzy chcą mieć kontakt ze mną. Niemniej, biję się w pierś. Przez dwa tygodnie nie byłem tutaj obecny, ale staram się nadrabiać te wszystkie zaległości, które wygenerowałem w trakcie swoich wyjazdów, a byłem w trzech miejscach. Miałem okazję być na zawodach w Chełmży, tj. niedaleko Torunia i Bydgoszczy, z których jestem bardzo zadowolony, i na których nie działo się nic, co dla mnie, byłoby ciężkie do opowiadania. Możecie sobie zobaczyć relację z ostatniego triathlonu na moim YT. W wodzie poszło gładko, choć na początku łatwo nie było, ale to i tak nic w porównaniu z tym, jak bardzo bałem się wody w Elblągu. Być może to jest po części spowodowane tym, że łatwiej startuje mi się w miejscach, które znam. Chyba mamy tak w wielu różnych przestrzeniach naszego życia, że generalnie to , co jest nam znane, jest mniej straszne. Drugi raz jest mniej bolesny od tego pierwszego a piąty, być może, będzie już dla niektórych, rutyną. Tak było troszeczkę w tym roku właśnie w Chełmży. Miałem okazję poprawić tam swój czas, dzięki temu, że się nie zatrzymywałem w wodzie na zastanawianie się. Dzięki temu też, że mam teraz rower typowo triathlonowy, nie startuję już na szosie, dzięki czemu, ta moja średnia prędkość jest o 1-2 km/h większa, ale z tego niesamowicie się cieszę, że choć powtarzam, od kiedy zmądrzałem, że sprzęt nie jest najważniejszy. W ogóle sprzęt nie jest ważny . Najważniejsze jest: uprawiać sport z myślą taką, że dzięki niemu stajemy się szczęśliwi. To nie jest nasze utrapienie ani kolejny obowiązek, ani nałóg, który nie daje nam w pełni poczuć szczęścia w swoim życiu. Ja jestem szczęśliwy, jak jestem na mecie i dla mnie to jest ukoronowanie całej mojej pasji i całej mojej miłości do kolarstwa, do biegania, trochę też do pływania. Do tego, że generalnie, ze wszystkimi trudnościami zaczniemy walczyć, to bardzo często okaże się, że wcale nie jest tak ciężko, jak nam się wydawało. To jest dla mnie fantastyczne, że z perspektywy ostatnich 4 – 5 lat, wielokrotnie miałem okazję sobie udowodnić, to, że jeżeli człowiek się uprze i będzie konsekwentnie dążyć do czegoś, to gdzieś tam znajdzie się nagroda za to wszystko. Oprócz zawodów, miałem okazję też, pomedytować sobie, trzy albo cztery dni, na Śląsku w samotności. Powiem szczerze, że czasem tak muszę, ponieważ “przebodźcowuję się”. Nie jestem też, do końca, psychicznie zdrowym człowiekiem – mówię to z całą stanowczością i z całą powagą. Ja czasami mam wrażenie, że jest we mnie trochę autyzmu i czasami muszę schować się gdzieś w cieniu, pobyć w samotności, robić to, co lubię najbardziej w otoczeniu, które jest dla mnie najbardziej przyjazne i tam nie robić nic lub właśnie tam skoncentrować się na kilku treningach, które będą przygotowywały mn…
Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Kolejna część mojego podcastu. Cieszę się, że śledzicie mnie także tutaj. Wiadomo, że to nie są takie liczby, jakich mogę doświadczyć, chociażby na You Tubie, ale to jest miejsce, w którym mogę się wygadać, albo w którym mogę rozwinąć wiele różnych tematów, które, nierzadko są przedmiotem wielu różnych pytań, na które odpowiadam i na Instagramie i na Facebooku. Niezwykle często piszą do mnie młode osoby, albo ludzie, którzy stoją w jakimś swoim zawodowym rozkroku i się pytają: czym ja się zajmowałem albo czym się zajmuję? Ciężko jest im, nierzadko, uwierzyć w to, że aktualnie zajmuję się, w 90% kolarstwem, Prawie. Pro, nagrywaniem wideo, podcastów, czy wreszcie pakowaniem ciuchów, zarządzaniem kolekcją, magazynem, finansami, swoim sklepem internetowym od strony tej technicznej, tzw. backendu. Wiele jest takich różnych doświadczeń, które zdobywałem w różnych miejscach i mix tych doświadczeń, pozwala mi być samowystarczalnym, ale to jednocześnie oznacza, że nie jestem specjalistą w żadnej z tych dziedzin. Czasami mam nawet doła z tego powodu – powiem Wam, że w swoim życiu miałem okazję zajmować się wieloma różnymi rzeczami, w wielu różnych, często przeciwstawnych branżach, ale nigdzie nie jestem wybitnym specjalistą. Nigdzie nie jestem „zdoktoryzowany”. Potem zrozumiałem, że wcale nie muszę. Ba, nawet kiedyś, na jakiejś terapii, pani mi powiedziała, bardzo mądre słowa, to było przy okazji walki z depresją i niskim poczuciem własnej wartości, że jestem wystarczająco zajebisty, i że dobrze sobie radzę. Też to musiałem zrozumieć. Moja świadomość to rozumie, ale podświadomość czasami jeszcze nie do końca, zwłaszcza jak mam taki gorszy dzień, ale przez to wszystko chciałem odpowiedzieć na wiele różnych pytań, dotyczących rozwoju swojej własnej drogi zawodowej. Mam bardzo dobry kontakt z młodymi ludźmi w wieku 14 – 16 lat, czy też 18 lat. Nie wiem z jakiego powodu, ale mam dobry kontakt z nimi i stąd też często, pojawiają się pytania dotyczące wyboru kierunku studiów, czy szkoła średnia to ma być taka ogólnorozwojowa, czy w jakiś sposób wyspecjalizowana, czy być może ma być to technikum gastronomiczne, bo mi mama mówi, że ludzie będą musieli jeść zawsze. Ja wtedy parskam trochę śmiechem i jednocześnie współczuję osobom, którym zawód jest wybierany przez rodziców, albo pod wpływem znajomych: ja idę do szkoły gastronomicznej ze względu na to, że tam idzie dużo moich znajomych. Ale co z tego, że zdobywasz fach w branży, która kompletnie Ciebie nie interesuje, albo w branży, w której nie masz kompletnie żadnego talentu. Rób to, co chcesz robić w życiu najbardziej, to co sprawia Ci największą przyjemność, bo tylko wtedy będziesz w stanie, w 100 % się zaangażować i wyspecjalizować a będąc w pełni zaangażowanym, sukces przyjdzie prędzej czy później, no chyba że masz wyjątkowego pecha. Ale takich osób znam bardzo mało – mówię Wam serio. Zresztą, w tych branżach, w których się obracam, jest wielu różnych pasjonatów, ale też czasami zdarzają się osoby, które ewidentnie przychodzą po prostu do pracy. I tak było chociażby w radiu, gdzie miałem okazję natknąć się na chociażby, dziennikarzy – pasjonatów oraz dziennikarzy, którzy zostali wykształceni w ten sposób, ze względu właśnie na to, że ktoś im powiedział, żeby w tym kierunku się rozwijać, ale tak naprawdę tego nie czują. I zazwyczaj kończyło się tylko na praktykach w radiu i potem nigdy więcej się już nie widzieliśmy, ze względu na to, że ten brak zaangażowania. Brak takiej wewnętrznej miłości do danego zajęcia, widać od razu. Nawet jeżeli, przykładowo, ja mam beznadziejną dykcję, to strasz…
Po raz kolejny udowadniam sobie, że nie warto się poddawać. Nawet jeśli po drodze wszystko jest nie tak. Pomimo ataku paniki, pomylenia trasy czy utraty kamery. Wszystko w 73 minutach walki na triathlonie. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Miało być wideo, ale w sumie będzie podcast. Zacząłem montować niedzielną relację z mojego triathlonu w Elblągu , gdzie znowu przekonałem się o tym, że po drodze, naprawdę wiele różnych rzeczy może pójść nie tak, ale jednak mimo to, nie warto się zniechęcać: i w sporcie, i w życiu i w domu, w każdym tym obszarze, nawet, jeżeli zdarzy nam się potknąć, pomylić drogi, będzie trzeba zawrócić, to jednak mimo wszystko, warto jest zawsze walczyć do końca. Pomimo tego, że naprawdę, pojawiają się u mnie, bardzo często, głosy, pytania: po co? No właśnie. A potem znowu udowadniam sobie, że warto było zagłuszać to pytanie i nie odpowiadać sobie na nie, tylko, po prostu, lecieć dalej. Wiecie jak było w ubiegłą niedzielę? Ja obudziłem się w dniu startu i już wiedziałem, że to nie jest mój dzień. Nie wiem, z jakiego powodu. Czasami mam tak, że taki ogólny poziom lęku, czy też stresu, pewnego dnia będzie wyższy niż wczoraj i niż jutro. Nie mam na to kompletnie wpływu. Jedyne, co mogę zrobić to dbać o odpowiednią ilość snu, nie przejadać się, ponieważ to też obciąża nasz organizm, przez co, moim zdaniem, ciężej się regeneruje, takie są moje osobiste obserwacje. Czasami to wynika po prostu z nie takiego ciśnienia, czy z nie takiej pogody, czasami zdarzy się nam wstać lewą ręką albo nogą. Różnie to w życiu bywa, i nie zawsze, i nie codziennie jest idealnie. Jednego dnia, przed zawodami, absolutnie się nie przejmuję, czuję lekki stres, taki delikatnie mnie motywujący, determinujący do tego żeby się bardziej postarać albo bardziej skoncentrować, a czasami pojawia się lęk, który jest wręcz paraliżujący, sprawiający, że po prostu, od samego rana trzęsą mi się nogi i to nie jest, tylko i wyłącznie przenośnia. To jest dosłowne zjawisko, które się u mnie pojawja – naprawdę trzęsą mi się nogi ze strachu. I tak było też w niedzielę. Ja wiedziałem chwilę przed startem, przed wejściem do tej wody, że nie będzie łatwo, że to będzie jeden z trudniejszych startów i to była pierwsza taka myśl, która się pojawiła tego dnia: po co, Leszek, po co? Daj sobie spokój chłopie, wracaj do domu. Ale wiem, że gdybym sobie chociaż raz pozwolił na to żeby odpuścić to za każdym następnym razem przychodziłoby mi to łatwiej i tego się boję. Pojawił się pierwszy gong, pierwszy dzwonek i wskoczyłem do tej wody. Chwilę później ktoś, dosłownie, wskoczył mi na głowę, troszeczkę mnie podtopił a potem już było tylko gorzej. Po pierwszych 100 m musiałem się zatrzymać, ponieważ przechodził przeze mnie atak paniki, to coś co nie zdarza się zawsze i coś, co nie miało już miejsca od dawna, ale akurat tego dnia się pojawiło, bo strach, lęk, agorafobia i każde tego typu zaburzenie, atakuje wtedy, kiedy jesteśmy najbardziej osłabieni. To jest wstrętna choroba. Ona zawsze znajduje najmniej odpowiedni moment do tego, żeby zaatakować, bo atakuje w najmniej oczekiwanej chwili. Wtedy, kiedy będzie nam najtrudniej z tym walczyć. To trwało może 30 s, może minutę, gdzie faktycznie musiałem uciekać od ludzi gdzieś na bok, położyć się na plecy, wziąć kilka głębokich oddechów i powiedzieć temu atakowi paniki: ok, bierz mnie. To jest taka moja technika walki z tym lękiem. Powinienem pozwolić sobie na to, żeby on przyszedł, zaatakował mnie z całą swoją stanowczością, sparali…
Większość rzeczy w moim życiu poszło nie tak. Jednak niepowodzeniom zawdzięczam najwięcej. To najlepsza motywacja do lepszego działania. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Nagrywanie dla Was podcastów sprawia mi ogromną przyjemność i bardzo dużo satysfakcji mam wtedy, kiedy w trochę niezamierzony, przypadkowy sposób dowiaduję się, że to komuś może w czymś pomóc, bo faktycznie, mało osób rozmawia o rzeczach często trudnych. Tak samo trudną będzie dla nas gorycz porażki, ale ona jest nieunikniona, zarówno w sferze osobistej, zawodowej jak i również tej sportowej. To właśnie błędy sprawiają, że mamy możliwość wyciągać wnioski, i być lepszymi. To też często zmiany, których tak bardzo się boimy, a które najczęściej wychodzą nam na dobre i ja sam się dziesiątki razy o tym przekonywałem, że rzeczy z pozoru są złe, tak naprawdę są niezwykle ważne w naszym życiu i pożyteczne, w dłuższej perspektywie. Dzisiaj chciałem Wam powiedzieć o takich sześciu rzeczach, które teoretycznie na początku wydawały się być porażką a potem przekuwały się w coś dobrego. Pamiętam jak to było na samym początku, jak zaczynałem uprawiać sport i jak to bardzo szybko popadłem w samozachwyt , który był tłumiony przez spojrzenie osób z zewnątrz. Krytyka, to jest jedna z najbardziej pożytecznych rzeczy w moim życiu, których sam doświadczyłem, pomimo tego, że na początku nie pałałem radością, kiedy ktoś mi mówił, że źle wyglądam na tym rowerze, bo jestem gruby, albo źle biegam, bo wyglądam jak pokraka. Było to związane z tym dysonansem, że tak naprawdę, te słowa krytyki, niesamowicie mocno zmotywowały mnie do zmian, do tego, żeby być chudszym, albo do tego, żeby poprawiać swoją technikę biegową, żeby nie wyglądać śmiesznie. Do dziś dnia nie wyglądam jak typowy lekkoatleta, bo nie mam niesamowicie zgrabnych nóg i też nie mam niesamowicie poprawnej techniki. Właśnie, tak mi się wydaje, że po 3 tygodniach biegania, czy po 3 tygodniach jazdy na rowerze może przyjść taki moment, kiedy popadniemy w taki samozachwyt. Wtedy musi przyjść osoba, która spojrzy na nas z boku i powie: no nie, słuchaj, kurcze, przed Tobą jest jeszcze wiele do zrobienia. Na pierwszy rzut oka widać, że wyglądasz na totalnego beginera albo noba. I te słowa, na początku sprawiały mi ból, bo to był mój wrażliwy punkt, bo ja na samym początku bardzo się afiszowałem z tym, że zacząłem uprawiać sport i wtedy też pojawiło się sporo takich spojrzeń politowania, które naprawdę były pożyteczne, i które mnie zmobilizowały do tego, żeby oprócz uprawiania sportu, także pomyśleć o odpowiedniej diecie. Minęło sporo czasu, zanim ja to zrozumiałem, że samym sportem człowiek nie schudnie, jeżeli nie zmieni całkowicie swojego sposobu odżywiania. Drugim punktem, który chciałem zapisać do swoich największych porażek, obok tego samozachwytu, to były pierwsze materiały wideo, które publikowałem na swoim You Tubie Prawie.PRO. Wtedy, również ciężko mi było nabrać tego dystansu i ciężko mi było o gruboskórność w sytuacji, kiedy wzbudzałem powszechny śmiech; cześć, tutaj Leszek, zaczynam swoją przygodę na rowerze… i pod spodem dziesiątki komentarzy: … weź stary, ty lepiej zmień dyscyplinę sportu, nie wiem czy szosa to jest najlepszy sposób dla ciebie, na pewno niczego nie osiągniesz, wyglądasz dramatycznie, jesteś grubasem ulanym… …to wszystko bolało, ale właśnie też sprowadzało się do tego, że ja czułem się jeszcze bardziej, jeszcze mocniej zmotywowany do tego, żeby jeszcze szybciej chudnąć. W pewnym momencie ta krytyka…
Chcąc wyglądać dobrze i nie doświadczać wahania masy ciała czy przeklętego jojo nie ma innej opcji. Musisz przez 12 miesięcy w roku przez cały czas być tak samo aktywny(a). Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj w podcastowym tonie z nowego studia, które jest to dla mnie trochę wygodniejsze do robienia; na tym mi zależało, żeby mieć miejsce, w którym będą panowały odpowiednie warunki akustyczne, tak, żebym już tego nie musiał więcej robić w samochodzie. Trochę się śmieję, ale samochód jest, pod względem akustycznym, jednym z najlepszych miejsc w ogóle, w którym można coś nagrywać – nie dziękujcie za ten Prawie.PRO tip. Dzisiaj o tym, że wielu z nas jest w okresie zimowym prawie aktywna. Wkrótce, być może, znowu przestaną działać kluby fitness, wkrótce, być może, znowu spadnie nam motywacja do tego, żeby po powrocie do domu zająć się czymś. To jest niezwykle istotne, że w naszym życiu powinno być coś więcej niż tylko praca i dom, a tak naprawdę, ta monotonia trochę zaczyna nas wszystkich, podświadomie frustrować. Z tego względu, niejako podświadomie, znajdujemy sobie rozrywki, które nie sprzyjają, zarówno formie jak i samopoczuciu psychicznemu, a także wadze. Rozmawiam z bardzo wieloma ludźmi, na co dzień, którzy to, chociażby, podczas ostatniego lock downu, sporo przybrało na masie, ponieważ zostali zamknięci w domu. Nie każdy ma trenażer czy też bieżnię, nie każdy też decyduje się, w obecnej sytuacji, żeby biegać czy spacerować na zewnątrz. Oczywiście, moim zdaniem, nawet, kiedy panował pełny lock down, i kiedy były dosyć duże ograniczenia w przemieszczaniu się, to ja jednak byłem w tej sytuacji zwolennikiem, zarówno wstępu do lasu, jak również żeby biegać w odosobnieniu czy jeździć na rowerze w odosobnieniu, bo żadne badania naukowe nigdy nie potwierdzały tego. Sporo osób wzięło sobie do serca zakaz wychodzenia z domu i w związku z tym, spędzili w nim, na przykład miesiąc, co katastrofalnie odbijało się na sylwetce i na samopoczuciu. Smutek i frustrację często zajadaliśmy, i to właśnie przekładało się na to, że bardzo dużo osób teraz waży o wiele więcej, niż by chciało. To też sprawia, że zamykamy to błędne koło takiej depresji albo braku samoakceptacji, które, w jakiś sposób trzeba rozwiązać. Moim zdaniem, wyjściem z tego koła braku akceptacji, jest oczywiście regularny sport. Dzisiaj nagrywałem materiał o trenażerach, przy okazji będąc w Decathlonie, gdzie to, bardzo szczerze i od serca, powiedziałem, że trenażer, w wielu sytuacjach uratował mi życie, ponieważ dzięki niemu jestem tak samo aktywny w sezonie jak i również poza sezonem. Nie ma dla mnie absolutnie żadnej różnicy, czy jest grudzień, czy jest czerwiec. Jeżdżę, chociażby, na rowerze dokładnie tyle samo tygodniowo. Czasami spędzam na trenażerze 8 godzin, to jeszcze uzupełniam to bieganiem, czasami pójdę na basen. Do aktywności fizycznych zaliczam także wizytę na saunie, gdzie, zarówno proces nagrzewania się, jak i chłodzenia, sprawia, że nasze serducho bardzo szybko bije i to też ma rewelacyjny wpływ na metabolizm. Z punktu widzenia naszego organizmu to też jest wysiłek fizyczny, ale jego bym rezerwował sobie na dzień lub dwa w ciągu danego tygodnia, nie przesadzając w żadną ze stron. Przy tej okazji – sauna świetnie działa na nasze mięśnie, które często mogą być zmęczone po długotrwałym wysiłku, czy to na rowerze, na trenażerze albo podczas biegania. W każdym razie wiem, że chociażby, zakup trenażera to nie jest łatwa sprawa. Dla bardzo wielu osób, maszyna za 1500 zł, za 3 000 zł czy za 5 000 zł to jest bardzo duży wydatek, ale ja…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Tym razem o depresji i nerwicy z którą toczę walkę od 14 lat. Jak bardzo sport pomaga mi każdego dnia. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Nadrabiam zaległości podcastowe, które możecie usłyszeć zarówno na Spotify, w Apple Podcast jak i również na You Tubie. Mam nadzieję, że przynajmniej obrazek na You Tubie będzie dla Was interesujący, bo zdaję sobie z tego sprawę, że temat nie jest, być może tak interesujący jak bicie comów na Gassach razem z Karolem, ale ten kanał jest taki jak ja; czasem sarkastyczny, czasem z przymrużeniem oka, czasami się śmieję, czasami mam ochotę płakać. Taki też jest sport i takie jest życie. Przychodzą gorsze chwile, co ja także odczuwam, również za sprawą Waszych wiadomości, których dostaję bardzo dużo na jesieni i podczas przesilenia wiosennego w temacie moich nieco starszych, zapomnianych filmów, gdzie, zwłaszcza na początku swojej przygody na You Tubie, opowiadałem o tym, jaka jest moja geneza uprawiania sportu. Przyczyną uprawiania sportu przeze mnie, wbrew pozorom, nie jest nadwaga, której się dorobiłem w przeszłości, a jest to samopoczucie psychiczne. Czasami, gdzieś między wierszami, przeplatam Wam właśnie tą informację. Czasami nie mówię w sposób wyraźny, że jeżeli ktoś z Was gorzej się czuje, przestaje wierzyć w siebie albo ma bardzo zaawansowane problemy związane z nerwicą, atakami paniki, poczuciem smutku, niepokoju, nieuzasadnionego stresu, to powinien bardziej zaangażować się w sport. Im jest gorzej w naszej głowie, tym bardziej powinniśmy iść to wybiegać czy wyjeździć, tak jak Forrest Gump, który, pod względem sportowym, jest moim idolem. On po prostu, mając problem, wyszedł z domu i poszedł biec i biegł tak długo, aż to wybiegał. Sport, dla mnie, jest takim katalizatorem, wtedy, kiedy mam problem i katalizatorem wtedy, kiedy chcę żyć w sposób higieniczny, kiedy nie chcę już więcej wracać do swoich przeszłych nawyków. Za jego sprawą, śpię regularnie, jem lepiej, wstaję w weekendy tak samo wcześnie jak w ciągu tygodnia, żeby żyć regularnie. To wszystko w moim życiu zmienił właśnie sport. Regularność, przede wszystkim – to jest niezwykle istotne. Wracając do Waszych wiadomości. Napisał do mnie, nazwijmy go… Przemek, za sprawą jakiegoś mojego starego filmu i pytał, w jaki sposób ja zacząłem tę walkę? Smutna prawda jest taka, że w pierwszej kolejności, moim zdaniem, trzeba iść po prostu do lekarza . Lekarz da nam leki, których, moim zdaniem, nie trzeba się bać, bo one nie działają w taki sposób, w jaki sobie to wyobrażamy. To nie są substancje uzależniające ani narkotyczne, które wpływają na to, w jaki sposób my postrzegamy świat, albo, że nie będziemy mogli po nich jeździć samochodem, bo to są wszystko bzdury. W drugiej kolejności ważna jest terapia, a doskonałym uzupełnieniem tego wszystkiego, a właściwie rozpoczęciem nowego życia jest właśnie rzucenie się w pasje. OK. Jedni będą wędkować, drudzy będą latać dornami, trzeci śmigać terenówkami w błocie a jeszcze kto inny, tak jak ja, biegać i jeździć na rowerze. Kiedy jestem smutny i kiedy czuję się ogólnie zmęczony albo mam poczucie wewnętrznej beznadziei – wtedy rzucam się jeszcze mocniej, jeszcze bardziej w sport i to mi niesamowicie pomaga. Tak samo jak organizacja wspólnych wyjazdów czy wspólne spotkania w ramach Prawie.PRO Tour , które organizuję z ogromnym uśmiechem na ustach. Chcę, żebyście wiedzieli, że ten uśmiech na ustach pojawia się za sprawą Was i za sprawą, właśnie takich spotkań, człowiek jest w stanie odjechać problemom, złym myślom i tak jakby zatracić gdzieś to…
Nie zawsze mi wychodzi, ale czasem się udaje uspokoić nerwy, przynajmniej te związane z samooceną. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Może nie jestem Robertem Karasiem, może nie jestem Rafałem Majką i nie mam zbyt dużo startów na swoim koncie, zarówno w triathlonie jak i również w wyścigach szosowych, ale za to, ze stresem jestem za pan brat. Mam bardzo różne doświadczenia i bardzo chętnie się dzielę różnymi swoimi przemyśleniami zwłaszcza tymi, które mogą być przydatne dla debiutantów, albo dla tych, którzy się wahają czy warto jest startować w biegach, triathlonach, czy też w wyścigach szosowych. Jak się do tego przygotować, zarówno od strony technicznej jak i również od mentalnej? Ja jestem człowiekiem, który raczej jest bardzo podatny na stres, który w przeszłości miał bardzo duże problemy związane z samooceną, i jak się przekonacie, właśnie kwestia samooceny jest najistotniejszym problemem mentalnym podczas każdego startu. Dosyć spora część ludzi nie boi się porażki, tylko boi się tego, jak zareagują inni na naszą porażkę. Jest tzw. schemat zerojedynkowy, wszystko albo nic; albo wygram i zajmę świetne miejsce albo w ogóle nie będę startować, bo to nie ma sensu. Nie ma nic po środku. Dlatego, trzeba sobie uświadomić, że każdy start powinniśmy organizować przede wszystkim dla siebie i dla pokonywania własnych celów a nie celu na podium. Prawdopodobieństwo, że się na nim znajdziemy, zwłaszcza podczas debiutu, jest bardzo małe, więc te nasze wewnętrzne cele powinny być adekwatne do zarówno naszego poziomu wytrenowania jak i również doświadczenia. Tak naprawdę, bardzo istotne jest stawianie sobie małych celów. Małe kroczki budują wielki sukces, moim zdaniem. Podobnie jest w moim przypadku przed triathlonem. Dla mnie, celem nr 1 jest go ukończyć w zdrowiu, celem nr 2 jest przełamanie własnej słabości – w tym przypadku, mam tutaj na myśli wodę i poprawienie tego czasu w wodzie, zrobienie tego w sposób pewny, zdecydowany, bez ataku lęku. Właśnie z tym się mierzę w wodzie, że czasami czuję się bardzo niepewnie, zwłaszcza, jeżeli pojawiają się jakieś nieprzewidziane sytuacje; ktoś Was podtopi, kopnie. Celem nr 3 jest poprawienie wartości mocy średniej oddawanej podczas próby czasowej na rowerze, a nr 4 , kolejnym małym kroczkiem, jest szybsze bieganie. Dopiero na ostatnim miejscu stawiam sobie miejsce, które zajmę i wydaje mi się, że mentalnie jestem przygotowany na to, żeby zająć ostatnie i nie będzie to dla mnie problemem. Ba, będzie to dla mnie okazja do tego, żeby pokazać samemu sobie sarkazm, pośmiać się. Przy tej okazji zrealizować wideo, zrobić kilka śmiesznych zdjęć, bo wyobrażam sobie najgorszy scenariusz. Już raz miałem okazję zająć przedostatnie miejsce w swojej grupie wiekowej, kiedy startowałem w duathlonie, na Mistrzostwach Polski z samymi kozakami. Oczywiście pojawiły się w między czasie wytyki gdzieś w Internecie pod wideo na You Tubie w formie relacji z tych zawodów, ale wiem, że ludzie, którzy pozostawiają tego typu komentarze, albo, którzy naśmiewają się z cudzej porażki, są bardzo płytcy. Ja się nie przejmuję tym zdaniem , zawsze tata mi powtarzał, że: nieważne – co po wiedział, ważne – kto powiedział. Więc to, że Józek z Pizdochlewic naśmiewa się ze mnie, że zająłem przedostatnie miejsce na Mistrzostwach Polski, na 10 startujących w mojej grupie wiekowej, czy nawet 20, nie jest dla mnie żadną obelgą. Dla mnie, tego typu porażka, jest też sposobem na motywację – doskonałą motywac…
Niestety nadal nieco boję się mówić o rzeczach dobrych. Często szczęście drugiej osoby powoduje u ludzi oburzenie lub zawiść. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Wiem, na podcaście dawno mnie nie było, ale też ostatnio bardzo dużo się dzieje. Sytuacja w Polsce jest bardzo dynamiczna. Sytuacja dynamiczna jest też na moim kanale Prawie. PRO , w sklepie internetowym. Bardzo dużo się poświęcam rozwojowi nowej pasji, którą są ciuchy i przez cały czas, z niecierpliwością wyczekuję i cieszę się jednocześnie, na każde jedno zamówienie czy też każde jedno zdjęcie osób, które są ubrane w Prawie.PRO. To jest dla mnie czymś niesamowitym i temu się poświęcam niemalże w zupełności, bo tak jak Wam powtarzałem, moja firma motocyklowa, niestety, trochę ucierpiała na koronawirusie i… …tym głupiej mi było pokazywać ostatnio mój nowy rower Krossa Vento Team Edition na elektryce , na tarczach. Publikowałem też wideo na You Tubie, w jaki sposób stałem się jego posiadaczem, ale pomimo to, myślę, że sporo osób myśli, że go kupiłem, a tak nie jest, bo został on mi przekazany w ramach umowy sponsorskiej z Krossem. Nie zostało to powiedziane wprost, ale myślę, że nietrudno jest się domyślić. Strasznie się cieszę z tego roweru. Aktualnie czekam na zmianę obręczy na nieco wyższy stożek. Nie chodzi o wygląd, ale tylko i wyłącznie o aerodynamikę i na te nowe koła też się niesamowicie cieszę i najśmieszniejsze jest to, że nawet nowy samochód nie jest mi w stanie dać tyle radości, co nowy rower i nowe koła do niego. Ciężko jest to zrozumieć komuś, kto nie jest tak bardzo wkręcony w kolarstwo i w sport jak my, którzy jesteśmy tutaj obecni. Smutne jest to, że nadal bardzo wielu patrzy na markę, wielu ma kompleksy wynikające, że coś zostało wyprodukowane w Polsce i uważa, że to wcale nie jest atut, a wręcz przeciwnie; no, bo rower za 20 000 zł polskiej marki to jest pomysł irracjonalny, bo za te pieniądze można mieć Speca albo Treka. Oczywiście można mieć, ale też trzeba porównać specyfikację, wyposażenie takiego sprzętu, przenieść wartość samego osprzętu czy chociażby wartość kierownicy karbonowej, sztycy karbonowej, kół karbonowych, elektrycznej grupy Ultegra, połączyć to wszystko w całość, czy faktycznie, patrząc z perspektywy wyposażenia, te 20 000 zł to jest kwota przestrzelona czy być może adekwatna do możliwości, jakie daje taki nowy rower. Mimo to, tłumacząc pewne rzeczy, oczywiście część osób tego nie zrozumie i nadal będzie porównywać hasłowo 20 000 zł za Krossa versus 20 000 zł za Cannondale, Treka czy Speca. To są rzeczy, których nie uniknę, tak jak ja patrzę na różne statystyki, to mniej więcej właśnie gdzieś 10% osób będzie miało taki pogląd, że made in Poland to jest coś gorszego. Będzie to pewnie pogląd wynikający jeszcze z lat 90 czy z czasów komuny, gdzie to uważało się, że generalnie, zachodnie, czy też amerykańskie jest dużo lepsze. Moim zdaniem te czasy już minęły i chyba pora jest zmienić sposób myślenia, tym bardziej w tym obrazie postpandemicznym, kiedy to polskie firmy i polskie marki potrzebują bardzo dużo naszego wsparcia. Ten patriotyzm konsumencki jest niezwykle istotny, bo patriotyzmem nie będzie łażenie na 11 listopada w kominiarce i rozwalanie chodników w imię jakiś poglądów nacjonalistycznych. Patriotyzmem, moim zdaniem, będzie właśnie wybieranie polskich produktów, wspieranie polskich marek, dbanie o lokalny biznes tak, żeby to dobro i te pieniądze wydane u nas w Polsce, wracały do nas. Oczywiście, nie można przesadzać też w drugą stronę, chociażby nie stać się nac…
Tak, naprawdę za sprawą działalności w Internecie można zamienić zwykłą pracę na niezwykłą. Odmienić swoje życie i realizować największą w swoim życiu pasję. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Wykorzystując porę, a właściwie dzień deszczowy, miałem w planach nagrać trochę, co innego, dlatego dzisiaj nagranie o tym, jak ten kanał zmienił moje życie i trochę Wam opowiem o tzw. zarabianiu hajsu na You Tubie. A miało być tak pięknie. Trudno. Następnym razem będzie to, co dzisiaj chciałem nagrać, czyli wideo na temat tego, co moim zdaniem jest lepsze; szytka, tubbles czy zwykła opona z dętką. To już będą trzy lata jak do Was gadam – sprawdziłem na telefonie. Od września 2016 r. 6 500 000 odsłon wszystkich filmów od tego czasu. Czy to jest dużo? Jak na niszowy temat – troszkę, a jak na uniwersalny kanał na You Tubie – to jest pewnie nic. Ale liczby, bardzo często niczego nie mówią, tak samo jak mówiłem, że w sporcie wyniki, średnie prędkości, waty, uderzenia serca – nie mówią nic na temat tego, ile włożyliśmy wysiłku w to, żeby uzyskać taki, a nie inny rezultat. Niestety, bardzo często, napinacze oceniają nas przez pryzmat pozycji. Zresztą często o tym mówiłem; czym innym by było zająć pierwsze miejsce podczas triathlonu w Ciechocinku a czym innym walcząc na Mistrzostwach Polski, przykładowo, będąc przedostatnim – coś takiego też mi się zdarzyło. Tylko ja wiem, ile wtedy musiałem walczyć, żeby nawet uzyskać tę cholerną przedostatnią pozycję a nie ostatnią. W każdym razie 6 500 000 odsłon to będzie dużo i nie dużo. Z mojego punktu widzenia i z mojej perspektywy to bardzo dużo pracy , którą włożyłem, ale tak naprawdę nie w wideo, tylko we wszystko to, co działo się dookoła. Chodzi mi tutaj właśnie o częstą zmianę poglądów, mnóstwo nowych doświadczeń, które zdobywałem razem a Wami. Mnóstwo wiadomości, korespondencji, komentarzy, które z jednej strony pomagały Wam, z drugiej strony pomagały mi budować wiedzę i doświadczenie, często zmieniać swoje poglądy na wiele różnych tematów. Tak samo mogliście przez ten czas widzieć wiele różnych moich błędów i ja się nie wstydzę tego, że popełniałem błędy i też tego, że momentami miałem takie fazy, podczas których brakowało mi, najzwyczajniej w świecie – pokory. I myślę, że nagram kiedyś wideo na temat pokory w sporcie, i że bardzo często trening regularny, bez względu na to, jaka to będzie dyscyplina, czy będzie to kolarstwo szosowe, przełajowe, MTB, bieganie, pływanie, czy nawet gra w badmintona – to rozwija – w sensie mentalnym, i ja to sam widzę po sobie. Każda jedna porażka, każdy jeden błąd poczyniony, czy to na rowerze, czy to w butach, czy to publikując jakiekolwiek wideo dla Was, sprawia, że staję się mądrzejszy i staję się bardziej pokorny, a to, co ja sam w sobie cenię najbardziej, na przestrzeni tych 4 lat, to dystans do samego siebie, który udało mi się osiągnąć dzięki sportowi. Tak naprawdę, największy dystans udało mi się zbudować wtedy, kiedy dostałem raz, albo dwa, albo pięć razy kopa w tyłek, albo wtedy, kiedy zostałem zniszczony i przekonałem się o tym, że nie ma sensu napinać się o pewne rzeczy i czasami warto jest się jest śmiać z samego siebie. To właśnie ta autoironia, ten autosarkazm, często daje nam pole do tego, żeby przyznać się do błędu, albo do słabej fryzury i ten dystans pozwala na spokojnie iść dalej – moim zdaniem. Nie mniej, chciałem wrócić do tematu dzisiejszego odcinka, czyli do tzw. zarabiania na widzach, albo, jak to się ładnie mówi: monetyzacji tego, co robimy. Na…
Często słyszę opowiadania ludzi, którzy z różnych względów wypadli ze sportowego rytmu życia. Jak wrócić do regularnych aktywności? O tym w dzisiejszym odcinku. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj będzie o chwilach zwątpienia w życiu tym sportowym, chociaż nie tylko. Nie jestem, od razu mówię, osobą kompetentną do tego, żeby kogokolwiek motywować, albo, żeby komukolwiek mówić, w jaki sposób sobie radzić z chwilowym brakiem determinacji, czy też motywacji do uprawiania sportu. Dlaczego? Ponieważ, ja też mam wiele takich momentów, kiedy załamuję ręce i przestaje mi się chcieć walczyć. Moją zaletą jest jedynie to, że zdaje sobie często z tego sprawę, że wpadam w jakiś dół, z którego jest mi potem ciężko wyleźć. Postanowiłem ten temat poruszyć w tym podcaście, na skutek wielu różnych wiadomości, bo bardzo dużo osób do mnie pisze na Facebooku, czy też na Instagramie. W komentarzach jest również bardzo dużo znaków zapytania od osób, które teraz, w dobie pandemii, zatraciły swój codzienny rytm działania. Tyczy się to i pracy, i sportu. W pewnym momencie to jest tak, że dochodzimy do wniosku, że: cholera, wszystko poszło się walić; wżyłem/ ważyłam ileś tam kilogramów, przytyłem/przytyłam dodatkowe 5 kg – już nie ma sensu się ruszać, jak już miesiąc nie jeździłem/ nie jeździłam na rowerze, albo nie biegałem/ nie biegałam to już nic nie ma sensu. To jest, moim zdaniem właśnie najgorsze, co tylko może nas spotkać, jeżeli chodzi o sposób demotywowania samych siebie. Ja nie raz już tego doświadczyłem, że właśnie łapałem się na tym, że skoro ja już tydzień nic nie robię, to jak dzisiaj nic nie zrobię, to już nie ma różnicy, bo i tak wszystko poszło się paść. Nie, nie i jeszcze raz nie. To, co należy zrobić, to nie myśleć o tym, co było, ile dni straciliśmy, czy ile kilogramów nam przybyło, ponieważ każdego następnego dnia zacząć już będzie dużo trudniej, wpaść na te tory. Już abstrahując od przyczyny czy też powodu, dlaczego, i skąd się wziął u nas taki przestój. Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę, że były ogólne zalecenia ZOSTAŃ W DOMU i mnóstwo osób, nie mając trenażera lub bieżni, (kto posiada w domu bieżnię), przez ten miesiąc nie robiło nic, albo robiło coś, co nie jest takim treningiem aerobowym, który pozwala na dzienne zużycie 500 czy nawet 1 000 kalorii. W zamian za to, pojawiło się więcej czasu na jedzenie, przyrządzanie tego żarcia i robieni nadmiarowych zakupów, gdzie to nagle okazywało się, że lodówkę trzeba zamykać kolanem. To jest straszne, nie ukrywam. W przeszłości też miałem różnego rodzaju takie epizody, i każdy jeden czegoś mnie nauczył, i pozwoliło mi to wyciągnąć pewne wnioski, które skłoniły mnie do tego, że ja codziennie trzymam się w tym drygu, tak samo jak była pandemia. Na szczęście, dzięki Bogu, kiedyś było mnie stać na trenażer, więc go sobie kupiłem i trenowałem regularnie w domu. Nie ukrywam, że też wbrew ogólnym zastrzeżeniom, czy przepisom, które były konstytucyjne, czy też nie, zdarzało mi się wybiegać na, zewnątrz, bo wyszedłem z założenia, że… (nie poruszajmy tego tematu), niech to będzie kwestią sumienia każdego z nas. Nie mniej, bardzo istotne dla mnie w tym, żeby nie dopuszczać już nigdy do takiej sytuacji, że przez tydzień, czy też dwa, nic nie robię tylko, dlatego, że brakuje mi motywacji, czy pojawiła się jakaś nieprzewidziana sytuacja, to rozliczam siebie każdego jednego tygodnia z tego, co zrobiłem. Jeżeli mam ustawiony cel, że robię tygodniowo 10 km biegając i minimum 210 km jeżdżąc na rowerze, to robię. Wiadomo, oczywiście…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Mnóstwo osób w czasie izolacji, choroby, przeziębienia przybiera na wadze. Szkoda jednak wypracowanych efektów i sylwetki na chwile słabości. Epidemia, kwarantanna domowa a ryzyko tycia. Jak nie przytyć w czterech ścianach? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzień dobry. Witam wszystkich, zwłaszcza tych przebywają na domowej kwarantannie, którzy mają zakaz wychodzenia do pracy, i którym, po prostu się przykrzy z tego powodu. Dzisiaj sobie uświadomiłem, jak ciężkie to musi być. Dlaczego w trybie przypuszczającym to mówię? Ze względu na to, że ja w miarę funkcjonuję normalnie, chodzę, na co dzień do pracy i siedzę w biurze, na szczęście sam – mam taką możliwość i gdybym nie wychodził z domu przez dwa tygodnie, albo trzy, myślę, że byłoby chyba mi bardzo ciężko czuć się zmotywowanym do tego, żeby robić cokolwiek. I to nie tyczy się tylko pracy. Wiele osób ma home office, który wygląda właściwie jak urlop, bo sporo zleceń, sporo zadań pospadało. Człowiek bardzo chętnie czymś by się zajął, ale za bardzo nie wie, czym, albo nie za bardzo mu się chce cokolwiek innego robić, niż siedzieć przed telewizorem albo w Internecie. Przyznam szczerze, że to jest też ciężkie ze względu na to, że jesteśmy zewsząd jednocześnie bombardowani bardzo złymi wiadomościami i poddanie się tej retoryce albo przyjmowanie jej jest szkodliwe, moim zdaniem, w jakiś sposób. Wpływa na to, że my idziemy razem z tym negatywnym nurtem i my obserwujemy wszystkie te liczby i cały czas podkreślam, nie patrzcie na jakiekolwiek sumy, na jakiekolwiek analizy, one nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, bo w Polsce nie jest chorych 2 000 – 3 000 tylko 30 000, 50 000 może 100 000 ludzi, więc to kompletnie nie ma żadnego znaczenia. Wyłączyłbym kanały informacyjne, nie zaglądałbym na strony, które bardzo często żerują na tym, co się dzieje, żeby budować ruch, zasięg, ponieważ ktoś ma do zrealizowania jakieś cele tygodniowe czy też miesięczne, jeżeli chodzi o zasięg jakichś portali. Wiem jak się to odbywa, bo sam pracuję w Internecie, i w przeszłości też miałem epizody etatowca, który jest rozliczany z efektów – po trupach do celu, ale bardzo mi się to nie podobało, i po niespełna pół roku takiej pracy postanowiłem, że ja się jednak do tego nie nadaję. Dzisiaj o czymś zupełnie innym. Chciałbym Wam potowarzyszyć w trakcie kreowania swoich postanowień dotyczących bilansu sportu i bilansu kalorycznego, o którym bardzo często zapominamy właśnie teraz, siedząc w domu. Mamy mniej „pretekstów” do tego, żeby się ruszać. Jednocześnie chciałbym zawrzeć taką swoją deklarację dotyczącą biegania czy też jeżdżenia na rowerze poza domem. Co chwila zmieniają się wytyczne rządu, czy też zalecenia. Wykładnia jest bardzo niejasna, jest bardzo dużo interpretacji. Ja to wszystko pozostawiam sumieniu każdego z nas i rozsądkowi każdego z nas. Jeżeli uważacie, że nie stanowicie zagrożenia dla siebie oraz innych wychodząc z domu, to róbcie. Jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości, dotyczące tego, czy się zarazicie poprzez przycisk w windzie, na klatce schodowej, albo, dlatego, że 10 m od Was będzie matka z dzieckiem, to tego nie róbcie. To, jakie jest moje podejście jest drugorzędne. Siedząc w domu, też można się odchudzać. Zdaję sobie z tego sprawę, że to jest teraz dużo cięższe, ponieważ jeśli ktoś nie posiada w domu trenażera albo bieżni, to tak naprawdę nie wie, co robić. W tej sytuacji, przede wszystkim skupiłbym się na jedzeniu, na tym, co macie w domu. Ja wiem, że wiele osób kupiło pół tony białego makaronu, i musi go jeść, ale musicie sobie też z…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Kiedyś myślałem o przeszłości i przyszłości co mnie paraliżowało. Najważniejsze jest teraz. Szczelnie zamknijcie przednie i tylne grodzie , nauczcie się żyć odgrodzeni od przeszłości i przyszłości – mówił Dale Carnegie. To zdanie jest moim motto. Także w sporcie. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Witam na moim podcaście. To jest takie miejsce, gdzie często mogę, w sposób bezpośredni, może nawet nieograniczony, dzielić się z Wami swoimi burzliwymi przemyśleniami. Ostatnio jest ich bardzo dużo, na skutek oczywiście, tego, co dzieje się wokół nas, i co dla wielu osób jest bardzo trudne, ze względu na to, że nie spodziewaliśmy się tego. Nie spodziewaliśmy się, że w XXI wieku jest w stanie coś zaskoczyć społeczeństwo albo społeczeństwa. Dla mnie też ciężkie jest, oczywiście odnajdowanie się w tej sytuacji i oswajanie się z kolejnymi ograniczeniami , tak naprawdę, z kolejnymi konsekwencjami, których nikt nie przewidywał; tymi gospodarczymi. Sam jestem przedsiębiorcą i jestem człowiekiem, który działa w branży, która jest bardzo podatna na nastroje społeczne, ponieważ ja, na co dzień zajmuję się branżą motocyklową i jestem na samym końcu łańcucha potrzeb. To jest trudne i to trzeba, niestety, także odreagowywać poprzez sport i strasznie się cieszę z tego, że mam tę możliwość, żeby przez cały czas działać; czy to w domu, czy też na, zewnątrz, chociaż jest to kwestia bardzo kontrowersyjna, o czym miałem okazję się przekonać, między innymi wczoraj. Gdzieś, mniej więcej 10% z nas, tak wynika z mojego ostatniego filmu, pomimo tego, że prawo pozwala na samotne, albo najdalej, w parze, uprawianie sportu na świeżym powietrzu, to jednak sporo osób nie chce tego robić i pozostawać w domu, w myśl akcji „zostań w domu”. Bardzo fajnie i cieszę się, że jesteśmy zdyscyplinowanym społeczeństwem. Cieszę się też, że zostały wprowadzone obostrzenia prawne, które teraz sprawiły, że nie wszyscy będą chcieli, mimo wszystko, zbierać się pod sklepami i wspólnie pić piwo albo nie będą rozgrywane mecze na boiskach szkolnych w godzinach pozalekcyjnych, albo, że znajomi z klasy nie będą spotykać się gdzieś w parku, żeby podtrzymać swoje relacje towarzyskie, ponieważ, być może jest to faktycznie nieodpowiedzialne. Wszędzie zadaję te znaki zapytania, bo przyznam się szczerze, każdego dnia troszeczkę inaczej na to wszystko patrzę. Są takie chwile, kiedy myślę, że przesadzamy – cały świat zwariował, są takie chwile, kiedy uważam, że ta ostrożność i ta cała sytuacja i sposób reakcji rządów poszczególnych państw jest adekwatna do poziomu zagrożenia. Pojawiają się różne zdania. Ostatnio coraz więcej, w nie mainsteamowych mediach jest głosów na temat tego, że konsekwencje gospodarcze i społeczne będą dużo groźniejsze od konsekwencji wynikających z przepełnionych szpitali, przepełnionej służby zdrowia ze względu na ilość osób, którym nie udzieli się pomocy, które umrą na skutek tej infekcji powikłanej lub nie, z chorobami współistniejącymi bądź nie, w przypadku osób podeszłych, osób w sile wieku, itd. Sam się waham także ze względu na to, że tak jak Wam miałem okazję wspomnieć, jestem przedsiębiorcą, nie pracuję na etacie, nie pracuję w ramach państwowej instytucji, gdzie to czy dziś mam, albo czy jutro będę miał pieniądze jest naprawdę mało pewne i co bardzo mocno mnie martwi. Jeżeli sytuacja będzie się przedłużać, to także moja firma zbankrutuje. Jakie będą potem konsekwencje wynikające z ilości samobójstw, z ilości tych wielu niepoliczalnych, indywidualnych dramatów, których się nie rejestru…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
1 Hipochondria a epidemia. Jak sport uratował moje życie i jak dziś walczyć z atakami paniki (14) 23:23
Hipochondria to straszna choroba. Wiem, bo sam na nią cierpiałem przez dwa lata. Opowiadam o moich doświadczeniach, przejściach i jak się to ma do epidemii. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jak Wy to oglądacie, jest niedziela a nagrywam to w piątek zaraz po wypuszczeniu takiej ankiety, w której pytałem Was, czy chcecie abym nagrał wideo dotyczące hipochondrii. Temat jest niestety na czasie, ale to nie oznacza, że tym sposobem chciałbym budować kapitał na osobach, które teraz przeżywają osobisty, psychiczny, bardzo poważny kryzys związany z epidemią. Oczywiście ktoś może zapytać, co hipochondria i atak wirusa ma wspólnego z uprawianiem sportu? Słuchajcie, bardzo dużo, bo tak naprawdę, jedną ze składowych, które pozwoliły mi wymknąć się tej paskudnej chorobie jest właśnie sport, czyli zajęcie się czymś innym niż tylko nasłuchiwaniem własnego organizmu. To jest oczywiście proces bardzo długi i bardzo złożony. Jedni są bardziej podatni na hipochondrię, inni nie. Geneza jest niestety skomplikowana i musiałbym Wam bardzo długo o tym opowiadać, jednakże spodziewam się tego, iż wiele osób teraz potrzebowałoby doraźnego wsparcia, czy też doraźnego sposobu na to, w jaki sposób sobie z tym wszystkim poradzić. Pierwsza rzecz, pierwsza wskazówka dla hipochondryków tyczy się Internetu – nie przeglądajcie stron o tematyce zdrowotnej, które to sprawiają, że zaczynamy sami siebie diagnozować albo sami siebie utwierdzać w przekonaniu, że coś nam jest, albo, że na pewno dorwał nas koronawirus, tylko, dlatego, ponieważ odrobinę bardziej boli mnie głowa, albo boli mnie szyja. Jeżeli boli mnie szyja, to na pewno są węzły chłonne, a jak to są węzły chłonne, to zawsze będzie to albo rak albo koronawirus, który jest teraz tak bardzo na topie. Warto, więc w takiej sytuacji powiedzieć Internetowi, że: nie odwiedzam stron. Krok drugi, to jest odcięcie się od telewizji informacyjnych, które będą przez cały czas siać panikę i wzbudzać w nas ogólne poczucie niepokoju. Ponieważ istnieje coś takiego jak zespół lęku uogólnionego, który bardzo często pojawia się u osób z hipochondrią albo też z nerwicą. Jest to też bardzo często spowodowane tym, że zmienia się dynamicznie środowisko, właściwie to, jak w nim funkcjonujemy, siedzenie w domu – w czterech ścianach, home office, przymusowe ferie, jak to niektórzy mówią, które być nimi nie powinny – sprawiają to, że psychicznie czujemy się dużo gorzej. Czujemy zagrożenie, nudzi nam się to siedzenie w domu, więc konsumujemy media i w związku z tym, podświadomie próbujemy szukać u siebie wszelkich objawów, a nasłuchiwanie organizmu, co jest bardzo specyficzne w przypadku hipochondrii, sprawia, że prędzej czy później zaczniemy odczuwać te objawy, o których mówi się w telewizji. Jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, to w moim przypadku, hipochondria była w stanie wywołać wszystkie objawy zawału mięśnia sercowego, łącznie z kołataniem serca. Było to połączone z uciskiem w klatce piersiowej, bólem lewej ręki, poczuciem tego, że tracę przytomność, że za chwilę się przewrócę, że mam nogi z waty, pocę się jak prosiak i do tego zaczyna mi się kręcić w głowie na skutek hiperwentylacji. Hiperwentylacja powstaje na skutek stresu. Bardzo łatwo jest wpaść w panikę i to, z czym wiele lat ja też walczyłem, to były ataki paniki i wielokrotnie różnie lekarze mnie diagnozowali. Mówiono mi o nowotworze, mówiono mi o zaburzeniach neurologicznych, mówiono mi o tzw. unikaniu stresu. Nikt nie wpadł na to, żeby wysłać mnie do psychiatry. I niestety, przyznam Wam szczerz…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
1 To jest najgorszy podcast jaki do tej pory nagrałem, jednocześnie ostatni przed zmianami (13) 17:58
Naprawdę jest najgorszy. Trzynasty. Ostatni przed zmianami. Przed narodzinami marki ciuchów Prawie.PRO. Opowiadam o kulisach budowy kolekcji, postanowieniach i mówię jak chcę, aby Prawie.PRO odmieniło moje życie. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jest piątek, 06.03 i jest to ostatni podcast przed dosyć poważnymi zmianami, które następują powoli, z każdym dniem, ale na razie nie oficjalnie. Zmieni się jedynie nazwa, a w przypadku podcastu już się zmieniła, jako Leszek Prawie.PRO. Teraz się Wam przedstawiam, więc w każdym razie, być może po głosie jesteście w stanie poznać, że tak, to dalej jestem ja. Jednocześnie, po dwóch tygodniach realizacji ciężkich zadań, dlatego ciężko klei mi się myśli, dosyć duże nagromadzenie obowiązków u mnie w pracy, dosyć dużo przygotowań związanych z tym, o czym dzisiaj chcę Wam troszeczkę przedpremierowo poopowiadać. Nagrywałem, nie dalej niż dwa dni temu takie wideo, które oficjalnie będzie komunikować, z czego wynikają te zmiany , z czym walczyłem przez, tak naprawdę, ostatnie miesiące, czym to jest podyktowane i tym, że odniosłem wiele klęsk. Odniosłem wiele niepowodzeń na przełomie roku, które to były dla mnie takim prawdziwym kopem w tyłek, motywującym mnie do tego, żeby spróbować planu B, i że czasami plan B okazuje się fajniejszy od realizacji planu A. Często, realizowanie alternatywy, czy bycie, przez czynniki zewnętrzne czy też niezależne, motywowanym do działania, jest też, swego rodzaju, wyjściem za granice komfortu i dokładnie z tego samego doświadczamy w sporcie. Co ja postanowiłem zrobić? Ja postanowiłem zrobić coś, co odkładałem zawsze na później, czyli otwarcie własnego sklepu internetowego, czyli realizacja produkcji własnej odzieży kolarskiej, i do biegania, jak również akcesoriów . To jest temat, którego się nie podejmowałem przez ostatnie trzy lata, ze względu na to, że wiedziałem, z czym to będzie związane, czyli z ogromem pracy, ogromem przygotowań, bardzo dużą odpowiedzialnością biznesową, i dosyć sporą odpowiedzialnością ludzką, angażowaniem dosyć sporych środków na biznes, który jest nie pewny. Z drugiej strony, w dni, kiedy patrzę na świat bardziej optymistycznie niż dzisiaj, bo dzisiaj chyba na skutek zmęczenia, jestem trochę czarnowidzem i jest więcej obaw w moim sercu, niż takiego szczerego podniecenia, i nie podejmowanie ryzyka czy też śmiałych kroków jest związane z tym, że nie chcemy wykraczać poza pewne ramy naszego wygodnego, komfortowego życia. To jest, często takim samym mianownikiem jak w przypadku sportu, czy podjęcie się jakiegoś wyzwania, jakiegoś bardzo odważnego planu treningowego, będzie czymś, czemu podołamy i czy oby na pewno warto i czy damy radę. Na skutek tego braku pewności siebie rezygnujemy ze stawiania śmiałych kroków. Ja też osobiście, prywatnie nie jestem wielkim ryzykantem, ale tak jak Wam mówiłem, są sytuacje, które człowieka zmuszają do tego, żeby podejmować ryzyko. Nagrywając taki bardzo szczery podcast, tak jak dzisiaj, chciałem Wam powiedzieć o tym, że ja od dłuższego czasu przymierzałem się do zmiany nazwy „rowery.jednoślad.pl” i była nazwą, która mnie trzymała, w swego rodzaju, dwóch enklawach. Jedną były rowery, a ja zajmuję się nie tylko rowerami, i to już od dawna, a druga kwestia to jest „jednoślad.pl”, czyli tak naprawdę „rowery.jednoślad.pl” to było rozwinięcie mojej odnogi motocyklowej, portalu „jednoślad.pl”, poprzez dodanie do tego słów „rowery” czy też subdomeny. Moje wyobrażenie trzy lata temu było takie: będę budować, i budowałem…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
No nie da się niczego w życiu oraz sporcie osiągnąć bez opuszczania tej przeklętej “strefy komfortu”. Nienawidzę tego określenia, ale nie wynaleziono bardziej trafnego. Ja też nic bym nie zyskał bez zaciskania zębów. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj troszeczkę z glutem. Właśnie wróciłem z bardzo ciekawego pojedynku kolarskiego na Zwifcie, gdzie miałem okazję robić razem z Karolem wideo z bardzo ciekawej potyczki na dystansie nieco ponad 9 km. Co jest najśmieszniejsze, jak tylko zszedłem z roweru, to poczułem, że chyba zbiera mnie jakaś infekcja. Jestem ciekaw, co będzie działo się jutro i jestem też mega ciekaw, dlaczego mój organizm zawsze reaguje tak, że jeżeli chce manifestować jakąś infekcję, albo chorobę, to robi to w przeciągu 15 min. – nagle. Jest wszystko OK i nagle pojawia się katar, czy też ból gardła. Zresztą to w ogóle jest dziwne, bo ja dosyć rzadko choruję, ale ten rok, ten sezon, ta zima, jest troszeczkę niej szczęśliwa. Nie wiem, z jakiego względu, być może nałożenie się różnych okoliczności, w postaci troszeczkę zwiększonego stresu ostatnimi dniami wpływa na to, że jestem bardziej podatny, ale dzisiaj kompletnie nie o tym. Dzisiaj o bardzo górnolotnym sformułowaniu, jakim jest GRANICA ALBO STREFA KOMFORTU. Ja wiem, że to jest tematyka poruszana przez wszystkich coachów i generalnie, właśnie coaching ma taki pejoratywny wydźwięk w Polsce, za sprawą kilku, bardzo przerysowanych osobistości, jednak wydaje mi się, że czym innym jest coaching a zupełnie, czym innym jest sport, czy też taka ogólna filozofia funkcjonowania, na co dzień. Duże osób mnie pyta o to, co mam na myśli, kiedy mówię o przekraczaniu własnych granic, własnych ograniczeń. W pierwszej kolejności mówię o takim swoim przemyśleniu, czy też spostrzeżeniu, że my dziś, współcześnie, bardzo często narzekamy, na wszystko, na pierdoły. Z czego to wynika? Z tego, że my dziś, współcześnie, mamy bardzo komfortowe życie; mamy ciepłą pościel, wyprasowane majtki, podgrzewane siedzenia w samochodzie, ciepłą wodę w kranie, codziennie dostatek żywności w sklepach, na którą nas stać i przez to, przyzwyczajamy się właśnie do takiego wygodnego trybu życia. Jednocześnie nie harujemy siebie, swojego charakteru, swojej głowy i także swojego ciała, do życia poza tym wygodnym trybem funkcjonowania, na co dzień. Dlatego też, uważam, że narzekacz, który musi przejść na piechotę 1,5 km, kiedy wieje, albo pada deszcz, powinien zacząć praktykować zimne prysznice albo przynajmniej chodzenie na saunę, a potem wchodzenie do basenu z lodowatą wodą. Nie mówię już o takich obrazkach, które miałem okazję, całkiem niedawno zobaczyć na Stravie, jak pewna zawodniczka kończyła londyński maraton z czasem 2:33 i z wycieńczenia przewróciła się 50 m przed linią mety, następnie czołgała się, żeby ją przekroczyć mimo wszystko. To jest właśnie wychodzenie poza granicę komfortu i ja w taki sposób to rozumiem i w sytuacji, kiedy jakaś pierdoła mnie wewnętrznie zmusza do marudzenia, to przypominam sobie taki obrazek. Właśnie taką dziewczynę, która przebiegła maraton w 2:30, przewróciła się, bo dała z siebie absolutnie wszystko a potem miała na tyle determinacji, żeby czołgać się do tej mety. Ja nie mówię, żebyśmy tak robili, bo być może to jest przesada, być może to nie jest najzdrowsze postępowanie, z punktu widzenia fizycznego naszego organizmu, ale przełóżmy to na bardziej przyziemne problemy niektórych ludzi. Jeżeli dla kogoś, wyzwaniem jest wejście na pierwsze piętro po schodach, to moim zdaniem jest coś bardzo niedobrego. To lenistwo.…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Budować progres można tylko poprzez zoptymalizowany plan. Równowagą pomiędzy akcentami a czasem na regenerację. Jak to wygląda w moim przypadku? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pr o Cześć. Tutaj Leszek. Dawno mnie nie było właśnie tutaj, czy na Spotify i na iTunes. Poprzednio nawiązywałem do postanowień noworocznych i do tego, że w grudniu sporo osób stając na wadze, mogło być zaskoczonym tym, że pojawiło się kilka dodatkowych kilogramów. Styczeń jest miesiącem dosyć często kontuzjogennym, bo staramy się bardzo szybko odrobić wszelkie straty, ale okazuje się to być czasami zgubne. Bardzo dużo osób piesze do mnie na Instagramie, mając różnego rodzaju pytania albo wątpliwości, nie wiedząc jak sobie poukładać ten plan treningowy, ponieważ czują się często zmęczeni, albo obolali. Dzieją się różne rzeczy, które są związane z tym, że często, za mocno rzucamy się w sport i nadrabianie zaległości. Mam bardzo duże doświadczenie, jeżeli chodzi o przesadę i wynika to z tego, że czasami brakuje mi takiej pokory względem własnego ciała. Przyznam szczerze, że w przeszłości popełniłem chyba już prawie wszystkie możliwe błędy jeżeli chodzi o nieprawidłowe rozkładanie sił zarówno w perspektywie tygodnia treningowego, jak i również miesiąca czy nawet sezonu. Mówię o tym wszystkim właśnie po to, żebyście nie popełniali błędów tych, których ja miałem okazję doświadczyć w przeszłości, co mnie wykluczało na jakiś czas z biegania, pływania. Na szczęście rower, z tych wszystkich dyscyplin triathlonowych okazuje się najmniej kontuzjogenny, oczywiście pod warunkiem, że jesteśmy dobrze na tym rowerze ustawieni, i nie popełniamy głupich błędów, że nie mamy zbyt nisko ustawionego siodełka czy też nieprawidłowej pozycji naszych dłoni na kierownicy, co często powoduje różnego rodzaju zaburzenia, na przykład, zaburzenia neurologiczne. Mogą one sprawiać to, że potem nie jesteśmy w stanie ruszać palcami naszych dłoni przez tydzień. Jak sobie pomyślę, to mi w przeszłości też coś takiego się przytrafiło, co wynikało właśnie z tego, że nie miałem przeprowadzonego fittingu, a spędzając na rowerze 8 czy 10 godzin w tygodniu, naprawdę, każda jedna niedoskonałość naszej pozycji da się we znaki i będą to plecy, dłonie, tyłek czy też kark. Dzisiaj nie będzie o fittingu, chociaż myślę, że to jest dobry temat na przyszłość. Dzisiaj chciałem się skupić na odpoczywaniu. Temat bardzo trudny i wiele osób jest ciężko przekonać do regeneracji. Dużo mówi się o tym, że odpoczynek jest elementem treningu i tylko mając wyważony plan treningowy, jesteśmy w stanie uzyskać optymalny przyrost formy wydolności czy też siły mięśniowej. Po prosu, jeżeli nie mamy czasu odpocząć, to ten nasz trening będzie coraz bardziej jałowy. Nam też coraz więcej zaświta różnego rodzaju sygnałów; będzie to zrezygnowanie, czasami brak motywacji i trzeba to wszystko wyważyć – z jednej strony nasz plan treningowy powinien być regularny i konsekwentny, żebyśmy nie wypadali z rytmu, z drugiej strony, nie możemy przesadzić i nie możemy trenować przez 3 tygodnie każdego dnia tak samo mocno. Niektórzy to nazywają periodyzacją tygodniową, miesięczną, czy też sezonową i jest ona zazwyczaj po to, żeby organizm miał czas na to, żeby nabrać sił i żeby skonsumować efekty tych wszystkich impulsów treningowych, które miały miejsce w przeszłości. Tymczasem, to co ja zauważam, i często widzę w wiadomościach od Was, czy też w komentarzach, to, że oczekujemy rezultatów tu i teraz. Biegamy od Nowego Roku i po tygodniu jesteśmy zdziwieni, że dalej nie jesteśmy w stanie, podcza…
Niestety uważam, że jeśli człowiek ma jakieś postanowienie to powinien zacząć je realizować albo teraz albo wcale. Dlaczego postanowienia noworoczne są moim zdaniem bez sensu? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. W Internecie, bardzo często, zadajmy Googlowi pytania, jak nie przytyć w święta albo jak skonstruować swoje postanowienia noworoczne, żeby w nich wytrwać; najczęściej w kontekście sportowym, czyli będę się więcej ruszać i schudnę. Mało tego, nie przytyję w święta, albo, co zrobić, żeby nie przytyć w święta? Dlaczego ja się z tego wszystkiego śmieję? Dlatego, ponieważ ja kiedyś byłem na takim etapie, że wierzyłem w to, że są magiczne sposoby na to, żeby nie przytyć w święta, albo, że są metody na to, żeby wytrwać w postanowieniach noworocznych. Ja uważam, że postanowienia noworoczne są absolutną bzdurą, i jeżeli ktoś naprawdę chce schudnąć to może to zrobić od dziś, od jutra, może więcej się ruszać, może bardziej zwracać uwagę na to, co je, ile kupuje śmieciowego jedzenia, co znajduje się w jego lodówce, czy też w kredensie, ile wypija piwa, ile czasu spędza przed telewizorem. I tak naprawdę, Nowy Rok, 1 stycznia absolutnie nic nie zmieni. Jeżeli dzisiaj nie jesteśmy w stanie zmienić swojego stylu życia czy zainteresować się bardziej sportem, ponieważ pojawiają się różnego rodzaju wymówki: nie no, dzisiaj nie mogę, dzisiaj to muszę iść do sklepu, jestem taki jakiś zmęczony, i jeszcze auto nieumyte, słuchawki nienaładowane, kurde, nie wyprałem skarpetek. Te same wymówki będą występowały po 2 stycznia. W bardzo dobrym, optymistycznym trybie – może w lutym, na miesiąc, będzie jeszcze ta noworoczna determinacja i będziemy pamiętać o tych postanowieniach, potem to wszystko minie. Najlepszy dowód to są parkingi pod klubami fitness – zaparkować w styczniu, przez pierwsze 3 – 4 tygodnie nowego roku, pod jakimś klubem graniczy z cudem. Sytuacja diametralnie zmienia się w lutym – już nagle jest bardzo dużo wolnych miejsc, nie wystarczyło tej determinacji i te postanowienia noworoczne przegrywają z usprawiedliwieniami. U mnie też tak było. Te rozładowane słuchawki, to jest przykład z życia. Ja kiedyś, kilka lat temu, to sobie powiedziałem przed chęcią pójścia na bieżnię pobiegać. To sobie powiedziałem, tak naprawdę chcąc znaleźć jakikolwiek pretekst do tego, by dzisiaj tego nie robić, bo mi się po prostu nie chciało. Naprawdę, to nie ma znaczenia, czy to jest styczeń czy grudzień. Jeżeli dzisiaj nam się nie chce, jeżeli jutro nam się nie chce, to uwierzcie mi, w lutym będzie dokładnie to samo. Jeżeli chcemy odchudzać się, to musimy to zrobić tu i teraz a nie przekładać to na nowy rok, bo im bardziej będziemy to przekładać o te kolejne 2 – 3 tygodnie, to tym trudniej będzie nam zrzucić. Mało tego – postanowienia noworoczne są szkodliwe, dlaczego? Bo dają nam usprawiedliwienie do tego, żeby dziś, jeszcze się do tego wszystkiego nie stosować i żeby zyskiwać kolejne kilogramy albo, żeby tracić kolejne dni na niezdrowy tryb życia, albo życie bez ruchu, albo życie przez przyjemności albo radości z uprawiania sportu, bez dodatkowej dawki endorfin i hormonów szczęścia. Dlatego wydaje mi się, że to po prostu jest bez sensu i nie ma znaczenia, czy my to zaczniemy dziś, czy zaczniemy w styczniu. W styczniu wcale nie będzie łatwiej, będzie tak samo ciężko i tak samo trudnym będzie, niestety, wypracowywanie pierwszych widocznych efektów. Wiele osób, które wychodzą z założenia, że po 1 stycznia będą się odchudzać, myśli, że po dwóch tygodniach chodze…
Szkoda, że tak wiele osób odznacza się kompletnym jej brakiem. Egoizmem, zapatrzeniem tylko w swoje potrzeby. Bez refleksji i wgląd na drugiego człowieka. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Witam na moim podcaście, który tworzę w oparciu zarówno o Spotify, iTunes, You Tube jak i Instagram . Dzisiaj tematyka mało sportowa, ale tak naprawdę sprowokowana jest poprzez najtrudniejszy start w moim życiu i najtrudniejszy start tego roku, który miał miejsce w Gdyni na Ironmanie, na dystansie sprinterskim. Ci, co mieli okazję oglądać moje wideo na YT albo samemu brać udział właśnie w tej rywalizacji, to wiedzą jak ciężkie warunki nasz wszystkich czekały, jak wysokie były fale, jak ciężko nabierało się powietrza, jak wiele było osób w jednym miejscu, bo ponad 700, jak wiele było momentów, kiedy naprawdę można było wpaść w panikę na otwartej wodzie, której się boję, ale nie wstydzę o tym rozmawiać. Ćwiczyłem sobie awaryjnie techniki relaksacyjne, jakbym czuł, że coś będzie w tak w trudnych warunkach na otwartej wodzie – po prostu odwracam się na plecy, patrzę w niebo, biorę parę głębokich wdechów i mam nadzieję, że płynę dalej. Tak też zrobiłem, bo było naprawdę grubo . I wtedy usłyszałem pytanie z tego płynącego tłumu: hej, czy wszystko jest z tobą w porządku? Płyniesz? – wiecie, jakie to było pokrzepiające? To, że kogoś interesuje mój los , to, że ktoś chce mi kurtuazyjnie pomóc, bo wiadomo, że mi nie pomoże w takiej sytuacji, nawet, jeżeli bym stwierdził, że zawracam albo, że właśnie teraz wpadam w panikę. To jest niesamowite; zainteresował mój los inną, zupełnie obcą osobę. To się nazywa EMPATIA – deficytowa cecha współczesnego zachodniego społeczeństwa , tak mi się wydaje. Dla mnie empatia jest niezwykle ważna, z tego względu, że też się tego nie wstydzę, być może jestem nadmiernie wrażliwy jak na dorosłego mężczyznę i staram się być empatyczny względem drugiego człowieka. Staram się być wyrozumiały, staram się oferować pomoc, chodź bardzo często mam wrażenie, że robię to kosztem samego siebie, i że jest to, bardzo często, obciążające, i że bardzo często, niestety, nie można liczyć na wzajemność z drugiej strony. Tak, jakby ta empatia, to zrozumienie, chęć pomocy, trafiała w pustkę. Oczywiście jest coś takiego, jak karma, ale jak szanuję filozofię buddyzmu, tak akurat z karmą, ja osobiście się nie zgadzam. Być może, dlatego, ponieważ ultra rzadko mogę liczyć na dobrą karmę, żeby ona wracała. Czasami jest to troszeczkę dołujące i tyczy się to także sportu. Bardzo obca jest mi rywalizacja po trupach do celu i naprawdę, dla mnie wydaje się dużo istotniejsze pocieszyć kogoś na trasie i stracić przez to 10 sekund niż mieć wszystkich dookoła w dupie, widząc tym bardziej, że coś się dzieje, że komuś spadł łańcuch albo w sytuacji, kiedy ktoś mnie pyta, czy nie jest przypadkiem nadmiernie blady; nie, nie jesteś blady, leć dalej. Tutaj nie chodzi o to, żeby powiedzieć: jestem wspaniały, jestem niesamowicie uduchowiony. Nie. Po prostu tak mam i to nie jest moja zasługa, właśnie to, że jestem przesadnie empatyczny względem drugiego człowieka, i nie mogę liczyć, bardzo często, na wzajemność wtedy, kiedy podświadomie oczekiwałbym tego. To tyczy się, rzecz jasna, nie tylko sportu, ale tyczy się ogółem współ istnienia, jako my, społeczeństwo, wśród anonimowych ludzi, w kolejce, na lotnisku, na bramkach security, na drodze. Co Ci szkodzi wpuścić tego pieszego na jezdnię, jeżeli widzisz, że pada deszcz, wieje wiatr a on się akurat śpieszy na autobus? Ja stracę tylko 5 s., ale on, być może, dzięki temu, nie…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Znacie to? Ja walczę od lat z perfekcjonizmem. Zostałem wychowany na perfekcjonistę, jednak to nic dobrego. Najważniejszy jest balans pomiędzy dążeniem do perfekcji a ignorancją. To dotyczy także sportu jak i pracy. Zdecydowałem walczyć z tą swoja wadą, zaoszczędzony czas, siły i myśli angażując w Prawie.PRO, sport, większą spontaniczność i radość z życia. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj na tapetę bierzemy perfekcjonizm i w ramach tego perfekcjonizmu, ten podcast nie będzie perfekcyjny , ponieważ podczas jego nagrywania przemieszczam się po moim biurze, w którym sobie urzęduję. To jest chociażby, taki bardzo prosty przykład – nie zawsze wszystko musi być idealnie. Czasami dążenie do perfekcji jest tak obciążające, że przesłania nam sens i radość z życia, bo nie potrafimy się cieszyć z tego, że przejechaliśmy 90 km, bo 100 km dużo lepiej by wyglądało, a 90 km, to jest 90% sukcesu, zabrakło nam tylko 10. Podobnie jest z miejscem czwartym, i podobnie jest z noszeniem skarpetek nie do pary, co też jest świetnym ćwiczeniem dla tych, którzy boją się, w jaki sposób będą postrzegani przez innych. Jeżeli nie będą perfekcyjni to nie będą akceptowani, czyli nie będą kochani. Wiele osób się z tym mierzy, ale sporo osób nie zdaje sobie z tego sprawy, jaka jest geneza bycia perfekcjonistą i w jaki sposób jestem w stanie znaleźć wspólny mianownik do sportu, wyglądu, pracy czy życia osobistego. Wydaje mi się, że właśnie w tym miejscu, w sporcie, bardzo często perfekcjoniści mają pod górkę, dlaczego? Ponieważ sam jestem perfekcjonistą, ale takim, który już osiągnął pierwszy sukces – zdałem sobie sprawę, że tak jest. Mówiąc to, patrzę na ułożone skarpetki, które widzę, że też nie są idealne, tak jak należy i być może, za chwilę, nawet to poprawię. Z drugiego punktu widzenia, chociażby Waszego, nie będzie to miało aż tak dużego znaczenia, czy u mnie te skarpetki równo są poukładane, bo dużo istotniejsze dla Was będzie, to, jaka jest ich, jakość. Czasami niektóre detale, będące tymi 10%, czy też 5%, warto jest zignorować, po to, żeby wykonać kolejne zadanie na 90%, może 95% czasem się uda, ale żeby iść dalej. Czasami tak jest z osobami, które zajmą czwartą pozycję na jakichś zawodach, gdzie mówi się, że jest to najgorsza lokata – owszem, patrząc z punktu widzenia takiej rodzicielskiej, szkolnej interpretacji naszych ocen, to podobnie mogłoby być i z czwórką z +. Dlaczego nie piątka? 4+ też jest dobra, tylko trzeba umieć to docenić i trzeba też zdawać sobie z tego sprawę, że nie zawsze musi być wszystko idealnie. Bez względu na to, czy brak perfekcji to jest wynik braku sił, braku umiejętności, braku formy, czy też gorszego dnia i wydaje mi się, że każdy ma do tego prawo, żeby nie był idealny, ponieważ nie każdy z nas taki jest. Ba. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nikt nie jest idealny . Często my, patrząc na innych, podświadomie mówimy sobie, że ci inni są lepsi – nieprawda. Każdy z nas jest bardzo podobny. A to, że my inny uważamy za lepszych, to jest wynik tego, że my siebie uważamy za gorszych. Wydaje mi się, że najfajniej jest znaleźć sobie taki zdrowy balans. Ja się też musiałem nauczyć pewne rzeczy olewać, przez co, po prostu, jestem szczęśliwszy. Nie myliłbym tego, oczywiście, z brakiem odpowiedzialności, bo to już jest przeginanie w drugą stronę. Stąd właśnie podkreślam słowo BALANS. Rozwijajmy się, dążmy do tego, żeby być coraz lepszymi, ale nie po trupach. Nie kosztem tego, że nie będziemy w stanie spać po nocach tylko i wyłącznie, dlatego, że zajęliśmy gorszą pozycję, albo tylko i wyłącznie z tego względu, że…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Opowiadam o swoich wrażeniach po ostatnich dwóch imprezach w których brałem udział. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Raportuję realizację wakacji, sezonu letniego, w sposób absolutnie wyjątkowy, taki, o jakim marzyłem przez ostatnie trzy lata. Wiem, że mam przez to zaległości na podcaście, mam też odrobinę zaległości na You Tubie, ale co najmniej raz na tydzień staram się wrzucać nowe wideo, które, tak jakby ze mną, uczestniczy w tym, co aktualnie się u mnie dzieje. Zapomniałem się Wam pochwalić, właśnie tutaj, gdziekolwiek mnie słuchacie, tym, że mieliśmy okazję wspólnie, bardzo fajną, dziesięcioosobową grupą pojechać do Rytra, jeździć przez trzy dni po górach, gdzie na zmianę było słońce i deszcz, zjazdy i podjazdy. Okazało się, że jednak góry to jest fantastyczne miejsce do szlifowania formy, tym bardziej, jeżeli robimy to w gronie ludzi, którzy, chyba jak zawsze, przy okazji każdego Prawie.Pro Touru, tego wyjazdowego i tego nie wyjazdowego, jednodniowego, są jak grupa najlepszych przyjaciół, i to po kilku minutach. To jest niesamowite, że wszyscy nadajemy na jednych falach i dlatego strasznie się cieszę, że udaje nam się budować taką społeczność, która jest zupełnie inaczej kojarzona niż w przypadku, takiego ortodoksyjnego kolarstwa szosowego, czy takiego ortodoksyjnego triathlonu, gdzie to bardzo często ludzi się porównuje, wytyka za wygląd, umiejętności, poziom doświadczenia czy też mocy. Tymi wszystkimi działaniami, chcę udowadniać przez cały czas to, że w sporcie, przynajmniej moim zdaniem, najważniejsze jest głowa i serce a dopiero potem cała reszta. Potem będzie siła generowana w nogach, potem będzie wygląd, potem będzie klasa roweru, bo to nie jest najważniejsze w tym wszystkim. Mam też często wrażenie, że wspólnym mianownikiem każdego z nas jest właśnie, takie emocjonalne podejście do sportu i do kolarstwa szosowego, i że nie jest najważniejsze to, jakimi liczbami możemy się pochwalić na Stravie. Próbować każdy może i nikt nie będzie ganiony za to, że próbuje. To też jest fajne miejsce do wymiany różnych doświadczeń. Każdy taki wyjazd, każde takie spotkanie, każda taka ustawka, bez względu na to, czy jest organizowana w Warszawie, w Rytrze, w Bydgoszczy czy, także wkrótce, w północnej Polsce oraz Gliwicach, to jest poligon wymiany doświadczeń. Każde takie spotkanie, dla każdej osoby to będzie nauczenie się czegoś zupełnie nowego, jakiejś jednej, choćby najmniejszej rzeczy. Coś można u kogoś podpatrzeć, można mieć kolejne fantastyczne doświadczenia z zakresu, chociażby, trenowania techniki jazdy, można ewentualnie wychwycić, jakie błędy my sami popełniamy. Każdy je popełnia, bez względu na lata i kilometry doświadczenia. Ja się zawsze strasznie cieszę na każde takie spotkanie, bo wiem, że zawsze jest fantastycznie, po prostu, jeżeli chodzi o atmosferę. Z całą resztą sami sobie poradzimy, nawet, jeżeli to będzie chociażby, zerwany łańcuch na jakimś podjeździe trochę z dala od cywilizacji w sobotę o 13.00 – przykładowo. Mieliśmy taką sytuację – to było niesamowite. Tomek – jeden z uczestników Prawie.PRO Touru, miał to nieszczęście, że złamał łańcuch w trakcie operowania biegami. Pierwsza moja myśl była: kurcze, co my zrobimy teraz? Co my zrobimy? Potem pomyślałem sobie, że, OK, mogło być dużo gorzej, a potem żałowałem, że nie mam ze sobą łańcucha, który wożę w samochodzie, właśnie na taką okoliczność. Potem zacząłem się zastanawiać, jak daleko jest do najbliższego sklepu rowerowego, i czy będzie dało się w nim kupić łańcuch 11 rzędowy, bo to nie jest wcale takie oczywiste. Okazało się, że 8 km od n…
Nauczyłem się cieszyć każdym jednym dniem i żyć z dnia na dzień. Zwłaszcza latem. Przeorganizowałem całe swoje życie dla realizacji swoich pasji. A wszystko to wynik determinacji i odrobiny szczęścia. Mówię o tym, nie po to aby bić mi brawa. Po to, aby czerpać z tego przykład. Dlatego trzeba próbować, pomimo, iż czasami możemy odnosić porażki i robić krok wstecz. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Dzień dobry na podcaście Prawie.PRO. Bardzo Wam dziękuję za Waszą cierpliwość Ostatnio pojawiło się trochę nowych rzeczy na kanale na You Tubie, do którego odsyłam. To wszystko, co na bieżąco – jest na Instagramie. W opisie podcastu zamieszczam linki, żebyście mogli, również tam, do mnie dołączyć. Za mną wspaniały weekend. Warto jest się cieszyć, moim zdaniem, każdą jedną chwilą, każdym jednym dniem, kiedy świeci słońce, kiedy nie jest listopad, kiedy nie lecą liście z drzew jednocześnie z kroplami deszczu i niskimi temperaturami, których, po prostu, nie cierpię. Kocham upały. Zakochałem się w upałach, choć dawniej ich nienawidziłem. Przemodelowałem wiele rzeczy w moim życiu właśnie po to, aby zwłaszcza w sezonie, znaleźć czas na to, żeby cieszyć się słońcem, naprawdę, każdym jednym dniem. Żyć, niemalże, z dnia na dzień, choć oczywiście czasami myślę, że ja na to wszystko nie zasłużyłem. Na to, żeby być na utrzymaniu moich widzów i słuchaczy. Często to powtarzam, bo często ta myśl wraca. Staram się być szczery i otwarty na tyle, na ile starczy Wam cierpliwości na to, żeby mnie słuchać, czy też oglądać. Przez ostatni weekend, nieco przedłużany, na szczęście, miałem okazję zwiedzać Małopolskę na rowerze – niezwykle piękne tereny, między innymi Puszcza Niepołomicka. Zahaczyłem o nieco odleglejsze rejony południowe walcząc z górami, co daje mi ogromną satysfakcję nawet w upale, nawet wtedy kiedy leje się ze mnie pot; zwłaszcza wtedy, kiedy muszę przyjmować tabletki na alergię, które jeszcze bardziej uwydatniają nadpotliwość. Nie mniej, każda kropla potu to dla mnie jest spełnienie marzeń. Ja to po prostu uwielbiam, i sam nie wierzę, że człowiek taki jak ja, który w przeszłości był bardzo zamknięty, dosłownie, który ograniczał się do krzesła w pracy i do kanapy w domu, który nigdy nie miał żadnej opalenizny dzisiaj spieszy się do tego, żeby cieszyć się każdym jednym dniem. Nie za bardzo wybiegam w przyszłość i nie wracam do przeszłości zbyt często i wyciągam tylko mądre przemyślenia na podstawie moich różnych błędów, które miałem okazję popełnić. Jednocześnie nabieram świadomości jak kierować swoim życiem każdego dnia, żebym czuł się bardziej szczęśliwy, pomimo wielu problemów, których doświadcza każdy z nas. Taka wspaniała pogoda i każdy jeden promyk słońca pozwala czuć się psychicznie i fizycznie, dużo lepiej. Dla mnie nie ma wspanialszego uczucia, jak pół dnia spędzonego na rowerze, jak pogłębianie tej mojej, bardzo śmiesznej kolarskiej opalenizny, na tzw. żyletkę, która kiedyś mi przeszkadzała a dzisiaj dla mnie jest czymś, co jest związane bardzo, z przyjemnym stanem upojenia latem. Tak bym to określił. To wszystko jest oczywiście związane z tym, że ja musiałem bardzo dużo swoich codziennych schematów zmienić. Nie brakowało we mnie determinacji do tego, żeby, między innymi, zmienić swoje życie zawodowe, żeby mieć więcej czasu. Być może być biedniejszym, ale szczęśliwszym. Organizując różne wyjazdy, spotykając się z Wami, właśnie spełniam te swoje marzenia, związane z takim prostym życzeniem: aby większość rzeczy, które robię, były związane ze sportem, z poznawaniem nowych ludzi – ludzi wyjątkowych. Nie mogę wyjś…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Dzisiaj o alternatywnych małych przyjemnościach zamiast rzucania się do lodówki. Szczęścia w niej nie znajdziemy. Wręcz przeciwnie. Gdzie ja znajduję ukojenie? Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Wracam do nagrywania podcastów i już od pewnego czasu, przez myśl przewija mi się taki temat, do którego bardzo często wracacie w pytaniach wysyłanych do mnie, zarówno na Facebooku, jak i na Instagramie. Odpowiadam na swoich social mediach na Wasze pytania. Jakiś czas temu mówiłem o tym, że jest to moja forma rekompensaty, albo sposobu odwdzięczenia się za to, że dzięki Prawie.PRO, i dzięki Wam, mogę się utrzymywać. To jest moja praca. Być może górnolotnie powiem, że nawet misja – wprowadzanie początkujących, albo tych, którzy mają jakieś wątpliwości, które ja potrafię rozwiać z perspektywy różnych swoich doświadczeń, choć oczywiście ktoś powie, że one nie są zbyt rozbudowane. Tym tematem, tym podmiotem lirycznym jest alkohol, do którego wiele osób wraca, nie tylko w narracji kierowanej do mnie, ale także w swoim codziennym życiu. Wielu z nas ma rytuały. Ja też je miałem. Celowo nie mówię tutaj o alkoholiźmie, bo to być może jeszcze nie jest taki etap, w którym należy bardzo głośno bić na alarm. To są właśnie, wspomniane już, nawyki. Podobnie, jak złym nawykiem może być, przykładowo, codzienne spożywanie słodyczy, podobnie może być spożywanie alkoholu podczas każdego letniego wieczoru, czy też każdego weekendu. Znam kilka osób, które mają tego typu problem. Ostatnio pisał do mnie chłopak, który powiedział, że rozpoczyna proces odchudzania i jakie ja bym mu dał, wypisane od myślników, rady dotyczące redukcji masy, tak, żeby mógł stracić do najbliższych wakacji, do najbliższego górskiego wyjazdu, te 10 kg. Ja mu napisałem w bardzo prosty sposób: słuchaj, odrzucasz wszystkie niepotrzebne węglowodany proste, odrzucasz alkohol a eliminując te dwie różne rzeczy, dochodzisz w pewnym momencie do wniosku, że musisz jeść zdecydowanie więcej warzyw. Ale co z tym alkoholem? Jeju, dlaczego alkohol NIE? Dlaczego mówisz, że nie piłeś przez pół roku w zupełności alkoholu, wtedy, kiedy byłeś na ostatniej prostej do wymarzonej sylwetki, albo wymarzonej wagi, bo sylwetka moja nie jest wymarzona – jeszcze. Alkohol, to jest bomba kaloryczna – musicie sobie uświadomić, że czysty etanol ma taką samą dawkę energii jak czysty tłuszcz. To jest dla mnie bardzo obrazowe. I wiem, że jedno piwo to jest 250 może 300 kalorii, ale jeżeli przemnożymy to razy 5, to w ciągu tygodnia spożywamy bardzo dużo tych kalorii. Już nie mówiąc o tym, że alkohol wzmacnia apetyt. Już nie mówiąc o tym, że mało, kto pije jedno piwo, nie mówiąc już o tym, że niektórzy w weekend wypijają 5 piw, albo robią 0,5 litra, bądź też wypijają wino a nie piwo, bo jest mniej kaloryczne. Owszem, jest mniej kaloryczne, ale o 50 – 100 kalorii? Nie da się, moim zdaniem, chudnąć bez odrzucenia właśnie tego nawyku, schematu picia alkoholu w sposób regularny, bez względu na to, czy pijemy raz w tygodniu do upadłego, czy trzy razy po troszku. Takie przynajmniej jest moje zdanie na ten temat. Wiele osób zapomina o tym, że alkohol stoi u podstaw wszystkich zaburzeń dotyczących odżywiania się, nieprawidłowego wyglądy, czy też nadwagi – bo tego się nie liczy. Nie liczy się, bardzo często, kaloryczności samego alkoholu. Mówi się tylko, że piwo jest nieco bardziej kaloryczne, bo do tego dochodzą jeszcze węglowodany, które są zawarte, chociażby, w samym jęczmieniu, ale nie liczy się właśnie tego etanolu, który znajduje się w każdym jednym napoju alkoholowym, czy też w każdym je…
Wiele osób moim zdaniem zapomina o alkoholu w bilansie kalorii. Piwo, łiskacz, wino albo wóda napędza też apetyt przez co niweczymy wszystkie wypracowane efekty na talerzu oraz na rowerze. Warto też zadać sobie pytanie po co pijemy? Dla smaku? A może dlatego, bo zapijamy jakiś problem, który powinniśmy przepracować w inny sposób. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/…
Dostałem pozytywny wynik, ale nie mam zamiaru zgrywać ofiary. Opowiadam o początkowych objawach, które zignorowałem. O rozwoju infekcji i kilku wioskach. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj nie z kwarantanny, tylko z izolacji. Osoby, które dopadł ten wirus, są poddawane dziesięciodniowej izolacji. Ja, o tym, że jestem chory, dowiedziałem się trochę przez przypadek, trochę za namową znajomych, i byłem w szoku, że to także będzie mnie dotyczyć. To zawsze tak jest, w przypadku chorób albo rzeczy nieprzyjemnych, że podświadomie łudzimy się, że temat nas nie dotyczy albo nie będzie dotyczył. Ja jeszcze mam dodatkowo takie szczęście, że to u schyłku, mam nadzieję, ostatniej fali tego choróbska, i że na jesieni nie będzie nawrotu ze względu na, być może, już osiąganą zbiorową odporność w Polsce. Pewnie będziecie ciekawi, jakich objawów ja doświadczyłem, i jakich nadal doświadczam z punktu widzenia tej choroby. Pamiętam, że w środę, poprzedzającą moją infekcję, zrobiłem dwa, dosyć ostre treningi. Zrobiłem 40 km tak prawie, że na czas. Pojechałem to niemalże na maksa, a potem zrobiłem jeszcze zakładkę biegową, z myślą o zawodach, które będę miał w niedzielę. Pomyślałem sobie, że to będzie środowy, taki ostatni mocniejszy akcent, po to, żeby kolejne dwa dni zrobić sobie taki luźne jazdy i luźne wybiegania przygotowując się do duathlonu, który będzie w niedzielę w Rumii. Gdybym tylko wiedział, że nigdzie ni pojadę. Na następny dzień poczułem, że zaczyna coś mnie pobolewać gardło, ale to było tak na granicy takiego bólu, który jest przejściowy, a na granicy takiego bólu, który zwiastuje u mnie wirusowe zapalenie gardła, które trwa 3 – 4 dni, i które jest bardzo dokuczliwe i wymaga ode mnie płukania gardła Glimbaxem. To mi się zdarzyło trzy lata temu, kiedy byłem przeziębiony, w taki sposób, że faktycznie leżałem 3 albo 4 dni w łóżku i od tego czasu nie było mi nic – nawet kataru nie miałem. Od kiedy uprawiam dosyć intensywnie sport i od kiedy schudłem, to naprawdę zdarzają mi się bardzo rzadko jakiekolwiek infekcje, i do tego jest jeszcze sauna i także często obcowanie z niekorzystnymi warunkami, bym powiedział; chociażby w zimie jazda na trenażerze przy na maksa otwartym oknie, na maksa będąc spoconym i na maksa włączonym wentylatorem, to nie jest coś, co zalecają nasze babcie. Powiedziałyby, że jutro skończycie z zapaleniem płuc, jednak to wszystko to są mity i to jest jednocześnie kolejny dowód na to, że te wszystkie babcine poglądy na temat tego, żeby nie wychodzić z domu z mokrą głową, bo będziemy chorzy, są zgodne z rzeczywistością. Moim zdaniem nie, bo to nie zimno przeziębia, to nie zimno powoduje wszelkie infekcje wirusowe, tylko; po pierwsze – kontakt z patogenem, po drugie – jakieś tam osłabienie, które będzie spowodowane brakiem snu albo brakiem higieny życia, czy też stresem i wtedy mamy predyspozycje do tego, żeby złapać wszystko, co jest tylko możliwe. Do tego wszystkiego jeszcze położyłbym spory akcent na stres. Silna sytuacja stresowa bardzo gwałtownie obniża Waszą odporność. Zawsze wtedy, kiedy byłem chory, na przestrzenie ostatnich 10 lat było to poprzedzone jakąś silną sytuacją stresową. Bardzo podobnie było podczas tej choroby. Na dwa dni przed tą chorobą, bym powiedział, też byłem poddany bardzo silnemu stresowi, ze względu na sytuację rodzinną i to właśnie powoduje, przynajmniej u mnie, predyspozycje do tego, żeby łapać infekcje. Być może, w jakiś sposób wiąże to się z tym, że złapałem, albo byłem bardziej podatny do tego, żeby akurat teraz złapać infekcję covidową. Z drugiej strony zastanawiam się nad tym, jak duży wpływ ma odporność n…
O tym, że kasa wydana w rower, ciuchy, buty i 10 kasków to najlepiej zainwestowane pieniądze w nas samych. W nasze zdrowie i szczęście. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/pro. Cześć. Tutaj Leszek. Ja staram się nie być piewcą złych informacji, bowiem, w tej roli występują media mniej więcej od roku, mówiąc cały czas o rzeczach złych. Zresztą, ja czasami też mówię o tym co mnie boli, i siłą rzeczy, nie są to rzeczy pozytywne. Opowiadałem Wam o tym, chociażby, że spalił się serwer i backupy mojego sklepu. Opowiadałem Wam wielokrotnie, o swoich porażkach, o braku poczucia własnej wartości, przez co wykształca się w mnie takie poczucie wiecznego zagrożenia. Jeżeli ja, przez cały czas jestem przesiąknięty negatywnymi komunikatami , które płyną z mediów albo z, nieco toksycznych, różnych znajomości ludzi, którzy są przez cały czas negatywnie do wszystkiego nastawieni, to my, siłą rzeczy, podświadomie, w taki sam sposób zaczynamy postrzegać świat , że za chwilę nastąpi jakaś katastrofa. Ja sobie nie zdaję z tego sprawy, że mam bardzo niskie poczucie własnej wartości, uważam, że ja na nic nie zasługuję, zwłaszcza dziś, w tych czasach; ja nie zasługuję na to, żeby inwestować w hobby albo w swój własny sprzęt, bo na pewno, za chwilkę, nastąpi jakiś dramat – nie będę miał pieniędzy; świat się zawali. Powiem Wam, że dosyć miłą niespodziankę zrobili mi moi rodzice na urodziny, pytając mnie: o jakim to ja sobie rowerze marzyłem? No to pokazałem i usłyszałem: OK, to ile mamy przelać na ten rower? Fantastyczne. W pierwszym odruchu też tak sobie pomyślałem: przecież ja na to nie zasłużyłem. Z drugiej strony powinienem być oszczędny w niepewnych czasach, więc wybrałem kompromis: nie nowy rower – a używany i bez, kół, bo koła już mam, nie 20 000 zł, a 9 000 zł – efekt ten sam. Czuję się o wiele szczęśliwszy przez to, że mogę z jeszcze większym zaangażowaniem realizować swoją pasję i wiem, że to będzie sprzęt, który będzie mi służyć przez najbliższe 2, być może 3 lata, i który będzie podmiotem lirycznym wielu różnych pozytywnych myśli, kiedy jest mi źle. Kiedy siedzę w pracy i nic mi się nie chce, albo odniosę jakąś porażkę, to sobie pomyślę: OK. I za chwilę będę mógł to rzucić i przynajmniej na kilka godzin odreagować te złe emocje, chociażby, na rowerze; albo szosa, albo czasówka. Dwie maszyny – to tylko rowery, ale jak wiele dające mi, w trakcie sezonu, i jak wiele godzin na nich spędzam w ciągu roku. To jest niesamowite i dlatego, kiedyś, jak jeszcze nie miałem nic wspólnego z ciuchami kolarskimi, to sobie mówiłem: OK, mogę wydać więcej na gacie kolarskie, bo ja w tych gaciach kolarskich spędzam więcej czasu niż w jeansach za biurkiem. Taka jest prawda. To wszystko musiałem sobie tłumaczyć. Nie mówię tego, oczywiście, przez pryzmat ciuchów, czy przez pryzmat roweru, tylko chciałem poddać dzisiaj pod refleksje, to, czy przypadkiem nie żyjemy zbyt skromnie, pomimo tego, że nie musimy. Ograniczmy swój potencjał przez to, że ponieważ non stop oszczędzamy, non stop samych siebie karzemy za to, ponieważ uważamy, że nie zasługujemy. Moim zdaniem, większość z nas zasługuje na o wiele więcej, niż im się wydaje, że zasługują w rzeczywistości. To jest sport, to jest coś, co służy nam, oraz naszym bliskim, bo dzięki temu jesteśmy zupełnie innymi ludźmi, którzy będą żyli o wiele dłużej przez to, że mają właśnie taką pasję – bez względu na to, czy jest to triathlon, czy jest to kolarstwo szosowe, czy wędkarstwo – jest to coś, co jest dla nas taką bezpieczną przystanią, do której możemy przybić wtedy, kiedy będzie nam źle. To jest też sposób odreagowania psychicznego.…
Każdy z nas czasem odnosi porażki. Moja droga to mnóstwo upadków. Jednak najważniejsze jest, aby wyciągać wioski i jednak mimo wszystko iść dalej. Podobnie było w przypadku pożaru serwera wraz ze wszystkimi backupami. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć – a w zasadzie – dobry wieczór. Tutaj Leszek. Jest dokładnie 22.00, 16.03.2021 r. jak nagrywam ten podcast dla Was, siedząc jednocześnie przy komputerze. To jest końcówka dosyć trudnego etapu, o którym, być może już słyszeliście na moim Instagramie, który jest zwieńczeniem procesu uruchamianiu sklepu zupełnie od zera, na nowo, na skutek pożaru, można powiedzieć, KATASTROFY, która miała miejsce 10.03.2021 r . we Francji, w firmie OVH. To jest największa firma hostingowa i dzierżawiąca serwery w Europie, posiadająca 15 różnych data center, na terenie Europy i świata. I właśnie, jedna z tych serwerowni poszła z dymem, niespełna tydzień temu. Dokładnie w dniu pierwszych urodzin Prawie.PRO , co było niespodzianką dosyć niemiłą, za sprawą, której, musiałem zrezygnować z opublikowania materiału wideo, na tę pierwszą rocznicę, w formie takiego podziękowania dla Was. Właśnie teraz je renderuję na nowo, po dołączeniu na początku, takiego specjalnego disclaimera, informacji, dlaczego to wideo nie pojawiło się 10.03. Postanowiłem nic nie przerabiać w środku, dodać jedynie kilka zdań tłumaczących, co się działo w tzw. międzyczasie i jak „symboliczne” było to wydarzenie. Z drugiej strony, na swoim Instagramie i Facebooku śmiałem się, że skoro w dniu startu tego sklepu, w 2020 r. ogłoszono kwarantannę narodową, w pierwsze urodziny spłonęła cała serwerownia, to, co będzie na drugie? Ktoś odpisał : Leszek – pozabijasz nas. Wideo wyrenderowane i wrzucam je właśnie na You Tuba planując publikację na jutro, czyli 17.03, czyli też, z różnych względów, dla mnie symboliczna data i symboliczny dzień w ciągu całego roku. Myślę, że będzie się cieszyć dosyć sporym zainteresowaniem i powodzeniem. To jest niesamowite, ile różnych emocji towarzyszy mnie w związku z tym, co robimy razem; mam na myśli całe Prawie.PRO, będące nie tylko moim kanałem na You Tubie czy tutaj, na kanale podcastowym. To jest niesamowite, to, co się udało zrobić właśnie pod tym szyldem. Teraz jeszcze muszę sobie przekopiować ze starego filmu, z poprzedniej wersji, która jest niepubliczna i nie zostanie już nigdy opublikowana tytuł oraz opis, to będzie za chwilkę, dla mnie, bardzo przydatne. Już wracam do Was. Jeszcze muszę pobrać miniaturę, która ma hasło: ”rzucić wszystko i iść na rower” i to jest moja doktryna, którą wspólnie realizujemy, czyli żyć z miłości do sportu i miłością do sportu. To są takie ważne dla mnie przyrzeczenia, których się trzymam i sprawiają, że czuję się człowiekiem bardziej szczęśliwym, pomimo tego, że pewne rzeczy, pewne plany, czasami realizuje się z zaciśniętymi zębami. Nie raz doświadczamy totalnych katastrof i totalnych porażek, ale trzeba znajdować w sobie siłę żeby walczyć ze wszystkimi przeciwnościami losu. Właśnie dowodem na to, także dla mnie samego, były ostatnie wydarzenia kiedy, naprawdę ciężko się było mi podnieść, bo ten pożar był moim upadkiem. Ja też popełniłem błąd; zaufałem firmie, która okazała się być zawodna. Nie obarczam jej oczywiście całą odpowiedzialnością, za to, co się stało, absolutnie. Moim ogromnym, i najbardziej podstawowym błędem, jest to, że nie miałem tzw. disaster recovery plan, który mówi nie tylko o katastrofach naturalnych, ale także o wszystkich innych rzeczach, które są niezależne. A takim disaster recovery plan powinno być regularne wykonywanie także…
Ten cholerny wirus to nie tylko same ograniczenia i utracone szanse. To zyskane nowe szanse. Ja je wykorzystałem, a pomogli mi w tym moi Widzowie i Słuchacze. Pandemia odmieniła moje życie. Na dobre! Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. I tutaj mój nietypowy podcast w pierwsze urodziny pandemii. A to też jest jednocześnie przykład tego, że nie warto jest odwlekać niektórych decyzji i nie warto jest się poddawać nawet wtedy, kiedy wszystko wokół zmawia się przeciwko nam. Ja też miałem takie wrażenie, ale tak naprawdę ryzykowna decyzja, uchroniła mnie przed totalną katastrofą finansową i być może, przed totalną katastrofą mentalną. We współczesnym świecie to jest, niestety, bardzo ze sobą powiązane a także satysfakcja z wykonywanej pracy, czy to, jaka jest Wasza sytuacja finansowa, absolutnie bez dwóch zdań. Gdyby nie Prawie.PRO, gdyby nie to moje pełne zaangażowanie, czasami przez łzy, to byłoby naprawdę bardzo ciężko. Najprawdopodobniej nie nagrywałbym tego podcastu, bo właśnie teraz nie byłoby mnie w Polsce, albo nie poradziłbym sobie, po prostu z tym. I to jest straszne. Ten rok dla mnie był, z jednej strony najtrudniejszym, tak jak dla wielu innych ludzi, nie tylko w Polsce, ale także na świecie, ale z drugiej strony, niesamowitym, pod względem wielkości różnych przemian, wielu różnych decyzji, kroków , które poczyniłem za sprawą pandemii i ona, tak jakby, dała mi potężnego kopa do tego, żeby podjąć niektóre z nich. Mam tutaj na myśli, chociażby zmianę swojego stylu pracy, tylu życia; ja jestem niestety pracoholikiem, ale też wykonywałem, jeszcze przed pandemią, wiele różnych frustrujących mnie zajęć, często niewdzięcznych, do których nie chcę wracać myślami. Pandemia pozwoliła mi, za sprawą Prawie.PRO, zrezygnować z części obowiązków, którymi się zajmowałem i oddelegować je komuś innemu, bo mnie, po raz pierwszy w życiu, zaczęło być na to stać, żeby móc zatrudnić dodatkową osobę do mojej drugiej firmy, która mnie odciąży, od wielu różnych, dosyć ciężkich zadań, które są związane, między innymi z obsługą klienta. Albo zrezygnowanie z niektórych klientów, którzy okazywali się być na tyle toksyczni, że wysysali ze mnie bardzo duże pokłady energii – i z tego też sobie zdałem sprawę, jak wielu różnych ludzi, których spotykałem na swojej drodze zawodowej, negatywnie wpływało na to jak się czuję, generalnie. Różne ciężkie sytuacje w pracy wpływają na całe nasze życie, także na to, co się dzieje pod naszą głową, wtedy kiedy jesteśmy w domu, albo co się dzieje podczas weekendu, stąd też u mnie wziął się sport, bo zauważyłem, że podczas treningów nie myślę – ja się skupiam tylko i wyłącznie na wykonaniu danego zadania, danego celu – i to jest fantastyczne. To jest moje oderwanie, to jest moja enklawa, o której wielokrotnie Wam mówiłem. Właśnie ten rok życia z pandemią sprawił, że zacząłem bardziej żyć ze sportu. Pasja okazała się być jednocześnie moją pracą. Czymś, co przynosi mi pieniądze, pozwala mi żyć, funkcjonować, i to jest naprawdę wspaniałe, i za to dziękuję, bo bez wsparcia moich widzów, czy też moich słuchaczy, to oczywiście by się nie udało. Ja mówiłem bardzo otwarcie, za co samemu sobie jestem wdzięczny, w kwietniu, chociażby, tamtego roku, kiedy była sytuacja najcięższa ekonomicznie, że : słuchajcie, sprawa wygląda tak, że ja, być może, za chwilę nie będę miał za co żyć – i wtedy ludzie rzucili się bezinteresownie do mojego sklepu – i to było najwspanialsze, że na największe wsparcie mogłem liczyć od ludzi, których nie znam. To jest fenomenalne i to, w kwietniu i m…
Moje marzenia są bardzo przyziemne a jednocześnie utopijne. Dlaczego i skąd takie postanowienia? Jak chce je zrealizować? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jest 16.02.2021 r. jak nagrywam ten podcast i tak sobie pomyślałem, że czas najwyższy, żeby porozmawiać z Wami na temat postanowień noworocznych. Śmieję się. Nienawidzę postanowień noworocznych, bo one zawsze mi się kojarzą z niespełnionymi celami i trochę się podśmiewam sam z siebie, ale też niezwykle często tłumaczę innym, że nie ma sensu zwlekać z celami na „za miesiąc”, czy na „ za dwa” tylko je trzeba realizować tu i teraz. Jeżeli brakuje nam determinacji do tego, żeby zacząć realizować dany scenariusz dzisiaj, to znaczy, że, moim zdaniem, tak naprawdę, nie chcemy go wykonać. I tak jest ze wszystkim; z żywieniem, ze sportem, ze zmianą stylu życia czy poprawą jego higieny w sposób, rzecz jasna, nie dosłowny. To wszystko, o czym ja Wam mówię, to są moje doświadczenia i moje niewypały z przeszłości, ale abstrahując w zupełności od tego, to ostatnio czuję się zmęczony, głównie pracą. Powiem Wam, że zazwyczaj jest tak, że przed startem nowego sezonu mam kumulację różnych przygotowań, które są związane z marcem, z kwietniem. Już teraz muszę robić pewne rzeczy z bardzo dużym wyprzedzeniem, a w tym roku zwłaszcza, ponieważ będzie to chyba pierwszy taki sezon, podczas którego nie chcę się w zupełności udzielać w swojej drugiej pracy, od strony, od której mnie troszeczkę mniej znacie, o czym też nie opowiadam, bo nie chcę mieszać dwóch, różnych w zupełności, światów. Za cel obrałem osobie, w sezonie 2021, tym rowerowym, mieć więcej czasu na to, żeby spędzać ten czas tak jak ja chcę a nie tak jak muszę, choć koszty tego będą bardzo duże, w sensie dosłownym i nie dosłownym, bo wiązało się to, i wiąże z reorganizacją w mojej firmie, z zatrudnieniem jeszcze jednej, dodatkowej osoby, tak, żeby moje wycofanie się z niej, nie było bolesne, z punktu widzenia kondycji i sprawności działania tej firmy. Ten czas, który sobie de facto kupuję, za żywe pieniądze, chcę poświęcić na spełnienie swojego marzenia, jakim jest: wstać rano w pewien majowy poranek, zobaczyć, że jest zarąbista pogoda, wypić w wannie kawę, wziąć rower, podjechać do kawiarni, tam usiąść przy kolejnej kawie i nic nie robić – to jest takie moje małe marzenie. Nie wiem czy uwierzycie, ale pracuję intensywnie od 16 roku życia. Równocześnie się uczyłem i pracowałem w radiu będąc nastolatkiem i na początku byłem na bezpłatnym stażu, jednym, drugim. Potem pracowałem za 200 zł przez kolejne dwa lata i przez całe liceum, pod koniec, którego dostałem chyba pierwsze pół etatu. Po maturze dostałem pełen etat. Cały czas pracowałem na 100%, zawsze pracowałem na 100%. Do maja ubiegłego roku praktycznie nic się nie zmieniało, bo jeszcze jak była pierwsza narodowa kwarantanna i ta cała panika, to przez 16 godzin nie odchodziłem od biurka, i miałem naprawdę spory problem z organizacją czasu na wyjście do łazienki, żeby się wysikać – mówię serio. To był taki zapieprz. Jak tylko w maju ogarnąłem scenariusz na przeżycie, na przetrwanie: wtedy się rzuciłem w Prawie.PRO i ten swój sklep internetowy, i dlatego siedziałem tyle w pracy, bo musiałem za coś móc przeżyć, bo tych oszczędności naprawdę nie było zbyt wiele i tego bufora finansowego. Nie ważne. W tamtym roku, wtedy, kiedy była taka patologiczna sytuacja, która z resztą troszeczkę trwa do dziś w Polsce i na świecie, uświadomiłem sobie, że ja nigdy nie byłem na urlopie. Absolutnie uwierzcie mi, że ja od 16 roku życia, od kiedy zacząłem pierwszą pracę w radiu, do tera…
Jak wyglądały moje absolutne początki, kiedy ważyłem grubo ponad 100 kg? Jakich błędów unikać? Które z nich ja popełniłem? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj taka padlinka z dwóch względów. Za mną ciężki trening biegowy, po drugie i przede wszystkim, miałem okazję już ten podcast nagrywać przed chwilą, jednakże zapomniałem o takim szczególe jak włączenie nagrywania, niestety. Temat dosyć często pojawiający się w pytaniach od Was, zarówno w wiadomościach na Facebooku, na Instagramie jak również na mojej skrzynce mailowej. Za każdym razem staram się pomóc każdej jednej osobie, która walczy z otyłością, tak jak ja przed laty, i które to osoby mają dosyć spory problem, bo nie wiedzą w rzeczywistości, od czego zacząć. Wielokrotnie miałem okazję już przemycać ten rozdział swojego życia, dzieląc się różnymi swoimi przemyśleniami, doświadczeniami i przede wszystkim błędami, które popełniłem wtedy, kiedy, dla przykładu ważyłem 110-120 kg i z tego też względu, większość tych znaków zapytania dotyczy tego, jak biegałem albo jeździłem na rowerze, kiedy było mnie grubo powyżej stówy. Swoje pierwsze kroki, wydaje mi się, że przez przypadek, czyniłem dość mądrze, ponieważ byłem w kontakcie ze swoim ortopedą, którego to wprost miałem okazję zapytać, czy w danej sytuacji bieganie będzie rozwiązaniem najmądrzejszym, w sytuacji, kiedy ja chciałbym redukować masę. I wtedy on powiedział bardzo mądre słowa, że w tym przypadku bieganie jest dosyć ryzykowne, z tego względu, że istnieje dosyć duże ryzyko kontuzji, na skutek sporego obciążenia całego układu kostnego, przede wszystkim stawów jak i również mięśni. Warto jest, więc na początku, zachować troszeczkę wstrzemięźliwości i to bieganie zamienić, być może na intensywne spacery, do granicy, kiedy to będzie marsz, ale jeszcze nie bieg, wtedy, kiedy będziemy spoceni, wtedy, kiedy będziemy mieli zadyszkę, ale jeszcze nie będziemy biegać i tak intensywnie odrywać nóg od ziemi. Nie będzie to wtedy powodowało na następny dzień takiego bólu, który to, być może, utwierdzić naszą podświadomość w przekonaniu, że sport nie jest dla nas, albo, że sport to nie jest coś przyjemnego; po czym czujemy satysfakcję, bo czujemy tylko i wyłącznie ból, gdy następnego dnia nie jesteśmy w stanie zejść z łóżka. Ja także miałem przez chwilę taki moment w swoim życiu, kiedy to myślałem, że przy tych 110 kg jednak mógłbym spróbować przebiec 5 km. Nie był to dobry pomysł i było to ryzykowne. Tym sposobem też miałem okazję nieco pogłębić, dla przykładu, swoje własne płaskostopie, z którym to walczę do dziś, i do dziś posiadam specjalnie dedykowane wkładki, ze względu na bezpieczeństwo mojego stawu skokowego. To wszystko, to jest kwestia powikłań mojej nadwagi. To, co jest bardzo istotne, i to, co bym chciał Wam powiedzieć w tym momencie, to żebyście nie przeceniali roli sportu w redukcji masy. O wiele ważniejsze od sportu jest prawidłowe odżywianie i refleksja nad tym, co my jemy i dlaczego my jemy? Dlaczego ja spożywam codziennie wieczorem jedno piwo przed snem, albo dwa? U mnie był też taki moment w życiu, kiedy to miałem, swojego rodzaju, niezdrowe rytuały wieczorne, codzienne nagradzanie samego siebie słodyczami jak również piwem, co moim zdaniem jest chyba jednym z najgorszych połączeń, jakie mogą w ogóle występować w kontekście, tak naprawdę, nabierania masy. U mnie zresztą, geneza tego złego odżywiania wynikała z braku wiedzy, ponieważ w szkołach w Polsce nie uczy się tego, co jest zdrowe a co jest ślepą uliczką. Drugą kwestią jest depresja, nerwica, różne życiowe niepowodzenia, które…
Nienawidzę odkładania na potem. Potem to znaczy wieczne nigdy. Często nie zastanawiam się. Po prostu sprawdzam i wyciągam wnioski. A nóż się uda. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jak to nagrywam jest 04.01.2021 r. czyli to jest pierwszy dzień, po tej takiej noworoczno – świątecznej przerwie, podczas to, której co prawda nie pracowałem, ale na Facebooku i na Instagramie przez cały czas działam. Przez cały czas odpowiadam Wam na różne pytania, staram się pomagać, mam z tego bardzo dużą radość, tak samo, jak z nagrywania wideo, czy też podcastów. Niekiedy te podcasty zawierają takie tematy dosyć niepopularne, które tak naprawdę, na wideo, się nie nadają, bo być może nie są aż tak bardzo tematyczne, nie wiem dlaczego. Dzisiaj mam takie przemyślenie, właśnie po wielu różnych refleksjach, po wielu różnych rozmowach, że najczęściej popełnianym błędem jest zastanawianie się. Często nie warto jest działać at hoc, ale też niekiedy warto jest ryzykować – zwłaszcza wtedy, kiedy nie mamy nic do stracenia. Myślę o tym w kontekście rozpoczęcie uprawiania jakiegoś sportu, czy też zmiany nawyków żywieniowych, zmiany sposobu funkcjonowania życia, itd. To są kwestie, gdzie możemy tylko zyskać i takim fajnym przykładem, który bardzo często przytaczam, jest pytanie mnie w październiku o to, jaki trenażer wybrać? Ja najczęściej odpowiadam na te pytania: wybierz taki, na jaki Ciebie stać, a najlepiej taki, który jest interaktywny. No i ktoś się zastanawia, rozważa. Za tydzień znowu zadaje to pytanie, za dwa po raz kolejny i w końcu dojdzie do takiej sytuacji, że w Polsce nie ma już żadnych trenażerów – a trzeba było wziąć jakikolwiek. Podobnie jest, chociażby z rowerami, czy też z różnego rodzaju dietami. Często pytacie mnie o to, jaką dietę stosuję? Warto jest eksperymentować, warto jest czasami zaryzykować, żeby zobaczyć, czy to da jakiś efekt. Ja też bardzo często odpowiadam, że nigdy nie byłem na żadnej diecie i aktualnie też nie jestem na żadnej diecie i „brak diety” wcale nie przesądzał o tym, że nie schudłem – a schudłem. Nie wiem, czy rozumiecie, o co mi chodzi. Pomimo braku diety , zredukowałem swoją masę. W jaki sposób? Nie przechodząc na dietę tylko zmieniając na stałe nawyki żywieniowe – po prostu – zwiększając objętości treningowe, czyli więcej trenując i jedząc zdrowiej, jedząc więcej warzyw, unikając tak oczywistych błędów, jak chociażby codzienne picie piwa, codzienne jedzenie chipsów, zwłaszcza wtedy, kiedy jestem mało aktywny fizycznie. Wtedy też się nad tym nie zastanawiałem tylko podjąłem decyzję at hoc, bo się wkurzyłem i zaryzykowałem, też popełniając po drodze kilka różnych błędów, ale w końcu się udało. I tak u mnie jest ze wszystkim, także w mojej pracy, że bardzo często się nie zastanawiam, tylko próbuję. OK – 9/10 takich prób skończy się niepowodzeniem, ale ta jedna, okaże się, że odniesiemy zarąbisty sukces. Tak samo było, zarówno wtedy, kiedy pracowałem w radiu, gdzie to zawsze starałem się próbować, nie liczyć na nikogo tylko samemu czegoś się nauczyć, za eksperymentować i zobaczyć, co z tego wyjdzie. To jest akurat jedna z nielicznych pozytywnych cech mojego charakteru, że próbuję, że często jestem takim uparciuchem. Do czego ja dzisiaj zmierzam? Zmierzam do, zwłaszcza, sfery emocjonalnej i psychicznej. Siłą rzeczy, przez to, że dosyć często poruszam tematy trudne, będące gdzieś w sferze tabu, co tyczy się depresji, nerwicy, zrezygnowanie, braku determinacji, że to potem do mnie wraca. Wracają do mnie ludzie bardzo podobni do mnie tyl…
Sauna to mój element terapii stresu a także regeneracja. Nie tylko umysłowa, również fizyczna. Zwłaszcza po cięższym okresie treningowym. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiejszy podcast w towarzystwie kawy. Jest 16.00. Zaszło już słońce i jest totalnie ciemno i to jest troszkę taki depresyjny klimat i szczerze mówiąc, mało rzeczy chce się robić. To, co ja przez cały czas chcę robić i od czego jestem uzależniony, to jest saunowanie. Ja wiem, że taka pierwsza myśl stereotypowa jest taka, że sauna to jest coś przeznaczone dla bogoli. Zabłysnąć w towarzystwie to powiedzieć: idę na saunę, albo podobnie stereotypowo postrzega się chociażby grę w golfa czy też tenis. Nie. Absolutnie sauna to jest coś, co naprawdę ma udowodnione działanie wielopoziomowe i ja chcę być beneficjentem tych wszystkich właściwości prozdrowotnych, jeżeli chodzi o saunę. Wiem, że temat jest odrobinę nie na czasie, ponieważ mamy epidemię, i większość tego typu miejsc jest pozamykana, ale jak się lepiej poszuka, to można znaleźć saunę, która jest wciąż czynna. Najłatwiejszy dostęp, w normalnej sytuacji, do sauny, pewnie byłby poprzez nasz klub fitness, ponieważ większość takich miejsc ma swoją własną saunę, przynajmniej saunę suchą – fińską, ale umówmy się, że dzisiaj mówimy tylko i wyłącznie o saunie suchej, bo niemalże tylko i wyłącznie korzystam właśnie z takiej. Sauna, w bardzo dużym skrócie, to jest takie miejsce, w którym panuje bardzo niska wilgotność i bardzo wysoka temperatura. To jest mniej więcej 100°C, albo umownie od 80°C do 110°C, w której powinno się spędzić, mniej więcej od 5 do 10 – 13 min., gdzie będziemy odczuwali stan głębokiego relaksu. Jeżeli bolą was nogi, plecy, głowa, macie przewiany kark, to uwierzcie mi, że po 10 min. leżenia sobie nago albo będąc przykrytym ręcznikiem w saunie poczujecie, jak całe Wasze ciało się niesamowicie rozluźnia. Pomijałbym już tutaj fakt wypacania się, przyspieszania metabolizmu, bo to oczywiście też ma miejsce podczas wizyty w saunie, ale z punktu widzenia sportowego, bardzo istotny jest ten relaks fizyczny, to że mięśnie bardzo się rozluźniają w takiej temperaturze, w takich warunkach. Tym bardziej, jeżeli po wyjściu z sauny wylejecie na siebie wiadro zimnej wody albo wejdziecie do zimnego basenu, albo weźmiecie chłodny prysznic. Ja wiem, że tutaj trzeba się przełamać i to też wymaga treningu i stawiania drobnych kroczków, ale wtedy przez całe ciało przechodzi taka niesamowita fala odprężenia – inaczej tego nie jestem w stanie określić. Za każdym razem mówię, że warto było skorzystać z tej chłodnej sauny, ponieważ wtedy rozluźniam się nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Naprawdę jestem niesamowicie zrelaksowany. Ten szok dla organizmu związany z nagrzewaniem się oraz z gwałtownym ochłodzeniem, wyzwala niesamowitą porcję endorfin, więc nie jest to placebo tylko jest to faktyczne działanie za pośrednictwem tak skrajnych czynników zewnętrznych. To tak samo, jak bardzo intensywny trening rozluźnia, albo bardzo intensywnie pikantne potrawy wprowadzają nas w stan niemalże euforii. To wszystko jest związane z tym, że organizm tak wysoką dawką hormonów szczęścia wynagradza sobie ból. Warto właśnie z tego względu się przełamać, warto jest przeżyć chwilowy dyskomfort, kiedy będzie Wam skrajnie gorąco i skrajny dyskomfort, kiedy będzie Wam bardzo zimno, kiedy nagle schłodzicie się wchodząc do lodowatej wody, albo korzystając, tak jak Wam wspominałem, z lodowatego prysznica. Po przeprowadzeniu takiego jednego seansu i po schłodzeniu się, trzeba chwilkę odczekać, poleżeć na leżaku i potem można powtórzyć jeszcze d…
Minęło wiele miesięcy nim wpadłem w stały rytm. Wszystko przez wieczne, codzienne wymówki. Dziś nie mam tego problemu. Dlaczego? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Właśnie spisałem i wydrukowałem swój tygodniowy plan treningowy, który wcześniej był obecny tylko i wyłącznie w mojej głowie. Tak oto się prezentuje, a zrobiłem to po to, żeby Wam pokazać, w jaki sposób, funkcjonowanie na takiej kanwie, ułatwia nam codzienną motywację. Udostępnię to w opisie do pobrania, jakby co. Zdaję też sobie z tego sprawę, że ciężko jest to przełożyć na kalkę, bo każdy z nas jest inny i każdy z nas ma inne cel. To, co jest najważniejsze – to ja aktualnie się nie odchudzam, w związku z tym dbam o zerowy bilans kaloryczny, czyli jem dokładnie tyle ile sobie każdego dnia wypracuję. Zaczynając od początku . Bardzo dużo osób na Facebooku i na Instagramie pisze do mnie pytania w kwestii tego, co zrobić, kiedy tak strasznie się nie chce? Szczerze – nie dziwię się – bo ja kiedyś też z tym walczyłem zwłaszcza, kiedy pogoda na zewnątrz jest tak dramatyczna jak właśnie teraz. To się odbija na naszym samopoczuciu i też na naszej motywacji, mam takie wrażenie. To, co moim zdaniem jest najgorsze w tym wszystkim, to trochę oddziaływanie tego lockdownu, zwłaszcza, jeżeli mało wychodzimy na zewnątrz, to ciężko jest nam się zebrać. Nawet, jeżeli już wyjdziemy na zewnątrz i wracamy do domu z pracy, to pamiętajcie o tym, żeby unikać, na przykład, kładzenia się na kanapie albo siadania przed telewizorem, zanim nie zrobicie treningu, bo strasznie ciężko potem jest się zwlec, moim zdaniem. Czyli to działa tak jak w dzieciństwie; najpierw zadania a potem dopiero przyjemności, nigdy odwrotnie, bo potem to się źle kończy i sam wiem na ten temat, niestety, bardzo dużo. Z doświadczenia powiem Wam, że najtrudniej jest się właśnie wbić w tę kartkę, którą udostępniam Wam poniżej, czyli właśnie w ten, założony z góry rytm, który realizujemy podczas każdego tygodnia, bez względu na to, co się dzieje na zewnątrz, bez względu na to, czy jesteśmy w delegacji, czy też nie. Nawet, jeśli zdarza mi się gdzieś wyjeżdżać służbowo i nie mieć dostępu do roweru, czy też do trenażera, to wtedy zabieram ze sobą buty, zabieram ze sobą rolki i zawsze coś robię, bez względu na to, co by się działo. Wyjątkiem oczywiście są sytuacje nieprzewidziane, takie jak problemy zdrowotne albo nieprzewidziane przygody, które zdarzają nam się w domu. Im dłuższą robimy sobie przerwę w treningu, tym trudniej jest potem wrócić, i każdy jeden taki dzień odkładania czegoś, powoduje to, że kumuluje się w nas takie poczucie wyrzutów sumienia, które napędzają takie błędne koło, przez które znowu ciężko nam się jest wbić. Dlatego, nawet, jeżeli teraz masz do czynienia z taką sytuacją, że załóżmy, przytyło Ci się 5 – 6 kg od nic nie robienia i od zajadania różnych problemów – zapomnij o tym ile Ci przybyło. Pomyśl o tym, ile można zyskać dziś, tu i teraz, z powrotem wracając na prawidłowe tory. Przez pierwsze 2, 3, 4, no może 5 dni będzie boleć powrót do sportowego rytmu i do tej kanwy, ale potem, gwarantuję Ci, po pierwszym, po drugim tygodniu, to wszystko będzie działało już w pełni automatycznie. Ja się już tak do tego przyzwyczaiłem, zarówno do swojego zimowego i letniego planu, zwłaszcza wtedy, kiedy są zawody, że ja już po prostu o tym nie myślę. Ja, 6 dni w tygodniu trenuję, czasem są to treningi bardzo wymagające, czasem to są treningi bardzo lekkie, które są robione tylko i wyłącznie dla głowy, ale one przez cały czas są. Dlaczego jest ich aż tyle? Bo tyle chcę, tyle lubię i tyle też potrze…
Na temat leczenia depresji i lęku słyszę tyle głupot, że aż mi szkoda osób, które nie chcą rozpocząć leczenia ze względu na mity i debilne teorie spiskowe. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Realizuje swoje postanowienie poprawy, jeżeli chodzi o częstotliwość nagrywania podcastów. Zima mi to umożliwia, bo mam troszeczkę więcej czasu na przemyślenia. Przez cały czas aktywnie dyskutuje z Wami na swoim Instagramie, na Facebooku, także w komentarzach na You Tubie. Serdecznie Was zachęcam do tego, żebyście subskrybowali te moje kanały, do których linki, bardzo często, znajdują się często w moim opisie – to też mi bardzo pomaga i bardzo mnie motywuje do tego, żeby działać, tak samo jak rozmowy z Wami motywują mnie do tego, żeby poruszać kolejne tematy, które być może nie są do końca związane ze sportem. To samo tyczy się depresji i nerwicy. Depresja i nerwica, to jest moja geneza sportu, bo gdyby nie te zaburzenia, z którymi walczyłem, i nadal walczę, to sportu, do dziś dnia, chyba bym nie odkrył. To jest moja największa motywacja do regularnego uprawiania sportu; lepsze samopoczucie psychiczne z tego względu, że na swoich filmach, dosyć zdawkowo, ale jednak poruszam tematy związane ze zdrowiem psychicznym i z tym, ile sport mi w tym wszystkim daje. Odzywa się też do mnie sporo osób, które doświadczają czegoś podobnego jak ja doświadczałem w przeszłości i mam niesamowitą radość z tego powodu, że mogę pomagać. Zresztą, kiedyś sobie zrobiłem takie dobre postanowienie, że jeżeli uda mi się wybrnąć z tego, to będę pomagać tym, którzy walczą, z tak samo beznadziejnymi rzeczami, z jakimi ja niegdyś. Z tego względu przychodzi do mnie sporo osób, dla których nie jestem lekarzem, bo nim nie jestem, ale które chciałyby się poradzić kogoś, kto miał różnego rodzaju przykre doświadczenia w zakresie tego, jak sobie z tym radzić, jak zacząć, jak postawić pierwszy krok w walce z depresją. Dosyć często tematy schodzą na leki, na farmakoterapię, której tak wiele osób bardzo się obawia, albo tak wiele bliskich osób odradza kontaktu z lekarzem, w obawie, że będzie on przepisywać jakieś leki. Oczywiście, mówiąc o psychiatrii i mówiąc o lekach, pierwsze skojarzenie osób niewtajemniczonych jest takie, że dostaniemy jakieś magiczne ampułki, po których będziemy chodzić po ścianach, które nas uzależnią, i zrobią z nas wrak człowieka, który zostanie wypruty z emocji. To nie jest prawdą i jest takim stereotypem, mitem, z którym jeszcze długo będziemy walczyć. Wynika to z braku wiedzy, i też z troski po części – i się nie dziwię. Owszem, są stosowane w psychiatrii różnego rodzaju substancje, jedne gorsze, drugie lepsze, ale też mają zupełnie inne przeznaczenie. W leczeniu depresji i stanów zaburzeń emocjonalnych używa się substancji, które są bezpieczne, i które stosuje się długofalowo, i które nie uzależniają. Dlaczego? Ponieważ nie działają w sposób doraźny. Co mam na myśli mówiąc o działaniu doraźnym? To jest takie, które sprawia, że na godzinę po zażyciu jakiejś tabletki, czujemy się lepiej – nie ma takich leków. W leczeniu depresji stosuje się leki z grupy, SSRI, czyli to są selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny i ich działanie następuje po trzech tygodniach terapii. To nie jest substancja, którą bierzemy tu i teraz, i tu i teraz czujemy poprawę – nie. To jest substancja, która ma za zadanie, w takim dużym, nie fachowym uproszczeniu, zmienić sposób, w jaki jest wychwytywana zwrotnie serotonina, pochłaniana przez nasz mózg. Ma to na celu zwiększenie jej stężenia w naszej krwi i nie następuje to od…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
Biegają i śmigają na rowerze nie tylko mięśnie. Przede wszystkim liczy się wydolność. Ona stanowi o większości naszego sukcesu. Jak ją poprawić? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Witam Was zarówno na You Tubie jak i również Spotify, iTunes czy też Instagramie. Zachęcam Was do tego, żeby mnie obserwować, tam gdzie posiadacie swoje konta, bo mnie to bardzo motywuje i wspiera jednocześnie. Dziś na temat wydolności i na temat tego, jak być szybszym na rowerze, czy to w butach biegowych czy też na basenie. Ja zaczynałem od zera i to jeszcze w dodatku z dosyć sporą nadwagą i w międzyczasie miałem okazję święcić zarówno tryumfy na miejscu pierwszym od końca jak i również zauważać dosyć wyraźny progres, który był najbardziej kontrastowy wtedy, kiedy zrzuciłem dosyć sporą ilość kilogramów. To, z czego musicie sobie zdać sprawę, to, że największy progres zauważycie wtedy, kiedy nie będziecie obciążeni dodatkowym balastem. Powiem Wam taką śmieszną swoją obserwację. Czasami krążę po świecie i czasami zabieram ze sobą walizkę 20 kg, jako bagaż rejestrowany do samolotu. Ostatnio miałem okazję ją dźwigać gdzieś pomiędzy schodami i wtedy zdałem sobie z tego sprawę, że; kurcze, to 20 kg w tej walizce to jest dokładnie to, co dźwigały moje stopy, czy też moje kolana, kiedy biegałem czy kiedy jeździłem na rowerze. Uświadomiłem sobie, że to jest absolutna masakra. To samo tyczy się chociażby dwóch zgrzewek wody mineralnej gdzieś w sklepie. To są te kilogramy, które kiedyś miałem w sobie w postaci tłuszczu; jak biegać z dwiema zgrzewkami, jak biegać czy jeździć na rowerze ciągnąc za sobą walizkę dwudziestokilogramową? Całe szczęście, że zdałem sobie z tego sprawę w momencie, kiedy już zrzuciłem te 20 kilogramów, ale to jest takie, dla mnie bardzo obrazowe i zarazem, może okaże się, motywujące dla tych, którzy faktycznie mają do zrzucenia jeszcze to 20 kilogramów. Wyobraźcie sobie, że możecie zostawić tę walizkę, te butelki wody i biec bez nich, czy też jechać na rowerze albo płynąć bez nich. Wtedy, kiedy zakończyłem proces odchudzania , kiedy ważę 78 – 79 kg, jestem zdecydowanie lepszy, zdecydowanie szybszy tylko i wyłącznie ze względu na to, że zrzuciłem te kilogramy. Oczywiście, spora część z Was nie ma problemu z nadwagą i mimo tego, na samym początku kariery zastanawiacie się; kurczę, jak to inni są w stanie przejechać ten odcinek w tak krótkim czasie, jak to jest możliwe, że ktoś biega tak szybko? Oczywiście, nikt z nas nie zbudował wydolności czy też formy z dnia na dzień , no chyba, że ktoś biega od małego, i szczerze zazdroszczę tym, którzy byli wychowywani w duchu sportowym i przez cały czas są aktywni, od kiedy to pamiętają, bo oni tak naprawdę, dziś są w zupełnie innym miejscu. Wiele osób, które dziś święci tryumfy w wieku 30 lat, tak naprawdę konsumuje efekty pracy już z czasów dzieciństwa – i to jest fantastyczne. Tego należy pozazdrościć. Niestety, większość z nas, uprawiających triathlon, kolarstwo, czy też bieganie, biorących udział w zawodach, robią to do niedawna, albo mieli za sobą taki etap, kiedy to nic nie robili i w pewnym momencie postanowili uprawiać sport. Wtedy faktycznie jest ciężko ruszyć z miejsca i może to być wręcz frustrujące, że wsiadamy na rower szosowy, i ciężko jest nam utrzymać te 31 czy też 32 km/h. Ja też byłem zaskoczony, że wchodząc na bieżnię , nie jestem w stanie przebiec z prędkością 8 km/h więcej niż 1 km, ale kilka lat pracy nad sobą pozwoliło mi na to, żeby dziś, bez problemu przebiec 10 km z…
Nie mam czasu na sport i odchudzanie – to najczęściej powtarzana fraza osób otyłych. Jak często jest to bezmyślnie powtarzana wymówka? Naprawdę nie masz 40 minut dziennie? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj o łączeniu sportu z pracą, czyli tzw. nie mam czasu. Już wielokrotnie na ten temat się wypowiadałem, przy okazji różnych wideo na You Tubie, do którego odsyłam. Zachęcam Was także do tego, żebyście odwiedzili mnie i obserwowali na Instagramie, to, tak jak Wam też już kiedyś wspominałem, bardzo mi pomaga w rozwoju, i nowym sposobie na życie, i w tym, żeby kiedyś to, co zrobię w najbliższej przyszłości, właśnie było moją jedyną pracą. Łączenie sportu z pracą – chyba nie ma niczego lepszego. Większość z nas amatorów, nie ma możliwości skupienia się tylko i wyłącznie na sporcie. Każdy z nas z czegoś musi żyć. Podejrzewam, że większość z nas ma na koncie jakieś kredyty, i niestety praca okazuje się dla nas priorytetem, choć tego nie chcemy, podobnie zresztą jest z rodziną, ale w tym wszystkim, wydaje mi się, że powinniśmy znaleźć czas dla siebie. Sport może być taką enklawą, do którego nie będziemy raczej nikogo wpuszczać. Wszystko pod warunkiem, że nie zabraknie nam determinacji do tego, żeby naprawdę uprawiać ten sport, albo naprawdę odmienić swoje życie, albo żeby naprawdę schudnąć, albo żeby poprawić swoją wydolność, być może w przyszłości nie zachorować na chorobę wieńcową, nie mieć wylewu albo też cukrzycy. To jest bardzo podstawowe pytanie; czy masz cel? Jeżeli masz cel i szukasz tej motywacji, determinacji do uprawiania sportu, to myślę, że mimo wszystko znajdziesz czas na ten sport i łączenie sportu z pracą nie będzie tak trudne i to jest kwestia najbardziej podstawowa. Drugie zagadnienie to jest posiadanie własnego rytmu treningowego. Ja wielokrotnie wychodzę z pracy, przykładowo o godzinie 20. Wielokrotnie wychodzę o godzinie 19. W szczycie sezonu letniego zdarza się tak, że wychodzę z roboty o 16.00, czy o 15.30, robię trening i z powrotem wracam do biura. Na szczęście mam taką możliwość. Podejrzewam, że nie każdy z Was ma, choć jakby pogadać z szefem, a nasz tryb pracy jest typowo zadaniowy, to być może nie miałby nic przeciwko temu. Oczywiście do tego dochodzi także, w wielu przypadkach przedszkole, że trzeba odebrać malucha albo trzeba go wręcz zawieźć, ale wydaje mi się, że czasami można się dzielić tymi obowiązkami deklarując jasno i czytelnie, że środy, piątki oraz niedziele to są dni, kiedy ja potrzebuję godziny dla siebie po to, żeby uprawiać sport . Wydaje mi się, że jest mądrze prowadzić wszelkiego rodzaju kalendarze treningowe , chociażby w głowie, po to, żeby organizować sobie życie w taki sposób, żeby ten czas na sport znaleźć. W większości przypadków ludzie, którzy mówią, że nie mają na to czasu, tylko mówią, i muszą bardzo długo przekonywać samego siebie do tego, że to jest bardzo wygodny slogan: NIE MAM CZASU. Znam ludzi, którzy naprawdę nie mają czasu i jakby spędzić jeden dzień z nimi, to myślę, że większość z osób, które mówią, że nie mają 30 czy 40 min. dziennie na uprawianie sportu, zmienią swoje zdanie. To są obiektywne przyczyny, albo obiektywny tryb życia, czy prowadzenia własnego biznesu, który uniemożliwia robienie czegokolwiek innego, przynajmniej w tygodniu. Naprawdę znam ludzi, którzy pracują po 16 godzin na dobę, przez cały czas będąc w biegu pomiędzy samochodem, samolotem a siedzibą własnej firmy. Tak, tutaj też jest ciężko. Jednak mimo wszystko ja, w bardzo wielu przypadkach te…
Bieganie zmienia. Wiele. Moje życie także. Dlatego tak chętnie dzielę się sportem i zarażam miłością do aktywności. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Ci, którzy, na co dzień uprawiają kolarstwo, być może będą rozczarowani tym tytułem, ale spokojnie, wydaje mi się, że zarówno kolarstwo jak i bieganie mają bardzo dużo wspólnych mianowników. Nawet, jeżeli nie uprawiałbym triathlonu, to nadal bym przekonywał tych, którzy śmigają teraz chociażby na Zwifcie do tego, że warto jest czasami pójść się przebiec, zwłaszcza zimą, kiedy teoretycznie mamy mniej pretekstów do tego, żeby wyjść na, zewnątrz, ponieważ pogoda nie ta, ponieważ temperatury nie te. Ja nie lubię zimna na rowerze, ale podczas biegania mi już nie ono tak bardzo nie przeszkadza, zwłaszcza w sytuacji, kiedy mamy pewne doświadczenie w kompletowaniu sobie odzieży w zależności od temperatury, czy w zależności od tego, czy pada deszcz czy wieje wiatr. Przekonując ludzi do biegania, w pierwszej kolejności powiedziałbym o wszystkich kwestiach zdrowotnych, bo jeżeli chcemy wydłużyć swój czas na tej planecie, to warto jest ruszyć tyłek. Zauważymy to zarówno od strony tej subiektywnej jak i obiektywnej. Obiektywne dane to te, które zapewne znajdziemy w naszych badaniach, zwłaszcza mam tu na myśli cholesterol, będziemy o wiele lepiej się czuli, nie będziemy mieli już problemów z sercem jak wcześniej, nie będziemy narzekać na to, że brakuje nam tchu albo, że w wieku 45 lat mamy już pierwsze objawy choroby wieńcowej. Brak ruchu sprawia, że mamy także problemy metaboliczne, chociażby cukrzycę. Ruch jest lekiem, może nie na całe zło, ale na wiele różnych chorób cywilizacyjnych, zarówno mam tutaj na myśli te fizyczne jak również te, które są związane ze sferą emocjonalną i psychiczną. Dla mnie motywacją do biegania, było to, o czym Wam wspominałem w pierwszym odcinku swojego podcastu, czyli wszelkiego rodzaju zaburzenia związane, chociażby ze stresem, z którym mój organizm bardzo ciężko sobie radził wtedy, kiedy nie ruszałem się, ponieważ, czy to bieganie, czy to jazda na rowerze, czy to pływanie albo inna dyscyplina sportu, która sprawia, że pracujemy na nieco wyższym tętnie niż normalnie, determinuje nasz mózg do większej emisji endorfin do krwiobiegu. To jest najlepszy i w pełni naturalny lek na depresję, na wszelkiego rodzaju zaburzenia nerwicowe, poczucie smutku, czy też lęku, takiego bardzo uogólnionego. Zupełnie inaczej nasz mózg i my odbieramy rzeczywistość, wtedy, kiedy stale jesteśmy w ruchu, kiedy stale biegamy. Gwarantuję Wam, że każdy z Was, biegając chociażby 2 czy 3 razy w tygodniu, robiąc to w sposób dosyć zaangażowany, mam tutaj na myśli nie tylko marszobiegi, ale także momenty, wtedy, kiedy biegamy na granicy naszego komfortu, wtedy nasz organizm nagradza ten wysiłek, potencjalny ból, właśnie serotoniną. Hormon szczęścia działa fantastycznie zarówno, jeżeli chodzi adaptację naszego organizmu jak i również, na wszelkiego rodzaju zaburzenia związane ze sferą psychiczną, zwłaszcza na jesieni, zwłaszcza zimą, kiedy mamy dosyć mało światła na co dzień, wtedy, kiedy najwięcej osób narzeka na wszelkiego rodzaju problemy związane ze stresem, czy też poczuciem smutku, czy też poczuciem dosyć niskiej własnej wartości. To jest bardzo skuteczny, w pełni naturalny lek – po prostu sport, a w największej mierze bieganie, ponieważ ono wymaga od nas najmniejszych nakładów organizacyjnych i finansowych. Jeżeli nie mamy żadnych kontuzji, jeżeli mamy w miarę proste nogi, jeżeli nie mamy platfusa, wystarczą najbardziej podstawowe buty, wystarczą jak…
L
Leszek Prawie.PRO
![Leszek Prawie.PRO podcast artwork](/static/images/64pixel.png)
1 Podstawy: Jak zacząć jeździć na rowerze i biegać? Postanowienia noworoczne i odchudzanie (5) 17:23
Pora postawić pierwsze kroki. Mówię jak zacząć dzień po dniu. Jak wytrwać w tak zwanych postanowieniach, aby nie były jedynie “postanowieniami noworocznymi”. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj kolejna, eksperymentalna część mojego podcastu, który wyjątkowo, eksperymentalnie również, publikuję na You Tubie, ale w formie publicznej i widzicie ten materiał Wszyscy, także na liście subskrypcji. Chcę sprawdzić Wasze reakcje, ponieważ pojawiło się dużo sugestii, żeby nie publikować tego tylko w formie ukrytego wideo na play liście podcast, ale także podzielić się tym wszystkim z szerszą publicznością. Szersza publiczność ma również dostęp do tego wszystkiego, o czym teraz mówię, poprzez iTunes, poprzez podcasty Spotify, właściwie na wszystkich platformach gdzie wpiszecie „Leszek jednoślad.pl” tam mnie znajdziecie. Dzisiaj o stawianiu absolutnie pierwszych kroków, zaraz potem jak postanowimy przejść na tę sportową stronę życia. Wiele osób, właśnie teraz zastanawia się nad postanowieniami noworocznymi, bez względu na to, czy to będzie postanowienie związane z 1 grudnia czy z 1 stycznia, to absolutnie nie ma żadnego znaczenia, to musimy wiedzieć, tak naprawdę, jakich błędów nie popełniać. Tak naprawdę to nagranie powinno się nazywać; „jakie błędy ja popełniałem i czego nie róbcie, żebyście sobie nie zrobili, na samym początku krzywdy”. Kwestia absolutnie nr 1 to jest zdroworozsądkowość i to jest opanowywanie emocji, bo mamy ten karnet, czy kupiliśmy te buty do biegania, albo nawet ich nie kupiliśmy i dochodzimy do wniosku: OK, dzisiaj zrobię dwa kilometry – no nie. Jeżeli ostatnio biegałeś/ biegałaś w liceum 15 czy 20 lat temu, a nawet 5 lat temu, to uwierz mi, że nawet przebiegnięcie 1 km na następny dzień będzie bolesne i ciężko będzie wstać z łóżka, wszystkie mięśnie będą sprawiały wrażenie jakby były napięte jak struna. Mówi się, że to są tzw. „ zakwasy”, ale to nie są zakwasy. Sporo jest osób, które dochodzą do wniosku, OK, to ja zrobię 5 km i zobaczę, czy będę w stanie. Na następny dzień, uwierzcie mi, że będzie masakra, już nie mówiąc o tym, że w trakcie takiego pierwszego biegu można się uszkodzić. Jednakże, najczęściej dochodzi do takiej sytuacji, że faktycznie zachowujemy ten progres: 1 dnia – 1 km, 2 dnia – 2 km, 3 dnia – 3 km, ale ten gradient jest zbyt wysoki. Zrób 1 dnia – 1 km, odpocznij sobie 1 – 2 dni, zobacz jak zareagują Twoje nogi i potem dopiero zwiększaj ten dystans, ale nie o kilometr, ale o 200 metrów. To, co jest też ważne, to obserwowanie swoich nóg i swojego ciała, w jaki sposób ono podlega tej adaptacji, zwłaszcza, jeżeli ważymy dużo więcej niż powinniśmy, to dwukrotnie powinniśmy uważać na stawy, ścięgna, bo tutaj obciążenia będą dużo większe. To samo, wbrew pozorom, tyczy się nie tylko biegania, ale również roweru. Zwłaszcza osoby początkujące, także posiadające nadwagę, będą narzekały w pierwszej kolejności, na tyłek, ale to nie będzie wina złej wkładki, to nie będzie wina złego siodełka, czy też nieprawidłowo ustawionej pozycji. Tyłek na początku będzie boleć – zawsze i każdego, po bardzo długiej przerwie, nawet po półrocznej przerwie. Na nowo nasze pośladki będą musiały się zaadoptować. To też są mięśnie, które są kompresowane, to też są tkanki, które muszą się do tego wszystkiego zaadoptować, do tej dosyć nietypowej pozycji i także do tego, że cała masa spoczywa na dość niewielkiej powierzchni. Mi, tak naprawdę, ważąc powyżej 100 kg, ponad 6 miesięcy zajęło zaadoptowanie się do siodełka. W międzyczasie niepotrzebnie eksperymentowa…
Jak było kiedy zaczynałem? Wszyscy się śmiali, szydzili. Mało kto we mnie wierzył, prócz mnie samego. Tymczasem konsekwentnie realizowałem swój cel, płynąc pod prąd. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj witam się z Wami po raz czwarty zarówno na You Tubie w sekcji „podcast” jak również na Spotify, iTunes czy też Instagramie, do obserwowania, którego, przez cały czas Was zachęcam, bo mi to bardzo pomaga właśnie w motywacji i rozwoju mojej działalności. Dzisiaj będzie o pokorze. Dzisiaj będzie o pewności siebie, zwłaszcza na początku drogi do celu, jakikolwiek by on nie był. Zagadnienie bardzo trudne, bo dwustronne. Z jednej strony mamy do czynienia, bardzo często, z osobowością, która jest właśnie przepełniona aż do przesady pokorą, i wielu ludziom, zawłaszcza, kiedy zaczynają, brakuje tej pewności siebie. Brak pewności siebie to także, bardzo często, brak motywacji, bo wychodzimy z założenia, że: to na pewno się nie uda, jestem beznadziejny/ beznadziejna, wszyscy mi mówią dookoła, żeby nie walczyć, bo to nie ma sensu, albo inni też nie walczą. Z trzeciej strony pojawiają się ludzie, którzy nigdy nie mieli żadnych problemów, i uważają się za geniuszy sportu, czy też geniuszy sposobu na życie i mówią tym słabszym, na początku drogi, że są beznadziejni, sprawiając, że człowiek jeszcze bardziej zamyka się w sobie. Dużo wiem na ten temat, bo wiele miałem w swoim życiu takich momentów, które wyglądały jak cykle koniunkturalne; raz byłem przepełniony pewnością siebie, potem przychodziło takie spoliczkowanie mnie i byłem sprowadzany do parteru, zarówno w pracy, jak również wtedy, kiedy podjąłem decyzję o tym, że będę uprawiać sport. No i właśnie. Wtedy, kiedy ważyłem jeszcze 120 kg i po raz pierwszy przyszedłem na siłownię na trening personalny i też na bieżnię, miałem wrażenie, że wszyscy dookoła patrzą na mnie z takim politowaniem. Niestety, często tego nie unikniemy i dosyć często będziemy porównywać siebie do innych uważając, że to właśnie, te trzecioosobowe persony są od nas dużo lepsze a to nieprawda. Zauważyłem, że osoby, które nie posiadają sporej pewności siebie, w dużej mierze opierają się na tym, co jest mało istotne, czyli chociażby na wyglądzie czy też na liczbach; na tych, które widzimy na wadze, na tych, które widzimy na zegarkach sportowych po przebiegnięciu 5 km czy po przejechaniu iluś tam kilometrów na rowerze z jakąś tam inną średnią, gdzie to okazuje się, że sąsiad jest dużo lepszy. Ten arogancki i pełen pychy sąsiad jeszcze mówi do nas: dzieciaku… Może nie wprost, bo wprost, tego rodzaju sformułowań używa się w Internecie, ale często to odczucie jest bardzo przykre i bardzo demotywujące, a tymczasem każdy z nas powinien na tym poletku, troszeczkę zamykać się w sobie i robić swoje. Wszyscy dookoła będą mówili, że nasz cel, czy to będzie uprawianie sportu, czy to będzie przejście na zdrowszą dietę, czy to będzie zejście z masy czy pozyskanie w życiu nowych umiejętności, będzie przez innych krytykowane; no bo, po co? Po co to robisz, przecież dobrze wyglądasz, co ty sobie ubzdurałeś, jaki triathlon, jaki rower? To samo będą mówiły osoby, które już dziś żyją aktywnie. Ja nigdy nie zapomnę jak zacząłem publikować pierwsze filmy; wyglądałem wtedy jak wyglądałem, miałem wiedzę, jaką miąłem, doświadczeń też było mało i wtedy bardzo często słyszałem: weź, daj sobie chłopie spokój, po co ci to wszystko? Wiecie, co mnie najbardziej śmieszyło? To, jak w pewnym momencie zlatywali się ludzie z jakichś innych kanałów na You Tubie i to oni mi to pisali; że ja jeste…
Alkohol? Codzienny rytuał kupowania słodyczy. Zbyt duże zakupy “na zapas”. Wypchana lodówka po brzegi. Brak kalkulacji codziennych kcal. O tych błędach opowiadam w trzecim podcaście. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj odcinek 3 eksperymentalnego podcastu, który znajdziecie zarówno na Spotify jak i na iTunes. Wrzucam to także do Podcastów Google, więc, de facto, na wszystkich najważniejszych platformach znajdziecie to. Zachęcam Was także do tego, żeby śledzić mnie na Instagramie. Ten dzisiejszy odcinek, przyznam szczerze, że nagrywam już po raz drugi, dlatego, że wcześniej walczyłem z mega katarem i nie za dobrze to brzmiało, o czym opowiadałem, i o czym dziś, po raz kolejny będę mówić: o utracie wagi, i o tym, dlaczego tyjemy, jaki to są błędy i jak ich unikać, z mojego punktu widzenia. Nie jestem ani psychologiem, ani dietetykiem. Jestem człowiekiem, który kiedyś ważył dużo więcej. Do tego stopnia zmienił się mój wygląd, że ludzie naprawdę nie wierzą w zdjęcia archiwalne, które im pokazuję. Ten sam problem tyczy się chociażby celników, którzy to byli ostatnio łaskawi mnie przesłuchiwać przez kilkadziesiąt minut, kiedy to posługiwałem się dokumentem, który nie był biometryczny; na samo zdjęcie nie chcieli mi uwierzyć i bardzo szczegółowo mnie wałkowali chcąc wpuścić z powrotem do Polski. Wstyd straszny w każdym razie, bo maglowali mnie naprawdę długo na oczach wszystkich. Dlaczego tyjemy? Moim zdaniem, głównie z uwagi na brak pewnej świadomości, ze względu na to, że dużo osób sobie nie zdaje sprawy z tego, że 100 g paczka chipsów, 100 g paczka chrupek, 100 g czekolady – te wszystkie rzeczy mają, na dobrą sprawę ponad 500 kcal. 500 kcal. u mnie to jest 7 km biegania, więc to jest naprawdę sporo, przy czym 7 tyś. kcal. naddatku to jest 1 kg dodatkowej masy. To mówię w bardzo dużym uproszczeniu. W sytuacji, kiedy w sklepie nie toczymy tej matematyki, dowolnie konsumujemy, to odkładamy sobie przez cały czas te kolejne kilogramy. Kwestia świadomości to jest jedno i czytanie składów jak i również wartości energetycznej produktów. Dwa – to jest motywacja, która nam przyświeca podczas poczynania złych decyzji konsumenckich w sklepie. Wynika to z tego, że bardzo często zajadamy stres, bardzo często zajadamy smutek, mamy różne, dziwne rytuały, które także wynikają, po prostu, ze znudzenia. To czasami też się tak zdarza, że Kowalski po ciężkim dniu w pracy, przychodzi do domu, odpala coś słodkiego, albo słonego, do tego piwo i kanapa. To jest codzienność, i załóżmy, że każdy taki wieczór to jest dodatkowe, powiedzmy, 700 kcal, i po 10 dniach zarabiamy 1 kg. Też mówię to w bardzo dużym uproszczeniu. Tym sposobem powstają takie liczby jak 120 kg, które ja widywałem kilka lat temu na swojej wadze. Dziś warzę troszeczkę mniej, bo ponad 50 kg mniej i bardzo dużo wysiłku mnie to kosztowało. Odbijanie się z powrotem od dramatycznej wagi, która rzucała się nie tylko na mój wygląd, nie tylko na moje samopoczucie, ale także skutecznie utrudniała mi uprawianie sportu w sytuacji, kiedy byłem zmuszony do tego żeby chodzić na siłownię, biegać, pływać czy też jeździć na rowerze. Tak jak miałem już okazję Wam wspominać o tym poprzednio, moją motywacją do uprawiania sportu nie było wcale odchudzanie tylko lepsze samopoczucie to psychiczne. Ja miałem do czynienia z nerwicą, z atakami paniki, dowiedziałem się w między czasie, że skutecznym lekiem, oprócz oczywiście psychoterapii czy farmakoterapii jest regularnie uprawiany sport. Dyscypliny aerobowe, które wyciskają z nas siódme poty,…
Tak. Sport uratował moje życie. Być może zwariowałbym, albo popełnił samobójstwo. O tym mówię otwarcie, bo tak dużo zawdzięczam losowi, który pchnął mnie w tym kierunku. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dalej nie wierzę, że nagrywam podcasty. To jest drugi odcinek, który nagrywam za sprawą zarąbistej motywacji, którą dostałem od Was; wszystkie zdjęcia, wszystkie informacje dotyczące tego, że ktoś tego słucha są niezwykle dla mnie cenne i przez cały czas ta moja, trochę ograniczona pewność siebie karze mi w to nie wierzyć. Dlatego nadal uważam, że to jest moja działalność testowa na Spotify i na iTunes. To jest strasznie motywujące, chociaż słowa motywacja też nie lubię, tak samo jak słowa influencer. To ma takie pejoratywne brzmienie w Polsce, głównie ze względu na ludzi, którzy przejaskrawiają swoją rolę. Ja przez cały czas bardzo mocno staram się nie przejaskrawiać swojej roli, działać w sposób pokorny, trochę nieśmiały, trochę speszony. Sporo osób pyta mnie o moją genezę; jak to się stało, że w ogóle zacząłem uprawiać sport? Historia jest bardzo długa i pomimo tego, że jestem względnie, obiektywnie mówiąc, bardzo młodym człowiekiem, mam dużo różnych doświadczeń wyniesionych zarówno ze swojego dzieciństwa jak i również ze swojego życia zawodowego, gdzie to wspólnym mianownikiem wszystkich tych okresów był zawsze stres . Permanentny stres związany z wieloma różnymi rzeczami, które to podświadomie dawały mi do zrozumienia, że ja nie mam w życiu nad wszystkim kontroli. Tak wygląda osobowość perfekcjonisty. Tego ode mnie zawsze oczekiwano i także praca, zwłaszcza doświadczenie mobbingu w przeszłości, sprawia, że nasz charakter zmienia się w sposób nieodwracalny, i bardzo często, nie będziemy sobie w stanie sami z tym poradzić. U mnie skutkowało to tym, że w okolicach 22 roku życia pojawiły mi się ataki paniki, które pierwotnie przez lekarzy były interpretowane w niezrozumiały dla mnie sposób. Z perspektywy czasu ciężko jest mi w to uwierzyć, że nikt mnie nie wysłał do psychiatry, kiedy to, czy to pierwszy, czy to drugi czy to trzeci raz witałem na kozetce mówiąc, że mam wrażenie, że dostanę zawału serca, że zemdleję, że się duszę. Badano mnie w sposób fizyczny wzdłuż i wszerz, robiono echo serca, podawano różne środki. Potem się okazało, że to są środki uspokajające, ale to, że nie radzę sobie ze stresem, który to właśnie w taki sposób wybija się na zewnątrz. W jaki sposób organizm go odreagowuje dowiedziałem się przez przypadek przed snem czytając jakiś artykuł, gdzie to sobie powiedziałem : o kurcze, ja chyba mam nerwicę i powinienem pójść do lekarza. Było tak, że zawitałem właśnie u lekarza psychiatry, jakkolwiek śmiesznie to brzmi, jakkolwiek jest to kojarzone zwłaszcza przez nieświadomych ludzi, bo zawsze psychiatra kojarzy się z chodzeniem po ścianach albo z byciem wariatem. Współcześnie psychiatrzy, czym się zajmują? – leczeniem depresji, leczeniem problemów, które są związane z różnymi zaburzeniami nerwicowymi, które objawiają się w bardzo skomplikowany sposób, właśnie w sposób niejednorodny – można powiedzieć; no, bo co uczucie duszności czy też permanentny ból głowy albo problemy ze snem mogą mieć wspólnego z nerwicą, czy też z psychiatrą? Otóż okazuje się, że bardzo często właśnie tak to występuje, tak to się objawiaj, tylko bardzo wiele osób sobie nie zadaje z tego sprawy, z czym tak naprawdę walczą. Ja zauważyłem, w pewnym momencie, że nawet wtedy, kiedy nie musiałem być zestresowany, byłem przez cały czas zestresowany. Żyłem przez cały czas w takim potwornym, n…
Historia pierwszego nagrania. Dlaczego zdecydowałem się uruchomić swój kanał z monologami jako uzupełnienie mojego kanału na YouTube. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jeżeli oglądasz na You Tubie, a właściwie słuchasz You Tuba, to masz też chyba wrażenie, że dotarłeś na sam koniec Internetu. Trochę tak jest, że dużo myślałem kiedyś o robieniu podcastów, jednakże, podcast na You Tubie wydaje mi się trochę bez sensu, z tego względu, że głupio jest, moim zdaniem, nie łączyć dźwięku z obrazem. A może to tak jest, że niektórzy oczekują tego, żeby wyłącznie słyszeć; żeby mógł tutaj działać teatr wyobraźni; tak samo jak radio jest teatrem wyobraźni – podobnie jest też z podcastami. Zastanawiałem się nad tym, chociażby z tego względu, że do dziś nie wiem, jak to połączyć. Czy podcasty o takiej tematyce w ogóle mają sens na You Tubie? Znam kilku podcasterów, którzy robią tego typu rzeczy na tematy sportowe, na temat, ogółem, sportu, motywacji no i jak tak sobie analizuję te dane, a to jest taka moja fetysz; liczby, to mi się wydaje, że to nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Nie wiem, z jakiego powodu. Na pewno, ze względu na te obawy, zdecydowałem się, żeby to coś, co teraz nagrywam właśnie testowo, umieścić na kanale You Tube w formie niepublicznego filmu i tylko w poście Was zaprosić tutaj, żebyście mogli sami stwierdzić, czy to w ogóle ma sens. Pretekst dzisiaj do tego, żeby przemawiać do Was w formie takiej podcastowej do mikrofonu jest dosyć zaskakujący, przynajmniej jak dla mnie. Mówiłem Wam o tym, że nagrywałem ostatnimi czasy film będący podsumowaniem zarówno sezonu 2019 jak i trzech poprzednich. To z okazji przekroczenia 30 000 km na rowerze. Dziękuję serdecznie Stravie, za to, że zlicza każdy jeden kilometr bez względu na jego sens i efektywność. To było wideo, które nagrywałem w poniedziałek rano, po takim dosyć ciężkim weekendzie. Nie wiedziałem, dlaczego w weekend czułem się tak naprawdę beznadziejnie. W poniedziałek po południu okazało się, że wszystko jest jasne. To kwestia gorączki i tego, że po prostu dopadło mnie przeziębienie. Sam byłem zaskoczony, bo zdarza mi się to naprawdę bardzo rzadko i ostatnio, nawet w jednym programie, miałem okazję wspominać o tym, że cieszę się bardzo dobrym zdrowiem ze względu na to, że uprawiam dużo sportu, dużo się ruszam, hartuję ten organizm na saunie, hartuję podczas różnych zmieniających się warunków atmosferycznych na zewnątrz, dbam o powietrze w swoim domu, o jego wilgotność, o wietrzenie, nie przesuszam tego powietrza i też go nie przepalam zbyt mocno. I właśnie to słabe samopoczucie sprawiło, że miałem wrażenie, że ten poniedziałkowy film jest naprawdę słaby, zarówno po względem technicznym jak i pod względem merytorycznym; wiał wiatr. Pomyślałem sobie: nagram to może jakimś innym razem, nie klei mi się to. Mając na time line projekt tego montażu, gdzieś mniej więcej w połowie, gdzieś po 7 min., czy tam 4 min. czy 5 min., stwierdziłem, że: dobra, ja już tego dalej nie robię. Miałem zamiar w programie montażowym nacisnąć, po prostu, „delete this project”, wywalić bezpowrotnie te materiały. I mimo tego złego samopoczucia, i pomimo tego zwątpienia, po jakichś 10 – 15 min. wróciłem do tego, i powiedziałem sobie: dobra, już to wrzucę, bo głupio, że tak długo się nic nie będzie pojawiało a trochę Was przyzwyczaiłem do tego, że zawsze w poniedziałki coś się pojawia, od jakiegoś czasu. No i to tak wrzuciłem, trochę ryzykując, nie wiedząc, jaka będzie Wasza reakcja. Wiedziałem, że nie będzie to jakiś mega klikalny materiał, i nie jest to mega klikalny film, ze względu na to, ż…
Bienvenido a Player FM!
Player FM está escaneando la web en busca de podcasts de alta calidad para que los disfrutes en este momento. Es la mejor aplicación de podcast y funciona en Android, iPhone y la web. Regístrate para sincronizar suscripciones a través de dispositivos.